gronostaj
Brutaal Featherweight
MMA to sport, który zyskuje coraz większą aprobatę pośród osób , tak tych których zainteresowanie sportami walki zaczęło się np. od boksu, jak i tych , którzy odkryli mma, gdy KSW odkryło Pudziana.
Mimo, że obecnie, mieszane sztuki walki nie mają rangi dyscypliny sportowej i na razie nic nie wskazuje, by sytuacja szybko uległa zmianie, to dla fanów mma, jest to po prostu sport numer jeden i jakiekolwiek ustawy, które unormowałyby wszystko, nie mają dla nich większego znaczenia.
No właśnie. Fan. To krótkie i proste słowo. Wikipedia taką podaje nam definicję:
Fan – osoba podziwiająca człowieka, grupę ludzi, dzieło sztuki bądź ideę. Jest to skrót od słowa fanatyk, jednak jest mniej pejoratywny, a nawet ma pozytywny wydźwięk. Fani określonego zjawiska często organizują się, tworząc tzw. fankluby lub organizują imprezy z tym związane.
Widzimy więc, że fan mma jest osobą niemalże fanatycznie poświęcającą swój prywatny czas na zainteresowanie mma. Fan mma podziwia ten sport. Fan mma podziwia zawodników, tworzących spektakl. Tak, spektakl! Dla fana mma, pojedynek w mieszanych sztukach walki , a często cała gala, to właśnie spektakl i to nie jednego widza. Czasami, choć nie jest to regułą, fan mma sam trenuje bądź mma , bądź dyscypliny stanowiące nijako background dla samego mma, tj. bjj, kickboxing, boks, MT, i inne. A czasem to mieszane sztuki walki i miłość do tego sportu, stają się przyczyną poznania mma od strony czysto praktycznej. Czyli fan mma sam idzie na trening.
To jakim fanem jest opisywany w tej części „Pracownik” ? Przeróżnym! Może trenować, ale nie musi. Może jeździć na gale i wspierać swoim dopingiem zawodników – ale nie musi. Co więc musi? Musi być zatrudniony. Sposób podjęcia współpracy z federacją (bo o takiego pracownika mi chodzi) nie jest tu najważniejszy. Może to być umowa o pracę , zlecenie pomiędzy firmami, czy po prostu „umowa śmieciowa” , choć nazwa tej ostatniej jakby dodatkowo umniejsza znaczenie podmiotu który ją zawarł (ale to tylko i wyłącznie moje spostrzeżenie).
Fan mma ”Pracownik” jest uwiązany. Połączenie , choć abstrakcyjne, to jednak mocno trzyma w federacyjnych ryzach naszą postać, często kneblując mu wręcz usta. Czy „Pracownik” kocha mma? Tak! Bo też jest przecież fanem tego sportu. Czy „Pracownik” uważa, że federacja w której pracuje jest najlepsza….???? Nie! (oczywiście, w felietonie świadomie wyeliminowałem zatrudnienie „Pracownika” bezpośrednio przez UFC, gdyż w tym odrębnym przypadku, odpowiedź byłaby inna)
„Pracownika” łączy „smycz” z federacją, a rodzaj smyczy – czyli poszczególne punkty umowy/kontraktu – blokują często możliwość wyrażenia swoich osobistych poglądów przez bohatera niniejszego felietonu.
„Pracownik” ma praktycznie nienormowany dostęp do produkowanych przez swojego pracodawcę/zleceniodawcę dóbr – mowa tu oczywiście o gali mma. Nasz bohater nie musi zastanawiać się, czy da radę odłożyć środki finansowe by opłacić bilet i całą logistykę, która towarzyszy temu przedsięwzięciu, szczególnie w sytuacji , gdy dzielą go setki kilometrów od miejsca realizacji danej gali. A czasem, jeśli nie często, „Pracownik” jest zobligowany i opłacany by we wspomnianej gali brać czynny udział. Bo jeśli nasz bohater zatrudniony jest jako fotograf, bądź jako inna osoba funkcyjna – przykładowo do współpracy z mediami, itp. – to wstęp na galę ma za friko , a wręcz to jemu płacą, by w tej gali uczestniczył – za to mu zgodnie z umową/kontraktem płacą.
Jeśli „Pracownik” dobrze wykonuje swoją pracę, zostanie sowicie nagrodzony. Ale oczywiście coś za coś. Bohater niniejszego felietonu ma związane ręce. Pracując dla FEN , na każde oficjalne pytania nt. konkurencji, czy to KSW, czy PLMMA, jego odpowiedź z klucza już, bronić będzie jego pracodawcy. „Pracownik” nie powie, że gala FEN była nieudana. „Pracownik” nie powie, że występ zawodnika na tej gali był słaby, czy realizacja w TV pozostawia sporo do życzenia. Takie są reguły tej gry. A Pracownik” wiedział o nich, zanim podpisał „cyrograf”. I jeśli niezainteresowany kibic ma świadomość tego powiązania „Pracowników” to po prostu przyjmie ten stan rzeczy, takim jakim prawa rynku to stworzyły i będzie w stanie oddzielić pracę naszego bohatera , której efektem będą często absurdalne wypowiedzi o danej sytuacji, gdzie często sam „Pracownik” jest zażenowany wyrażając narzucone odgórnie poglądy.
Nie jest jednak dobrze, gdy „pracownicy” starają się obiektywnie opisać całą sytuację, bo akurat dodatkowo zajmują się publicystyką , w szeroko tego słowa znaczeniu - a mówiąc wprost, pracują w jakimś portalu/gazecie branżowej, parającej się mma właśnie.
Dla osób znających status „Pracownika” , każdy jago wywiad, każdy felieton, czy każda wypowiedź (np. w postaci posta pod artykułem, niekoniecznie swoim)będzie traktowana z przymrużeniem oka, a znając „długość smyczy” – często zironizowana.
Gorzej wygląda sytuacja z osobami nieznającymi statusu „Pracownika”, czyli osób , którzy dopiero zaczęli przygodę z mma. Wówczas realizowane przez „Pracowników” projekty będą traktować wprost, co nie jest do końca fair wobec nich – tak po prostu.
Ocenę , czy „Pracownik” powinien wyrażać swoje oficjalne stanowisko na łamach gazet/portali , występując tam w roli dziennikarza – pozostawię po prostu czytelnikom.
A co robi nasz bohater gdy zgasną światła w hali, on przymknie pokrywę laptopa, wprowadzając urządzenie w stan hibernacji oraz poda dłoń Pawłowi Jóźwiakowi, chwaląc FEN za kolejną już najlepszą galę w tym roku ?? „Pracownik” opuści budynek, rzuci kilkoma „kurwami” , pojedzie nocnym do domu, tam wspomni domownikom jeśli nie śpią, jak było chujowo i na koniec odpali blanta i dla odchamienia włączy jedną z walk Materli na KSW, oczekując z wypiekami na twarzy na zbliżająca się za kilku minut kolejną świetną galą UFC.
Mimo, że obecnie, mieszane sztuki walki nie mają rangi dyscypliny sportowej i na razie nic nie wskazuje, by sytuacja szybko uległa zmianie, to dla fanów mma, jest to po prostu sport numer jeden i jakiekolwiek ustawy, które unormowałyby wszystko, nie mają dla nich większego znaczenia.
No właśnie. Fan. To krótkie i proste słowo. Wikipedia taką podaje nam definicję:
Fan – osoba podziwiająca człowieka, grupę ludzi, dzieło sztuki bądź ideę. Jest to skrót od słowa fanatyk, jednak jest mniej pejoratywny, a nawet ma pozytywny wydźwięk. Fani określonego zjawiska często organizują się, tworząc tzw. fankluby lub organizują imprezy z tym związane.
Widzimy więc, że fan mma jest osobą niemalże fanatycznie poświęcającą swój prywatny czas na zainteresowanie mma. Fan mma podziwia ten sport. Fan mma podziwia zawodników, tworzących spektakl. Tak, spektakl! Dla fana mma, pojedynek w mieszanych sztukach walki , a często cała gala, to właśnie spektakl i to nie jednego widza. Czasami, choć nie jest to regułą, fan mma sam trenuje bądź mma , bądź dyscypliny stanowiące nijako background dla samego mma, tj. bjj, kickboxing, boks, MT, i inne. A czasem to mieszane sztuki walki i miłość do tego sportu, stają się przyczyną poznania mma od strony czysto praktycznej. Czyli fan mma sam idzie na trening.
To jakim fanem jest opisywany w tej części „Pracownik” ? Przeróżnym! Może trenować, ale nie musi. Może jeździć na gale i wspierać swoim dopingiem zawodników – ale nie musi. Co więc musi? Musi być zatrudniony. Sposób podjęcia współpracy z federacją (bo o takiego pracownika mi chodzi) nie jest tu najważniejszy. Może to być umowa o pracę , zlecenie pomiędzy firmami, czy po prostu „umowa śmieciowa” , choć nazwa tej ostatniej jakby dodatkowo umniejsza znaczenie podmiotu który ją zawarł (ale to tylko i wyłącznie moje spostrzeżenie).
Fan mma ”Pracownik” jest uwiązany. Połączenie , choć abstrakcyjne, to jednak mocno trzyma w federacyjnych ryzach naszą postać, często kneblując mu wręcz usta. Czy „Pracownik” kocha mma? Tak! Bo też jest przecież fanem tego sportu. Czy „Pracownik” uważa, że federacja w której pracuje jest najlepsza….???? Nie! (oczywiście, w felietonie świadomie wyeliminowałem zatrudnienie „Pracownika” bezpośrednio przez UFC, gdyż w tym odrębnym przypadku, odpowiedź byłaby inna)
„Pracownika” łączy „smycz” z federacją, a rodzaj smyczy – czyli poszczególne punkty umowy/kontraktu – blokują często możliwość wyrażenia swoich osobistych poglądów przez bohatera niniejszego felietonu.
„Pracownik” ma praktycznie nienormowany dostęp do produkowanych przez swojego pracodawcę/zleceniodawcę dóbr – mowa tu oczywiście o gali mma. Nasz bohater nie musi zastanawiać się, czy da radę odłożyć środki finansowe by opłacić bilet i całą logistykę, która towarzyszy temu przedsięwzięciu, szczególnie w sytuacji , gdy dzielą go setki kilometrów od miejsca realizacji danej gali. A czasem, jeśli nie często, „Pracownik” jest zobligowany i opłacany by we wspomnianej gali brać czynny udział. Bo jeśli nasz bohater zatrudniony jest jako fotograf, bądź jako inna osoba funkcyjna – przykładowo do współpracy z mediami, itp. – to wstęp na galę ma za friko , a wręcz to jemu płacą, by w tej gali uczestniczył – za to mu zgodnie z umową/kontraktem płacą.
Jeśli „Pracownik” dobrze wykonuje swoją pracę, zostanie sowicie nagrodzony. Ale oczywiście coś za coś. Bohater niniejszego felietonu ma związane ręce. Pracując dla FEN , na każde oficjalne pytania nt. konkurencji, czy to KSW, czy PLMMA, jego odpowiedź z klucza już, bronić będzie jego pracodawcy. „Pracownik” nie powie, że gala FEN była nieudana. „Pracownik” nie powie, że występ zawodnika na tej gali był słaby, czy realizacja w TV pozostawia sporo do życzenia. Takie są reguły tej gry. A Pracownik” wiedział o nich, zanim podpisał „cyrograf”. I jeśli niezainteresowany kibic ma świadomość tego powiązania „Pracowników” to po prostu przyjmie ten stan rzeczy, takim jakim prawa rynku to stworzyły i będzie w stanie oddzielić pracę naszego bohatera , której efektem będą często absurdalne wypowiedzi o danej sytuacji, gdzie często sam „Pracownik” jest zażenowany wyrażając narzucone odgórnie poglądy.
Nie jest jednak dobrze, gdy „pracownicy” starają się obiektywnie opisać całą sytuację, bo akurat dodatkowo zajmują się publicystyką , w szeroko tego słowa znaczeniu - a mówiąc wprost, pracują w jakimś portalu/gazecie branżowej, parającej się mma właśnie.
Dla osób znających status „Pracownika” , każdy jago wywiad, każdy felieton, czy każda wypowiedź (np. w postaci posta pod artykułem, niekoniecznie swoim)będzie traktowana z przymrużeniem oka, a znając „długość smyczy” – często zironizowana.
Gorzej wygląda sytuacja z osobami nieznającymi statusu „Pracownika”, czyli osób , którzy dopiero zaczęli przygodę z mma. Wówczas realizowane przez „Pracowników” projekty będą traktować wprost, co nie jest do końca fair wobec nich – tak po prostu.
Ocenę , czy „Pracownik” powinien wyrażać swoje oficjalne stanowisko na łamach gazet/portali , występując tam w roli dziennikarza – pozostawię po prostu czytelnikom.
A co robi nasz bohater gdy zgasną światła w hali, on przymknie pokrywę laptopa, wprowadzając urządzenie w stan hibernacji oraz poda dłoń Pawłowi Jóźwiakowi, chwaląc FEN za kolejną już najlepszą galę w tym roku ?? „Pracownik” opuści budynek, rzuci kilkoma „kurwami” , pojedzie nocnym do domu, tam wspomni domownikom jeśli nie śpią, jak było chujowo i na koniec odpali blanta i dla odchamienia włączy jedną z walk Materli na KSW, oczekując z wypiekami na twarzy na zbliżająca się za kilku minut kolejną świetną galą UFC.