Cohones na Wakacjach! - MiszonFiction

Status
Not open for further replies.
Grzechu, a oralnie to byś chciał ?:P Bo ja raczej wolałbym uniknąć obu opcji:D Z resztą jako "wku**iony Hulk" to Nayevsky wie, że już by nikogo nigdy nie wydymał, więc to ryzykowne w ogóle próbować :D
 
Nie mam czasu teraz :D Zaglądam tylko na forum sporadycznie :D Choć nie sądziłem przyznam, że na chacie poza galami się cokolwiek dzieje :D Ale kur...jedyną osobą ? Grubo widzę :D
 
No jak ćwiczysz to sorry ;) Ale tak uważam, raczej nikt więcej Cie nie lubi :P



Miszon nie pierdol :-)
 
Ach ten internet :D Nie musicie wierzyć, ale na żywo jest odwrotnie. Ba, nie znam kogoś kto by powiedział, że mnie nie lubi :-D
 
Ciężko to do sympatyzowania z kimś odnieść ;-) Raczej łatwiej tu hejterów własnych łapać, na żywo inaczej się dyskutuje :D



Raczej "lubiany w świecie, nienawidzony w necie" :P
 
Rozdział XIII



Ciu-ciuch!







- Witamy, doktorze Vorranek! • przywitał go głos komputera.



Doktor znowu wrócił późno do domu. Osiem godzin czekania i sprawdzania portali branżowych, by, z prędkością godną tej z którą MMANEWS wrzuca wywiady po gali, wstawić najnowsze wieści ze świata MMA na Cohones.



Myli się jednak ten, kto myśli, że doktor sprawdza to sam. Pomagają mu sztuczne inteligencje, które sam programuje by w spokoju móc relaksować się przy Redtu • to jest Youtubie. Dzięki nim został nominowany przez użytkowników Cohones do takich nagród jak np.:



- Pokojowa nagroda Nobla za podawanie linków do streamów wbrew brutalnej polityce UFC i KSW.



- Złoty Krzyż Zasługi za linki do gal UFC świeżo po ich ukończeniu.



- Oscar za całokształt twórczości na forum w ramach akcji • Kocham • dzielę się MMA • .



- Człowiek roku według magazynu Time.



- Nagroda im. Mahonka za najmniej hejterską postawę wobec KSW(Nagroda przyznana przez samego Ruff Ridera).



I tysiące innych odznaczeń.



Gdy jednak wrócił do domu po kolejnym długim dniu w pracy, zignorował witający go głos i szybko skierował się do ekranu monitora.



Uru została włączona.



A to wróżyło kłopoty.



Sięgnął po telefon.



- Hej Kiras, tu Doktor Vorranek, masz chwilę? • spytał • Nie, kurwa, nie mam zamiaru cię męczyć o tą szczerbatą dziewczynę, o której tyle się kiedyś rozpisałeś. NIE, NIE MUSISZ SIĘ DZIELIĆ FORSĄ OTRZYMANĄ ZA JANKA. Haracze to albo do Olsztyna, albo do Szadego. Ja w innej sprawie. Masz jeszcze dojście do tych chłopaków, Puczi i Pietagoras chyba oni byli, co to wykonają każdą brudną robotę? Tak? To świetnie. To jeszcze przyjedź tu sam, a ja wykonam kilka rozmów.







***







- APSIK! • kichną Szady tak głośno, że Tsubasa aż upuścił Pizzę



- Co ci? • spytała Siostra Tsubasy



- MOJA PIZZA! • płakał Tsubasa, patrząc wrogo na hazardzistę



Szady jednak miał to całkowicie w dupie.



- Albo złapałem alergię na debili, jacy przychodzą na Cohones, albo ktoś mnie obgaduje.



- E tam. Pewnie Midern cię zaraził • podsumowała Siostra Tsubasy



- Słyszałem to!



Ryknęli śmiechem. Dawno nie śmiali się tak serdecznie. Szady rozejrzał się i nachylił się nad Siostrą Tsubasy i samym Tsubasą



- Ej, wiecie że już mam plan, co będę robić, jak wyjedziemy z tego wariatkowa?



- No? • spytało zaciekawione rodzeństwo



- Otworzę własny biznes. I nawet już wiem, kto mi pomoże.



Wskazał na widoczną przez okno lufę. Na jej czubku siedział skupiony Nayevsky.



- Czyś ty oszalał? • spytała Siostra Tsubasy.



- Wcale nie. Słuchajcie mnie uważnie, a zrozumiecie. Nayevskyego się boją wszyscy • zaczynając od nas a skończywszy na babciach ślących rentę do Torunia. Więc mam pomysł na założenie Mafii. W jej skład będziemy wchodzić my wszyscy. Będziemy szantażować polityków z całego świata, terrorystów i innych. Mając Nayevskyego, cały świat należy do nas!



- Twój plan ma małą lukę • zauważyła Siostra Tsubasy • I to nawet sporą. Co jeśli pierścień, odpukać, pęknie?



Chłopaki odruchowo odskoczyli i złapali się za odbyty.



- Ciii. To. Się. Nie. STANIE! • zaakcentował każde słowo Szady • Pierścień musi być cały! Inaczej nigdy nie będziemy bezpieczni.


Kolejny wstrząs przerwał jego rozmyślanie


- Co się stało do cholery?



- Widocznie Miszon i reszta nie radzą sobie tam na górze •







***







- Widzicie to samo co ja? • spytał Arlovski



Wszyscy patrzyli na ekran monitora, jak z kryjówki Kokosa • wielkiego, pancernego schronu przeciwatomowego w środku Góry Indygo • wychodzi potwór. Od pasa w górę przypominał człowieka, któremu do czoła przyklejono skręcony róg, jak gdyby ktoś naćpał się i udawał, że jest jednorożcem. Jednak reszta ciała przypominała konia. Sam stwór wydawał się być centaurem. Z różowym futrem.



- Widzimy • odezwał się po chwili Evangelista • Widzimy Andrzej. Co to jest?



Grzechu podszedł bliżej do monitora.



- Albo jestem ślepy i nie odróżniam już pędzącego w naszą stronę Miszona od rudej, grubej i ślepej wiewiórki, albo pędzi do nas Mahonek.



Miszon spojrzał na resztę.



- Panowie. Mam pla •



- NIE! • rzucił się Grzechu • Żadnych twoich planów!



- Ale ten jest dobry! Borna się wkurzy, to Mahonek raz dwa przepadnie. Ewentualnie wyślemy Nayevskyego, chociaż to zbyt brutalne •



- Borna to raczej nie wyślesz • odpowiedział Oprocentowany po czym gdzieś wyszedł. Wrócił po pięciu minutach, taszcząc na plecach Borna. Niziołek uśmiechał się głupio, patrząc na wszystkich z miną dziecka, które szykowało się do snu.



- Panowie • zaczął niespokojnie Miszon • rozumiem, że nie lubicie Borna, bo czasami zdarza mu się napisać głupoty na tysiąc osiemset stron i łapiecie się za głowę, czemu ten koleś nie wydał jeszcze książki. Ale serio, po coście tak go urządzali?



Oprocentowany zirytował się. Znowu. Siedemsetny raz w przeciągu ośmiu sekund.



- Miszon, kurwa, nie widzisz że facet się zjarał? Jest spokojny jak bobasek, o którego bycie go podejrzewam, bo nie wierzę, że dorosły, trzydziestoletni chłop ma metr dwadzieścia w kapeluszu.



- Procent • zaczął Bolt • może jesteś głodny? Bo zaczynasz się wkurwiać jak za starych dobrych czasów.



- No, jestem. Jestem głodny, a dodatkowo pędzi na nas różowy jednorożec uzbrojony w miłość do KSW. Jasne, że się cieszę, że krytykowałem KSW! • zaczął płakać Oprocentowany.



- Dobra, dobra • Miszon rozejrzał się • pora działać. Musimy rozwali tego junitaura(przy. A. od słowa Unicor • jednorożec i Centaur). Robimy tak: Bolt i Grzechu, do wieżyczek, Procent z Arlovskim do ładowni. Działko obsługuje Gaara Wewiur i Przemek. Evangelista, ty zostajesz tutaj i obsługujesz komputer.



Evangelista jednak nagle zgiął się w pół.



- Kiedy, widzisz Miszon, boli mnie.



- Co cię boli?



- Dostałem ataku pijanej wątroby.



- Czego?



- No • pijanej wątroby.



- Wątroby.. a gdzie?



Evangelista zamyślił się i wskazał bok.



- Pijanej wątroby • z lewej?



- No. Bo mi się przesunęła



- Jak to przesunęła?



- No bo jest pijana no!



- PIJANY TO JEST GRZECHU! DO KOMPUTERA, BO POSZCZUJE NAYEVSKYM!



- Wypraszam sobie • rzucił gdzieś z daleka Grzechu.



Rozeszli się do zadań



I bum!



Pierwszy pocisk trafił. Junitaur jednak stał niewzruszony, jak gdyby musnął po powiew wiatru.



- Miszon • zaczął Grzechu przez radio • odpalaj Nayevskyego.



Miszon wyciągnął rękę z pierścieniem.


- Nayevsky! NA MAHONKA!


Jednak nic się nie stało. Maniakalny, niewyżyty gwałciciel nie wyskoczył z ukrycia. Miszon kilkukrotnie powtórzył rozkaz. Dało to ten sam efekt co przed chwilą.



- Sprawdziłeś termin ważności? • spytał Midern.



Różowy Mahonek był coraz bliżej.



Wtedy niego się rozświetliło.



I z nicości pojawił się portal z którego wyskoczył człowiek z żelaza. Gaara, Wewiur i Przemek przełknęli głośno ślinę.



Z nieba spadał DickNiaz.



- Ej, dziwki! Wróciłem! Mega Mega DickNiaz gotowy robić rozpierdol!







***







- Wszystko gotowe? • spytał Doktor Vorranek.



Ekipa, która została przez niego stworzona, miała średnią IQ dwadzieścia, ale nadrabiała to charakternikami. Największe bydlaki, Puczi i Pietagoras, robili za kogoś pokroju Tanka. Wbijali, ściągali uwagę i dawali pracować reszcie. MrFreakz był snajperem. Jego zadaniem było pilnować, by nikt nie przeszkadzał chłopakom i nie robił im niespodzianki za plecami. Najważniejsi byli jednak Kiras i Sawciu. To oni robili główną część zadania. Zabójstwa, kradzieże, zastraszenia.



Byli jego ostatnią nadzieją.



- Panowie • zaczął Doktor • Rozumiem, że możecie czuć lekki dyskomfort. Jedziemy nie wiadomo gdzie, nie wiadomo po co i z nie wiadomym procentem przeżycia. Takie pewnie są teraz wasze myśli. Przedstawiam wam więc obiecane szczegóły. Uru, program dzięki któremu można przejąć kontrolę nad światem, został uruchomiony. Jest to łakomy kąsek dla wszystkich tych dupków z agencji rządowych pokroju CIA itd. Nie możemy na to pozwolić. Idziemy zniszczyć Uru. Wchodzicie w to?



Pierwszy zabrał głos MrFreakz.



- Za ile?



Doktor postawił na stole walizkę. Otworzył i pokazał zawartość. Pełno dolarów.



- Mam takich jeszcze cztery, dla każdego po jednej. Jeśli któryś z was polegnie, jego walizka jest dzielona między resztę. Umowa stoi?



Wszyscy ochoczo kiwnęli głową.



- Dobrze. Tworzymy Ekipę z Cohones. Wyruszamy natychmiast. Nie wiem, co tam znajdziemy, ani kto uruchomił Uru, ale trzeba mieć brać wszystkie możliwości.







***







- Jesteśmy w dupie • oznajmił schowany pod stół Evangelista.



- Co ty nie powiesz? • odpowiedział mu od razu Arlovski • sądziłem że jesteśmy w twoim domku gdzie gotujesz tajskie zupki •



- Zamknąć japy • ryknął Miszon, obserwując monitor • Nie wiem, który z nich jest gorszy.



Mega Mega DickNiaz, jak się okazało, przybył z przyszłości. Tam przeprowadzono na nim szereg eksperymentów, mutujące jego ciało, które stało się żelazne i odporne na ciosy. Dodatkowo jego oczy potrafiły napierdalać laserem. Nie wiadomo po co, ale to zajebiste.



No i był mega silny. Tak silny, że wyrzucił Mahonka w powietrze. Junitaur jednak szybko się ogarnął i dupy wyciągnął swoją broń • wielkiego dildosa, którego nazwał Gałą. Siostra Tsubasy odwróciła wzrok.



- No nie • poziom absurdu osiągnął dno.



Mahonek zaczął okładać Dicka swoją Gałą. Ten w odpowiedzi chciał mu ją złapać lecz junitaur zrobił zwód i zaatakował od tyłu. Gała uderzyła centralnie w dupę Mega Mega DickaNiaza. Żelazny potwór szybko jednak się pozbierał i rzucił się w szaleńczym ataku na różową pokrakę. Doszło do konfrontacji zapaśniczej.



- Niech to już się skończy • rzucił Tsubasa.


I nagle, nie wiadomo skąd, wyjechała lokomotywa, uderzająca na pełnej kurwie w dwa dziwadła, wywalając je w powietrze. Tam zaszła jeszcze dziwniejsza rzecz, bo nie wiadomo skąd pojawił się portal i wchłonął Mega Mega DickaNiaza i Mahonka.


Doktor Vorranek wyszedł z lokomotywy.



- Ktokolwiek znajduje się na pokładzie, niech wyjdzie z rękami w górze! • krzyknął.



Za nim pojawili się Puczi i Pietagoras. Obaj mieli po jednej strzelbie i karabinie pod pachami jak również pas pełen amunicji oraz granatów.



Głośniki zatrzeszczały. Dobył się z nich głos Siostry Tsubasy.



- Vorranek, tu Siostra Tsubasy. Nie mamy złych zamiarów. Prosimy, nie strzelaj.



Doktor spojrzał na czołg. Spojrzał na swoich dwóch goryli.



- Nie mamy wyboru. Panowie!



I rozpoczęła się strzelanina. Kule świstały niczym świstaki na dniu świstaka. Czołg zaczął się sypać. Miszon spojrzał na to przerażony.



- Jakim cudem to się dzieje?



- Wyobraź sobie, Miszoniasty, że czołg już dość przeszedł • odpowiedział Grzechu, któremu nad kulą zaświstała kula.



Siostra Tsubasy pobiegła do zbrojowni. Wróciła po pięciu minutach z granatnikiem w ręku.



- Oto, co ma ci do powiedzenia, Vorranek! • i strzeliła. Granat upadł tuż pod nogami Doktora. Ten szybko uskoczył, ale wybuch ubrudził mu fartuch.



- Siostro! To naprawdę nie jest tak, że chcemy was pozabijać bo nam się tak podoba! Naprawdę!



- Łżesz niczym Evangelista przy spowiedzi! • odpowiedziała Siostra, celując kolejnym granatem. Wybuch odrzucił Doktora.



W międzyczasie do czołgu wtargnęli Sawciu z Kirasem. Spodziewali się gładkiej przeprawy. Nie wiedzieli jednak, że na wejściu czekał na nich Miszon. Władca Nayevskyego zszedł poszukać swojego podwładnego w tym samym momencie co Siostra Tsubasy złapała za granatnik, który do teraz było słychać. Miszon wyciągnął maczetę z pochwy. Kiras dobył krótkiego jednostrzału • pistoletu obronnego z jedną kulą w magazynku - gdy Sawciu trzymał dłoń na kaburze z nożami do rzucania.



- Czego tu? • spytał Miszon.



Kiras nie odpowiedział.



Strzelił.



Nie trafił.



Miszon rzucił się na niego. Zagrodził mu drogę Sawciu. Rzucił nożem, który Miszon odbił w locie. Chłopak zamachnął się maczetą, gdy Kiras zdołał przeładować. Tym razem trafił Miszona w udo. Chłopak zagryzł zęby, omal nie upadł a wtedy Sawciu rzucił nożem w brzuch. Ranny, nie powstrzymał jęku. Kiras znów przeładował.



Padł strzał.



Kiras osunął się na ziemię. Dostał centralnie w brzuch. Sawciu spojrzał do góry.



W jego głowę celowali Evangelista i Arlovski, wyposażeni w MP5. Sawciu wziął Kirasa na barana i uciekł. Próbował skontaktować się przez radio z MrFreakzem. Tak samo jak Vorranek, chowający się za zasłoną. Bezskutecznie.



- Co tam się dzieje, do cholery • klął



- Szefie • zaczął do niego Pietagoras • Mam pewne info, że MrFreakz ucieka z naszym hajsem!



- Co?! Gonimy bydlaka!



Wszyscy wrócili do lokomotywy i odjechali.







***







Położyli Miszona na stole.



Krwawił i nie mieli już czym zatamować krwawienia.



Chłopak ocknął się.



- Gdzie jestem?



- W czołgu, Miszoniasty • odparł Arlovski • jak się czujesz?



- Źle • wydukał. Brzmiał coraz słabiej • Umieram?



- Tak • odparła Siostra Tsubasy • Nie damy rady ci pomóc. Tracisz za dużo krwi •


Miszon zamyślił się. A więc to był koniec. Uśmiechnął się, czym wprawił zgromadzonych na sali w osłupienie.


- Miszon? • spytał Oprocentowany • czy możemy jakoś ci pomóc psychicznie? Przekazać komuś wiadomość?



Umierający spojrzał na niego.



- Podajcie mi plany miasta.



Zrobili jak im polecił.



- Co to za budynek? • wskazał na punkt na mapie



- Elektrownia atomowa • wydukał Tsubasa



- A to tam? • Miszon wskazał na kryjówkę Kokosa.



- No schron.



- Dobra, nieważne. Bolt • zwrócił się do kowboja • masz może zapasowy rewolwer?



- Mam • kowboj wyjął broń z kabury • co planujesz?



- Opróżnij magazynek. Zostaw tylko jedną kulę. Naboje przydadzą ci się bardziej • polecił.



Wszyscy stali w osłupieniu.



- Ludzie, dajcie mi to zrobić po mojemu • proszę was. Chcieliście pomóc, więc • zostawcie mnie samego • był coraz słabszy.



Zgodzili się. Nim wszyscy wyszli, Miszon złapał jeszcze Siostrę Tsubasy za rękę.



- Co ty robisz? • spytała



- Mam prośbę. A nawet dwie.



Dziewczyna stanęła.



- Słucham



- Pierwsza, najważniejsza. Widzisz ten pierścień? • wskazał na klejnot kontrolujący Nayevskyego • nie wiem gdzie jest Nayevsky. Wolę jednak, byście nie musieli się o niego obawiać. Ufam, że ty jako jedyna wykorzystasz go mądrze.



Miszon ściągnął pierścień i szybko nałożył go Siostrze Tsubasy na palec.



- A ta druga sprawa? • spytała



Miszon rozejrzał się. Jego maczeta leżała tuż obok niego.



Wziął dłoń do ręki a następnie podał ją Siostrze Tsubasy.



Ta jak gdyby zrozumiała go bez słowa. Schowała maczetę za pas.



- Możesz już iść. Skopcie mu dupę.



Nim jednak wyszła, dodał:



- Zamknijcie dobrze właz.



Nie zrozumiała od razu.



Wyszła do reszty. Byli przygnębieni. Dziewczyny płakały, Born medytował, co nie pozwalało zamienić mu się w UberBorna, Arlovski i Evangelista godzili się a reszta po prostu nie chciała rozmawiać.



A w tym czasie z głośników Rozpierdalatora poleciało Survival Eminema.



Uruchomiły się silniki i czołg ruszył przed siebie.



- Co on planuje do cholery?! • krzyknęła Siostra Tsubasy zasłaniając się przed kurzem. Zauważyli, że czołg kieruje się w stronę starej elektrowni atomowej.







***







- Uru, jesteś tam?



Jestem, Miszon - rozległ się głos ze słuchawek. Przed nim zmaterializował się hologram kobiety ubranej w futurystyczne ubranie.



- Możesz mnie wspomóc? Chcę pokierować czołg w stronę tej elektrowni atomowej. Chcę wspomóc tą bandę debili. Bo nawet jak pokonają Kokosa, to mają krainę pełną Zombie do przejścia.



Rozumiem, że chce pan wysadzić wszystko w powietrze. Jedną kulą?




- Trafię.



Miszon wstał. Kulał.



- Weź zapuść jakąś muzę.


Z głośników poleciał Eminem i jego Survival
. Miszon, wolnym krokiem skierował się na mostek. Z każdym kolejnym krokiem widział coraz mniej. Był coraz bardziej blady i zmęczony. Śmierć w najgorszej możliwej dla niego postaci. Umierał samotnie, jak na indywidualistę przystało. Nie zobaczy już więcej Cohones, nie dowie się komu oddała swoje serce Siostra Tsubasy, nie zobaczy więcej drwiącego uśmiechu Evangelisty, gdy będzie banował na chacie. A wreszcie, nie pochwali się kolejną genialną historią. Wszystkie niewypowiedziane przez niego opowieści, którymi się dzielił z tymi ludźmi umrą wraz z nim.


Ale walić to, pomyślał. Liczyło się teraz tylko ich wesprzeć.



Nawet nie zauważył, gdy czołg uderzył o elektrownię. Wyszedł na mostek.



Widział przed sobą rdzeń. Wycelował.



I strzelił. W zwolnionym tempie widział, jak kula wylatuje z lufy. Przed oczami stanęło mu to przeżyte życie. Czuł się jak dziecko, domykające grubą księgę z ciekawą historią.



Księga zamknęła się.







***







Wybuch poczuli nawet w podziemiach. Ziemia trzęsła się tak mocno, że wszyscy poupadali. Siostra Tsubasy od razu zrozumiała, co się stało. Ukryła łzy. Reszta jednak nie potrafiła ukryć wzruszenia. Niektórzy zapłakali głośno gdy inni tylko zaszlochali. Siostra Tsubasy poczuła się za nich odpowiedzialna.



- Idziemy!







Rozdział XIV



FINAŁ!







Zmierzali w głąb kompleksu i czuli coraz większy niepokój. Otaczała ich zimna aura. Robiło się coraz ciemniej i ciemniej aż w końcu poczuli niesamowity smród •



- Przepraszam, spierdziałem się • szybko rzucił Baju.



Jebało niesamowicie. Mimo, że szli dalej, to smród nie ustępował.



- Baju, słuchaj • zaczął Midern • lubię cię, ale jeśli nie przestaniesz jebać, to osobiście cię wykastruję!



Baju od tamtego momentu już nie pierdział.







***







Znaleźli się przed wielkimi drzwiami. Każdy spojrzał na każdego. Byli zdeterminowani i gotowi.



W końcu do tego doszło. Ta ekscentryczna, niecodzienna grupa wreszcie miała dokonać cudu i powstrzymać złego imperatora Kokosa.



Drzwi otwarły się. Stanął w nich Kokos. Po jego lewej stał Perfumiarz a po prawej Piorun.



- Witajcie, Cohonesowicze • przywitał ich Kokos



- Zamknij dupę • odparła Siostra Tsubasy. Przybrała bojową postawę. Reszta również. Redaktor Kokos wypowiedział zaklęcie. Mimo, że byli pod ziemią, pojawiły się nad nimi chmury burzowe. Błyskawice trafiały to tu, to tam.



W międzyczasie ruszyli na siebie. Na Pioruna rzucili się Arlovski, Oprocentowany, Gaara, Wewiur i Przemek. Evangelista, Grzechu, Midern, Bolt, Baju i Szady stanęli naprzeciwko Permufiarza. Siostra Tsubasy i Tsubasa stanęli zaś naprzeciwko Kokosa. Born został z tyłu wraz z dziewczynami, Batmanem i Malinowskim.



Rozdzieli się do trzech wielkich pomieszczeń.



Andrzej rzucił się pierwszy, używając potężnego brodo-ciosu który powinien mocno ogłuszyć Pioruna. Ten jednak uskoczył i wykonał błyskawiczny cios kijem. Krucho by było z Andrzejem, gdyby nie Wewiur, który zasłonił go murem zrobionym z wiewiórek, które przybyły na jego zawołanie. Piorun naładował się elektrycznie i wyładował. Odrzuciło to jego rywali, poza Gaarą, który postawił wszystko na jedną kartę. Wyciągnął łuk, napiął strzałę i strzelił. Trafił Pioruna w bark. Druga strzała posłana została w kolano. Gdy myślał już, że go pokonał, Piorun władował w niego potężny ładunek. Gaara padł nieprzytomny. W tej samej chwili ruszył Przemek z Oprocentowanym, którzy wspólnym, potężnym ciosem znokautowali Pioruna na dobre.


Gorzej w między czasie szło drugiej grupie. Co prawda, Szady z bazooki ogłuszył Perfumiarza, ale ten szybko doszedł do siebie i ruszył, niszcząc broń hazardzisty. Szady uskoczył, a wtedy zaatakował Grzechu. Kordelasem natarł, niczym stary wilk morski. Rąbał to na lewo, to na prawo, zmuszając Perfumiarza do głębokiej defensywy. Dostał się prosto pod pięść największego kickboksera z Cohones, Evangelisty. Jednak ten cios, choć mocny, nie znokautował Perfumiarza. Odpowiedział łysemu potężnym ciosem zamachowym, który wyrzucił łysego w powietrze. Gdy chciał po niego skoczyć, nadział się na rewolwer Bolta. Cały magazynek trafił Perfumiarza w klatkę. Ten jednak szybko się podniósł. To nie mogło go powalić. Kule wypluł, gotowy do nowych doświadczeń. Wtedy to właśnie zaskoczyli go Baju z Midernem. Ich podwójne kopnięcie na dobre oszołomiło Perfumiarza.


Kokos okazał się być zbyt potężny dla Tsubasy i jego Siostry. Prostym zaklęciem telekinetycznym powalił rodzeństwo na ziemię. Nie mogli się ruszyć.



- Coś was tutaj, bardzo mało • zauważył



- Czekaj no, kiedy będę w stanie cię znokautować • odparła Siostra Tsubasy, usiłując się podnieść. Bezskutecznie.



- Droga Siostro Tsubasy. Jesteście tylko karaluchami na mojej drodze. Ja chcę władzy nad światem. Wy zaś jesteście do rozdeptania.



Jego wywód przerwał mu strzał. To Bolt, który doszedł do nich pierwszy, wystrzelił. Pocisk zatrzymał się przed Kokosem, trochę zwracając jego uwagę. Redaktor posłał kowbojowi potężną błyskawicę, odrzucającą go daleko. W tym samym czasie z góry spadli Evangelista z Arlovskim. Andrzej uderzył brodo-ciosem a Evangelista użył morderczego kopnięcia obrotowego im. Bruce • a Lee. Kokos przyjął ich godne pożałowania ciosy na klatę i wyrzucił w atmosferę.



W odpowiedzi zaatakował go znikąd Batman, który starał go schwytać Batarangiem z tytanową linką. Kokos wydawał się unieruchomiony do czasu, gdy nie wypowiedział zaklęcia spalenia, które zniszczyło więzy. Wtedy przybyli inni użytkownicy. Nim jednak rzucili się na Kokosa, ten powalił ich. Miał ich z głowy.



- Widzicie, zagraliście i przegraliście. A ja wygrałem. Jestem bogiem. A wy, nędzne karaluchu, pożegnacie się zaraz z życiem!



Poczuli lekkie trzęsienie ziemi. Spojrzeli się za siebie. Oprocentowany wszedł na nowy poziom wkurwienia. Właśnie uświadomił sobie, że wkurwia go to że się wkurwia i wkurwia tym innych. Niczym z najlepszych lat Dragon Balla zaryczał. Znikąd wyciągnął maszynową wyrzutnię rakiet i atomowy karabin. Niczym Arni z kultowego terminatora zaczął napierdalać pociskami w Kokosa. Redaktor starał się je niwelować. Mimo jednak jego wszechpotężnej magii, kule przechodziły przez barierę niczym posty Mahonka z Hype Parku • z dużym hukiem i dużą szkodą dla świadomości. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że spadły morale Kokosa, który miał być niezwyciężony?



Wszystko dobre, co się dobrze jednak kończy. A tutaj na razie happy endu nie było, bo inaczej pisałby to inny autor. Otóż Oprocentowanu czas wkurzenia się skończył. Zniknęły karabiny i przestał wydzierać się jak debil z gimbazy. I tu Kokos widział swoją szansę.



- Widzicie! Nie da się •



Nim wyjaśnię wam, czemu przerwał, pozwolę sobie na chwilę refleksji. Kokos twierdził, że jest wszechpotężny, tak? Więc jakim cudem nie dopilnował, by jego zaklęcie uziemienia, które notabene było bardzo sprawne jak na umysł zajęty tylko hejterstwem, nie działało cały czas?



Bo w istocie przestało działać na krótką chwilę. Ta chwila, ułamek sekundy, wystarczyła by Siostra Tsubasy oswobodziła się i zniknęła z pola widzenia redaktora. I to ona przerwała jego wywód. Wbiła prosto w serce Redaktora maczetę Miszona. Krew Kokosa spłynęła na ziemię.



- Myślisz • że wygrałaś • Siostro Tsubasy?


I wtedy stała się największa z tragedii. Ręka siostry Tsubasy zaczęła czernieć niczym podczas spalania. Puściła rękojeść maczety. Siostra bledła im w oczach. Cofała się, krok po kroku. Arlovski z Evangelistą rzucili się na pomoc, gdy zobaczyli, że tuż za nią znajduje się dziura a w niej korytarz wodny.
Siostra Tsubasy spadła prosto w fioletową otchłań. Andrzej z Evangelistą nie zdążyli do niej dobiec, gdyż śmierć Kokosa wywołała kolejne trzęsienie, które zwaliło z sufitu kawał ziemi, którzy przysłonił dziurę.

- NIE! • krzyknęli jednocześnie.

Chwilę później dotarło to do Tsubasy. Płakał.

Stali tak w głuchej ciszy. Nikt nie próbował się odezwać. Trwała żałoba.

Zmierzali więc tak do wyjścia, gdy ujrzeli pędzącego w ich stronę Doktora Vorranka wraz z resztą swojej ekipy. Naprzód wystąpił Evangelista. Chciał użyć najmocniejszej swojej broni, jaką był ban, byleby tylko zmasakrować tą ekipę za dwie tragedie, do jakich się przyłożyli.

- Vorranek! Zabiję ciebie i resztę twoich popychadeł!

- Spadaj Evangelista! Walczymy o życie! • odpowiedział mu doktor.

Za nimi biegła jakaś postać. Dopiero po chwili zobaczyli, że to Nayevsky. Evangelista się ucieszył. Chciał już wydać rozkaz, gdy uzmysłowił sobie jedną, bardzo ważną rzecz. Pierścień władzy nad Nayevskym Miszon przekazał Siostrze Tsubasy, gdyż po jego śmierci Nayevsky by się uwolnił. W chwili swojej śmierci, Siostra miała pierścień na sobie. Co by znaczyło że Nayevksy •

O boże nie!

- CHODU! • krzyknął Evangelista, który pierwszy dał nura z powrotem do świątyni Kokosa. Uciekali najszybciej jak mogli. Ich sprint jednak nie był nieograniczony. Biegli coraz to wolniej, a dystans między nimi na gwałcicielem był coraz mniejszy. Wydawało się że to koniec. Wtedy jednak dostrzegli ostatnią deskę ratunku. Portal.

Nie wiadomo dokąd, gdzie i czy w ogóle jego używanie jest bezpieczne. Ale jeśli mieli wybór być zabitymi przez gwałt od naganiacza Nayevskyego albo przez portal, woleli portal.

Wskoczyli.

A Nayevsky razem z nimi.



EPILOG



Kaczka zamkną książkę. Dzieci słuchały go z uwagą i były grzeczne.

- Dziadziu Kaczko, a co się dalej stało z użytkownika Cohones? • spytał najmłodszy wnuczek

- Znaleźli się w miejscu z Nayevskym i ten je zgwałcił bo nie poszły do łóżek na czas BUHAHHUHUHUHU! • przestraszył swoje wnuki Kaczy. Dzieci w pisku podniosły się i uciekły spać.

Kaczka spojrzał na książkę. Tak wiele jeszcze było niedopowiedzeń.

Wtedy do pokoju wszedł najstarszy z wnuków.

- Dziadku • zaczął niepewnie • bo to nie jest koniec, prawda? Było coś później, prawda?

Kaczka uśmiechnął się.

- Wnusi, to nie jest koniec. To nawet nie był początek!

Wnuczek uśmiechnął się i poszedł do swojego pokoju spać.



KONIEC.


_____________

I oto jest koniec opowiadania! Dziękuję wszystkim za wszystkie opinie - te złe i te lepsze. Dziękuję wam za to, że daliście mi szansę i nie skreśliliście tej historii z góry za absurd, jaki dominuje w mojej pracy. Dziękuję raz jeszcze i czekajcie na kolejną część!

Cześć!


Miszon
 
No to koniec. Graty! :-)
Ktoś na Twitterze kiedyś miał rację. "The Nayevsky Show" byłoby zajebistrzą nazwą. :-)
 
Ktoś na Twitterze kiedyś miał rację. "The Nayevsky Show" byłoby zajebistrzą nazwą.
lol.gif


Dzięki :D



Miszon gratulacje za dociągnięcie do końca :)
 
Haaa znalazłem się w MiszonFiction! Marzenia się spełniają :D



Mega się to czytało, mimo że zrobiłeś ze mnie materialistę i tchórza, który bohatersko spierdala z hajsem w czasie, gdy reszta kompanów walczy ;D :-)
 
Moge tylko zdradzić że jeden odcinków nadchodzącej kontynuacji będzie się nazywał "The Nayevsky Show". Nie powiem który, ale będzie.

@mrfreakz
Napiszę ci po południu maila więc oczekuj bo jesteś kluczowy dla sukcesu kontynuacji :)
 
Miszon pisz smialo mam nadzieje ze to czego bedziesz oczekiwac ode mnie bedzie w moich mozliwosciach czasowych i zdolnosciowych ;D
 
Heheh, pare dobrych tekstów jest. Różowy Mahonek z Gałą, pierdzący Baju i "Dodatkowo jego oczy potrafiły napierdalać laserem. Nie wiadomo po co, ale to zajebiste." :D



Ten Niziołek średnio mi pasuje, prędzej chudy, nawet jak na to opowiadanie skrajne (np.same kości, zero mięśni, a wkurw sprawia, że jest ich masa;-]), ale raczej jakiś niski to nie jestem :D Jak ja mam 120cm w kapeluszu to ile ma Tsubasa :PPP



Pozdro i dzięki za rolę i możliwość poczytania z uśmiechem na ryju ;-)
 
Status
Not open for further replies.
Back
Top