By żyło się lepiej: kariera/studia/przekręty;)

Wyjątkowo będę bronił @HubiSSJ3. Pytanie owszem, może i głupie, ale lepiej, że zadał je teraz, niż na piątym roku studiów. Takie pytanie jednocześnie pokazuje, jak młodzi ludzie nie są obeznani w otaczających ich rzeczywistości i pewnie prędko się to nie zmieni...
 
Panowie, tylko ci, których wymieniliscie mieli inne talenty. Gdybym miał na przykład zadatku navswietnego piłkarza i odkryto by we mnie odpowiednio wcześnie ten talent wtedy zapewne nie mydlalbym o studiach tylko o szlifowaniu umiejętności.
 
Ogólnie tu nie o studia chodzi, tylko...



Odpowiedziałem sobie na te pytanie. Chce być w chuj bogaty :cool:

Wyjątkowo będę bronił @HubiSSJ3. Pytanie owszem, może i głupie, ale lepiej, że zadał je teraz, niż na piątym roku studiów. Takie pytanie jednocześnie pokazuje, jak młodzi ludzie nie są obeznani w otaczających ich rzeczywistości i pewnie prędko się to nie zmieni...


Wiesz, jak od dzieciaka Ci wmawiają, że wykształcenie to podstawa i bez studiów to tylko zamiatanie ulic zostaje, to zawsze jakaś część tego myślenia zostaje w człowieka. Co do kursów to wiem, planuje w czasach magisterki zacząć robić jak najwięcej kursów, uprawnień.
 
Panowie, tylko ci, których wymieniliscie mieli inne talenty. Gdybym miał na przykład zadatku navswietnego piłkarza i odkryto by we mnie odpowiednio wcześnie ten talent wtedy zapewne nie mydlalbym o studiach tylko o szlifowaniu umiejętności.
@zombie co sądzisz?
 
Wiesz, jak od dzieciaka Ci wmawiają, że wykształcenie to podstawa i bez studiów to tylko zamiatanie ulic zostaje, to zawsze jakaś część tego myślenia zostaje w człowieka. Co do kursów to wiem, planuje w czasach magisterki zacząć robić jak najwięcej kursów, uprawnień.

Uwierz mi, jesteśmy/byliśmy w tej samej sytuacji... być może z tą różnicą, że mam talent do niesłuchania się najbliższego otoczenia i robienia po swojemu. Kierując się radami mądrzejszych i bardziej doświadczonych ludzi z branży, ułożyłem własny plan działania i w ciągu roku z przerwami (np. w semestrze z inżynierką nic nie robiłem na boku, dopiero na następnym wznowiłem naukę) zdobyłem pracę w zawodzie. Od zawsze tak słyszałem, jak Ty, a okazało się, że w pracy przydała mi się bardziej wiedza zdobyta w domu, aniżeli wykształcenie i nauka.
 
Panowie to może ja opiszę swoją historię z początku mojej kariery. Jeżeli chociaż jednego młodszego cohonesowicza zainspiruje, coś mu uświadomi, uzmysłowi, to będę zadowolony.

Na zakończenie trzeciego roku studiów postanowiłem, że pasuje trochę to życie popchnąć dalej i wziąć się do jakiejś roboty. Wraz z zakończeniem sesji i nadejściem wakacji podrukowałem CV, wybrałem firmy projektowe mostowe i ruszyłem w miasto porozwozić i zorientować się w sytuacji. Oczywiście CV biedne jak Etiopczyk, no bo co może student trzeciego roku wpisać w życiorys? No, ale nie przejmując się tym podbiłem pierwszego dnia do trzech firm, w dwóch od razu mi odmówili, bo studentów nie szukają, w trzeciej powiedzieli, że się odezwą. Na drugi dzień znowu kilka firm objechałem, ale nadal bez sukcesu. Trzeciego dnia postanowiłem podbić do firmy mojego wykładowcy z trzeciego roku. Niestety nie zastałem go, ale kolejnego dnia już był. No więc przyjął mnie i taki dialog (pi razy drzwi):
Ja: Dzień dobry Panie doktorze, zapewne mnie Pan nie kojarzy, ale uczył mnie Pan w tym roku mostów zespolonych, właśnie skończyłem 3 rok i szukam pracy.
Dr S.: A co Pan umie?
No co może umieć student 3 roku? Jak wypić browara i zapić vódke wodą w ogórków. No, ale pomyślałem, że coś tam rysowałem w Autocadzie (nawet w 3D :D lol), coś tam robiłem w Robocie (najpopularniejszy program do obliczeń w polskich biurach tak mniej więcej do 2013r.), wiec wypaliłem:
Ja: Umiem rysować w Autocadzie, umiem dobrze Robota i to w 3D (oczywiście w żadnym 3D na tamten moment nic nie potrafiłem) coś tam z mostów już miałem, więc trochę umiem (no umiałem, haha).
Dr S.: Oooo umie Pan Robota w 3D? Super, w takim razie zaczyna Pan za tydzień w poniedziałek, proponuję pensję 1600zł miesięcznie na start, a potem zobaczymy.

Byłem w takim szoku, powiedziałem jedno jebane zdanie, które akurat trafiło w punkt.

Miałem tydzień na nauczenie się Robota i to w stopniu przynajmniej przyzwoitym. Cisłem jak dzik w sośnie tutoriale i inne ćwiczenia, byle by coś się nauczyć. Nauczyłem się i w poniedziałek zacząłem. Okazało się, że w biurze panuje zasada głębokiej wody, albo utoniesz, albo wypłyniesz. Dostałem na start poważne zadania, szef mnie kontrolował raz w tygodniu, czy sobie radzę, czy nie. Po 3 miesiącach jak już trochę przywykłem przyszedł październik, idę do szefa i się pytam co mam robić, no bo studia itd, czy mam odejść, no bo nie pogodzę tego. On do mnie, żebym sobie plan tak poukładał, żebym miał sporo wolnego, trzeba olać wykłady itd i żebym nie myślał o żadnym zwalnianiu. On mi zostawia pensję, a ja chodzę ile mogę i działamy dalej. No więc coś tam pokombinowałem i jakoś tak opuszczałem ćwiczenia (wykłady to z automatu), żebym był tak koło 25-30h h tygodniowo w biurze. Szefo spytał również, czy nie mam kogoś ogarniętego, bo przydałby się jeszcze jeden człowiek. Miałem akurat dobrego kumpla, z którym współpracuję i robię pieniądze do dzisiaj. Przyprowadziłem go, zaczął pracę, poukładaliśmy zajęcia i robotę. Było ciężko ogarnąć studia dzienne, te wszystkie projekty, ćwiczenia, no i pracę. Ale nie ma lekko, jakoś dzierżyłem.

Podczas mojej obrony inżyniera (3.5 roku studiów) oczywiście mój szef jako pracownik katedry był obecny podczas obron. Stoimy z grupą znajomych i podchodzi do nas właśnie dr S. i zaczyna rozdawać ulotki zaprzyjaźnionego biura projektów, które poszukuje dwóch studentów do roboty. Podszedł do nas i mówi: Wam nie dam, bo konkurencji nie będę was podsyłał :D. Po całej akcji pytamy naszych kumpli czy idą, a wszyscy jak jeden mąż: Nieeeee, bo teraz magister, sporo zajęć, trzeba się uczyć, nie pogodzimy tego. No i chuj no i cześć, nikt nie poszedł. Finał jest taki, że my z kumplem skończyliśmy studia z wyróżnieniem (bo dostaliśmy szkołę praktyczną i wielu ćwiczeniowców się połapywało, że robimy w jakimś biurze, bo obliczenia i rysunki były już profesjonalne, a chuj każdego obchodził, że nie chodziliśmy na zajęcia). A nasi kumple? Dzisiaj siedzą w urzędach i klepią jakieś gówna za jakiś śmieszny hajs, albo w biurach robią rysunki jako najniższe ogniwo w łańcuchu pokarmowym, bądź poszli na budowy, ale to nie moja bajka. A czemu? Bo wyszli ze studiów jako ludzie goli w doświadczenie, którym już raczej nie można było dać umowy o dzieło, byli w gorszej sytuacji niż studenci, których można przyuczyć dać im umowę o dzieło i mieć potem wychodowanych gotowych pracowników.

Potem po roku szef zwolnił starych pracowników, a zostawił tylko mnie i kumpla, będąc na piątym roku ogarnialiśmy mu całe biuro wraz z jeszcze dwoma innymi ziomkami nowo zatrudnionymi, robiąc studia w stopniu minimalnym.

Dzięki temu skończyłem studia dzienne mając 2 lata doświadczenia w biurze na pełnym etacie. Dodatkowo system głębokiej wody sprawił, że ogarnęliśmy się w każdej dziedzinie: rysowanie, obliczenia, specyfikacje.

Potem już poszło w miarę gładko.

Puenta po przydługiej i nudnawej historii: Gdybym nie ruszył dupy po trzecim roku, to w życiu nie zarabiałbym takich pieniędzy jak teraz, byłbym w dupie jak większość moich znajomych, nie siedziałbym w obliczeniach, tylko klepał rysunki jak reszta. MŁODZI bierzcie się do roboty, lejcie na studia i oceny. CZEM PRĘDZEJ TYM LEPIEJ. Amen.
 
@Orest

Jak sytuacja się nie zmieni, to po trzecim roku (podczas robienia magisterki) zamierzam iść już do pracy w zawodzie w którym mam zamiar pracować. A jak się zmieni sytuacja, to jeszcze na trzecim pójdę do tej pracy.
 
W jaki sposób prosić o podwyżkę w korpo?
A to się w ogóle da? Appraisale I całe te głupoty trzeba chyba przejść. Podejrzewam, że jak spytasz o podwyżkę, to dostaniesz odpowiedź, że są z Ciebie ultra zadowoleni, że jest super, ale że teraz zamknęli już podwyzki na ten rok I że za rok masz na 100% itd. Podejrzewam, że wszędzie karmią takimi pierdołami.

A tak w ogóle to najłatwiej dostać podwyżkę zmieniając pracę.
 
A to się w ogóle da? Appraisale I całe te głupoty trzeba chyba przejść. Podejrzewam, że jak spytasz o podwyżkę, to dostaniesz odpowiedź, że są z Ciebie ultra zadowoleni, że jest super, ale że teraz zamknęli już podwyzki na ten rok I że za rok masz na 100% itd. Podejrzewam, że wszędzie karmią takimi pierdołami.

A tak w ogóle to najłatwiej dostać podwyżkę zmieniając pracę.

Tez tak słyszałem ale jednak mam ziomka który dostał 1000 brutto podwyżki. Poszedł do managerki przedstawił swoje racje i dostał
 
Tez tak słyszałem ale jednak mam ziomka który dostał 1000 brutto podwyżki. Poszedł do managerki przedstawił swoje racje i dostał
Próbować zawsze możesz. Wszystko zależy od Twojej rzeczywistej wartości, od tego czy jest kasa na podwyżki, czy masz spoko menagera, czy nie. Jest wiele zmiennych. Na pewno nie zaszkodzi porozmawiać, przynajmniej będziesz wiedział na czym stoisz.
 
Mial ktos stycznosc z przenoszeniem dzialanosci do UK? Glownie interesuje mnie temat certyfikatu rezydencji podatkowej - czy jest problem aby go otrzymac.
 
Próbować zawsze możesz. Wszystko zależy od Twojej rzeczywistej wartości, od tego czy jest kasa na podwyżki, czy masz spoko menagera, czy nie. Jest wiele zmiennych. Na pewno nie zaszkodzi porozmawiać, przynajmniej będziesz wiedział na czym stoisz.
No i najważniejsza zmienna - "znasz Ryszarda Petru? Tak/Nie"
 
Panowie, kolega prowadzi firmę zajmującą się rekrutacją pracowników z Polski do krajów Beneluxu i min. Szwecji. Jeśli ktoś jest budowlańcem albo programistą to dajcie znać-wypytam co i jak. To nie jakaś wyjebkowa firma bo rekrutują min. do Eiffage
 
Panowie, kolega prowadzi firmę zajmującą się rekrutacją pracowników z Polski do krajów Beneluxu i min. Szwecji. Jeśli ktoś jest budowlańcem albo programistą to dajcie znać-wypytam co i jak. To nie jakaś wyjebkowa firma bo rekrutują min. do Eiffage
Rekrutują na zachód tylko, czy również prowadzi outsourcing?
 
Back
Top