Uzależnienia #bezhashtagaaleprawiezy

Ćpanie i latanie, czyli po co wiedźmom miotły?

Wiedźma – stara jędza z pypciem na nosie, posiadaczka czarnego, wyleniałego kocura i domku stojącego na kurzej łapce. Ze znającą się na tworzeniu magicznych mikstur z ziół, żabich odwłoków oraz strupów nietoperza, szamanką kojarzy się jeszcze jeden bardzo charakterystyczny element. To miotła, na której posępna czarodziejka zwykła latać.

Od niepamiętnych czasów folklorystyczne podania mówią o wiedźmach, które za środek transportu obrały sobie swoje sękate miotły. Jako że leciwe szamanki mogły przecież zaczarować każdy inny przedmiot i uczynić z niego swój latający pojazd, z jakiegoś powodu wybór padł na coś tak przyziemnego jak zapyziały badyl z pękiem, związanych sznurkiem, brzozowych zasuszonych gałązek. Czyż nie lepiej w tej roli sprawdziłby się dębowy stół, miękka poduszka, czy drzwi od stodoły? Przy tych ostatnich, smętna miotła wyglądałaby niczym Trabant przy Maybachu.

Tak czy inaczej wszyscy pamiętamy takie czarownice jak na przykład Wiedźma Hazel

2f95395a18e27621a0667e787ddc01e5.jpg


Złą Czarownicę z Zachodu – jedną z bohaterek „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”

ca32d5194f073874c39025ddb5063c90.jpg


Oraz nade wszystko – ciotkę Kokosza – Jagę

3a89a65c7b71fa3d140b1a4d0be443e0.jpg


Ba, na miotle fruwał nawet Harry Potter...

Skąd ta miotła? No, cóż – żeby dowiedzieć się o pochodzeniu tego legendarnego „pojazdu” latającego zacząć musimy od wynalazku, który jak zapewne pamiętamy z bajek czytanych nam za młodu, powodował, że ten element wyposażenia każdej wiejskiej chaty nabierał swoich niesamowitych mocy. Mowa tu o maści do latania. Według różnych podań maścią należało natrzeć samą miotłę lub ciało pasażera.

Magiczna maść do latania

Również w zależności od wersji legendy tajemniczy specyfik produkowało się z tłuszczu wydobytego ze zwłok noworodka lub zestawu magicznych roślin. I to właśnie roślinom, z których mogła być maść produkowana należy się bliżej przyjrzeć.

Zgodnie z dawnym podaniami, wiedźmy bardzo często korzystały na przykład z pokrzyku wilczej jagody, lulka czarnego, mandragory lekarskiej czy bielunia. Ekstrakty z tych roślin szamanki stosowały podczas rytuałów, rzucania zaklęć, leczenia pacjentów i prawdopodobnie też... do latania.Co łączy wspomniane roślinki? Ano to, że wszystkie są silnie trujące, a w odpowiedniej dawce mają działanie halucynogenne. To zasługa m.in. hioscyjaminy – alkaloidu porażającego układ nerwowy oraz całemu zestawowi innych działających euforycznie, a także i powodujących psychodeliczne stany, związków chemicznych.

6dfde960c8218d6c88de37c7f71b8149.jpg


Czarownice na kwasie?

Być może wiedźmy eksperymentowały też ze sporyszem – grzybowym pasożytem atakującym zboża. Od XIV do XVII wieku w całej Europie pojawiały się doniesienia o grupach ludzi (niekiedy nawet i całych wsiach), wpadających w taneczny szał, toczących pianę z ust, dostających ataków paranoi czy gadających z wyimaginowanymi bytami. Ofiary tych „opętań” opisywały później swoje barwne wizje i mistyczne wręcz uniesienia. Dopiero w XX wieku pewien szwajcarski chemik - Albert Hofmann przyjrzał się sporyszowi, a konkretnie ergotaminie – alkaloidowi, z którego otrzymuje się kwas lizergowy, znany bardziej jako LSD.

8b1a027456f9e40b8ea04f3fa94df450.gif


Czemu maścią należało się smarować?

Te interesujące, wizjonerskie dragi miały jednak pewną wspólną, mocno upierdliwą, cechę – były cholernie niebezpieczne i konsumowane doustnie wywoływały wymioty, męczące nudności i podrażnienia skóry. W skrajnych przypadkach mogły doprowadzić też do śpiączki, a nawet śmierci. Wiedziały o tym wiedźmy, które tworząc skondensowane ekstrakty ze wspomnianych specyfików odkryły, że halucynogenne substancje wchłaniają się również przez skórę – w tym wypadku haj nie jest zmącony niepożądanymi reakcjami ludzkiego ciała. Ba, tak przyjęty narkotyk działał znacznie potężniej niż kiedy przyjmowano go doustnie. Wchłonięty przez skórę omijał wątrobę, która bardzo często znacznie neutralizowała działanie tej magicznej maści.
bfabe1df6a6d93376fe91bd9b0cbfbc5.jpg


Po co ta miotła?

No dobra, ale w dalszym ciągu nie wiemy do czego służyła tu miotła. Chociaż pewnie wielu z Was, drodzy Bojownicy, pewnie się już domyśla...

Zacznijmy od tego, że papież Jan XVII w latach 20. XIV wieku dodał czarowanie do oficjalnej listy karygodnych herezji i zezwolił inkwizytorom zajmować się tępieniem tego typu działalności. Pierwszą oskarżoną o konszachty z diabłem i czary była pewna irlandzka wysoko urodzona dama – Alice Kyteler. Proces miał miejsce w 1323 roku. W dokumentach znalazł się opis maści, którą oskarżona trzymała w szafie. Substancją tą, Alice miała w zwyczaju smarować drewniany kijek, a następnie wkładać go sobie między nogi i galopować w te i nazad.

cc6f7356a1ebfb1b4ee269b408a8e1bf.jpg


Dwa wieki później, kronikarze opisywali zloty czarownic, podczas których kobiety, w określone noce spotykały się. Na miejsce docierały na obtoczonych w mazi kijach lub klasycznie, na piechotę, po uprzednim wtarciu sobie tajemniczych mazideł pod pachy i w inne swe „owłosione miejsca”.

Już się domyślacie o co chodziło? Położone w pachach i pachwinach gruczoły potowe to miejsca wyjątkowo chłonne. Jeszcze bardziej chłonnym obszarem ciała są... błony śluzowe narządów płciowych. Wiedźmy smarowały więc kije swych mioteł „maścią na latanie”, czyli niczym innym jak halucynogennym mazidłem, a następnie za jego pomocą „aplikowały” sobie narkotyk wprost do swych wagin. Sam proces umieszczania halucynogennego specyfiku budził wśród zeznających w procesach, prostych mieszkańców wsi, skojarzenia z ujeżdżaniem mioteł. A no i warto też dodać, że w większości przypadków czarownice zasiadały na swych miotłach całkiem nago... Wyobraźcie sobie galopują watahę naprutych bieluniem nagich bab, które pocierając się sękatymi kijkami po kroczach radośnie skrzeczą "wiuuuuuuuuuuu...!".

22ba080a42dabc88a745fb3545e0ee08.jpg


Ćpanie i latanie

Nietrudno zgadnąć, że po wtarciu w swoje krocza maści, wiedźmy odrywały się od rzeczywistości. Od ziemi zresztą też. Halucynogen zawarty w mazidle dawał wrażenie latania – czarownicom wydawało się, że na swych miotłach wzbijają się w przestworza i szybują nad głowami przerażonych, bogobojnych mieszkańców wsi, grodów i zamków.

2a17c0b9dc58f6bc1954fcb1aa074db6.jpg


Will-Erich Peuckert, jeden z najbardziej szanowanych badaczy europejskiego folkloru, dawnych wierzeń, legend i baśni, zainteresował się tematem „maści do latania”. Bazując na instrukcjach zachowanych w kronikach i ustnych przekazach przygotował sobie miksturę na bazie belladonny, lulka i datury.

„Mieliśmy dzikie sny. Twarze tańczyły wokół mojej głowy, co z początku było dość przerażające. W pewnym momencie doznałem silnego uczucia latania. Przebyłem długie mile w powietrzu. Lot wielokrotnie przerywany był gwałtownymi upadkami. Końcową fazą mojego doświadczenia było wrażenie uczestnictwa w orgiastycznej uczcie wypełnionej groteskowymi i bardzo zmysłowymi ekscesami.”
- pisał Peuckeret.

dfb6e7b352530b25fe0e614d35e4e6f6.jpg


Teraz, znając mechanizmy stojące za działaniem latających mioteł zupełnie inaczej patrzeć będziemy na niewinne bohaterki naszych dziecięcych bajek (ciocia Jaga aplikująca sobie narkotyki do pochwy? Serio?). I o ile jesteśmy sobie w stanie wyobrazić taką na przykład Hermionę fruwającą na Nimbusie 2000, to już zasiadający na kijku Harry Potter mocno nas zniesmacza.

:redford:
 
Co się jara w fai Popeye'a?

l_1420217d024cc4fPOPEYE3.jpg


Popeye - sympatyczny marynarz z syntholem w przedramionach i słabością do anorektycznych szczap. Tego luzaka przedstawiać nikomu nie musimy. Zajadający się szpinakiem bywalec portowych spelun ma jednak pewną tajemnicę, o której dzieciaki nie wiedzą. Wygląda bowiem na to, że tak naprawdę Popeye może być amatorem całkiem innego zielska…

Takie historie już pewnie słyszeliście nie jeden raz. A to ktoś ogłosił, że gumisie kicają naprute koksem, a to powolny i wiecznie nieszczęśliwy piesek Droopy funkcjonuje tylko i wyłącznie dzięki antydepresantom, a to Alicja zeżarła podejrzanego grzybka i trafiła do Krainy Czarów…
Większość tych rewelacji włożyć można między bajki i w najlepszym wypadku traktować jako ciekawe teorie spiskowe. Jednak w przypadku Popeye'a sprawa wygląda nieco inaczej. Aby to przedstawić musimy cofnąć się do czasów kiedy postać naładowanego testosteronem marynarza ujrzała światło dzienne.

14202783c2a98a5giphy.gif


Wszystko zaczęło się od „Thimble Theatre” - tworzonych przez Elzie Segara komiksowych perypetii Olivii Oil oraz jej brata Castora. 10 lat od premiery pierwszej odsłony przygód anorektycznego lachona, na łamach komiksu pojawił się słynny szpinakożerca. W jednej z historyjek, Castor oraz narzeczony Olivii – Ham Gravy postanawiają wyruszyć w dalekomorską podróż. W tym celu udają się do portu, aby zakontraktować marynarza, który pomoże im w tej wyprawie. Tam poznają Popeye'a – supersilnego zakapiora i awanturnika.

oryginal_1420218a87aa6cfsegar_popeye_first.gif


Postać marynarza tak bardzo spodobała się czytelnikom, że Elzie postanowił uczynić z niego głównego bohatera swojego komiksu, a także awansować go do roli narzeczonego Olivii.
Historyjki Segara pełne były niuansów skierowanych do dorosłych odbiorców, a sam autor nie bał się przemycać coraz to nowych smaczków.
Początkowo Elzie w żaden sposób nie starał się wytłumaczyć tajemnicy nadludzkiej siły Popeye'a. Po paru jednak latach zdecydował się uchylić rąbek tajemnicy. Otóż dzielny marynarz zajadał się szpinakiem! Czemu akurat bohater sięgał po tę potrawę, a nie na przykład po fasolkę? To kolejny żarcik Elziego. Już tłumaczymy wam czemu.

14202282053766497e3f68aba244fcca1e7.jpg


Na przełomie lat 20. i 30. kiedy to pojawiły się pierwsze komiksy z wytatuowanym osiłkiem, władze USA prowadziły zaciekłą batalię z… marihuaną. Konopie właśnie podbijały każdą praktycznie gałąź rynku zagrażając potentatom z takich branż jak produkcja bawełny, paliwa, papieru czy tekstyliów. Aby wyeliminować konkurencję majętni biznesmeni wywierali coraz mocniejszy wpływ na władzę sugerując, że marihuana to przede wszystkim niebezpieczny narkotyk i że jak najszybciej należy zdelegalizować wszystkie konopne plantacje. To w tamtych czasach, za sprawą niejakiego Harry'ego Anslingera powstało większość powtarzanych do dziś mitów na temat trawki. Ten niesławny urzędnik państwowy, dzięki swoim układom w prasie, karmił Amerykanów m.in. historiami o morderstwach popełnianych przez upaloną młodzież.

1420223aaa5db52interstatenarcoticas.jpg


Jednym z często powtarzanych motywów było twierdzenie, że efektem palenia marihuany jest... nadludzka siła, a nawet odporność na pociski! Dodajmy jeszcze do tego fakt, że popularna używka miała swoje slangowe określenia, szczególnie wśród czarnoskórych, jazzowych muzyków. Jedną z takich nazw był „szpinak”. O tej potrawie śpiewała m.in. Julia Lee. Ta sama artystka wykonywała zresztą w murzyńskich spelunach inną kompozycję - „Sweet Marijuana”

1420224dd3c8fc2giphy.gif


Elzie, który przecież bardzo lubił upychać w swoje historyjki różne pikantne smaczki, najwyraźniej doszedł do wniosku, że najlepszym wytłumaczeniem siły Popeye'a będzie uczynienia z niego miłośnika „szpinaku” (jeśli wiesz co mam na myśli, hę?). Segar zresztą niejednokrotnie ukrywał aluzje do trawki w swoich dziełach. W jednej z odsłon przygód dzielnego marynarza, Popeye odkrywa, że robotnicy tyrający w pewnej kopalni karmieni są jagodami nafaszerowanymi niebezpiecznym narkotykiem. Substancja sprawia, że pracownicy stają się agresywni i skłonni do popełniania przestępstw. Bohater podmienia narkotyk na inną substancję, która powoduje, że konsumenci jagód wpadają w głęboki błogostan i radość. Jaki z tego morał? Ano sam Popeye rzekł: „Kiedy człowiek jest szczęśliwy, to po prostu nie może zrobić niczego złego!”

14202250477a666Popeye1.jpg


Po śmierci Elziego, postać Popeye'a trafiła pod skrzydła innych rysowników. Wkrótce też powstały pierwsze animowane filmy o przygodach uwielbianego przez wszystkich marynarza. Nowi twórcy nie zrezygnowali jednak z czynienia „szpinakowych” aluzji. W wielu kreskówkach Popeye nawet wciąga swoje ukochane zielsko przez fajkę!
Bohater zyskał nawet czworonożnego towarzysza. Był to psiak o imieniu Birdseed. Imię pupila w dosłownym tłumaczeniu oznacza „ptasie ziarno”. Pewnie już się domyślacie jakie ziarna były podstawowym składnikiem karm dla ptaków dostępnych w każdym sklepie zoologicznym? Do dziś głównym przysmakiem dla papug są bogate w białko nasiona konopi…

l_1420227f300dea1Hemp_Seed_1.jpg

W tamtym czasie pojawił się aż nadto dosadny odcinek przygód naszego ulubionego bohatera. Popeye opowiada swoim siostrzeńcom historię swego wielkiego przodka – Herkulesa. Ten grecki półbóg zawdzięczał potężną siłę pewnemu wspomagaczowi. Mianowicie wciągał nosem czosnkowe opary! Dopiero pod koniec historii mitologiczny heros przerzucił się na szpinak i uznał, że to ta używka będzie mu lepiej służyła. Wiele osób uznało to za jawny przekaz wyższości marihuany nad kokainą!

142025152c4dc79He2pELy.gif


W latach 80. rysownikiem, który zajął się przygodami Popeye'a został Bobby London. W lepsze ręce nasz ulubiony marynarz wpaść nie mógł. Bobby był artystą mocno kontrowersyjnym. Jako autor takich komiksów jak „Dirty Duck” czy „Air Pirates” zasłynął z notorycznego zadzierania ze studiem Walta Disney'a. To głównie dlatego, że London nie tylko bezczelnie parodiował chronione prawem autorskim postacie, ale także sugerował spożywanie przez nich narkotyków, szmuglowanie kontrabandy oraz uprawianie wyuzdanego seksu… Swoje prace publikował m.in. w Playboyu.
Mimo złej reputacji, Bobby przez sześć lat tworzył historyki o Popeye'u. Potem został z hukiem pozbawiony swojej fuchy, po tym jak w jednym z komiksów przemycił dość zabawne (jak się okazało - nie dla wydawców) nawiązanie do… aborcji.

oryginal_142026637ab64c5ttku0.gif


Tak czy inaczej za czasów Bobby'ego fani perypetii jednookiego wilka morskiego dowiedzieli się, że ten zaopatruje się w pierwszorzędny „towar” szmuglowany do Stanów z samej Boliwii! Jakby nie patrzeć marynarze zawsze mieli dostęp do egzotycznych ziół i to właśnie przedstawiciele tego zawodu, jako pierwsi popalali przemycaną z Indii oraz Ameryki Południowej trawkę.

oryginal_1420248d3b71857popeye2.jpg


Po aborcyjnym skandalu London znalazł sobie lepsze fuchy. Został m.in. współtwórcą takich kreskówek jak „Laboratorium Dextera”, „Atomówki” czy „SpongeBob Kanciastoporty”. Od czasów zwolnienia go z posady rysownika komiksów o Popeye'u nie powstały żadne nowe rysunkowe historie z tym bohaterem.

Pewnie wielu z was, drodzy Bojownicy i Bojowniczki powie: E, tam – czepiacie się! Głupoty wyssane z fajki! Inni pewnie rykną: Precz z lewacko-gejowsko-żydowską promocją marihuany! Powiedzcie jednak szczerze – Czy znacie kogoś, kto w ten sposób hoduje szpinak?:)

14202261f441bd24686124068_3c1f253a3.jpg


:redford:
 
Ćpanie i latanie, czyli po co wiedźmom miotły?

Wiedźma – stara jędza z pypciem na nosie, posiadaczka czarnego, wyleniałego kocura i domku stojącego na kurzej łapce. Ze znającą się na tworzeniu magicznych mikstur z ziół, żabich odwłoków oraz strupów nietoperza, szamanką kojarzy się jeszcze jeden bardzo charakterystyczny element. To miotła, na której posępna czarodziejka zwykła latać.

Od niepamiętnych czasów folklorystyczne podania mówią o wiedźmach, które za środek transportu obrały sobie swoje sękate miotły. Jako że leciwe szamanki mogły przecież zaczarować każdy inny przedmiot i uczynić z niego swój latający pojazd, z jakiegoś powodu wybór padł na coś tak przyziemnego jak zapyziały badyl z pękiem, związanych sznurkiem, brzozowych zasuszonych gałązek. Czyż nie lepiej w tej roli sprawdziłby się dębowy stół, miękka poduszka, czy drzwi od stodoły? Przy tych ostatnich, smętna miotła wyglądałaby niczym Trabant przy Maybachu.

Tak czy inaczej wszyscy pamiętamy takie czarownice jak na przykład Wiedźma Hazel

2f95395a18e27621a0667e787ddc01e5.jpg


Złą Czarownicę z Zachodu – jedną z bohaterek „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”

ca32d5194f073874c39025ddb5063c90.jpg


Oraz nade wszystko – ciotkę Kokosza – Jagę

3a89a65c7b71fa3d140b1a4d0be443e0.jpg


Ba, na miotle fruwał nawet Harry Potter...

Skąd ta miotła? No, cóż – żeby dowiedzieć się o pochodzeniu tego legendarnego „pojazdu” latającego zacząć musimy od wynalazku, który jak zapewne pamiętamy z bajek czytanych nam za młodu, powodował, że ten element wyposażenia każdej wiejskiej chaty nabierał swoich niesamowitych mocy. Mowa tu o maści do latania. Według różnych podań maścią należało natrzeć samą miotłę lub ciało pasażera.

Magiczna maść do latania

Również w zależności od wersji legendy tajemniczy specyfik produkowało się z tłuszczu wydobytego ze zwłok noworodka lub zestawu magicznych roślin. I to właśnie roślinom, z których mogła być maść produkowana należy się bliżej przyjrzeć.

Zgodnie z dawnym podaniami, wiedźmy bardzo często korzystały na przykład z pokrzyku wilczej jagody, lulka czarnego, mandragory lekarskiej czy bielunia. Ekstrakty z tych roślin szamanki stosowały podczas rytuałów, rzucania zaklęć, leczenia pacjentów i prawdopodobnie też... do latania.Co łączy wspomniane roślinki? Ano to, że wszystkie są silnie trujące, a w odpowiedniej dawce mają działanie halucynogenne. To zasługa m.in. hioscyjaminy – alkaloidu porażającego układ nerwowy oraz całemu zestawowi innych działających euforycznie, a także i powodujących psychodeliczne stany, związków chemicznych.

6dfde960c8218d6c88de37c7f71b8149.jpg


Czarownice na kwasie?

Być może wiedźmy eksperymentowały też ze sporyszem – grzybowym pasożytem atakującym zboża. Od XIV do XVII wieku w całej Europie pojawiały się doniesienia o grupach ludzi (niekiedy nawet i całych wsiach), wpadających w taneczny szał, toczących pianę z ust, dostających ataków paranoi czy gadających z wyimaginowanymi bytami. Ofiary tych „opętań” opisywały później swoje barwne wizje i mistyczne wręcz uniesienia. Dopiero w XX wieku pewien szwajcarski chemik - Albert Hofmann przyjrzał się sporyszowi, a konkretnie ergotaminie – alkaloidowi, z którego otrzymuje się kwas lizergowy, znany bardziej jako LSD.

8b1a027456f9e40b8ea04f3fa94df450.gif


Czemu maścią należało się smarować?

Te interesujące, wizjonerskie dragi miały jednak pewną wspólną, mocno upierdliwą, cechę – były cholernie niebezpieczne i konsumowane doustnie wywoływały wymioty, męczące nudności i podrażnienia skóry. W skrajnych przypadkach mogły doprowadzić też do śpiączki, a nawet śmierci. Wiedziały o tym wiedźmy, które tworząc skondensowane ekstrakty ze wspomnianych specyfików odkryły, że halucynogenne substancje wchłaniają się również przez skórę – w tym wypadku haj nie jest zmącony niepożądanymi reakcjami ludzkiego ciała. Ba, tak przyjęty narkotyk działał znacznie potężniej niż kiedy przyjmowano go doustnie. Wchłonięty przez skórę omijał wątrobę, która bardzo często znacznie neutralizowała działanie tej magicznej maści.
bfabe1df6a6d93376fe91bd9b0cbfbc5.jpg


Po co ta miotła?

No dobra, ale w dalszym ciągu nie wiemy do czego służyła tu miotła. Chociaż pewnie wielu z Was, drodzy Bojownicy, pewnie się już domyśla...

Zacznijmy od tego, że papież Jan XVII w latach 20. XIV wieku dodał czarowanie do oficjalnej listy karygodnych herezji i zezwolił inkwizytorom zajmować się tępieniem tego typu działalności. Pierwszą oskarżoną o konszachty z diabłem i czary była pewna irlandzka wysoko urodzona dama – Alice Kyteler. Proces miał miejsce w 1323 roku. W dokumentach znalazł się opis maści, którą oskarżona trzymała w szafie. Substancją tą, Alice miała w zwyczaju smarować drewniany kijek, a następnie wkładać go sobie między nogi i galopować w te i nazad.

cc6f7356a1ebfb1b4ee269b408a8e1bf.jpg


Dwa wieki później, kronikarze opisywali zloty czarownic, podczas których kobiety, w określone noce spotykały się. Na miejsce docierały na obtoczonych w mazi kijach lub klasycznie, na piechotę, po uprzednim wtarciu sobie tajemniczych mazideł pod pachy i w inne swe „owłosione miejsca”.

Już się domyślacie o co chodziło? Położone w pachach i pachwinach gruczoły potowe to miejsca wyjątkowo chłonne. Jeszcze bardziej chłonnym obszarem ciała są... błony śluzowe narządów płciowych. Wiedźmy smarowały więc kije swych mioteł „maścią na latanie”, czyli niczym innym jak halucynogennym mazidłem, a następnie za jego pomocą „aplikowały” sobie narkotyk wprost do swych wagin. Sam proces umieszczania halucynogennego specyfiku budził wśród zeznających w procesach, prostych mieszkańców wsi, skojarzenia z ujeżdżaniem mioteł. A no i warto też dodać, że w większości przypadków czarownice zasiadały na swych miotłach całkiem nago... Wyobraźcie sobie galopują watahę naprutych bieluniem nagich bab, które pocierając się sękatymi kijkami po kroczach radośnie skrzeczą "wiuuuuuuuuuuu...!".

22ba080a42dabc88a745fb3545e0ee08.jpg


Ćpanie i latanie

Nietrudno zgadnąć, że po wtarciu w swoje krocza maści, wiedźmy odrywały się od rzeczywistości. Od ziemi zresztą też. Halucynogen zawarty w mazidle dawał wrażenie latania – czarownicom wydawało się, że na swych miotłach wzbijają się w przestworza i szybują nad głowami przerażonych, bogobojnych mieszkańców wsi, grodów i zamków.

2a17c0b9dc58f6bc1954fcb1aa074db6.jpg


Will-Erich Peuckert, jeden z najbardziej szanowanych badaczy europejskiego folkloru, dawnych wierzeń, legend i baśni, zainteresował się tematem „maści do latania”. Bazując na instrukcjach zachowanych w kronikach i ustnych przekazach przygotował sobie miksturę na bazie belladonny, lulka i datury.

„Mieliśmy dzikie sny. Twarze tańczyły wokół mojej głowy, co z początku było dość przerażające. W pewnym momencie doznałem silnego uczucia latania. Przebyłem długie mile w powietrzu. Lot wielokrotnie przerywany był gwałtownymi upadkami. Końcową fazą mojego doświadczenia było wrażenie uczestnictwa w orgiastycznej uczcie wypełnionej groteskowymi i bardzo zmysłowymi ekscesami.”
- pisał Peuckeret.

dfb6e7b352530b25fe0e614d35e4e6f6.jpg


Teraz, znając mechanizmy stojące za działaniem latających mioteł zupełnie inaczej patrzeć będziemy na niewinne bohaterki naszych dziecięcych bajek (ciocia Jaga aplikująca sobie narkotyki do pochwy? Serio?). I o ile jesteśmy sobie w stanie wyobrazić taką na przykład Hermionę fruwającą na Nimbusie 2000, to już zasiadający na kijku Harry Potter mocno nas zniesmacza.

:redford:

Bardzo ciekawy artykuł.

Warto? Bo obrazki ciekawe.

Warto.
 
@yonigga korzystałeś kiedyś z rekreacyjnego olejku konopnego
? Łatwo zdobyć? Jeśli tak to skąd jestes? To prawda ze wystarczy oralnie zaaplikowac pare kropelek lub zamoczyc papierosa w olejku, i miec dobrze jak po paru jointach?
ponoc on nic nie paca ale nie znam sie na tym:crazy:teges juz?
 
@yonigga korzystałeś kiedyś z rekreacyjnego olejku konopnego
? Łatwo zdobyć? Jeśli tak to skąd jestes? To prawda ze wystarczy oralnie zaaplikowac pare kropelek lub zamoczyc papierosa w olejku, i miec dobrze jak po paru jointach?
ponoc on nic nie paca ale nie znam sie na tym:crazy:teges juz?
Nigga czemu pytasz sam siebie?:mamed:
 
@halibut @Cinek007 Poczucie błogości, szczęścia, banan na twarzy, wszystko jest zajebiście, cieszenie sie z małych rzeczy na fazie to bardziej dopamina czy serotonina, czy może oba po równo
 
Bibułki czy lufka z podobizną Nicka Diaza? W jednym z kalifornijskich sklepów Nick i Nate Diaz, zawodnicy MMA, znaleźli akcesoria do palenia ze swoimi podobiznami.
bibulki-i-lufka-z-podobizna-nicka-diaza-0-1068x601.jpg

 
Back
Top