TRENING POD WALKĘ - PIĘŚCIARSTWO

Brawler098

Shark Fights
Heavyweight
Witajcie,
Postaram się w kilku słowach opisać metody treningowe, którymi parali się zawodnicy kiedyś a jak to wygląda dziś. Znakiem dzisiejszych czasów z całą pewnością jest to, że co rusz potrafią wymyślać różne narzędzia, które mają na celu usprawnić nasze działania. Jednak jak cofniemy się latami jeszcze do okresu przed 1 wojną światową i dalej w mig zobaczymy, że herosi tamtych czasów nie zakładali sobie czepków na głowę by trenować mózg, nie podpinali się pod różne zaawansowane maszynerie by odczytywać tętno, nie robili treningów jak robią to kulturyści, nie zdobywali masy mięśniowej w sposób "siłowniany" a do dziś uchodzą za mistrzów w swoich dziedzinach i również dziś możemy od nich czerpać ogrom wiedzy, jeśli się wie co na patrzeć i z czego wyciągać wnioski.



Dziś zawodnicy uwielbiają sobie utrudniać życie poprzez różne skompilowane i skomplikowane plany treningowe, dzieląc to na mikro i makrocykle w domyśle, że najpierw zawodnik będzie budował siłę, potem wytrzymałość itp i tu na chwilę przystanę : dużo kilogramów na klatę najczęściej nie sprawi, że jesteśmy w stanie odepchnąć żywego, aktywnego przeciwnika w klinczu, podobnież 50pow unoszenia bokiem sztangielkami nie sprawia, że będziemy w stanie kontrolować w górze cały czas ręce przeciwnika i swoje jako kontrujące. Wręcz bym napisał, że jest to praca kontrskuteczna, która niweluje nasze postępy zamiast nas rozwijać jako zawodników.
Dzieje się tak dlatego, że pracą na siłowni w sposób statyczny rozwijamy głównie brzusiec mięśnia i takie też budujemy połączenie mięśnie-mózg. Pięściarz, który namiętnie robi bicepsy sztangą czy sztangielkami potrafi zerwać sobie ten mięsień w momencie, kiedy przestrzeli cios. Włożył odpowiednią siłę mięśniową dla danego kierunku, mięsień nauczony reakcji oporu szykuje się na jeszcze mocniejsze spięcie, jednak cios nie trafia i cała "para" idzie w powietrze. Tak przygotowany mięsień ulega uszkodzeniu, bo nie jest w stanie w milisekundzie się rozluźnić, nasze ciało tego nie zna, nie jest to wytrenowane, więc kontuzja jest tylko wynikiem tych głupich działań.
I teraz się cofniemy do odległych czasów, czyli jak robili to najlepsi. Nikt nie trenował w taki sposób. Intuicyjnie jakby wiedzieli, że żeby być wytrzymałym w walce to trzeba imitować ruchy, które zachodzą w walce. Banalne, a jakże skuteczne !
I tak dla przykładu : pięściarze potrafili godzinami rąbać drewno czy bić ciężkim młotem w głazy czy też kijem baseballowym w ten sposób imitowali skręt ciała, który jest niezbędny do tego by zadać nockoutujący cios, rozluźniali ręce - uczyli swoje ciała tego by respektować je jako całość, niczego nie izolować i nie skupiać się na określonym brzuśćcu tylko traktować całą kończynę jako potężną broń , nabywali niezbędnej wytrzymałości siłowej rąk,brzucha,nóg,pleców pod wpływem długotrwałej pracy i ostatecznie uczyli ciało przyjmować amortyzację na cios/opór po wyprowadzeniu swojej siły. Wiemy z fizyki, że jeśli włożymy w dany punkt określoną siłę to siła zwrotna będzie wprost proporcjonalna. Tak właśnie dzieje się w walce. Uderzenie ciosem sierpowym na barki przeciwnika powoduje iż doświadczamy siły zwrotnej.
Dziś zawodnicy trenują na gumie skręt ciała albo na rączce wyciągu dolnego lub górnego - typowo siłowniane podejście, które ma się nijak do późniejszego wykorzystania tego w pojedynku. Uczy ciało pchać ciosy a nie je wypuszczać na pełnym skręcie i pełnym luzie niczym z katapulty totalnie niszcząc oponenta. To dlatego dzisiejsi zawodnicy są świetnie zbudowani, mają spore brzuśćce mięśniowe z których jednak nie płynie żadna siła użytkowa, a nawet jak wypłynie to jest dziełem przypadku a nie świadomego uderzenia.
Kolejnym ultraciekawym elementem tamtych czasów treningu pięściarzy jest uczenie kłębu dłoni oraz palców do długotrwałego utrzymywania obciążenia bitego z luzu. Mianowicie: ciosy proste małymi odważnikami typu 0,5-1kg wyprowadzane przez kilkadziesiąt minut do godziny czasu. To ćwiczenie miało na celu profilowanie pięściarza pod brak zmęczenia podczas wyprowadzania ciosów, sprawdzano w ten sposób swoją siłę wytrzymałościową oraz to czy ciosy są pchane czy wyrzucane. W przypadku ciosów pchanych tlen kończył się szybko, w przypadku ciosów wyrzucanych mogli to robić bardzo, bardzo długo.
Idąc dalej : kiedyś pięściarze wierzyli w to by podpatrywać trochę naturę. W naturze bowiem wszystko jest żmudne, cierpliwe, konsekwentne. Wierzyli w to, że trenując swoje ciosy czyniąc z niektórych ciosami firmowymi doprowadzając je do perfekcji w luzie, punkcie oraz timingu są w stanie pokonywać każdego. I rzeczywiście tak się działo. Trening ten był nudny, nie było kilkunastu stacji po 30 sekund, nie było przeskakiwania z maszyny na maszynę, ale właśnie tak to powinno wyglądać. Ciężkie rzemiosło. Tak przygotowany pięściarz nawet jak nie trafił po kilkanaście razy na rundę swoim ciosem to dalej atakował niestrudzony i nie zmęczony. Kiedy jednak w końcu trafił - kończył pojedynek ciężkim KO i sędzia mógłby przeciwnika odliczyć nawet i do 60....
Potrafili najprostsze kombinacje ćwiczyć po niezliczoną ilość razy. Aż do osiągnięcia pełnego spektrum potencjału swojej akcji.
Dziś tego nie widujemy. Dziś pięściarze biją po 100 różnych ciosów i 100 różnych akcji, a w żadnej się nie specjalizują. Odwiedziłem wiele klubów w swoim życiu i z ręką na sercu mogę przyznać, że we wszystkich było wszystko robione na jedną modłę - programowanie zawodnika na akcje, które są łatwe do odczytania i cholernie przewidywalne. Określone sekwencje ciosów. Brak elementu zaskoczenia.
Kolejnym elementem układanki jest walka klinczem. Dziś zawodnicy w ogóle nie są tego uczeni. Pięściarz, który nie potrafi luźno i płynnie operować klinczem i z ciasnych pozycji zadawać ciosów, powiedzmy sobie to wprost : nie zna połowy bokserskiej profesji. Praca głową, praca łokciami, praca barkami, praca biodrami, kontrolowanie bicepsów przeciwnika, ściąganie mu głowy czy pchanie rękawic na twarz - nie jest jak się dziś śmie mówić "faulami" a jest skutecznością w walce i użytecznym pięściarstwem. Prawdziwym pięściarstwem. Zrobione to w sposób inteligentny i płynny sprawia iż sędzia nawet nie zauważy takich zagrywek a nawet jak zauważy to i tak musi puścić walkę dalej, gdyż klincz jest aktywny i istnieje pojęcie "afektu walki" czyli ciosów nieregulaminowych ale wykonywanych pod wpływem emocji, które są ignorowane, a które być muszą bo napędzają każdą imprezę sportową. A najbardziej w tym wszystkim przecież chodzi o widowisko.
Biorąc pod uwagę wszystkie te elementy mamy jasną odpowiedź co do tego dlaczego nasze pięściarstwo leży i nie bardzo jest osoba, która mogłaby je podnieść. Dziś kluby uczą imitacji walki co sprawia złudne wrażenie, że jak zawodnik zawalczy na Mistrzostwach Polski na ultraniskim poziomie to ego rozpycha się w nim na boki i myśli, że jest drugim Foremanem czy Marciano.... tymczasem jest to osoba, która nawet nie liznęła prawdziwego pięściarstwa począwszy od metod treningowych na silnym ciosie kończąc.

Zapraszam fighterów do dyskusji.
 
Witam
Ależ się rozpisał Pan :frankapprove:
Co do siłowni to uważam, że jak jest jakiś gagatek co z wyglądu przypomina patyczaka lub jest grubasem, może pochodzić sobie trochę na siłkę by lekko się dopakować, potem jak pochodzi sobie trochę na tą siłkę to powinien przejść na takie ćwiczenia jak uderzanie młotem w oponę czy o ziemię jak sie oponki nie ma
 
Witajcie,
Postaram się w kilku słowach opisać metody treningowe, którymi parali się zawodnicy kiedyś a jak to wygląda dziś. Znakiem dzisiejszych czasów z całą pewnością jest to, że co rusz potrafią wymyślać różne narzędzia, które mają na celu usprawnić nasze działania. Jednak jak cofniemy się latami jeszcze do okresu przed 1 wojną światową i dalej w mig zobaczymy, że herosi tamtych czasów nie zakładali sobie czepków na głowę by trenować mózg, nie podpinali się pod różne zaawansowane maszynerie by odczytywać tętno, nie robili treningów jak robią to kulturyści, nie zdobywali masy mięśniowej w sposób "siłowniany" a do dziś uchodzą za mistrzów w swoich dziedzinach i również dziś możemy od nich czerpać ogrom wiedzy, jeśli się wie co na patrzeć i z czego wyciągać wnioski.



Dziś zawodnicy uwielbiają sobie utrudniać życie poprzez różne skompilowane i skomplikowane plany treningowe, dzieląc to na mikro i makrocykle w domyśle, że najpierw zawodnik będzie budował siłę, potem wytrzymałość itp i tu na chwilę przystanę : dużo kilogramów na klatę najczęściej nie sprawi, że jesteśmy w stanie odepchnąć żywego, aktywnego przeciwnika w klinczu, podobnież 50pow unoszenia bokiem sztangielkami nie sprawia, że będziemy w stanie kontrolować w górze cały czas ręce przeciwnika i swoje jako kontrujące. Wręcz bym napisał, że jest to praca kontrskuteczna, która niweluje nasze postępy zamiast nas rozwijać jako zawodników.
Dzieje się tak dlatego, że pracą na siłowni w sposób statyczny rozwijamy głównie brzusiec mięśnia i takie też budujemy połączenie mięśnie-mózg. Pięściarz, który namiętnie robi bicepsy sztangą czy sztangielkami potrafi zerwać sobie ten mięsień w momencie, kiedy przestrzeli cios. Włożył odpowiednią siłę mięśniową dla danego kierunku, mięsień nauczony reakcji oporu szykuje się na jeszcze mocniejsze spięcie, jednak cios nie trafia i cała "para" idzie w powietrze. Tak przygotowany mięsień ulega uszkodzeniu, bo nie jest w stanie w milisekundzie się rozluźnić, nasze ciało tego nie zna, nie jest to wytrenowane, więc kontuzja jest tylko wynikiem tych głupich działań.
I teraz się cofniemy do odległych czasów, czyli jak robili to najlepsi. Nikt nie trenował w taki sposób. Intuicyjnie jakby wiedzieli, że żeby być wytrzymałym w walce to trzeba imitować ruchy, które zachodzą w walce. Banalne, a jakże skuteczne !
I tak dla przykładu : pięściarze potrafili godzinami rąbać drewno czy bić ciężkim młotem w głazy czy też kijem baseballowym w ten sposób imitowali skręt ciała, który jest niezbędny do tego by zadać nockoutujący cios, rozluźniali ręce - uczyli swoje ciała tego by respektować je jako całość, niczego nie izolować i nie skupiać się na określonym brzuśćcu tylko traktować całą kończynę jako potężną broń , nabywali niezbędnej wytrzymałości siłowej rąk,brzucha,nóg,pleców pod wpływem długotrwałej pracy i ostatecznie uczyli ciało przyjmować amortyzację na cios/opór po wyprowadzeniu swojej siły. Wiemy z fizyki, że jeśli włożymy w dany punkt określoną siłę to siła zwrotna będzie wprost proporcjonalna. Tak właśnie dzieje się w walce. Uderzenie ciosem sierpowym na barki przeciwnika powoduje iż doświadczamy siły zwrotnej.
Dziś zawodnicy trenują na gumie skręt ciała albo na rączce wyciągu dolnego lub górnego - typowo siłowniane podejście, które ma się nijak do późniejszego wykorzystania tego w pojedynku. Uczy ciało pchać ciosy a nie je wypuszczać na pełnym skręcie i pełnym luzie niczym z katapulty totalnie niszcząc oponenta. To dlatego dzisiejsi zawodnicy są świetnie zbudowani, mają spore brzuśćce mięśniowe z których jednak nie płynie żadna siła użytkowa, a nawet jak wypłynie to jest dziełem przypadku a nie świadomego uderzenia.
Kolejnym ultraciekawym elementem tamtych czasów treningu pięściarzy jest uczenie kłębu dłoni oraz palców do długotrwałego utrzymywania obciążenia bitego z luzu. Mianowicie: ciosy proste małymi odważnikami typu 0,5-1kg wyprowadzane przez kilkadziesiąt minut do godziny czasu. To ćwiczenie miało na celu profilowanie pięściarza pod brak zmęczenia podczas wyprowadzania ciosów, sprawdzano w ten sposób swoją siłę wytrzymałościową oraz to czy ciosy są pchane czy wyrzucane. W przypadku ciosów pchanych tlen kończył się szybko, w przypadku ciosów wyrzucanych mogli to robić bardzo, bardzo długo.
Idąc dalej : kiedyś pięściarze wierzyli w to by podpatrywać trochę naturę. W naturze bowiem wszystko jest żmudne, cierpliwe, konsekwentne. Wierzyli w to, że trenując swoje ciosy czyniąc z niektórych ciosami firmowymi doprowadzając je do perfekcji w luzie, punkcie oraz timingu są w stanie pokonywać każdego. I rzeczywiście tak się działo. Trening ten był nudny, nie było kilkunastu stacji po 30 sekund, nie było przeskakiwania z maszyny na maszynę, ale właśnie tak to powinno wyglądać. Ciężkie rzemiosło. Tak przygotowany pięściarz nawet jak nie trafił po kilkanaście razy na rundę swoim ciosem to dalej atakował niestrudzony i nie zmęczony. Kiedy jednak w końcu trafił - kończył pojedynek ciężkim KO i sędzia mógłby przeciwnika odliczyć nawet i do 60....
Potrafili najprostsze kombinacje ćwiczyć po niezliczoną ilość razy. Aż do osiągnięcia pełnego spektrum potencjału swojej akcji.
Dziś tego nie widujemy. Dziś pięściarze biją po 100 różnych ciosów i 100 różnych akcji, a w żadnej się nie specjalizują. Odwiedziłem wiele klubów w swoim życiu i z ręką na sercu mogę przyznać, że we wszystkich było wszystko robione na jedną modłę - programowanie zawodnika na akcje, które są łatwe do odczytania i cholernie przewidywalne. Określone sekwencje ciosów. Brak elementu zaskoczenia.
Kolejnym elementem układanki jest walka klinczem. Dziś zawodnicy w ogóle nie są tego uczeni. Pięściarz, który nie potrafi luźno i płynnie operować klinczem i z ciasnych pozycji zadawać ciosów, powiedzmy sobie to wprost : nie zna połowy bokserskiej profesji. Praca głową, praca łokciami, praca barkami, praca biodrami, kontrolowanie bicepsów przeciwnika, ściąganie mu głowy czy pchanie rękawic na twarz - nie jest jak się dziś śmie mówić "faulami" a jest skutecznością w walce i użytecznym pięściarstwem. Prawdziwym pięściarstwem. Zrobione to w sposób inteligentny i płynny sprawia iż sędzia nawet nie zauważy takich zagrywek a nawet jak zauważy to i tak musi puścić walkę dalej, gdyż klincz jest aktywny i istnieje pojęcie "afektu walki" czyli ciosów nieregulaminowych ale wykonywanych pod wpływem emocji, które są ignorowane, a które być muszą bo napędzają każdą imprezę sportową. A najbardziej w tym wszystkim przecież chodzi o widowisko.
Biorąc pod uwagę wszystkie te elementy mamy jasną odpowiedź co do tego dlaczego nasze pięściarstwo leży i nie bardzo jest osoba, która mogłaby je podnieść. Dziś kluby uczą imitacji walki co sprawia złudne wrażenie, że jak zawodnik zawalczy na Mistrzostwach Polski na ultraniskim poziomie to ego rozpycha się w nim na boki i myśli, że jest drugim Foremanem czy Marciano.... tymczasem jest to osoba, która nawet nie liznęła prawdziwego pięściarstwa począwszy od metod treningowych na silnym ciosie kończąc.

Zapraszam fighterów do dyskusji.
To prawda, dlatego bardziej boję się zwykłego kamieniarza niż jakiegoś karateki. Budowlańcy są znacznie skuteczniejsi od większości obecnych "wojowników". Jedno jebnięcie spracowanej ręki i pozamiatane, a udawani karatecy łamią se ręce na deskach.
 
Metody metodami lecz twierdzenie ze dawne czasy byly skuteczniejsze/lepsze dzieki prostoscie to szalenstwo.

Dawni mistrzowie nie sa lepsi niz obecni, zapewne gdyby byla mozliwosc porownania epok to epoka "dawnych" mistrzow wypadla by najbardziej blado w bezpośrednich konfrontacjach. Najlepiej wypadlaby pewnie era piesciarzy z lat 90/00 gdzie piesciarstwo juz bylo nowoczesne ale i dostep do sterydow a przede wszystkim same sterydy byly "akceptowane" zawodnicy byli tak nabici towarem ze az swiecili, dlatego wygladali lepiej w porownaniu z dzisiejszymi zawodnikami ktorzy jednak sa testowani i mimo ze nadal jest doping to nie ma takiego chamskiego dopingu ala Ike Ibeabuchi, Tyson, Holyfield, Briggs.

Przygotowania fizyczne oraz techniczne zawodnikow ewoluuja, jestesmy w tym coraz lepsi. I to ze kiedys ktos rabal siekiera drzewo 16h dziennie przy tym lykajac mete i inne dziwne srodki o ktorych ludzie nie mieli swiadomosci dobrze wygladal w walce to jak dla mnie tego nie zmieni.


To bylo oczywiscie o boksie na swiecie. Nasz boks to zupelnie inna bajka, po pierwsze nie mamy zadnych trenerow, Ci ludzie ktorzy trenuja to pieprzeni amatorzy. Mozna sie zastanowic dlaczego, jak dla mnie największym powodem jest to ze pewnie zabójcza wiekszosc sie boksem nie interesuje, po prostu kiedys sie bila gdzies tam na ringach, stoczyla kilka walk zawodowych lub nawet nie i to tyle, a ze gosc nie umial nic w zyciu a cegiel nie chcial nosic to został trenerem boksu w sekcji.


To tak jak z zawodnikami mma ktorzy sie nie znaja na mma. Jak czlowiek sie tym nie interesuje to sie w tym nie rozwija, jak oni maja byc lepszymi trenerami kiedy nawet tym boksem swiatowym sie za bardzo nie interesuja? Bo podpatrza od Rozanskiego cepy spod budki z piwem?

Dlatego mamy co mamy jesli chodzi o technike i akcje. Potem dochodzi sprawa ze jest malo sparingów ze wzgledu na niska kulture treningow w naszym kraju, i debile nie sa nauczeni ze nie chodzi by urwac glowe. Przygotowanie fizyczne nie istnieje ze wzgledu na to co pisalem wczesniej, jak gosc ktory sie tym nie interesuje ma wiedziec jak przygotowac fizycznie zawodnika? Do tego trzeba miec merytoryczna wiedze i ja doskonalic bo przygotowania ulegaja ewolucji, jak rowniez pisalem wczesniej.
 
Metody metodami lecz twierdzenie ze dawne czasy byly skuteczniejsze/lepsze dzieki prostoscie to szalenstwo.

Dawni mistrzowie nie sa lepsi niz obecni, zapewne gdyby byla mozliwosc porownania epok to epoka "dawnych" mistrzow wypadla by najbardziej blado w bezpośrednich konfrontacjach. Najlepiej wypadlaby pewnie era piesciarzy z lat 90/00 gdzie piesciarstwo juz bylo nowoczesne ale i dostep do sterydow a przede wszystkim same sterydy byly "akceptowane" zawodnicy byli tak nabici towarem ze az swiecili, dlatego wygladali lepiej w porownaniu z dzisiejszymi zawodnikami ktorzy jednak sa testowani i mimo ze nadal jest doping to nie ma takiego chamskiego dopingu ala Ike Ibeabuchi, Tyson, Holyfield, Briggs.

Przygotowania fizyczne oraz techniczne zawodnikow ewoluuja, jestesmy w tym coraz lepsi. I to ze kiedys ktos rabal siekiera drzewo 16h dziennie przy tym lykajac mete i inne dziwne srodki o ktorych ludzie nie mieli swiadomosci dobrze wygladal w walce to jak dla mnie tego nie zmieni.


To bylo oczywiscie o boksie na swiecie. Nasz boks to zupelnie inna bajka, po pierwsze nie mamy zadnych trenerow, Ci ludzie ktorzy trenuja to pieprzeni amatorzy. Mozna sie zastanowic dlaczego, jak dla mnie największym powodem jest to ze pewnie zabójcza wiekszosc sie boksem nie interesuje, po prostu kiedys sie bila gdzies tam na ringach, stoczyla kilka walk zawodowych lub nawet nie i to tyle, a ze gosc nie umial nic w zyciu a cegiel nie chcial nosic to został trenerem boksu w sekcji.


To tak jak z zawodnikami mma ktorzy sie nie znaja na mma. Jak czlowiek sie tym nie interesuje to sie w tym nie rozwija, jak oni maja byc lepszymi trenerami kiedy nawet tym boksem swiatowym sie za bardzo nie interesuja? Bo podpatrza od Rozanskiego cepy spod budki z piwem?

Dlatego mamy co mamy jesli chodzi o technike i akcje. Potem dochodzi sprawa ze jest malo sparingów ze wzgledu na niska kulture treningow w naszym kraju, i debile nie sa nauczeni ze nie chodzi by urwac glowe. Przygotowanie fizyczne nie istnieje ze wzgledu na to co pisalem wczesniej, jak gosc ktory sie tym nie interesuje ma wiedziec jak przygotowac fizycznie zawodnika? Do tego trzeba miec merytoryczna wiedze i ja doskonalic bo przygotowania ulegaja ewolucji, jak rowniez pisalem wczesniej.
dlatego niestety ale prospekt powinien od razu lecieć do Anglii chociażby(jeśli wiąże przyszłość z boksem)
A masz jakiś artykuł o odpałach Ibeabuchiego? Bo wsm poczytał bym o jakiś gangsterach a słyszałem że Ike to było niezłe ziółko
 
dlatego niestety ale prospekt powinien od razu lecieć do Anglii chociażby(jeśli wiąże przyszłość z boksem)
A masz jakiś artykuł o odpałach Ibeabuchiego? Bo wsm poczytał bym o jakiś gangsterach a słyszałem że Ike to było niezłe ziółko
Jest odcinek moje wielkie walki ike vs tua bodajze. Pindera i Bartosiak fajnie opowiadaja. A artykul to musisz sobie poszukac, kiedys cos czytalem ale nie pamiętam gdzie to bylo. Gosc mial lepsze odpaly niz Tyson
 
Metody metodami lecz twierdzenie ze dawne czasy byly skuteczniejsze/lepsze dzieki prostoscie to szalenstwo.

Dawni mistrzowie nie sa lepsi niz obecni, zapewne gdyby byla mozliwosc porownania epok to epoka "dawnych" mistrzow wypadla by najbardziej blado w bezpośrednich konfrontacjach. Najlepiej wypadlaby pewnie era piesciarzy z lat 90/00 gdzie piesciarstwo juz bylo nowoczesne ale i dostep do sterydow a przede wszystkim same sterydy byly "akceptowane" zawodnicy byli tak nabici towarem ze az swiecili, dlatego wygladali lepiej w porownaniu z dzisiejszymi zawodnikami ktorzy jednak sa testowani i mimo ze nadal jest doping to nie ma takiego chamskiego dopingu ala Ike Ibeabuchi, Tyson, Holyfield, Briggs.

Przygotowania fizyczne oraz techniczne zawodnikow ewoluuja, jestesmy w tym coraz lepsi. I to ze kiedys ktos rabal siekiera drzewo 16h dziennie przy tym lykajac mete i inne dziwne srodki o ktorych ludzie nie mieli swiadomosci dobrze wygladal w walce to jak dla mnie tego nie zmieni.


To bylo oczywiscie o boksie na swiecie. Nasz boks to zupelnie inna bajka, po pierwsze nie mamy zadnych trenerow, Ci ludzie ktorzy trenuja to pieprzeni amatorzy. Mozna sie zastanowic dlaczego, jak dla mnie największym powodem jest to ze pewnie zabójcza wiekszosc sie boksem nie interesuje, po prostu kiedys sie bila gdzies tam na ringach, stoczyla kilka walk zawodowych lub nawet nie i to tyle, a ze gosc nie umial nic w zyciu a cegiel nie chcial nosic to został trenerem boksu w sekcji.


To tak jak z zawodnikami mma ktorzy sie nie znaja na mma. Jak czlowiek sie tym nie interesuje to sie w tym nie rozwija, jak oni maja byc lepszymi trenerami kiedy nawet tym boksem swiatowym sie za bardzo nie interesuja? Bo podpatrza od Rozanskiego cepy spod budki z piwem?

Dlatego mamy co mamy jesli chodzi o technike i akcje. Potem dochodzi sprawa ze jest malo sparingów ze wzgledu na niska kulture treningow w naszym kraju, i debile nie sa nauczeni ze nie chodzi by urwac glowe. Przygotowanie fizyczne nie istnieje ze wzgledu na to co pisalem wczesniej, jak gosc ktory sie tym nie interesuje ma wiedziec jak przygotowac fizycznie zawodnika? Do tego trzeba miec merytoryczna wiedze i ja doskonalic bo przygotowania ulegaja ewolucji, jak rowniez pisalem wczesniej.
Szkoda ze wyniki sportowe nie potwierdzają skuteczności tych nowoczesnych metod.
dla przykładu : Anthony Joshua miał zakładane na głowę różne aparatury mierzące jego wysiłek etc, rzekomo najlepszych trenerów od przygotowania fizycznego a powrócił do czego ? Do rąbania drewna siekierą. Tu absolutnie nie ma przypadkowości. Wyobraź sobie ze z tymi sterydami co wymieniłeś i starymi metodami treningu byliby jeszcze lepsi. Jak chcesz porównań z aktualnych mistrzów, to nie ma problemu : Tyson Fury bił po 800 ciosow lewych prostych na sesji treningowej gdy trenował z sugar hillem albo rozbijał piłkę lekarska o ziemię w czasie adekwatnym do 12 rund, czyli przez niecałe 40 minut. Te proste rzeczy po prostu działają i nie ma co zaklinać rzeczywistości a co najlepsze : do tej pory nie wymyślili nic lepszego, bardziej skutecznego
 
Metody metodami lecz twierdzenie ze dawne czasy byly skuteczniejsze/lepsze dzieki prostoscie to szalenstwo.

Dawni mistrzowie nie sa lepsi niz obecni, zapewne gdyby byla mozliwosc porownania epok to epoka "dawnych" mistrzow wypadla by najbardziej blado w bezpośrednich konfrontacjach. Najlepiej wypadlaby pewnie era piesciarzy z lat 90/00 gdzie piesciarstwo juz bylo nowoczesne ale i dostep do sterydow a przede wszystkim same sterydy byly "akceptowane" zawodnicy byli tak nabici towarem ze az swiecili, dlatego wygladali lepiej w porownaniu z dzisiejszymi zawodnikami ktorzy jednak sa testowani i mimo ze nadal jest doping to nie ma takiego chamskiego dopingu ala Ike Ibeabuchi, Tyson, Holyfield, Briggs.

Przygotowania fizyczne oraz techniczne zawodnikow ewoluuja, jestesmy w tym coraz lepsi. I to ze kiedys ktos rabal siekiera drzewo 16h dziennie przy tym lykajac mete i inne dziwne srodki o ktorych ludzie nie mieli swiadomosci dobrze wygladal w walce to jak dla mnie tego nie zmieni.


To bylo oczywiscie o boksie na swiecie. Nasz boks to zupelnie inna bajka, po pierwsze nie mamy zadnych trenerow, Ci ludzie ktorzy trenuja to pieprzeni amatorzy. Mozna sie zastanowic dlaczego, jak dla mnie największym powodem jest to ze pewnie zabójcza wiekszosc sie boksem nie interesuje, po prostu kiedys sie bila gdzies tam na ringach, stoczyla kilka walk zawodowych lub nawet nie i to tyle, a ze gosc nie umial nic w zyciu a cegiel nie chcial nosic to został trenerem boksu w sekcji.


To tak jak z zawodnikami mma ktorzy sie nie znaja na mma. Jak czlowiek sie tym nie interesuje to sie w tym nie rozwija, jak oni maja byc lepszymi trenerami kiedy nawet tym boksem swiatowym sie za bardzo nie interesuja? Bo podpatrza od Rozanskiego cepy spod budki z piwem?

Dlatego mamy co mamy jesli chodzi o technike i akcje. Potem dochodzi sprawa ze jest malo sparingów ze wzgledu na niska kulture treningow w naszym kraju, i debile nie sa nauczeni ze nie chodzi by urwac glowe. Przygotowanie fizyczne nie istnieje ze wzgledu na to co pisalem wczesniej, jak gosc ktory sie tym nie interesuje ma wiedziec jak przygotowac fizycznie zawodnika? Do tego trzeba miec merytoryczna wiedze i ja doskonalic bo przygotowania ulegaja ewolucji, jak rowniez pisalem wczesniej.
Pięknie powiedziane. Niestety wiele osób nadal ubóstwia starą szkołę bez patrzenia na wady.
Dodałbym do tego też nastawienie psychiczne.
Też ostatnio mega popularny jest Raubo tylko jak człowiek się mocniej wsłucha w to co ten człowiek wygaduje to nie dziwię się, że amerykańscy sportowcy mówią, że jadą po złote medale, a polscy ,,no dam z siebie wszystko"...

Boże jeszcze swego czasu nawet Diablo i Materla mowili: nie ma czegoś takiego jak przetrenowanie!
 
Szkoda ze wyniki sportowe nie potwierdzają skuteczności tych nowoczesnych metod.
dla przykładu : Anthony Joshua miał zakładane na głowę różne aparatury mierzące jego wysiłek etc, rzekomo najlepszych trenerów od przygotowania fizycznego a powrócił do czego ? Do rąbania drewna siekierą. Tu absolutnie nie ma przypadkowości. Wyobraź sobie ze z tymi sterydami co wymieniłeś i starymi metodami treningu byliby jeszcze lepsi. Jak chcesz porównań z aktualnych mistrzów, to nie ma problemu : Tyson Fury bił po 800 ciosow lewych prostych na sesji treningowej gdy trenował z sugar hillem albo rozbijał piłkę lekarska o ziemię w czasie adekwatnym do 12 rund, czyli przez niecałe 40 minut. Te proste rzeczy po prostu działają i nie ma co zaklinać rzeczywistości a co najlepsze : do tej pory nie wymyślili nic lepszego, bardziej skutecznego
Ale to podales dwa przyklady by idealnie pasowaly pod stawiana teze.

To ze Fury bije 800 1200 2000 ciosow w sesji czy rzuca pilka lekarska co ma zmienić? To trening bokserski ktory dziala, czemu to zmieniać? Po prostu mozemy to ulepszac i ulepszamy, raczej oboz treningowy Furego pewnie jest nieco inny niz zawodnika z lat 50, sport ewoluowal. To ze elementy sie zachowaly to nie znaczy ze jako calosc "stara szkola" byla lepsza, bo nie byla.

Przyklad Anthonego troche nie trafiony bo podlaczal sobie aparatury itd ale co to ma do rzeczy? Przeciez AJ byl zawsze zajebiscie przygotowany do walk, wygrywal je na najwyższym poziomie. Myslisz ze jak mierzyl sobie tętno to nie rzucal juz pilka lekarska czy nie wykonywal bicia mlotem w opone? Mysle ze jednak takie elementy zostały, po prostu udoskonalono te treningi na miare i wiedze naszych czasow by wyciagnac z niego jak najwiecej sie da.


Starzy mistrzowie zostaliby pokonani zapewne przez dzisiejszych wlasnie ze wzgledu na to ze sport poszedl do przodu.

Te zachwyty nad tym co bylo kiedys czesto pojawiaja sie kiedy ludzie nie rozumieja tego co jest teraz. Nie po to ludzie robili mnostwo badan nad ludzkim organizmem by teraz powiedziec ze eeee tam, kiedys to poszedl walic w drzewo i bylo dobrze. Na tamte czasy bylo, na dzisiejsze to by nie wystarczylo.
 
Boże jeszcze swego czasu nawet Diablo i Materla mowili: nie ma czegoś takiego jak przetrenowanie!
W MMA to jest nierzadko dramat, jak się patrzy jak przygotowują się nawet bardziej znani zawodnicy. Łączenie wytrzymałości sercowo-naczyniowej z treningiem na moc mięśniową (lol) i tego typu dramaty. Tam szamanów jest od chuja dosłownie wszędzie.

Tu warto zobaczyć recenzję tego co "Wonderboy" robi.


I polecam to później skonfrontować treningiem japońskiej kadry judo (na tym samym kanale jest).

Na kondycji boksu się nie znam, wiem że polski jest na dnie. Widziałem tyle, że jak się "mijałem w drzwiach" jak jeszcze się bawiłem w zapasy to tak czasem wyglądało, że przychodzą tam się raczej ponapierdalać po prostu. Czyli podobne towarzystwo jak w MMA generalnie, które może i na amatorskich zawodach pozwoli wygrać, ale nic więcej z tego się nie ulepi.
I generalnie o Raubo mam taką samą opinię, nie da się słuchać za bardzo, z całym szacunkiem dla pana.
 
Last edited:
Ale to podales dwa przyklady by idealnie pasowaly pod stawiana teze.

To ze Fury bije 800 1200 2000 ciosow w sesji czy rzuca pilka lekarska co ma zmienić? To trening bokserski ktory dziala, czemu to zmieniać? Po prostu mozemy to ulepszac i ulepszamy, raczej oboz treningowy Furego pewnie jest nieco inny niz zawodnika z lat 50, sport ewoluowal. To ze elementy sie zachowaly to nie znaczy ze jako calosc "stara szkola" byla lepsza, bo nie byla.

Przyklad Anthonego troche nie trafiony bo podlaczal sobie aparatury itd ale co to ma do rzeczy? Przeciez AJ byl zawsze zajebiscie przygotowany do walk, wygrywal je na najwyższym poziomie. Myslisz ze jak mierzyl sobie tętno to nie rzucal juz pilka lekarska czy nie wykonywal bicia mlotem w opone? Mysle ze jednak takie elementy zostały, po prostu udoskonalono te treningi na miare i wiedze naszych czasow by wyciagnac z niego jak najwiecej sie da.


Starzy mistrzowie zostaliby pokonani zapewne przez dzisiejszych wlasnie ze wzgledu na to ze sport poszedl do przodu.

Te zachwyty nad tym co bylo kiedys czesto pojawiaja sie kiedy ludzie nie rozumieja tego co jest teraz. Nie po to ludzie robili mnostwo badan nad ludzkim organizmem by teraz powiedziec ze eeee tam, kiedys to poszedl walic w drzewo i bylo dobrze. Na tamte czasy bylo, na dzisiejsze to by nie wystarczylo.
Nie muszę nad tym rozmyślać, wystarczy ze przeczytam słowa jego trenerów. Sport polega niezmiennie na tym samym : opanowaniu do perfekcji elementów które wyjdą Ci bezbłędnie w walce, nie ma innej drogi. Po prostu nie ma. Cala reszta to marketingowy bełkot by się dobrze sprzedawało i mądrze brzmiało. Jak widzę pięściarza który wyciska na klatkę piersiowa i nawet nie wie po co to robi bo mu trener zalecił to mnie krew zalewa. Robią coś co jest nieprzydatne w walce, czyli zużywają miesńie, stawy, cały aparat ruchu na coś co jest kompletnie zbędne i czego nie wykorzystają. Już nawet Bruce Lee zwykł mawiać „ adaptuj to co przydatne,eliminuj to co zbędne„ jak obejrzysz większość walk czy efektywnych KO to tam nie ma wyszukanych kombinacji po 12 ciosow. Najczęściej to jest najprostsza kombinacja, bita w punkt i z totalnego luzu. Na tym polega pięściarstwo, a nie na wymyślaniu metod treningowych przez trenerów personalnych i implementowanie fighterom treningu niczym kulturysta z elementami kondycyjnymi. To jest syf, który uwstecznia zawodnika
 
Pięknie powiedziane. Niestety wiele osób nadal ubóstwia starą szkołę bez patrzenia na wady.
Dodałbym do tego też nastawienie psychiczne.
Też ostatnio mega popularny jest Raubo tylko jak człowiek się mocniej wsłucha w to co ten człowiek wygaduje to nie dziwię się, że amerykańscy sportowcy mówią, że jadą po złote medale, a polscy ,,no dam z siebie wszystko"...

Boże jeszcze swego czasu nawet Diablo i Materla mowili: nie ma czegoś takiego jak przetrenowanie!
Raubo nie potrafi przekuć w merytorykę swojego przekazu, a jemu chodzi tylko o to by zbudować zawodnika odpornego psychicznie, który jest w stanie wytrzymać obelgi,zniechęcenie,swoje słabości. Jest w tym pewna metoda, w tym jego szaleństwie ale on już po prostu taki jest. Do MMA się nie odniosę bo nie znam aż tak dobrze tego środowiska, ale domyślam się ze tam tez nie brakuje roznych kwiatków
 
W MMA to jest nierzadko dramat, jak się patrzy jak przygotowują się nawet bardziej znani zawodnicy. Łączenie wytrzymałości sercowo-naczyniowej z treningiem na moc mięśniową (lol) i tego typu dramaty. Tam szamanów jest od chuja dosłownie wszędzie.

Tu warto zobaczyć recenzję tego co "Wonderboy" robi.


I polecam to później skonfrontować treningiem japońskiej kadry judo (na tym samym kanale jest).

Na boksie się nie znam, wiem że polski jest na dnie. I generalnie o Raubo mam taką samą opinię, nie da się słuchać za bardzo, z całym szacunkiem dla pana.

To jest w ogóle hit stulecia jak pro sportowcy się przygotowują
Polecam poczytać diety zawodników NBA :DC:
Co do Raubo to się wypromował na frikach że był ostry na treningu i wsm tyle
 
Nie muszę nad tym rozmyślać, wystarczy ze przeczytam słowa jego trenerów. Sport polega niezmiennie na tym samym : opanowaniu do perfekcji elementów które wyjdą Ci bezbłędnie w walce, nie ma innej drogi. Po prostu nie ma. Cala reszta to marketingowy bełkot by się dobrze sprzedawało i mądrze brzmiało. Jak widzę pięściarza który wyciska na klatkę piersiowa i nawet nie wie po co to robi bo mu trener zalecił to mnie krew zalewa. Robią coś co jest nieprzydatne w walce, czyli zużywają miesńie, stawy, cały aparat ruchu na coś co jest kompletnie zbędne i czego nie wykorzystają. Już nawet Bruce Lee zwykł mawiać „ adaptuj to co przydatne,eliminuj to co zbędne„ jak obejrzysz większość walk czy efektywnych KO to tam nie ma wyszukanych kombinacji po 12 ciosow. Najczęściej to jest najprostsza kombinacja, bita w punkt i z totalnego luzu. Na tym polega pięściarstwo, a nie na wymyślaniu metod treningowych przez trenerów personalnych i implementowanie fighterom treningu niczym kulturysta z elementami kondycyjnymi. To jest syf, który uwstecznia zawodnika
nie zmienia to faktu że lekkie nabranie tężyzny fizycznej na siłce nie zaszkodzi
 
nie zmienia to faktu że lekkie nabranie tężyzny fizycznej na siłce nie zaszkodzi
Nie twierdze inaczej, byle robić z tego jeszcze użytek, a nie wychodzi chłop nabity mięśniami i bije w powietrze pchane ciosy…a to coraz częściej można zaobserwowac, zwłaszcza na sekcjach. Przecież to jest tragedia. Poza tym to nie jest tak, ze tylko poprzez siłownie nabierzesz masy miesniowej. Równie dobrze możesz ja nabyć poprzez dźwiganie partnerów treningowych, przepychanie się z nimi, prace z ciężkim młotem , ale wtedy zapomnij ze będziesz wyglądał jak adonis. Nie będziesz, ale to będzie użytkowa masa pod walkę a nie pod ładny wygląd
 
Na tym polega pięściarstwo, a nie na wymyślaniu metod treningowych przez trenerów personalnych i implementowanie fighterom treningu niczym kulturysta z elementami kondycyjnymi. To jest syf, który uwstecznia zawodnika
Na wszystko jest czas i miejsce. Jak fighter chce iść wagę wyżej, to i nawet na ten trening kulturystyczny się znajdzie miejsce i na dietę masową od kulturystów. Z tym że może nie zakresy 15-30 powtórzeń i pompowanie mięśnia a bardziej 4-10 i bardziej pod siłę. A potem tę siłę i dodatkowe mięśnie przerobić na moc mięśniową. Tylko to trzeba wiedzieć co się chce, i wiedzieć jak. I widzieć plan na powiedzmy 2 lata, a w zawodowym sporcie nierzadko ulega się modom i popularnym trendom, i tak od walki do walki.

Dlatego np. w takim judo jest mniej takich rzeczy, czy w zapasach, bo tam jest obsadzona kadra i trenerzy kadry, i oni mają perspektywę 4 lat, wiedzą co w danym okresie chcą osiągnąć, mają kalendarz turniejów i wiedzą, na których muszą mieć peak formy a które będą dla nich częścią cyklu treningowego. I inna rzecz, że jak się ma 4 lat perspektywy to nawet słabiej przemyślany ale spójny plan zadziała lepiej niż 60-70 trzymiesięcznych, nie mających ze sobą nic wspólnego programów od różnych trenerów.
 
Last edited:
Raubo nie potrafi przekuć w merytorykę swojego przekazu, a jemu chodzi tylko o to by zbudować zawodnika odpornego psychicznie, który jest w stanie wytrzymać obelgi,zniechęcenie,swoje słabości. Jest w tym pewna metoda, w tym jego szaleństwie ale on już po prostu taki jest. Do MMA się nie odniosę bo nie znam aż tak dobrze tego środowiska, ale domyślam się ze tam tez nie brakuje roznych kwiatków
To są sposoby ala taki nauczyciel starszej daty, który Einsteina byłby w stanie zniechęcić do fizyki, a chłopca chodzącego na grupy rekonstrukcyjne do historii
On dodaje pewności siebie? Raczej na amerykańską pewność siebie odpowiedziałby "nie zesraj się, gdzie pokora" - no Kurcze jeśli ktoś nie jest pewny siebie to niech sobie odpuści sporty walki. Są inne sporty ekstremalne.
Oczywiście oceniam tylko co widziałem na filmikacg
W MMA to jest nierzadko dramat, jak się patrzy jak przygotowują się nawet bardziej znani zawodnicy. Łączenie wytrzymałości sercowo-naczyniowej z treningiem na moc mięśniową (lol) i tego typu dramaty. Tam szamanów jest od chuja dosłownie wszędzie.

Tu warto zobaczyć recenzję tego co "Wonderboy" robi.


I polecam to później skonfrontować treningiem japońskiej kadry judo (na tym samym kanale jest).

Na kondycji boksu się nie znam, wiem że polski jest na dnie. Widziałem tyle, że jak się "mijałem w drzwiach" jak jeszcze się bawiłem w zapasy to tak czasem wyglądało, że przychodzą tam się raczej ponapierdalać po prostu. Czyli podobne towarzystwo jak w MMA generalnie, które może i na amatorskich zawodach pozwoli wygrać, ale nic więcej z tego się nie ulepi.
I generalnie o Raubo mam taką samą opinię, nie da się słuchać za bardzo, z całym szacunkiem dla pana.

Drwal w tym QA na swoim kanale opowiadał, że gdyby trafił na lepszych ludzi i miał większa wiedzę to jego kariera trwałaby dłużej.

W ogóle teraz jest jakaś jazda starej szkoły aby zawód trenera znowu był uregulowany bo to zapewni jakość od lekkoatletyki do boksu
O ile dietetyka to jeszcze byłbym w stanie uwierzyć....
 
W MMA to jest nierzadko dramat, jak się patrzy jak przygotowują się nawet bardziej znani zawodnicy. Łączenie wytrzymałości sercowo-naczyniowej z treningiem na moc mięśniową (lol) i tego typu dramaty. Tam szamanów jest od chuja dosłownie wszędzie.

Tu warto zobaczyć recenzję tego co "Wonderboy" robi.


I polecam to później skonfrontować treningiem japońskiej kadry judo (na tym samym kanale jest).

Na kondycji boksu się nie znam, wiem że polski jest na dnie. Widziałem tyle, że jak się "mijałem w drzwiach" jak jeszcze się bawiłem w zapasy to tak czasem wyglądało, że przychodzą tam się raczej ponapierdalać po prostu. Czyli podobne towarzystwo jak w MMA generalnie, które może i na amatorskich zawodach pozwoli wygrać, ale nic więcej z tego się nie ulepi.
I generalnie o Raubo mam taką samą opinię, nie da się słuchać za bardzo, z całym szacunkiem dla pana.

Szkoda tylko, że te trenerki są #nikim :waldeklaugh:
 
Szkoda tylko, że te trenerki są #nikim :waldeklaugh:
Nie ma za bardzo znaczenia czy są kimś czy nikim. Z reguły ktoś kto jest "kimś" nie zajmuje się jutubowaniem tylko trenowaniem swoich zawodników. Sęk w tym, że oni tutaj mówią to, co jest dziś powszechnie znaną wiedzą w świecie przygotowana sportowców, to samo mówi m.in. Galpin (z UFC Performance Institute - a więc jest kimś), że nie łączy się treningu różnych parametrów, bo to nie jest optymalnie. A jeśli już bardzo się chce to robić, to można Daily Undulated Periodization robić ale w obrębie tygodnia, gdzie każdego dnia trenuje się inny parametr, a nie w obrębie jednego obwodu jak Thompson robi. Takich rzeczy jest od chuja i nieważne kto to wytyka, jeśli ma rację.
 
Nie ma za bardzo znaczenia czy są kimś czy nikim. Z reguły ktoś kto jest "kimś" nie zajmuje się jutubowaniem tylko trenowaniem swoich zawodników. Sęk w tym, że oni tutaj mówią to, co jest dziś powszechnie znaną wiedzą w świecie przygotowana sportowców, to samo mówi m.in. Galpin (z UFC Performance Institute - a więc jest kimś), że nie łączy się treningu różnych parametrów, bo to nie jest optymalnie. A jeśli już bardzo się chce to robić, to można Daily Undulated Periodization robić ale w obrębie tygodnia, gdzie każdego dnia trenuje się inny parametr, a nie w obrębie jednego obwodu jak Thompson robi. Takich rzeczy jest od chuja i nieważne kto to wytyka, jeśli ma rację.
W celu poprawy konkretnego parametru owszem. Nie zapominaj jednak, że walka to miks wszystkiego i chyba też trzeba się nauczyć koordynacji, wykorzystania wszystkiego jednocześnie.
Jak z tym bumerangiem Thompsona - robisz coś siłowego to masz zapomnieć o widzeniu peryferyjnym?
 
W celu poprawy konkretnego parametru owszem. Nie zapominaj jednak, że walka to miks wszystkiego i chyba też trzeba się nauczyć koordynacji, wykorzystania wszystkiego jednocześnie.
Jak z tym bumerangiem Thompsona - robisz coś siłowego to masz zapomnieć o widzeniu peryferyjnym?
No i właśnie sęk w tym, żeby wiedzieć co z czym łączyć bo wiele parametrów nad którymi się chce pracować jest względem siebie przeciwstawnych i nie da się ich poprawić na raz. A te treningi nieraz są robione totalnie na pałę. Bo tak jak piszesz, że wodzenie peryferyjne można poprawić, generalnie umiejętności techniczne trzeba i należy ćwiczyć zawsze i często (bo szybko degradują) i tu nie ma przeciwwskazań, tak robienie mocy mięśniowej na zmęczeniu (jak tam Thompson robi) jest absurdem już.
I nawet w samym elemencie sportowym trzeba wiedzieć kiedy ma być największa intensywność, kiedy najmocniejsze sparingi a kiedy temperowania formy i robienie szybkości etc. a gdzie jeszcze to łączyć z przygotowaniem sprawnościowym. Trzeba wiedzieć po prostu i tyle.

I widać było dawniej jak te treningi były układane, że zawodnicy na walce dętka, a forma przychodziła dwa, trzy tygodnie po gali, bo był źle dobrany trening. Już nie pamiętam czy Drwal czy kto o tym mówił, ale jeszcze dekadę, dwie temu to było nierzadkie zjawisko w PL. A wynika właśnie z chujowego programowania treningów.
 
No i właśnie sęk w tym, żeby wiedzieć co z czym łączyć bo wiele parametrów nad którymi się chce pracować jest względem siebie przeciwstawnych i nie da się ich poprawić na raz. A te treningi nieraz są robione totalnie na pałę. Bo tak jak piszesz, że wodzenie peryferyjne można poprawić, generalnie umiejętności techniczne trzeba i należy ćwiczyć zawsze i często (bo szybko degradują) i tu nie ma przeciwwskazań, tak robienie mocy mięśniowej na zmęczeniu (jak tam Thompson robi) jest absurdem już.
I nawet w samym elemencie sportowym trzeba wiedzieć kiedy ma być największa intensywność, kiedy najmocniejsze sparingi a kiedy temperowania formy i robienie szybkości etc. a gdzie jeszcze to łączyć z przygotowaniem sprawnościowym. Trzeba wiedzieć po prostu i tyle.

I widać było dawniej jak te treningi były układane, że zawodnicy na walce dętka, a forma przychodziła dwa, trzy tygodnie po gali, bo był źle dobrany trening. Już nie pamiętam czy Drwal czy kto o tym mówił, ale jeszcze dekadę, dwie temu to było nierzadkie zjawisko w PL. A wynika właśnie z chujowego programowania treningów.
Wykrzesanie z siebie mocy w momencie gdy jesteś już zajechany to też jakaś umiejętność. Nie można poprawiać wyłącznie indywidualnych parametrów. Do treningu trzeba podejść holistycznie. Uważam, że zdolność do pokonania własnego centralnego układu nerwowego, który komunikuje, że już dość też jest ważnym czynnikiem. Umiejętność "odpalenia drugiego życia" czy zdobycia się na "rzutem na taśmę" nie przyjdzie od samego trenowania mocy, ale właśnie od wykrzesania mocy w momencie skrajnego zmęczenia. Tyle tylko, że samą moc trzeba trenować też niezależnie by poprawić jej parametry. No i całość, dzięki dzisiejszej nauce, dobrać tak by trafić ze szczytem formy akurat wtedy gdy trzeba.
 
Wykrzesanie z siebie mocy w momencie gdy jesteś już zajechany to też jakaś umiejętność. Nie można poprawiać wyłącznie indywidualnych parametrów. Do treningu trzeba podejść holistycznie. Uważam, że zdolność do pokonania własnego centralnego układu nerwowego, który komunikuje, że już dość też jest ważnym czynnikiem. Umiejętność "odpalenia drugiego życia" czy zdobycia się na "rzutem na taśmę" nie przyjdzie od samego trenowania mocy, ale właśnie od wykrzesania mocy w momencie skrajnego zmęczenia. Tyle tylko, że samą moc trzeba trenować też niezależnie by poprawić jej parametry. No i całość, dzięki dzisiejszej nauce, dobrać tak by trafić ze szczytem formy akurat wtedy gdy trzeba.
Tak ale tu już mówisz o elemencie czysto sportowym (nie wiem jaki to termin po polsku, "specyficity") i na niego przyjdzie czas w etapie późniejszym: jak już masz te nowe mięśnie i masz w nich moc, to teraz trzeba wykrzesać z nich 100% pod walkę. I to się robi, bo to potrzebne, ale na macie - w sparingach i zadaniówkach (np. gdzie co rundę wychodzi świeży partner a ty nie masz przerwy) a nie robiąc podrzuty z klaśnięciem na czas. Właśnie to jest częsty błąd, że ludzie chcą robić trening na siłowni żeby był jak najbardziej "sport specyfic" kiedy element przygotowania sprawnościowego zawsze dla sportowców będzie tylko "ogólnorozwojówką" bo najbardziej specjalistyczny trening mają na sali/macie.
 
W ogóle teraz mi przyszło do głowy jak to nierzadko działa w takich sportach. Jest taki trener którego polecam, Chad Wesley Smith. On dużo sportowców trenuje, zawodników BJJ. I pamiętam jak kiedyś opowiadał jak to się zaczęło, to mniej więcej tak, że znajomy znajomego polecił "bo jest taki silny koleś i się zna". I zaczął trenować pro-BJJ gości. Na szczęście dla nich Chad się zna i raczej dobrze na tym wychodzą, ale ile razy musiało być tak, że tem silny koleś jedyne co umiał to programować pod swój sport (trójbój siłowy) i generalnie robił z gośćmi max bench, dl i przysiad... kiedy im maxy do niczego nie potrzebnee. I potem może być drewno na macie, bo jak nie.

Tak samo w przypadku diety itd. Pojawi się jakiś Mauricz i za pół roku cała scena MMA jest na diecie od Mauricza. Albo pojawia się moda na keto, i wszyscy robią keto. Absurdy przecież, żadna drużyna piłkarska nie działa raczej w ten sposób, żaden poważny sport.
 
W ogóle teraz mi przyszło do głowy jak to nierzadko działa w takich sportach. Jest taki trener którego polecam, Chad Wesley Smith. On dużo sportowców trenuje, zawodników BJJ. I pamiętam jak kiedyś opowiadał jak to się zaczęło, to mniej więcej tak, że znajomy znajomego polecił "bo jest taki silny koleś i się zna". I zaczął trenować pro-BJJ gości. Na szczęście dla nich Chad się zna i raczej dobrze na tym wychodzą, ale ile razy musiało być tak, że tem silny koleś jedyne co umiał to programować pod swój sport (trójbój siłowy) i generalnie robił z gośćmi max bench, dl i przysiad... kiedy im maxy do niczego nie potrzebnee. I potem może być drewno na macie, bo jak nie.

Tak samo w przypadku diety itd. Pojawi się jakiś Mauricz i za pół roku cała scena MMA jest na diecie od Mauricza. Albo pojawia się moda na keto, i wszyscy robią keto. Absurdy przecież, żadna drużyna piłkarska nie działa raczej w ten sposób, żaden poważny sport.
Dlatego dziękujmy kelnerom za plany i działania na rzecz standaryzacji mma w Polsce :antonio:

Powstanie jeden słuszny sztab wyznaczania kierunku i wreszcie ludzkości spadną klapki z oczu :juanlaugh:

Mauricz, Zabor, Daria lub święta Anna od Kokotów jako motywatorka - pod przewodnictwem :kawulpokapoka:

Mamy to! :suchykarol:
 
W ogóle teraz mi przyszło do głowy jak to nierzadko działa w takich sportach. Jest taki trener którego polecam, Chad Wesley Smith. On dużo sportowców trenuje, zawodników BJJ. I pamiętam jak kiedyś opowiadał jak to się zaczęło, to mniej więcej tak, że znajomy znajomego polecił "bo jest taki silny koleś i się zna". I zaczął trenować pro-BJJ gości. Na szczęście dla nich Chad się zna i raczej dobrze na tym wychodzą, ale ile razy musiało być tak, że tem silny koleś jedyne co umiał to programować pod swój sport (trójbój siłowy) i generalnie robił z gośćmi max bench, dl i przysiad... kiedy im maxy do niczego nie potrzebnee. I potem może być drewno na macie, bo jak nie.

Tak samo w przypadku diety itd. Pojawi się jakiś Mauricz i za pół roku cała scena MMA jest na diecie od Mauricza. Albo pojawia się moda na keto, i wszyscy robią keto. Absurdy przecież, żadna drużyna piłkarska nie działa raczej w ten sposób, żaden poważny sport.
Ja mam taką małą teorie spiskową, że Mauricze, Darię itp. to jest taka akcja tych zawodników mma "ja powiem, że się mną zajmujesz a później będziecie mieć więcej klientów tylko odpal procent"
Chociaż paru fanów teori spiskowych i szamanów jest w środowisku mma więc...
Dlatego dziękujmy kelnerom za plany i działania na rzecz standaryzacji mma w Polsce :antonio:

Powstanie jeden słuszny sztab wyznaczania kierunku i wreszcie ludzkości spadną klapki z oczu :juanlaugh:

Mauricz, Zabor, Daria lub święta Anna od Kokotów jako motywatorka - pod przewodnictwem :kawulpokapoka:

Mamy to! :suchykarol:
Zabor uczący twarzogardy (nie wiem jak można było nie przerwać walki Kowalkiewicz z tą Chinką) zajmuje się chyba w tym stowarzyszenie trenowaniem amatorów...
Gorszy to był już tylko narożnik Tymoteusza Świątka
 
Ja mam taką małą teorie spiskową, że Mauricze, Darię itp. to jest taka akcja tych zawodników mma "ja powiem, że się mną zajmujesz a później będziecie mieć więcej klientów tylko odpal procent"
Chociaż paru fanów teori spiskowych i szamanów jest w środowisku mma więc...

Zabor uczący twarzogardy (nie wiem jak można było nie przerwać walki Kowalkiewicz z tą Chinką) zajmuje się chyba w tym stowarzyszenie trenowaniem amatorów...
Gorszy to był już tylko narożnik Tymoteusza Świątka
Jakoś się trzeba przebić, choćby i "twarzą" :juanlaugh:
 
Back
Top