Marionteka nie może wykonywać ruchów, wbrew sterowanym ruchom linek. Jeśli już uznanoby tak jak twierdzi artykuł, to na pewno nie byłoby to wbrew Rosji. Co więcej, jakby te marionetkowe republiki nie były sterowane i wspierane z Moskwy, toby po prostu nie istniały, na pewno daleko im do możliwości podejmowania jakichkolwiek niezawisłych decyzji.
Ciągle nie znajduję odpowiedzi na pytanie, dlaczego Rosjanie w ogóle weszli w ten konflikt i jaki mają główny cel.Wciąż marginalnie, ale jednak realny jest scenariusz zawinięcia rosyjskich manatek i powrót do sytuacji sprzed wojny.
Kompletnie nie przemawia do mnie aspekt ekspansji terytorialnej (uważam Rosję za mądrzejszego gracza na arenie),
nieco lepiej wygląda sprawa z wzmocnieniem rosyjskiej gospodarki, tylko pytanie czy wchodząc w taką zapaść na tle ogolnoświatowych standardów oceniania, będą mogli oni realtywnie łatwo wrócić do gry (sądzę, że po konflikcie ich pozycja startowa może być lepsza, niż ta przed "dziwną wojną").
Aspekt czystek wewnątrz kraju wydaje się być wysuwany przeze mnie na wyrost, bo jakoś nie ma większych informacji o czyszczeniu Kazania, ani o czyszczeniu Kremla.
Również ze względów geopolitycznych konflikt jest relatywnie mało uzasadnialny, już dawno Ukraina przestała być strategicznym krajem w regionie, a stała się zawalidrogą dla UE i Rosji, dzisiejszy problem kiełkuje się w rekultywacji jedwabnego szlaku, który miałby jednak dotrzeć do UE przez Irak i Turcję, a nie przez okolice Morza Kaspijskiego.
Co do większych zmian wojskowych, to wydaje się, że skala konfliktu jest zbyt mała, by przeprowadzić rozsądne wprowadzania sprzętu, do tego odpada też wątek ćwiczeń i zdobywania umiejętności, tym bardziej, że Rosja posiada ku temu ciekawsze fronty na świecie.
Owszem konflikt narastał od dobrych kilku (10?) lat, Ukraina zmierzała w stronę oderwania się z Rosji i stanięcia w kondominium Rosja-UE, czy ta wojna to walka o strefę wpływów? Nie sądzę by tak było, tym bardziej, że Rosjanie posiadają działa o wiele silniejsze niż rakiety wyrzucane z Gradów.
Chęć zdobycia surowców doliny Donbasu też jest mało prawdopodobne, patrząc na ruchy niszczenia wszystkiego, co mogłoby terrorystycznym republikom przynieść dochód (taktyka zupełnie inna niż chociażby ISIS).
W ocenie konliktu na Ukrainie zacząłbym od ustalenia celów, jakie może osiągnąć Rosja, a następnie zacząłbym interpretować poszczególne ruchy. Nie mając klucza i nie znając zasad nie można skutecznie grać w czyjąś grę, tym bardziej w tak subtelnych i pozornie nieważnych ruchach, jak przytoczony w artykule.
Z każdą myślą o tej wojnie coraz bardziej niepokoi mnie fakt określenia istnienia tego konfliktu i celu, do jakiego zmierzają obie strony.