Nie ma taniej siły roboczej w Chinach, po prostu mogą sobie pozwolić na małe marże, klepanie statków taśmowo, na własne i cudze potrzeby. Dla przykładu statki zamówione w PŻM produkowano w Chinach, następnie po odbiorze płynęły na remont do Japonii i finalnie wychodziło kilka % taniej.
Upadek Stoczni Szczecińskiej Nowa, to dosyć złożona sprawa. Przyczyniły się do tego kochane związki zawodowe, źle skonstruowane umowy i na końcu cofnięcie gwarancji bankowych.
Odnośnie związków zawodowych to mogę tylko napisać, że te kurvy bym wieszał na pochylni, zawsze na nie, redukcja zatrudnienia bo kryzys NIE, obniżenie wynagrodzeń lub ucięcie socjalu NIE. To się złamasy teraz możecie przebranżowić na stylistę jebanych paznokci, drogi stoczniowcu z 30 letnim stażem. Zakład to była żywa komuna, część pracowała (zwykle podwykonawcy co do dzisiaj działają na terenie byłej stoczni) reszta chlała, albo chowała się po kanciapach.
Źle skonstruowane umowy, to już poezja smaku i zapachu. Wszystko zostało oparte na dolarze, który miał swoje wzloty i bolesne upadki. Oczywiście żadne wzmianki odnośnie kursu nie zostały uwzględnione i jak za dolara przyszło płacić 2.6 szekli to nagle zaczęło brakować na bieżące wydatki. Banki wówczas nie zgadzały się na zwiększenie kredytowania i chvj wielki i bąbelki został.
Kolejna kwestia to skupienie się na budowie wyspecjalizowanych jednostek (chemikaliowców), gdzie cena stali chromowo-niklowej (tzw. kwasoodpornej) wzrosła również o kilkadziesiąt %. Podobnie jak klasyczna stal st5 ;). Więc utraciliśmy wówczas konkurencyjność na rynku i dobiła nas właśnie dosyć wąska specjalizacja, nie było szans konkurować z Azją.
Na dzień dzisiejszy, prawie całe biuro projektowe znalazło zatrudnienie w Skandynawii i szeroko rozumianym zachodzie. Praca w zacnych warunkach z pensją często wyższą od obywateli danego kraju. Teraz jak czytam o wskrzeszaniu stoczni to jedynie pozostaje pusty śmiech, brak kadry odpowiedzialnej za projekt i budowę skończy jak słynna korweta gawron, i elektrownia atomowa.