Pogotowie Sercowe Cohones

Wreszcie ładnie piszecie w sercowym :beer:

Mam mały dylemacik. Poznałem ostatnio dziewczyne, pisałem z nią, ale jakoś byłem daleko i nie miałem motywacji, żeby pisać (wiedziałem,że przez najbliższe 3 tygodnie i tak się nie dam rady spotkać) i teraz myślę, czy warto się odezwać skoro na tyle się urwał kontakt? Fajnie mi się pisało, bo znalazłem wspólny niepospolity temat, który mnie urzekł i nie wiem co robić. Jestem z gatunku tych, ze jak teraz napiszę i dostanę zlewkę, to się wkurwię i nie będzie mi się chciało utrzymywać kontaktów z nowymi laskami przez miesiąc.
 
Wreszcie ładnie piszecie w sercowym :beer:

Mam mały dylemacik. Poznałem ostatnio dziewczyne, pisałem z nią, ale jakoś byłem daleko i nie miałem motywacji, żeby pisać (wiedziałem,że przez najbliższe 3 tygodnie i tak się nie dam rady spotkać) i teraz myślę, czy warto się odezwać skoro na tyle się urwał kontakt? Fajnie mi się pisało, bo znalazłem wspólny niepospolity temat, który mnie urzekł i nie wiem co robić. Jestem z gatunku tych, ze jak teraz napiszę i dostanę zlewkę, to się wkurwię i nie będzie mi się chciało utrzymywać kontaktów z nowymi laskami przez miesiąc.

To sie nie wkurzaj, nastaw, że może Cie zlać i podejdź na luzie. Kto nie ryzykuje szampana nie pije!
 
Wreszcie ładnie piszecie w sercowym :beer:

Mam mały dylemacik. Poznałem ostatnio dziewczyne, pisałem z nią, ale jakoś byłem daleko i nie miałem motywacji, żeby pisać (wiedziałem,że przez najbliższe 3 tygodnie i tak się nie dam rady spotkać) i teraz myślę, czy warto się odezwać skoro na tyle się urwał kontakt? Fajnie mi się pisało, bo znalazłem wspólny niepospolity temat, który mnie urzekł i nie wiem co robić. Jestem z gatunku tych, ze jak teraz napiszę i dostanę zlewkę, to się wkurwię i nie będzie mi się chciało utrzymywać kontaktów z nowymi laskami przez miesiąc.

Gdybym to był ja to bym zaryzykował. Ot, uda się to sie uda. Zauważyłeś, ze nie przejmuje sie gdy wyjde na idiote, to by po mnie spłynęła olewka. No ale Ty masz inaczej wiec nie jestem w stanie doradzic ;p
 
Wreszcie ładnie piszecie w sercowym :beer:

Mam mały dylemacik. Poznałem ostatnio dziewczyne, pisałem z nią, ale jakoś byłem daleko i nie miałem motywacji, żeby pisać (wiedziałem,że przez najbliższe 3 tygodnie i tak się nie dam rady spotkać) i teraz myślę, czy warto się odezwać skoro na tyle się urwał kontakt? Fajnie mi się pisało, bo znalazłem wspólny niepospolity temat, który mnie urzekł i nie wiem co robić. Jestem z gatunku tych, ze jak teraz napiszę i dostanę zlewkę, to się wkurwię i nie będzie mi się chciało utrzymywać kontaktów z nowymi laskami przez miesiąc.
Napisz jej, że miałeś zaganiane 3 tygodnie. Może jest wyrozumiała i będzie wszystko okey :)
 
Równie dobrze Ona mogła sama się odezwać przez te 3 tygodnie.
Jakoś tego nie zrobiła więc powinno dać Ci to do myślenia :)
 
Równie dobrze Ona mogła sama się odezwać przez te 3 tygodnie.
Jakoś tego nie zrobiła więc powinno dać Ci to do myślenia :)
A tam, o kobiety trzeba powalczyć i nie ma w tym żadnej ujmy.
 
tyle że w tym "niepospolitym" scenariuszu w pewnym wieku po prostu stajesz się śmieszny i umierasz samotny
(chyba że masz tyle siana co bilzerian)
Powiem tak: Jeden lubi bratki, drugi woli bzy :dry: Ja się już NA SZCZĘSCIE nie bawię w żadne miłości i - mam nadzieję oraz przekonanie graniczące z pewnością- że już nigdy nie będę bawił. Z ostatnią dziewczyną skończyło się 8 lat temu i teraz oddycham z ulgą każdego dnia, że nam nie wyszło. Nie potrzebuję dziewczyny, dla której byłbym "tym jedynym, ukochanym i wspaniałym". Nie potrzebuję syna, który miałby mnie podziwiać i mówić: "Patrz tatusiu, mam podobną gębę do twojej!" Tak samo jak nie potrzebuję zasadzić drzewa ani zbudować domu- mogę zamieszkać w kempingu i radować się każdym dniem. No problem. Samotność? Jakie to uczucie? Bo nie pamiętam... tak samo jak nie pamiętam, co to znaczy się nudzić. Ja nigdy nie jestem samotny i nigdy się nie nudzę. Żyję dokładnie tak jak chcę. Nigdy nie pozwolę kobiecie- czy też również jakiemuś mężczyźnie- mieć wpływ na moje działania i ingerować w moje zamierzenia. No chyba, że się zgodzę z jakąś myślą, to mogę i podziękować za radę. Lubię przebywać wśród ludzi, ale nie muszę. Mogę zorganizować wypad w góry dla pięciu osób, mogę też wybrać się sam na całodniową wędrówkę. Moja szklanka jest zawsze w połowie pełna a nie pusta (hmm, a nie lubiłem zbytnio tego powiedzenia...)
Nie chcę być ani za daleko, ani za blisko innych. Związek z kobietą by to przekreślił. Nie ma żadnego powodu, dla którego miałbym kiedykolwiek założyć rodzinę, skoro mi to niepotrzebne.

Miłość? Hehe... Ja wiem, wiem, że zauroczenie jest na początku takie cudowne i wspaniałe, oh! oh!- "Ona chce żyć dla mnie a ja dla niej!", "Milion komplementów dałem i milion otrzymałem!"
Mi zadurzenie się już raczej nie grozi, bo utwardziłem się jak niklowy superstop.
@Mort ma rację, prawdziwa miłość istnieje, ale w naszym świecie jest bardzo rzadka/szybko wygasa. Mija raptem 10 lat i standardem jest mniej lub bardziej patologiczne przywiązanie, o ile związek jeszcze trwa. Tego, co się często dzieje wewnątrz 4 ścian, to nawet nie chcę wiedzieć. Syf, kiła i mogiła, tudzież bród, smród i ubóstwo :arab: Dla mnie to gra niewarta świeczki i zupełnie zbędna. Jeśli ktoś rzeczywiście ma wspaniałą rodzinę, gdzie wszyscy się kochają a nie obrzucają błotem i zdradzają, to szczerze gratuluję- może byłbym nawet skłonny powiedzieć, że jest to bardziej wartościowe i głębsze życie niż to, które ja prowadzę. Ale często widzę, że to życie zdeka *ujowe dla każdego. Ja mam inny pomysł na siebie. A jak bym chciał komuś pomóc, to mogę sobie wybrać komu, a nie np. swojemu dziecku, które przykładowo okazało się być z*ebaną osobą, no ale jest moje :laugh:.

Poruszam temat, bo ja rozumiem innych, i nic mi do ich życia, ale mam wrażenie, że większość nie potrafi sobie wyobrazić, że można też inaczej.

Nie pasuję do tego tematu, ale wchodzę tu z ciekawości :boss: A skoro już wywołałem Morta:
"Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, 39 i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. " :wink:
 
Last edited:
Powiem tak: Jeden lubi bratki, drugi woli bzy :dry: Ja się już NA SZCZĘSCIE nie bawię w żadne miłości i - mam nadzieję oraz przekonanie graniczące z pewnością- że już nigdy nie będę bawił. Z ostatnią dziewczyną skończyło się 8 lat temu i teraz oddycham z ulgą każdego dnia, że nam nie wyszło. Nie potrzebuję dziewczyny, dla której byłbym "tym jedynym, ukochanym i wspaniałym". Nie potrzebuję syna, który miałby mnie podziwiać i mówić: "Patrz tatusiu, mam podobną gębę do twojej!" Tak samo jak nie potrzebuję zasadzić drzewa ani zbudować domu- mogę zamieszkać w kempingu i radować się każdym dniem. No problem. Samotność? Jakie to uczucie? Bo nie pamiętam... tak samo jak nie pamiętam, co to znaczy się nudzić. Ja nigdy nie jestem samotny i nigdy się nie nudzę. Żyję dokładnie tak jak chcę. Nigdy nie pozwolę kobiecie- czy też również jakiemuś mężczyźnie- mieć wpływ na moje działania i ingerować w moje zamierzenia. No chyba, że się zgodzę z jakąś myślą, to mogę i podziękować za radę. Lubię przebywać wśród ludzi, ale nie muszę. Mogę zorganizować wypad w góry dla pięciu osób, mogę też wybrać się sam na całodniową wędrówkę. Moja szklanka jest zawsze w połowie pełna a nie pusta (hmm, a nie lubiłem zbytnio tego powiedzenia...)
Nie chcę być ani za daleko, ani za blisko innych. Związek z kobietą by to przekreślił. Nie ma żadnego powodu, dla którego miałbym kiedykolwiek założyć rodzinę, skoro mi to niepotrzebne.

Miłość? Hehe... Ja wiem, wiem, że zauroczenie jest na początku takie cudowne i wspaniałe, oh! oh!- "Ona chce żyć dla mnie a ja dla niej!", "Milion komplementów dałem i milion otrzymałem!"
Mi zadurzenie się już raczej nie grozi, bo utwardziłem się jak niklowy superstop.
@Mort ma rację, prawdziwa miłość istnieje, ale w naszym świecie jest bardzo rzadka/szybko wygasa. Mija raptem 10 lat i standardem jest mniej lub bardziej patologiczne przywiązanie, o ile związek jeszcze trwa. Tego, co się często dzieje wewnątrz 4 ścian, to nawet nie chcę wiedzieć. Syf, kiła i mogiła, tudzież bród, smród i ubóstwo :arab: Dla mnie to gra niewarta świeczki i zupełnie zbędna. Jeśli ktoś rzeczywiście ma wspaniałą rodzinę, gdzie wszyscy się kochają a nie obrzucają błotem i zdradzają, to szczerze gratuluję- może byłbym nawet skłonny powiedzieć, że jest to bardziej wartościowe i głębsze życie niż to, które ja prowadzę. Ale często widzę, że to życie zdeka *ujowe dla każdego. Ja mam inny pomysł na siebie. A jak bym chciał komuś pomóc, to mogę sobie wybrać komu, a nie np. swojemu dziecku, które przykładowo okazało się być z*ebaną osobą, no ale jest moje :laugh:.

Poruszam temat, bo ja rozumiem innych, i nic mi do ich życia, ale mam wrażenie, że większość nie potrafi sobie wyobrazić, że można też inaczej.

Nie pasuję do tego tematu, ale wchodzę tu z ciekawości :boss: A skoro już ciebie wywołałem Morcie:
"Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, 39 i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. " :lol:

Jest też fragment gdzie Jezus stwierdza, że nie wszyscy są zdolni do ożenku. Też zresztą trafny. :)))
 
Powiem tak: Jeden lubi bratki, drugi woli bzy :dry: Ja się już NA SZCZĘSCIE nie bawię w żadne miłości i - mam nadzieję oraz przekonanie graniczące z pewnością- że już nigdy nie będę bawił. Z ostatnią dziewczyną skończyło się 8 lat temu i teraz oddycham z ulgą każdego dnia, że nam nie wyszło. Nie potrzebuję dziewczyny, dla której byłbym "tym jedynym, ukochanym i wspaniałym". Nie potrzebuję syna, który miałby mnie podziwiać i mówić: "Patrz tatusiu, mam podobną gębę do twojej!" Tak samo jak nie potrzebuję zasadzić drzewa ani zbudować domu- mogę zamieszkać w kempingu i radować się każdym dniem. No problem. Samotność? Jakie to uczucie? Bo nie pamiętam... tak samo jak nie pamiętam, co to znaczy się nudzić. Ja nigdy nie jestem samotny i nigdy się nie nudzę. Żyję dokładnie tak jak chcę. Nigdy nie pozwolę kobiecie- czy też również jakiemuś mężczyźnie- mieć wpływ na moje działania i ingerować w moje zamierzenia. No chyba, że się zgodzę z jakąś myślą, to mogę i podziękować za radę. Lubię przebywać wśród ludzi, ale nie muszę. Mogę zorganizować wypad w góry dla pięciu osób, mogę też wybrać się sam na całodniową wędrówkę. Moja szklanka jest zawsze w połowie pełna a nie pusta (hmm, a nie lubiłem zbytnio tego powiedzenia...)
Nie chcę być ani za daleko, ani za blisko innych. Związek z kobietą by to przekreślił. Nie ma żadnego powodu, dla którego miałbym kiedykolwiek założyć rodzinę, skoro mi to niepotrzebne.

Miłość? Hehe... Ja wiem, wiem, że zauroczenie jest na początku takie cudowne i wspaniałe, oh! oh!- "Ona chce żyć dla mnie a ja dla niej!", "Milion komplementów dałem i milion otrzymałem!"
Mi zadurzenie się już raczej nie grozi, bo utwardziłem się jak niklowy superstop.
@Mort ma rację, prawdziwa miłość istnieje, ale w naszym świecie jest bardzo rzadka/szybko wygasa. Mija raptem 10 lat i standardem jest mniej lub bardziej patologiczne przywiązanie, o ile związek jeszcze trwa. Tego, co się często dzieje wewnątrz 4 ścian, to nawet nie chcę wiedzieć. Syf, kiła i mogiła, tudzież bród, smród i ubóstwo :arab: Dla mnie to gra niewarta świeczki i zupełnie zbędna. Jeśli ktoś rzeczywiście ma wspaniałą rodzinę, gdzie wszyscy się kochają a nie obrzucają błotem i zdradzają, to szczerze gratuluję- może byłbym nawet skłonny powiedzieć, że jest to bardziej wartościowe i głębsze życie niż to, które ja prowadzę. Ale często widzę, że to życie zdeka *ujowe dla każdego. Ja mam inny pomysł na siebie. A jak bym chciał komuś pomóc, to mogę sobie wybrać komu, a nie np. swojemu dziecku, które przykładowo okazało się być z*ebaną osobą, no ale jest moje :laugh:.

Poruszam temat, bo ja rozumiem innych, i nic mi do ich życia, ale mam wrażenie, że większość nie potrafi sobie wyobrazić, że można też inaczej.

Nie pasuję do tego tematu, ale wchodzę tu z ciekawości :boss: A skoro już wywołałem Morta:
"Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, 39 i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. " :wink:
Nikt nie mówi, ze nie da się inaczej, ale ja i moja zona to przykład szczęśliwego związku i żadnej patologii u nas nie ma :). Da się i tak i tak, ale ja wole drogę we dwoje.
 
Nikt nie mówi, ze nie da się inaczej, ale ja i moja zona to przykład szczęśliwego związku i żadnej patologii u nas nie ma :). Da się i tak i tak, ale ja wole drogę we dwoje.

Lecz musisz przyznać, że , może nie po sobie, ale po innych, miłość jest jak heroina. Czytałeś tamto forum - wystarczy właczyć tv, jak sie nie zna z wlasnego zycia, jak milosc potrafi zniszczyc, zabijac, niszczyc zycie.

Dlatego by nie było tak optymistycznie o miłości jak pisałem kilka postów wczesniej wkleje swój ulubiony kawałek który jest jednocześnie o miłości i narkotykach:



Bo wielu z nas nie raz zwijała się z bólu jak zbity pies gdy brakowało naszego narkotyku, naszej ukochanej.
I Wy dziś szczęśliwi nastawcie się na to, że pewnie kiedyś i Wam się skończy i szczęście zamieni się w cierpienie. Dlatego doceniajcie każdą dobrą chwile teraz bo czy będzie trwała miesiac czy całe życie - skoro teraz czujecie co czujecie i jest to prawdziwe, to zawsze jest tyle samo warte.

RomanticHalibut dziś.
 
Last edited:
Jest też fragment gdzie Jezus stwierdza, że nie wszyscy są zdolni do ożenku. Też zresztą trafny. :)))
Do "ożenku" zdolni są niemal wszyscy, schody zaczynają się po ślubie :wink: Jest ich akurat tyle, że wielu się potyka i z nich spada :weird: Tak czy siak, życzę każdemu szczęśliwego związku i by plusy przeważyły minusy.
Tak mi się przypomniało i skojarzyło z tematem: Gość, dla którego pracowałem tej wiosny czasem mi mówił, jak bardzo kocha swoją żonę, chorą na depresję. Problem w tym, że z 6 tysięcy euro, które u niego przepracowałem, wypłacił mi tylko 50. Oszukał również parę innych osób, ale mnie najbardziej, bo byłem najbardziej cierpliwy. Także związek niekoniecznie zmienia człowieka na lepsze. Ja wolę sprawiedliwość niż miłość do tylko paru jednostek.

@Orest No niestety wielu się dziwi i mówi właśnie coś w stylu (uwaga hiperbola): "Będziesz zdychał sam samolubie!"
Wierzę ci, że u ciebie jest dobrze i cieszy mnie to :)
 
Do "ożenku" zdolni są niemal wszyscy, schody zaczynają się po ślubie :wink: Jest ich akurat tyle, że wielu się potyka i z nich spada :weird: Tak czy siak, życzę każdemu szczęśliwego związku i by plusy przeważyły minusy.
Tak mi się przypomniało i skojarzyło z tematem: Gość, dla którego pracowałem tej wiosny czasem mi mówił, jak bardzo kocha swoją żonę, chorą na depresję. Problem w tym, że z 6 tysięcy euro, które u niego przepracowałem, wypłacił mi tylko 50. Oszukał również parę innych osób, ale mnie najbardziej, bo byłem najbardziej cierpliwy. Także związek niekoniecznie zmienia człowieka na lepsze. Ja wolę sprawiedliwość niż miłość do tylko paru jednostek.

@Orest No niestety wielu się dziwi i mówi właśnie coś w stylu (uwaga hiperbola): "Będziesz zdychał sam samolubie!"
Wierzę ci, że u ciebie jest dobrze i cieszy mnie to :)
Również życzę Ci szczęścia, niezależnie pod jaką postacią je znajdziesz. Pozdro:)
 
To byłeś na zlocie? Poznaliśmy się?
Nie nie byłem, nie miałem kasy przez dziada. Ale pisałem przed UFC w Polsce, że chętnie bym posparował na łapę i na glebie (moje bjj praktycznie nie istnieje), to mnie wyśmiano, że tam się jedzie kibicować a nie ćwiczyć :ashamed:
 
Nie nie byłem, nie miałem kasy przez dziada. Ale pisałem przed UFC w Polsce, że chętnie bym posparował na łapę i na glebie (moje bjj praktycznie nie istnieje), to mnie wyśmiano, że tam się jedzie kibicować a nie ćwiczyć :ashamed:

dawaj na glebę chętnie posparuję xD ostatnio miałem sparing na trawię z kolegą i sromotnie przegrał, ale w sumie to nic dziwnego

rozwalił mnie jego tekst 'kurde, myślałem, że będziesz klockiem na ziemi, a ty taki giętki i zwinny!' :DDD
 
dawaj na glebę chętnie posparuję xD ostatnio miałem sparing na trawię z kolegą i sromotnie przegrał, ale w sumie to nic dziwnego

rozwalił mnie jego tekst 'kurde, myślałem, że będziesz klockiem na ziemi, a ty taki giętki i zwinny!' :DDD
O.o sparingi na trawie to mój żywioł!
 
'kurde, myślałem, że będziesz klockiem na ziemi, a ty taki giętki i zwinny!'
:rofl:

Ja niestety daleko...Monachium. A właściwie to kursuję między Augsburgiem a Monachium, do tego mam nieregularne godziny pracy, i jest jeszcze cuś, tak, że trening w klubie odpada. Szukam sparingpartnerów ale ciężko. Najchętniej kulał bym się codziennie, na spokojnie, bez męczarni, tak, żeby wytrenować technikę.
 
A zorany trawnik? :laugh:
Chyba warto mieć starą koszulkę i spodenki w kolorze mego avatara.

Jakos tak spontanicznie wychodzi zawsze, quasi spinka te sprawy a potem "hehe hehe mordo hehe to żarty hehe tak na serio hehe to bym Cie hehe pobił hehe" <3
 
Back
Top