GameZone... czyli co sie kreci w czytnikach.


Emulator Nintendo DS za darmo na androida :robertmakeup:

Normalnie 20 PLN, jakieś gry podobno są (jakaś gra?).

Za darmo pewnie przez sądowe akcje z twórcami emulatora Yuzu:wtf2:
Z emulatorów DS i 3DS to citra jest sztosem tyle że to jedna stajnia z yuzu. Ale repozytoria już latają po sieci więc w internecie nic nie ginie :rutekajak:
 
HAlo! Nie chce mi sie przebijac przez 100 stron czatu... KIEDY TA CUSZIMA na PC!??? :bleed: :bleed: :bleed:
Screenshot_2024-03-06-18-40-24-11_a23b203fd3aafc6dcb84e438dda678b6.jpg
 
Czekaj aż przebrniesz ten pierwszy epizod. Jestem na wybrzezu obok Junon i jest naprawdę klimatycznie. Jeszcze pierwsza część mapy obok Kalm lekko budziła moje wątpliwości to jak na razie im dalej tym lepiej. Grafika nadal jest dość sterylna jak przyzwyczaiła nas też gra ale sam projekt mapy bardzo mi się podoba. Rekordowo szybkie są podróże. Jakieś 2-3 sekundy.
Szczerze to nie miałem parcia na Rebirth, w ogóle żeby kupić coś na premierę to musi być jakaś bomba (BG3, RDR2, TLoU2) za dużo się przejechałem na nowościach by bulic na nie kasę (ostatnio Diablo 4) i mam mnóstwo zaległości które powoli ogrywam.
Jednak po ponad 20h z fajnalem, jestem mega zaskoczony i wsiąkłem na maksa. Jak skończę to biorę się za ten Crisis Core, a następnie Rebirth.
 
Niesamowicie zazdroszczę tym, którzy jeszcze nie ograli Cuszimy, coś pięknego.:childcry:
To jest jedyna, naprawdę jedyna gra w mojej historii, która nie chciałem, aby się kończyła. Wszystkie gry bez wyjątku po kilkudziesięciu godzinach przechodzę już prawie na sile, a w to wsiąkłem w całości :antonio:
 
Szczerze to nie miałem parcia na Rebirth, w ogóle żeby kupić coś na premierę to musi być jakaś bomba (BG3, RDR2, TLoU2) za dużo się przejechałem na nowościach by bulic na nie kasę (ostatnio Diablo 4) i mam mnóstwo zaległości które powoli ogrywam.
Jednak po ponad 20h z fajnalem, jestem mega zaskoczony i wsiąkłem na maksa. Jak skończę to biorę się za ten Crisis Core, a następnie Rebirth.
Rozumiem że nie znasz oryginałów. Zazdroszczę
 
To jest jedyna, naprawdę jedyna gra w mojej historii, która nie chciałem, aby się kończyła. Wszystkie gry bez wyjątku po kilkudziesięciu godzinach przechodzę już prawie na sile, a w to wsiąkłem w całości :antonio:
Niesamowicie zazdroszczę tym, którzy jeszcze nie ograli Cuszimy, coś pięknego.:childcry:


A mnie ta przygoda dopiero czeka...
Na piecyku.
:antonio:
 
Niesamowicie zazdroszczę tym, którzy jeszcze nie ograli Cuszimy, coś pięknego.:childcry:

Kusicie, po ograniu TLoU wjedzie, ale wersja z PS4, bo gra jest zbyt świeża żebym przepłacał 250pln za remaster :)

Gameplay mnie nie zachęca jakoś zbytnio jak oglądam na yt, ale zaufam cohonesowej braci.
 
Cuszima fajna, ale bez przesady. Rozumiem, że klimacik, wizualnie petarda + samuraje I Japonia, ale dla mnie gra jest tylko i aż bardzo dobra. W pewnym momencie nawet trochę monotonna.
 
  • Like
Reactions: Olo
Cuszima fajna, ale bez przesady. Rozumiem, że klimacik, wizualnie petarda + samuraje I Japonia, ale dla mnie gra jest tylko i aż bardzo dobra. W pewnym momencie nawet trochę monotonna.
Fakt jest generyczna i ja jako maniak przechodzenia gier po kilka razy dałem radę tylko X2 i to drugi już z trudem. Jednak jako filmowa fabuła na raz to absolutny top.
 
Z innej beczki. Kto grał w ELDEN RING? Wpadł mi na you tube w ucho utwór "after farm" i widzę jest klimacik. Ocena na ps network prawie 4,8 na 5. Warte to swojej ceny?
 
Cuszima fajna, ale bez przesady. Rozumiem, że klimacik, wizualnie petarda + samuraje I Japonia, ale dla mnie gra jest tylko i aż bardzo dobra. W pewnym momencie nawet trochę monotonna.
Ta gra to klasyczny Ubisofcikowy Asasyn tylko ładniejszy i z ciekawszym systemem walki. Na dłuższą metę poza piękną grafiką i slashowaniem frajerów nic ciekawego nie ma do zaoferowania czyli jak 3/4 gier z open world.
Jednak jako filmowa fabuła na raz to absolutny top.
Fabuła była nudna i monotonna. Po przejściu tej gry dwa razy jedyną postacią którą pamiętam z imienia to główny bohater, no i pierwszy koń dostępny w grze. Pozostali są typowymi czarno białymi postaciami, których nawet pierdolnięcie atomowe nie zmieni w dialogach. Ten jest szlachetny i dobry, ten zwykły skurwysyn, tamta jest silna i zbuntowana, a ten po prostu pierdolnięty. Fabuła tylko kilka razy potrafiła pobudzić gracza do tego żeby się nią zainteresować, a niektóre plot twisty można było skwitować ziewnięciem.
 
Akurat minąłeś się z prawdą. Wiele postaci jest kontrowersyjnych że tylko przypomnę mistrza łuku i jego uczennice czy tą starą wdowę ogarniętą rządzą zemsty. Partnerka głównego bohatera takze nie jest jednoznacznie zła lub dobra. Tak to jest jak się pomija za dużo dialogow i zadań pobocznych.
 
Akurat minąłeś się z prawdą. Wiele postaci jest kontrowersyjnych że tylko przypomnę mistrza łuku i jego uczennice czy tą starą wdowę ogarniętą rządzą zemsty. Partnerka głównego bohatera takze nie jest jednoznacznie zła lub dobra. Tak to jest jak się pomija za dużo dialogow i zadań pobocznych.
Żadnych zadań i dialogów nie pominąłem, nawet wbiłem platynę. :fjedzia:
Mistrz łuku i jego uczennica to właśnie jest to skwitowanie ziewnięciem, a questu z wdową już prawie nie pamiętam.
Bardziej w pamięć zapadł mi quest z panią starszą w domu Sakaiów.
 
Z innej beczki. Kto grał w ELDEN RING? Wpadł mi na you tube w ucho utwór "after farm" i widzę jest klimacik. Ocena na ps network prawie 4,8 na 5. Warte to swojej ceny?
Jeszcze pytasz, GOTY. Ale trzeba lubić klimaty From Software.
:roberteyeblinking:
 
Nie mogę już edytować ale zmaksuje FF Vll rebirth i Elden Ring wjeżdża następny. Miłość od pierwszego wejrzenia.
 
Wrzesień 2023 – w tym czasie dokonało się moje odkrycie growe nie roku, a życia. Od 2022 nadrabiam kilkuletnie zaległości z gier. W tym czasie ograłem sporo znakomitych gier: Wiedźmin 3, RDR2, Trylogia Mass Effect i wiele innych ciekawych, mniej wybitnych tytułów. Każda z tych gier była dla mnie fajną przygodą. Do niektórych chętnie jeszcze wrócę. Jednak w każdej z nich po krótszym bądź, w przypadku tych najlepszych pozycji, dłuższym czasie czułem lekkie zmęczenie. Żadna nie sprawiła, że po przejściu miałem ochotę natychmiast przejść jeszcze raz. I tu trafiła mi się perełka, taka która sprawiła, że wszystkie inne gry w kolejce zeszły na dalszy plan. Taka, którą mogę ogrywać setki godzin i w ogóle nie czuć się zmęczony. Mowa tu o trylogii DARK SOULS.

To jest jakiś cud branży gamingowej. Przechodząc po kolei:

- Świat: tu szczególne pokłony dla części pierwszej za najlepszą mapę przez inner connectivity świata, sprawiające że lokacje są tak wspaniale ze sobą połączone, tak się zazębiają, że odkrywając świat za pierwszym razem wielokrotnie odczuwałem ulgę gdy jakieś odblokowane przejście trafiałem do lokacji, którą już znałem. Tego sukcesu nie udało się powtórzyć w 2 i 3. Generalnie świat mroczny, tajemniczy, pełen pułapek i niebezpieczeństw, a także skarbów. Lokacje przeróżne znane ze wszystkich bajek: lasy, bagna, zamki, miasta, wsie, góry, podziemia – wiele z nich zapadających w pamięć, a wiele z nich mega wkurwiających xD.

- Fabuła: wydawałoby się na pierwszy rzut oka, że jej brak, ale nic bardziej mylnego. Na podstawie fabuły wszystkich 3 części można by spokojnie kręcić świetne filmy i seriale dark fantasy. Pod warunkiem, że zabrałaby się za to jakaś kompetentna osoba, co w dzisiejszych czasach zdarza się coraz rzadziej.

- Trudność: gry z bardzo wysokim progiem wejścia i wymagającym poziomem trudności, który wielokrotnie podnosił ciśnienie i sprawiał, że miałem ochotę to pierdolnąć i odinstalować, a z drugiej strony tak dobrze zrobiony i tak sprawiedliwy, że po max 5 minutach wracałem do gry, bo wiedziałem, że na przejście danego etapu musi być sposób (jak się często okazywało – nawet prosty). Gra jest wyzwaniem, ale takim, który sprawia satysfakcję, a nie tylko wkurwia, co sprawiało mi poczucie nawet takich drobnych sukcesów życiowych xD

- Walka: żadna gra, z którą się spotkałem, nie ma tak dobrze zrobionego systemu walki. Nie tylko pasek życia i przycisk ataku jak w większości gier ma znaczenie. Tutaj kluczowa jest stamina. Jak jej braknie może cię zajebać nawet najgorszy pustak ze swoim załamanym patykiem. I to jest zajebiste. Samej broni do walki wręcz jest kilkanaście rodzajów, a każda z nich różni się nie tylko siłą ataku, ale też czasem wyprowadzania ciosu, animacją ciosu, zasięgiem ataku oraz zużyciem staminy. Tutaj nie ma czegoś takiego, że jedna broń ma o 5 więcej obrażeń to już jest lepsza od innej, bo ta inna może być szybsza i zadać w tym samym czasie więcej obrażeń. Mało tego move set broni w lokacjach ma ogromne znaczenie, bo w niektórych ciasnych pomieszczeniach dużo lepiej sprawdzi się broń pchana niż taka, która zadaje zamachowe obrażenia. Jest to tak dopracowane, że bronie odbijają się od ścian jeśli stoimy za blisko. To nie wszystko. Mimo dużego wyboru broni do walki wręcz, są jeszcze inne bronie, takie jak: łuki, piromancje, magie, cuda. Każdy znajdzie coś dla siebie, a wybór takiej czy innej broni potrafi zmienić całkowicie rozgrywkę. Wato dodać, że wybór początkowej postaci nie ma większego znaczenia, bo możemy rozwijać postać jak tylko chcemy.
Oprócz broni mamy również inne wyposażenie. Tarcze – duże, małe, cięższe, lżejsze. Tu odgrywa dużą rolę stabilność. Każdy cios zablokowany zużywa konkretną ilość staminy, przy większych tarczach jesteśmy w stanie więcej zablokować, a jak nam skończy się stamina to przeciwnicy mogą się przez nas przebić. Działa to też w drugą stronę. No i zbroje – tu mega robotę robi mechanika udźwigu. Sprawia, że nie patrzymy tylko na statystyki zbroi, ale na to jak po założeniu będziemy się poruszać, szybko czy wolniej, czy będziemy robić przewroty szybkie, średnie, wolne, a może w ogóle nie będziemy się mogli poruszać.
Wszystkie te elementy sprawiają, że broń i wyposażenie to nie, jak w większości, gier statystyki. Nie ma najlepszej broni. Są lepsze i gorsze, ale każdą da się przejść grę, bo liczą się umiejętności i odpowiednie dostosowanie do swojego stylu gry.
Co do samej walki – wszystko perfekcyjnie dopracowane. W połączeniu z wymagającym poziomem trudności wymaga dostosowania strategii i przestudiowania przeciwnika, a daje to efekt maksymalnej przyjemności wyżynania wrogów. Chapeux bas.

- Bossowie: RPG bez bossów jak żołnierz bez karabinu. W Dark Soulsach to oni są głównym celem przechodzenia gry. To po to męczymy się z daną lokacją, żeby na końcu jakiś skurwiel skopał nam dupę i pokazał jakimi jesteśmy lamusami. W całej trylogii spotkamy ich masę i nie wszyscy są zajebiście wykonani, ale to nieistotne. Przejście i poznanie lore wielu z nich było niesamowitym przeżyciem. Wiele cennych lekcji mi dali, a najważniejsza: nie bądź chciwy XD. Czasem kiedy po wielu wpierdolach pasek zdrowia bossa zbliżał się do końca, odczuwałem napięcie, którego nie miałem w żadnej grze. Wtedy wchodziłem w tryb mega skupienia i tylko jedna rzecz liczyła się w moim życiu – nie popełnić żadnego błędu. Wtedy po pokonaniu towarzyszyła niezwykła ulga połączona z radością, albo w przypadku zgonu wkurwienie było jeszcze większe. xD Dla tych emocji warto było się męczyć.

- Soundtrack: przeważnie w czasie gry towarzyszy cisza i to ma swój urok, ale jak już odpali się soundtrack, które są głównie przypisane do bossów, to tylko potęgują atmosferę i dany boss jeszcze bardziej zapada w pamięć. Lubię sobie czasem odsłuchać bez grania jakiś kawałków z Dark Soulsów. Poziom wykonania, tak jak w pozostałych aspektach gry, mistrzostwo.

Aktualnie platynuję całą trylogię, co nigdy mi się nie zdarzyło z żadną grą, mam już ponad 300h w całej serii i na pewno to jeszcze nie koniec. From Software udało się sprawić, że zaopatrzyłem się w PS4 głównie po to by ograć BloodBorne’a. Ta gra jest następna w kolejce, a potem Elden Ring i Sekiro. Dużo jeszcze przede mną i jestem mega podjarany.

Długi wywód, ale musiałem się tym podzielić :tiphatb:
 
Wrzesień 2023 – w tym czasie dokonało się moje odkrycie growe nie roku, a życia. Od 2022 nadrabiam kilkuletnie zaległości z gier. W tym czasie ograłem sporo znakomitych gier: Wiedźmin 3, RDR2, Trylogia Mass Effect i wiele innych ciekawych, mniej wybitnych tytułów. Każda z tych gier była dla mnie fajną przygodą. Do niektórych chętnie jeszcze wrócę. Jednak w każdej z nich po krótszym bądź, w przypadku tych najlepszych pozycji, dłuższym czasie czułem lekkie zmęczenie. Żadna nie sprawiła, że po przejściu miałem ochotę natychmiast przejść jeszcze raz. I tu trafiła mi się perełka, taka która sprawiła, że wszystkie inne gry w kolejce zeszły na dalszy plan. Taka, którą mogę ogrywać setki godzin i w ogóle nie czuć się zmęczony. Mowa tu o trylogii DARK SOULS.

To jest jakiś cud branży gamingowej. Przechodząc po kolei:

- Świat: tu szczególne pokłony dla części pierwszej za najlepszą mapę przez inner connectivity świata, sprawiające że lokacje są tak wspaniale ze sobą połączone, tak się zazębiają, że odkrywając świat za pierwszym razem wielokrotnie odczuwałem ulgę gdy jakieś odblokowane przejście trafiałem do lokacji, którą już znałem. Tego sukcesu nie udało się powtórzyć w 2 i 3. Generalnie świat mroczny, tajemniczy, pełen pułapek i niebezpieczeństw, a także skarbów. Lokacje przeróżne znane ze wszystkich bajek: lasy, bagna, zamki, miasta, wsie, góry, podziemia – wiele z nich zapadających w pamięć, a wiele z nich mega wkurwiających xD.

- Fabuła: wydawałoby się na pierwszy rzut oka, że jej brak, ale nic bardziej mylnego. Na podstawie fabuły wszystkich 3 części można by spokojnie kręcić świetne filmy i seriale dark fantasy. Pod warunkiem, że zabrałaby się za to jakaś kompetentna osoba, co w dzisiejszych czasach zdarza się coraz rzadziej.

- Trudność: gry z bardzo wysokim progiem wejścia i wymagającym poziomem trudności, który wielokrotnie podnosił ciśnienie i sprawiał, że miałem ochotę to pierdolnąć i odinstalować, a z drugiej strony tak dobrze zrobiony i tak sprawiedliwy, że po max 5 minutach wracałem do gry, bo wiedziałem, że na przejście danego etapu musi być sposób (jak się często okazywało – nawet prosty). Gra jest wyzwaniem, ale takim, który sprawia satysfakcję, a nie tylko wkurwia, co sprawiało mi poczucie nawet takich drobnych sukcesów życiowych xD

- Walka: żadna gra, z którą się spotkałem, nie ma tak dobrze zrobionego systemu walki. Nie tylko pasek życia i przycisk ataku jak w większości gier ma znaczenie. Tutaj kluczowa jest stamina. Jak jej braknie może cię zajebać nawet najgorszy pustak ze swoim załamanym patykiem. I to jest zajebiste. Samej broni do walki wręcz jest kilkanaście rodzajów, a każda z nich różni się nie tylko siłą ataku, ale też czasem wyprowadzania ciosu, animacją ciosu, zasięgiem ataku oraz zużyciem staminy. Tutaj nie ma czegoś takiego, że jedna broń ma o 5 więcej obrażeń to już jest lepsza od innej, bo ta inna może być szybsza i zadać w tym samym czasie więcej obrażeń. Mało tego move set broni w lokacjach ma ogromne znaczenie, bo w niektórych ciasnych pomieszczeniach dużo lepiej sprawdzi się broń pchana niż taka, która zadaje zamachowe obrażenia. Jest to tak dopracowane, że bronie odbijają się od ścian jeśli stoimy za blisko. To nie wszystko. Mimo dużego wyboru broni do walki wręcz, są jeszcze inne bronie, takie jak: łuki, piromancje, magie, cuda. Każdy znajdzie coś dla siebie, a wybór takiej czy innej broni potrafi zmienić całkowicie rozgrywkę. Wato dodać, że wybór początkowej postaci nie ma większego znaczenia, bo możemy rozwijać postać jak tylko chcemy.
Oprócz broni mamy również inne wyposażenie. Tarcze – duże, małe, cięższe, lżejsze. Tu odgrywa dużą rolę stabilność. Każdy cios zablokowany zużywa konkretną ilość staminy, przy większych tarczach jesteśmy w stanie więcej zablokować, a jak nam skończy się stamina to przeciwnicy mogą się przez nas przebić. Działa to też w drugą stronę. No i zbroje – tu mega robotę robi mechanika udźwigu. Sprawia, że nie patrzymy tylko na statystyki zbroi, ale na to jak po założeniu będziemy się poruszać, szybko czy wolniej, czy będziemy robić przewroty szybkie, średnie, wolne, a może w ogóle nie będziemy się mogli poruszać.
Wszystkie te elementy sprawiają, że broń i wyposażenie to nie, jak w większości, gier statystyki. Nie ma najlepszej broni. Są lepsze i gorsze, ale każdą da się przejść grę, bo liczą się umiejętności i odpowiednie dostosowanie do swojego stylu gry.
Co do samej walki – wszystko perfekcyjnie dopracowane. W połączeniu z wymagającym poziomem trudności wymaga dostosowania strategii i przestudiowania przeciwnika, a daje to efekt maksymalnej przyjemności wyżynania wrogów. Chapeux bas.

- Bossowie: RPG bez bossów jak żołnierz bez karabinu. W Dark Soulsach to oni są głównym celem przechodzenia gry. To po to męczymy się z daną lokacją, żeby na końcu jakiś skurwiel skopał nam dupę i pokazał jakimi jesteśmy lamusami. W całej trylogii spotkamy ich masę i nie wszyscy są zajebiście wykonani, ale to nieistotne. Przejście i poznanie lore wielu z nich było niesamowitym przeżyciem. Wiele cennych lekcji mi dali, a najważniejsza: nie bądź chciwy XD. Czasem kiedy po wielu wpierdolach pasek zdrowia bossa zbliżał się do końca, odczuwałem napięcie, którego nie miałem w żadnej grze. Wtedy wchodziłem w tryb mega skupienia i tylko jedna rzecz liczyła się w moim życiu – nie popełnić żadnego błędu. Wtedy po pokonaniu towarzyszyła niezwykła ulga połączona z radością, albo w przypadku zgonu wkurwienie było jeszcze większe. xD Dla tych emocji warto było się męczyć.

- Soundtrack: przeważnie w czasie gry towarzyszy cisza i to ma swój urok, ale jak już odpali się soundtrack, które są głównie przypisane do bossów, to tylko potęgują atmosferę i dany boss jeszcze bardziej zapada w pamięć. Lubię sobie czasem odsłuchać bez grania jakiś kawałków z Dark Soulsów. Poziom wykonania, tak jak w pozostałych aspektach gry, mistrzostwo.

Aktualnie platynuję całą trylogię, co nigdy mi się nie zdarzyło z żadną grą, mam już ponad 300h w całej serii i na pewno to jeszcze nie koniec. From Software udało się sprawić, że zaopatrzyłem się w PS4 głównie po to by ograć BloodBorne’a. Ta gra jest następna w kolejce, a potem Elden Ring i Sekiro. Dużo jeszcze przede mną i jestem mega podjarany.

Długi wywód, ale musiałem się tym podzielić :tiphatb:
Seria Dark Souls najlepsza, 1 przejście robiłem zawsze sam bez żadnych filmików, poradników, coś pięknego z notesem obok rozgryzając fabułę.
2 próbowałem uzupełniać, 3cie leciałem już by mieć komplet wszystkiego z guidami.
Nie ma lepszej serii ever.

A jak przy 2gim przejściu DS 3
skojarzyłem, że arena walki z Darkeater Midir
to tak naprawdę lokacja z intra wprowadzającego z Dark Souls 1 to było jak pierdolnięcie młotkiem w głowę, cała historia się spięła, narodziny furtive pygmy (człowieka).
Niesamowite co Miyazaki odjebał.

Ja niestety komplet gier FS mam za sobą, nawet stare Demon Souls przeszedłem na pożyczonym plejaku czekam na dodatek do Elden Ring i Blood Borne na pc.
:bleed:

Edit: w moim osobistym rankingu seria DS >>>> cała reszta gier FS, Sekiro to całkiem inne doświadczenie, a ER jest przez wprowadzenie wzywania duszków za łatwe, dopiero grając bez tego poczułem się jak w DS z to prosta zabawa.
 
Last edited:
Starczyło mi cierpliwości tylko na pierwszą część Dark Souls :lesnarhappy:
Bardziej sobie cenię moje zdrowie psychiczne :beczka:
Biere Elder Ring. Podobno łatwiejsze a poprzednie to już dla mnie za stare. Trafiły na okres wiedźmina i ogólnie mojej mniejszej aktywności w grach.
 
Back
Top