Ja też już jestem posiadaczem UFC 2. Wczorajszy wieczór spędziłem z tą grą dlatego pozwolę sobie na napisanie moich wrażeń. Ogólnie menu i wszystkie tryby gry na +. Jest ich więcej, różnorodne. Fajna sprawa jest w typowaniu walk zbliżających się gal i graniu tych zestawień. Popatrzyłem na wszystko dosyć szybko, bo nie mogłem doczekać się grania. Na początku grałem o tak o dwie szybkie walki. Jedną Jankiem drugą Jędrzejczyk i w drugiej zrobiłem Penne to samo co było w rzeczywistości;) Na prawdę stójka Aśki jest mocna i szybka. Potem rozpocząłem karierę. Samo tworzenie zawodnika nie do końca mi się podoba. A jest tak dlatego bo jest to samo co w jedynce. Te same fryzury, twarze, ciała itp itd. Urozmaiceniem co jest na plus i można tu dużo zmienić, to modyfikacja twarzy. Po wybraniu sobie facjaty można każdy jej element edytować. Jest to fajne bo opatrzone gęby w jedynce mogą przybrać inną postać i wiele jest możliwości. Ja zrobiłem sobie game face. Jest trochę lepszy i bardziej do mnie podobny niż w jedynce, jednak musiałem go zmodyfikować. Zawodnik stworzony to zaczynamy rozgrywkę. Tufa przeszedłem jak burza w zespole Dos Anjosa. Wszystkie wygrane przez nokaut w 1 rundzie. Myślę sobie coś jest za łatwo. W ustawieniach odkryłem, że domyślny poziom trudności to poziom inteligentny. Ma zmieniać trudność wraz ze wzrostem umiejętności i klasą przeciwnika. Pomyślałem, że to logiczne i na początek do ogarnięcia gry dobre, więc zostawiłem choć tuf był śmiesznie łatwy. Zacząłem zmagania w UFC. Podoba mi się to, że mamy możliwość wyboru przeciwnika. Prezentują nam 3 zbliżonych do siebie rankingiem. Potem zazwyczaj 3 jednostki treningowe w obozie i jazda. Chociaż trafiają się szybkie walki z jedną jednostką, które dają więcej fanów i punktów. Sam trening jest urozmaicony, każda płaszczyzna ma kilka opcji i poziomów trudności, co odbija się na punktach. Ciekawe jest też to, że podczas mocnych treningów można doznać urazów, przez co trenując element w którym używana jest kontuzjowana część ciała dostaje się punkty ujemne. Nie wiem jak to wpływa na samą walkę ale chyba jakiś wpływ jest. Oczywiście wybierając przeciwników za każdym razem brałem najwyżej notowanego. Szło jak po maśle. Nokaut za nokautem, zdarzyły się też poddania, które działają podobnie jak w jedynce choć jest większa elastyczność i realizm w parterze poprzez wybór zmiany pozycji a nie jak w jedynce szablonowe kolejne pozycje aż do dosiadu. Można się fajnie i widowiskowo pokulać. Nokauty spoko choć trochę wyglądają jakby ciężko. W tym sensie, że rywal pada jak kłoda i nawet nie odbija się od maty. Pada i leży jak padł. Dobijanie jest trochę zbyt wolne i dynamiczne. Z tymi łatwiejszymi przeciwnikami też wydaje mi się, że zbyt szybko pojawiają się obrażenia po zadanych ciosach, choć są dopracowane i różnią się od siebie. A zapomniałem wspomnieć, że tak jak w jedynce można dodawać sobie taktyki i nowe ruchy, które mają też co jest nowe kolejne lewele. No ale do rzeczy. Przy rekordzie 5-0 byłem już w pierwszej 30tce. Podjąłem walkę z gościem z miejsca 28, wygrałem 6-0. Wtedy na horyzoncie pojawił się zawodnik, który jest już mi znany (wcześniejsi to ci tworzeni przez grę) czyli na miejscu 24 był Kawajiri. Skile dużo większe niż moje, tak o 10 wyższe. Podjąłem rękawice. W walce rzeczywiście już wyższy poziom. Trudniej trafić i ogólnie ciężej. Znokdaunował mnie z klinczu kolanem. Leżę, myślę koniec już pierwsza porażka. Jednak przesuwając joistick czy jak to się tam pisze, zregenerwoałem się, wstałem i walczyłem dalej. Choc był czas by mnie dobić. Wygrałem przez nokaut w 2 rundzie. Miałem rekord 7-0. Wtedy po walce wyskoczyło mi wyzwanie. Ktoś mnie wyzwał do walki. Mogłem przyjąć lub odrzucić. MIałem 24 miejsce w rankingu a wyzwanie przyszło od Frankiego Edgara z miejsca 15. Przyjałem. Mówię, będzie ciężko no ale jazda. Walczymy, obijam go nawet nieźle, twarz zaczyna mieć jak sito choć ja też niczego sobie siniaki. Ogłuszył mnie, zachwiałem się, idę po nogi. W parterze on zdobył pozycję z góry w pełnej gardzie, jednak po paru chwilach kombinowania, zaszedłem mu za plecy, założyłem duszenie, poddusiłem i zmieniłem poddanie na balachę. Wygrałem. Po walce ogarnąłem, że przy takim wyzwaniu można wypełnić założenia pewne, ja miałem co się udało poddanie go w drugiej rundzie, były jeszcze żeby mieć dosiad i coś tam jeszcze czego mi się nie udało wypełnić. I tym sposobem po 8 walkach znalazłem się na 20 miejscu. A dodam jeszcze, że fajne jest to, że są mniejsze gale w Londynie czy innych miastach, nie jak w jedynce tylko te gdzie walką wieczoru jest zawsze walka o pas. A więc oto moje wrażenie z pierwszego wieczoru z UFC 2:)