GameZone... czyli co sie kreci w czytnikach.

Do 13 października chyba.

Ogólnie kto jeszcze nie zagrał na Hoth, niech odpala jak najszybciej. Tam jest dopiero klimat.

Ja gram na PC, ale nie macie odczucia totalnego chaosu? Kazdy lataa bezmyslnie bez ladu i skladu. Zero taktyki, niczego. Na plus muzyka - bardzo fajnie wkreca klimat.
 
Jeśli pójdą w duży multiplayer, to byłoby mega. Grałem kilka godzin i bardzo mi przypadła do gustu. Trochę OP są te wieżyczki. Miałem staty rzędu 30-3, tylko wchodząc na tyły przeciwnika, myk za działko i pew pew pew.
 
Dzis skonczylem MGS V. Pierwsze co nie przestalo mnie zadziwiac w toku calej gry to engine. Nie dosc, ze dziala na kilku platformach to wyglada swietnie zarowno w malych pomieszczeniach jak i na rozleglych terenach. Dzieki brakom bugow (nie doswiadczylem ani jednego podczas calej rozgrywki) sprawia wrazenie perfekcyjnie naoliwionej maszyny, co imponuje tym bardziej, ze gra az kipi od liczby detali. Historia tez jest bardzo Solidna (heh), z ciekawym twistem na koncu, ktory spaja wszystkie czesci w jedna calosc. Niestety od konca rozdzialu pierwszego glowne misje to jakis chaos i jezeli samemu w glowie sobie tego nie ukladamy na biezaco i nie znamy poprzednich czesci (wszystkich, nie tylko w chronologii czasowej) to gra moze sprawiac wrazenie plytkiej, nie majacej sensu i nie posiadajacej w zasadzie zakonczenia. W grze tradycyjnie nie brak absurdalnych sytuacji, pompatycznych mów, zawstydzajacych gracza sytuacji na zasadzie "co ja kurwa pacze" i mnostwa posladkow. Przejmujace jest takze wrazenie "teatralnosci" produkcji, przez to, ze wydarzenia dzieja sie w zasadzie na dwoch scenach ze zmieniajacymi sie rekwizytami i scenariuszami. Wrazenie poteguja "napisy" na poczatku i koncu kazdej misji, ktore dodatkowo zawieraja spoilery co do postaci jakie sie tam pojawiaja (sic!). W kazdym momencie zabawy ma sie w swiadomosci, ze to tylko gra, wszystko jest "na niby" a jej tworca bawi się graczem, na rowni co gracz bawi się grą. Nie brzmi jak dobra zabawa? Mozliwe. Jednak ta seria powinna byc doswiadczana a nie kategoryzowana: 8,5/10, ale z sentymentu dla calosci 9/10.

Zalety:
-grafika i mechanika gry
-przerywniki filmowe
-fabuła wiazaca wszystkie czesci serii oraz klimat
-dostepne zabawki i wdzianka ze starszych tytulow
-Twoja wlasna historia "Big Bossa" i Twoje wlasne, kilkukrotne doswiadczenie "bolu fantomowego" w trakcie gry...
-.... i zwiazana z tym interakcja łamiąca granicę pomiedzy fikcją a rzeczywistoscią.

Wady:
-Przeloty smiglowcem i zmiany lokacji
-Kluczenie po mapach (szczegolnie upierdliwe w Afganistani)
-Ubogie, choc zarazem skondensowane srodowiska (z jednej strony wada, ale z drugiej strony dodaje to byc moze niezbednego efektu "teatralnosci" o ktorym pisalem)
-Chaotycznie prowadzona czesc fabularna w drugiej polowie rozrywki, oddajaca presje na Tworcy, ktory prawdopodobnie musial dodac wiele rzeczy na siłe i z wielu zrezygnować.

PS Strasznie szkoda, ze to juz koniec sagi MGS. Pozostaje jedynie drobna nadzieja, ze Hideo siadzie do pisania i przepisze w alternatywny sposob wydarzenia z MG1 i MG2, w podobny sposob jak zabawil sie z MGS5, lub siegnie jeszcze dalej, az do przygod The Boss i zarzuci nam zabawe w hi-tec z lat 40 i 50-tych :)
 
Last edited:
PS Strasznie szkoda, ze to juz koniec sagi MGS. Pozostaje jedynie drobna nadzieja, ze Hideo siadzie do pisania i przepisze w alternatywny sposob wydarzenia z MG1 i MG2, w podobny sposob jak zabawil sie z MGS5, lub siegnie jeszcze dalej, az do przygod The Boss i zarzuci nam zabawe w hi-tec z lat 40 i 50-tych :)
Serio? Mi się właśnie wydaje, że zakończenie było zrobione w taki sposób tylko po to,
żeby twórcy mogli w następnej części przedstawić alternatywną historię Bossa pomiędzy GZ a MG, MG2, i nawet dalej MGS 1 aż do 4. Bo skoro okazało się, że Solid zabił fake Bossa, to tutaj mamy ogromne pole do popisu.
Ogólnie widać w II części, że nie wyrobili się do premiery/zabrakło kasy. Pierwszy epizod był fantastyczny i kiedy się rozkręcił fabularnie, to czapa z głowy. Ale w drugim fabuły było już jak na lekarstwo, samo zakończenie nie wiadomo kiedy umiejscowione (kiedy Boss dostał wiadomą taśmę?) i tak naprawdę wieńczący grę jest w zasadzie motyw Quiet - bardzo dobrze zrobiona postać. Miała być misja 51 a jest wielkie G, filmik na YT. Tam mogło być jeszcze 10 godzin grania i osobna lokacja!!

Ogólnie jednak u mnie osobiście nadal 10 za rozgrywkę. Na fabułę się nie nastawiałem specjalnie, bo w przeszłości Kojima potrafił już takie kwiatki posadzić, że łeb boli. Tu się w zasadzie obyło bez głupot (mierząc miarą MGS-a). Bardzo irytuje mnie natomiast kilka kwesti związanych z samą rozgrywką. Pomysł z Daemon Points jest po prostu debilny. Ten rosnący "róg" bym jeszcze przeżył, ale Boss obrzygany permanentnie posoką wygląda jak kloszard. Tym bardziej, że gra jest skonstruowana w ten sposób, że jeśli nie chcesz używać fultona - a ja nie chcę, bo zwyczajnie psuje rozgrywkę (zbyt łatwe pozbywanie się ciał/pojazdów itd), to punkty "zła" rosną z każdą misją. Tak, lubię zabijać. Po to kupiłem tę grę, żeby tych Rusków zabijać: ze snajperki, nożem, przy pomocy C-4. Tymczasem tutaj muszę się ograniczać, bo inaczej albo będę miał Snake'a-menela, albo będę zmuszony grać jakimś randomem z oddziału (jedyny pozytyw, że można im ubrać wypaśną kominiarkę:))

Kolejna rzecz - punktowanie rozgrywki, gdzie głównym aspektem naliczającym jest czas... idiotyzm. Przy takim systemie "S" na końcu misji dostaje się za bieganie po lokacjach i grę "na Jana"; natomiast ciche kampowanie (nawet perfekcyjne) zazwyczaj kończy się na "B" - a czasem nawet na "C". Nie to, żebym jakoś przesadnie patrzył na końcową ocenę, ale jest to drażniące.

Generalnie tak jak pisałem przed Splinter Cell: Blacklist, że mimo tego, że gra o wiele nowsza, to MGS 4 nadal może zostać najlepszą pod względem mechaniki skradanka na Ps3, tak i teraz mam wrażenie, że MGS V pod tym względem długo nic nie pobije. Jednak zabrakło mi tu kilku motywów z czwórki (i 3 nawet). Gęstszej fauny, jedzenia węży (kilkudniowe pobyty na misjach, aż się prosi o szukanie wody/jedzenia), a przede wszystkim - walki w toczącym się konflikcie. Toż to przecież dziadek Snake w MGS 4 pomykał w swym pedalskim kostiumie pomiędzy dwoma walczącymi stronami. To były najbardziej klimatyczne momenty według mnie w całej sadze. Tu tego zabrakło, a szkoda. Kilka misji aż się prosiło o takie coś.

EDIT: Jeszcze może dodając, co mi się podoba - z takich nieoczywistych rzeczy. Customalizacja broni. Nie tylko, że świetny bajer, ale fajnie przemyślany. Najpierw trzeba odnaleźć odpowiedniego inżyniera/specjalistę a później wykradać plany broni, i do tego mieć odpowiedni poziom zapasów i ludzi, by byli w stanie wykonać nowe maszynki. Podoba mi się, tym bardziej, że każda wyprawa na misję kosztuje nie tylko $ ale także zapasy. To skutecznie motywuje do zapuszczania się w głąb baz i wykradania kontenerów. Zdecydowanie na plus.
 
Last edited:
@Jakub Bijan Odpowiem po kolei:

Hideo krecil sie rok temu po Normandii, w miejscu, gdzie miala dzialac The Boss, wiec jest szansa, ze zrobi historie Zero, The boss i mlodego Snakea. Skradanka na pod koniec WWII i na poczatku zimnej wojny? Morderstwo Hitlera? zatrucie Stalina? Lot w kosmos? Czemu nie? :)

Wydaje mi sie, ze dostal tasme zaraz po tym jak trafil na platformę, ale to tylko moje przypuszczenia. Ogolnie to nieistotne, bo byl przekonany, ze jest Bossem caly czas, przed i po odsluchaniu tasmy. Tam byl jakis dzwiek na koncu nagrania, prawdopodobnie odnawiajacy hipnozę, wiec komunikat ze względow fabularnych jest dla Nas, nie dla niego.

Zaskoczyles mnie z tym rosnacym rogiem. Myslalem, ze mi sie tylko wydawalo :D Co do brudu, to Miller (chyba), na poczatku mowil aby brac prysznice bo nierobienie tego niesie ze soba jakies konsekwencje, wiec to robilem tak czesto jak bylem w bazie, nie tylko ze wzgledow estetycznych.

Ranki tez mnie nie bawia, ale niestety ze mnie nałogowy fultoniarz :D Pamietam, ze strasznie jaralo mnie rozbudowywanie bazy w Peace Walker i ustawianie tych malych "skirmishy" na zrabowanym sprzecie wroga, a nastepnie obserwowanie ich przebiegu na ekranie. Niestety ta czesc zabawy zostala w V zubozona, ale i tak chcialem jak najlepszy development bazy, wiec wiekszosc misji przechodzilem na cicho. Jedynie pod koniec gry sprawdzalem zabawki ze swojego arsenału - faworyt? Rakietowa, zdanie sterowana pięsc :D Od razu cofnela mnie do momentow z rakieta z jedynki... mrrr. Kocham te nawiazania.

BTW w sieci jest petycja o zrobienie misji 51, jako dodatku do MGSV, ktora podpisalo tysiace ludzi. Nie sadze aby to sie stalo, bo filmik wyjasnia wszystko, ale nigdy nie mow nigdy. W koncu wydali platne demo w postaci pre-prologu, wiec moga i wydac post-epilog :D
 
Serio? Mi się właśnie wydaje, że zakończenie było zrobione w taki sposób tylko po to,
żeby twórcy mogli w następnej części przedstawić alternatywną historię Bossa pomiędzy GZ a MG, MG2, i nawet dalej MGS 1 aż do 4. Bo skoro okazało się, że Solid zabił fake Bossa, to tutaj mamy ogromne pole do popisu. Ogólnie widać w II części, że nie wyrobili się do premiery/zabrakło kasy. Pierwszy epizod był fantastyczny i kiedy się rozkręcił fabularnie, to czapa z głowy. Ale w drugim fabuły było już jak na lekarstwo, samo zakończenie nie wiadomo kiedy umiejscowione (kiedy Boss dostał wiadomą taśmę?) i tak naprawdę wieńczący grę jest w zasadzie motyw Quiet - bardzo dobrze zrobiona postać. Miała być misja 51 a jest wielkie G, filmik na YT. Tam mogło być jeszcze 10 godzin grania i osobna lokacja!!

Ogólnie jednak u mnie osobiście nadal 10 za rozgrywkę. Na fabułę się nie nastawiałem specjalnie, bo w przeszłości Kojima potrafił już takie kwiatki posadzić, że łeb boli. Tu się w zasadzie obyło bez głupot (mierząc miarą MGS-a). Bardzo irytuje mnie natomiast kilka kwesti związanych z samą rozgrywką. Pomysł z Daemon Points jest po prostu debilny. Ten rosnący "róg" bym jeszcze przeżył, ale Boss obrzygany permanentnie posoką wygląda jak kloszard. Tym bardziej, że gra jest skonstruowana w ten sposób, że jeśli nie chcesz używać fultona - a ja nie chcę, bo zwyczajnie psuje rozgrywkę (zbyt łatwe pozbywanie się ciał/pojazdów itd), to punkty "zła" rosną z każdą misją. Tak, lubię zabijać. Po to kupiłem tę grę, żeby tych Rusków zabijać: ze snajperki, nożem, przy pomocy C-4. Tymczasem tutaj muszę się ograniczać, bo inaczej albo będę miał Snake'a-menela, albo będę zmuszony grać jakimś randomem z oddziału (jedyny pozytyw, że można im ubrać wypaśną kominiarkę:))

Kolejna rzecz - punktowanie rozgrywki, gdzie głównym aspektem naliczającym jest czas... idiotyzm. Przy takim systemie "S" na końcu misji dostaje się za bieganie po lokacjach i grę "na Jana"; natomiast ciche kampowanie (nawet perfekcyjne) zazwyczaj kończy się na "B" - a czasem nawet na "C". Nie to, żebym jakoś przesadnie patrzył na końcową ocenę, ale jest to drażniące.

Generalnie tak jak pisałem przed Splinter Cell: Blacklist, że mimo tego, że gra o wiele nowsza, to MGS 4 nadal może zostać najlepszą pod względem mechaniki skradanka na Ps3, tak i teraz mam wrażenie, że MGS V pod tym względem długo nic nie pobije. Jednak zabrakło mi tu kilku motywów z czwórki (i 3 nawet). Gęstszej fauny, jedzenia węży (kilkudniowe pobyty na misjach, aż się prosi o szukanie wody/jedzenia), a przede wszystkim - walki w toczącym się konflikcie. Toż to przecież dziadek Snake w MGS 4 pomykał w swym pedalskim kostiumie pomiędzy dwoma walczącymi stronami. To były najbardziej klimatyczne momenty według mnie w całej sadze. Tu tego zabrakło, a szkoda. Kilka misji aż się prosiło o takie coś.

Skutecznie odwiodłeś mnie tym postem od wypróbowania tej gry (co miałem w zamiarze). Nie zdzierżyłbym takich debilizmów w skradance.
tak i teraz mam wrażenie, że MGS V pod tym względem długo nic nie pobije.
Co prawda, grałem tylko w Ground Zeroes (faktyczny MGSV chyba nie różni się wiele pod względem mechaniki), ale z całą stanowczością się tutaj nie zgodzę. Może i PP przoduje pod względem mobilności postaci (trudno się dziwić - gra, o której za chwilę wspomnę została wydana 10 lat temu), ale najlepszą, moim zdaniem, mechanikę w skradankach zawsze miał i będzie miał...
60_big.jpg
 
Last edited:
Zaskoczyles mnie z tym rosnacym rogiem. Myslalem, ze mi sie tylko wydawalo :D Co do brudu, to Miller (chyba), na poczatku mowil aby brac prysznice bo nierobienie tego niesie ze soba jakies konsekwencje, wiec to robilem tak czesto jak bylem w bazie, nie tylko ze wzgledow estetycznych.
Tylko to nie jest kwesta brudu wyłącznie. Kiedy długo nie bierzesz prysznica, to koło Bossa zaczynają latać muchy - powaga. Sek w tym, że są 3 fazy Snake'a: normalny, z powiększonym rogiem, i ostatnia demoniczna. Wtedy Boss ma i róg, i Jest cały umazany krwią, której nie można zmyć żadnym sposobem. Trzeba wówczas pozbyć się "złych" punktów co jest wielce uciążliwe.

@Luke jednak był bardzo liniowy. Otwarty świat daje dużo większe pole do popisu.
 
Last edited:
Skutecznie odwiodłeś mnie tym postem od wypróbowania tej gry (co miałem w zamiarze). Nie zdzierżyłbym takich debilizmów w skradance.

Co prawda, grałem tylko w Ground Zeroes (faktyczny MGSV chyba nie różni się wiele pod względem mechaniki), ale z całą stanowczością się tutaj nie zgodzę. Może i PP przoduje pod względem mobilności postaci (trudno się dziwić - gra, o której za chwilę wspomnę została wydana 10 lat temu), ale najlepszą, moim zdaniem, mechanikę w skradankach zawsze miał i będzie miał...
60_big.jpg
Ja osobiscie bylem nieco zawiedziony po Ground Zeroes. Gralem na PS3 i pamietam, ze jakos niespecjalnie czulem sterowanie i w ogole gre. W Phantom Pain jakos od razu czulem inaczej, a po 2-3h mechanika wydawala mi sie juz doskonala.
 
Ok, Dark Souls 2 skraszowało się doszczętnie, nie mogę wczytać save'a z 22 godzinami rozgrywki więc postanowiłem podzielić się jako takimi wrażeniami z gry. Tak, wiem że wyszła rok temu, wiem że wyszła już reedycja i nie, nie miałem DLC. Ale po kolei.
Zacznę najpierw od tego co mi się podobało, bo nie chcę wyjść na hejtera.
+ Muzyka jak i cała oprawa audio-wizualna. Duży skok jakości w porównaniu do jedynki, co się bardzo chwali. Lokacje zaprojektowane świetnie (te, które widziałem), a ścieżka dźwiękowa poezja. OST z walki z Starym Zabójcą Smoków epicki, a jego rockowa wersja idealna na ostry sparing :lol:
+ Mechanika. Dark Souls 2 świetnie rozbudowało formułę Soulsów. Sprint po drabinie (W KOŃCU!), trzy bronie też bardzo lubię. System Szermierza też fajna opcja, ale nie testowałem dłużej, więc nie wychwyciłem jakiś błędów/bycia OP.
+ Lore. Jakoś łatwiej jest mi się zgłębić w całą historię Dark Souls 2, wydaje mi się, że jest bardziej odkryta niż ta z DS1 (albo ja nie odkryłem nawet połowy przez wadliwy egzemplarz :laugh:). Mimo, że do fabuły jedynki sporo jej brakuje, to i tak jest lepiej niż w wielu produkcjach, gdzie na siłę starają się wszystko tłumaczyć
+ ORNSTEIN! Spotkanie z nim było ekstra! Jeszcze ten OST! Walka miazga mimo jednej wady.
+ Z takich mniejszych zalet to: szukanie Estusów, Szmaragdowa Herold jako Maiden in Black, projekty bossów, mniejsze doświadczenie za używanie znaków przyzwania (nie wiem jak w multiku, bo nigdy nie chciało mnie do niego podłączyć).
No, skoro posłodziłem, to teraz wady.
- POZIOM TRUDNOŚCI. To co definiowało poprzednie Dark Souls to sprawiedliwy poziom trudności. Ginąłem często i gęsto, tylko i wyłącznie ze swojej winy, a gra miała mało ułatwień, jeśli nie wcale. Fakt, że na Bossa był sposób, ale wcale nie oznaczało to 100% łatwego przejścia przez niego (np. Capra Demon czy Gwyn na NG+++ wracają po nocach jak koszmar). Tutaj tak nie jest. Jeśli Boss'a (o czym zaraz się rozpiszę) można sobie ułatwić tak mocno, że przestaje sprawiać jakiekolwiek wyzwanie, to po co ułatwienie? Dla nowych graczy? Come on, od Soulsów oczekuję wymagającej rozgrywki, która zmusi mnie do kombinowania. Bossowie to temat na osobny artykuł. From Software poszło w ilość a nie jakość. O ile wykonani są znakomicie, tak mechanika walki z nimi pozostawia wiele do życzenia. 90% z nich w pierwszej części byłoby minibossami, jak chociażby Smoczy Jeździec czy Ostatni olbrzym. Wspomnianego Starego Zabójcę Smoków zabiłem na dwa podejścia. TAK SIĘ NIE ROBI! Tylko jeden boss był godny pierwszej części - Demon Kuźni. Ewentualnie Grzesznica (wersja bez ułatwienia) i Przegniły, ale on tylko i wyłącznie ze względu na obrażenia, które miał KOSMICZNE
- Balans postaci. Na początku grałem postacią nastawioną na dexa. Ale gra robiła się za łatwa, więc zmieniłem statystyki i robiłem się na tanka, czyli klasą którą idzie mi prawie najgorzej w Action RPG (Gorzej idzie tylko magiem, ale magia w DS zawsze była OP, o czym za chwile). Co się stało? Gra stała się JESZCZE ŁATWIEJSZA. Eksperymentowałem, walczyłem bez tarczy, bez zbroi, ale ciągle ginąłem rzadko, najczęściej raz na godzinę. Nie pomagało wiele przedmiotów leczących, które można było kupować w nieskończoność, z czego nawet starałem się nie korzystać. Nie testowałem w ogóle maga/kleryka/piromanty bo to klasy, które zawsze były OP, ale w necie czytam, że w DS2 czasami dochodzi do momentów, gdzie 90% życia spala jedna burza chaosu... SAY WHAT?! From powinno w końcu zrezygnować z magii albo bardzo ją ograniczyć, bo granie magiem w Soulsach mija się z celem. (fajnie to określił jakiś recenzent, chyba AngryJoe, że magia to Casual Easy Mode)
Wywaliło mnie zaraz po Lustrzanym Rycerzu. Jutro jadę złożyć reklamację do sklepu. Może uda mi się wymienić za SOTFS. W każdym razie do tej pory gra na takie 7/10. Może NG+ da mi większe wyzwanie, o ile uda mi się jakoś zagrać dalej.
Jak zwykle, oznaczam osoby, z którymi dyskutowałem o Soulsach.
@Cloud , @Hightower , @DickNiaz , @Gaara , @ziggy123
EDIT: Oczywiście liczę na niezłą niespodziankę z ostatnim bossem albo DLC, tak jak w Pierwszym DS
 
Dla mnie DS II to w zasadzie tylko multiplayer. Grałem bardzo często online i nawiedziłem mnóstwo światów bo taki ze mnie nicpoń. Online w DS II to naprawdę jest przednia zabawa. Brak większych lagów, sporo taktyk, zmienianie broni - to wszystko jest genialne grając przeciwko żywym graczom. Single player to takie... meh, ale i tak uważam, że dobrze się bawiłem. Najlepszy boss to ten drugiego DLC. Pasowałby do pierwszej gry. Ogólnie nie napisałeś niczego z czym bym się nie zgodził.

PS. z walkach online często zmieniałem broń na miecz lustrzanego rycerza na osoby spamujące z daleka ;) dla wielu pocisk wystrzelony z miecza był zaskoczeniem. Comba tą bronią były dla mnie świetne :).
 
No ja zacząłem DS 2 ale nie skończyłem - przy Old Dragonslayerze stwierdziłem, że gra mi nie pasuje i nie chce mi się poświęcać na nią 70 czy więcej h. Nie wiem, może to błąd a potem robi się lepsze? W każdym razie do tego momentu wkurzali mnie - nudni bossowie; grafika chyba gorsza niż w jedynce, jakaś taka wyblakła i bez mrocznego klimatu; dziwny system walki gdzie byle cios nożem stunlockuje nas w nieskończoność... coś mi tu po prostu nie pasowało, zwłaszcza w porównaniu do jedynki która jest mistrzostwem klimatu i pomysłowości leveli i bossów. Tak więc przerzuciłem się inne tytuły, ale ostatnio odezwał się we mnie zew Dark Souls więc zrobiłem sobie amatorski speedrun jedynki, z ciekawości czy zamknę się w 10h - wyszło mi 9, z czego ostatnie 1,5 na cholernego Gwyna :)
 
No co mogę powiedzieć no, chyba każdy przyzna, że jedynka jest genialna pod względem klimatu, pomysłowości i ogólnie 'singla'. Dwójka oferuje za to gorszego 'singla', ale mechanika i multiplayer są wyśmienite. Maaase czasu spędziłem na pvp (miałem nawet najwyższą rangę w BoB, hiehie) i bawiłem się wyśmienicie. Zasługą jest jak już Tomasz wspominał niezliczona masa taktyk - uwielbiałem eksperymentować z broniami, zmieniać je w trakcie walki i ogólnie zaskakiwać przeciwnika, który zazwyczaj miał jedną broń. Ostatecznie grałem w pvp jako glowna bron heide sword + tarcza (tak, ten mieczyk co sie zdobywa na poczatku gry od białego rycerza) ze względu na świetny, bardzo szybki moveset oraz jako druga broń na zmianę jakaś halabarda (czarnego rycerza bodajże) z tarczą. Druga broń przydawała mi się przede wszystkim przeciwsko spamerom z jakimiś fikuśnymi stunujacymi sztylecikami (dzganie zza podniesionej tarczy). Do tego jeszcze łuk (świetna opcja z przytrzymaniem strzały, przeciwnik się na to nabiera i robi rolla kiedy widzi naciagniety łuk. A strzała wylatuje akurat wtedy kiedy on wstaje z rolla) i piromancja (głównie ognisty buff od Grzesznicy na NG+ i... leczenie :D ale tylko wtedy kiedy inny gracz też się leczy).

a co do poziomu trudności to jest to sprawa dosyć niejednoznaczna, bo dla osób zaczynających najpierw od DkS2, a potem DkS1 jest zupełnie na odwrót: jedynka prostuccio, a dwójka w chuj ciężka. W dwójce najwięcej mi krwi napsuł Pursuer i Smelter Demon.
 
Ja sie boje tego fallouta. Jak w trailerze widze momentami walke jak w call of duty to rzygac sie chce.
 
No Pany! katując od ponad roku sporadycznie ps4 z takimi grami jak driveclub,bf4,wiedzmin 3,cod aw,infamous,killzone sf zacząłem narzekać na staraszliwą posuchę w temacie gier wyscigowych,tak sie złozylo że kupilem xboxa one wraz z forzą 6 forzą horizon 2 i the crew.Wykupiłem golda dostałem darmowo najnowszego tomb raidera zremasterowanego na 1080p 60kls i jestem ogólnie zadowolony z zakupu.Jestem nasycony wyscigami az nad to że trzymam kase na Halo 5 które wyjdzie 27 tego miesiąca.Ogólnie widzę przewage platformy xbox nad playstation w kilku plaszczyznach i odwrotnie ale gier na wyłaczność xbvoxowi nikt nie zabierze
 
No Pany! katując od ponad roku sporadycznie ps4 z takimi grami jak driveclub,bf4,wiedzmin 3,cod aw,infamous,killzone sf zacząłem narzekać na staraszliwą posuchę w temacie gier wyscigowych,tak sie złozylo że kupilem xboxa one wraz z forzą 6 forzą horizon 2 i the crew.Wykupiłem golda dostałem darmowo najnowszego tomb raidera zremasterowanego na 1080p 60kls i jestem ogólnie zadowolony z zakupu.Jestem nasycony wyscigami az nad to że trzymam kase na Halo 5 które wyjdzie 27 tego miesiąca.Ogólnie widzę przewage platformy xbox nad playstation w kilku plaszczyznach i odwrotnie ale gier na wyłaczność xbvoxowi nikt nie zabierze
No Forza o niebo lepsza od tego Drivecluba, nie ma co porównywać.
 
No ja ci powiem
No Forza o niebo lepsza od tego Drivecluba, nie ma co porównywać.
forza 6 jest bardzo rozbudowaną ścigałką ma opcje tuningu ktore mi osobiscie sa niepotrzebne bo jest to samo co każda część i nic sie nie zmienia chociażby do przodu,nie jest idealna ale ma duzo torów i aut.Driveclub to inna bajka ,sporo wyścigów mniej aut bo teraz jest ok 100 wraz z dlc ale grafika zabija wszystko,jeden liść w driveclub jest lepiej złożony i ma więcej pikseli niż całe drzewo w forza 6.Bacznie obserwyje obie gry pod względem wizualnym gampalyowo i w trybie photo.Forza ma swietny model jazdy ale także niepotrzebne asysty które oczywiscie można wyłaczyc ale nie tak ma wyglądac symulacja która od razu daje fory dla gracza który nie chce sie za bardzo męczyć.W DC wyścigi i poziom trudności to istny Hardcor alecz model jazdy bardziej arcade(poślizgi).Jeśli mial bym oceniać tu i teraz obie gry pod względem frajdy z gry to forza jak i DC dostaly by po 9.Grafika dla Forzy to 8 a DC 10,Gamplay po 9 ,i rozbudowaniem forza wygrywa
 
Back
Top