Do wieczornego packa Doritos i litra maślanki dołożyłem nie wiem po co "Zupa nic" Kingi Dębskiej z 2021 roku. Niby komedia, ale film niewiadomo o czym. Czekałem na zawiązanie fabuły, ale po połowie filmu już domyśliłem się, że jest to po prostu sałatka z zabawnych scen obyczajowych typowych dla przełomu 70/80. I tu trzeba przyznać, że odbębnionych naturalnie, solidnie i bez zbytniej karykaturalności.
Scenografia, fryzury, garderoba prawie perfekcyjne, bez porównania do np. lat 70/80 przedstawionych w "Jak pokochałam gangstera", gdzie czuło się peruki i przyklejane wąsy.
Zdjęcia w ładnej, pastelowej palecie, typowej dla pocztówek z tamtego okresu. Polecam komuś starszemu, jak ma nastrój na podróż sentymentalną, albo młodszemu jak na zwiedzanie PRL-owskiego muzeum. W przeciwnym wypadku będzie już lepsze zwykłe przeglądanie klaserów ze znaczkami. 2,5/10