Co mnie wku*wia

Mam taki przedmiot 'praktyczna nauka języka obcego' x3, ale tylko z 2 robi się specjalizację. O ile z francuskim i niemieckim nigdy nie ma problemu i wszystko zdaję, to angielski to jest jakaś farsa, serio. Egzamin końcoworoczny wygląda tak, że ma się w trzy różne dni trzy komponenty - kreatywne pisanie (dłuższa forma wypowiedzi - essay, assessment report, listing report, article bla bla bla - do wyboru), british grammar i oral oczywiście. Wszystko fajnie rozłożone w czasie więc no stress, można podejść na lajcie. Żeby zdać egzamin trzeba miec conajmniej 60% ze średniej arytmetycznej ze wszystkich trzech komponentów z jednym małym ale - mogą się wzajemnie kompensować kreatywne pisanie i oral (np, jeśli z jednego masz 40% a z drugiego 80% to i tak zdajesz, mimo, że nie osiągnąłeś progu 60%). I najchujowsza zasada - egzamin z gramy się nie kompensuje z niczym - czyli aby zdać wszystko, musisz mieć zdaną gramę na conajmniej 60%. I wkurwia mnie to, że orala miałam na 100%, kreatywne pisanie na 87%, a gramę na 49% i z tej wykurwistej przyczyny muszę poprawiać WSZYSTKIE TRZY KOMPONENTY w jednym dniu w jednym bloku godzinowym od 9 do 17 bez 5 minut na kibel nawet...

Moje pytania brzmią:
1. Dlaczego grama ma wartość nadrzędną nad pozostałymi komponentami?
2. Dlaczego trzeba poprawiać cały egzamin, a nie tylko oblany komponent?
3. Dlaczego podczas poprawki trzeba siedzieć 8h w sali ryzykując kurwa zdrowy rozsądek, drętwotę kończyn i życie?
4. Dlaczego polskie studia mają w sobie tyle fuck upów?
5. Dlaczego wykładowczynie są idiotkami?

I właśnie to mnie wkurwia, dziękuję, dobranoc :)
Rzuć studia. Problem z głowy :kis:

PS. Użycie słowa "oral" na tym forum to dość nieodpowiedzialny ruch z Twojej strony. Na szczęście Bóg czuwa i nie przyszłaś z tym do Hyde Parku.
 
Mam taki przedmiot 'praktyczna nauka języka obcego' x3, ale tylko z 2 robi się specjalizację. O ile z francuskim i niemieckim nigdy nie ma problemu i wszystko zdaję, to angielski to jest jakaś farsa, serio. Egzamin końcoworoczny wygląda tak, że ma się w trzy różne dni trzy komponenty - kreatywne pisanie (dłuższa forma wypowiedzi - essay, assessment report, listing report, article bla bla bla - do wyboru), british grammar i oral oczywiście. Wszystko fajnie rozłożone w czasie więc no stress, można podejść na lajcie. Żeby zdać egzamin trzeba miec conajmniej 60% ze średniej arytmetycznej ze wszystkich trzech komponentów z jednym małym ale - mogą się wzajemnie kompensować kreatywne pisanie i oral (np, jeśli z jednego masz 40% a z drugiego 80% to i tak zdajesz, mimo, że nie osiągnąłeś progu 60%). I najchujowsza zasada - egzamin z gramy się nie kompensuje z niczym - czyli aby zdać wszystko, musisz mieć zdaną gramę na conajmniej 60%. I wkurwia mnie to, że orala miałam na 100%, kreatywne pisanie na 87%, a gramę na 49% i z tej wykurwistej przyczyny muszę poprawiać WSZYSTKIE TRZY KOMPONENTY w jednym dniu w jednym bloku godzinowym od 9 do 17 bez 5 minut na kibel nawet...

Moje pytania brzmią:
1. Dlaczego grama ma wartość nadrzędną nad pozostałymi komponentami?
2. Dlaczego trzeba poprawiać cały egzamin, a nie tylko oblany komponent?
3. Dlaczego podczas poprawki trzeba siedzieć 8h w sali ryzykując kurwa zdrowy rozsądek, drętwotę kończyn i życie?
4. Dlaczego polskie studia mają w sobie tyle fuck upów?
5. Dlaczego wykładowczynie są idiotkami?

I właśnie to mnie wkurwia, dziękuję, dobranoc :)
Sama się podkładasz. Idę po popcorn
:corn:
 
1. Dlaczego grama ma wartość nadrzędną nad pozostałymi komponentami?
2. Dlaczego trzeba poprawiać cały egzamin, a nie tylko oblany komponent?
3. Dlaczego podczas poprawki trzeba siedzieć 8h w sali ryzykując kurwa zdrowy rozsądek, drętwotę kończyn i życie?
4. Dlaczego polskie studia mają w sobie tyle fuck upów?
5. Dlaczego wykładowczynie są idiotkami?
Studia jak kobieta, nie da się ich zrozumieć :mamed:
 
Mam taki przedmiot 'praktyczna nauka języka obcego' x3, ale tylko z 2 robi się specjalizację. O ile z francuskim i niemieckim nigdy nie ma problemu i wszystko zdaję, to angielski to jest jakaś farsa, serio. Egzamin końcoworoczny wygląda tak, że ma się w trzy różne dni trzy komponenty - kreatywne pisanie (dłuższa forma wypowiedzi - essay, assessment report, listing report, article bla bla bla - do wyboru), british grammar i egz ustny oczywiście. Wszystko fajnie rozłożone w czasie więc no stress, można podejść na lajcie. Żeby zdać egzamin trzeba miec conajmniej 60% ze średniej arytmetycznej ze wszystkich trzech komponentów z jednym małym ale - mogą się wzajemnie kompensować kreatywne pisanie i egz ustny (np, jeśli z jednego masz 40% a z drugiego 80% to i tak zdajesz, mimo, że nie osiągnąłeś progu 60%). I najchujowsza zasada - egzamin z gramy się nie kompensuje z niczym - czyli aby zdać wszystko, musisz mieć zdaną gramę na conajmniej 60%. I wkurwia mnie to, że egzamin ustny zdałam na sto, kreatywne pisanie na 87%, a gramę na 49% i z tej wykurwistej przyczyny muszę poprawiać WSZYSTKIE TRZY KOMPONENTY w jednym dniu w jednym bloku godzinowym od 9 do 17 bez 5 minut na kibel nawet...

Moje pytania brzmią:
1. Dlaczego grama ma wartość nadrzędną nad pozostałymi komponentami?
2. Dlaczego trzeba poprawiać cały egzamin, a nie tylko oblany komponent?
3. Dlaczego podczas poprawki trzeba siedzieć 8h w sali ryzykując kurwa zdrowy rozsądek, drętwotę kończyn i życie?
4. Dlaczego polskie studia mają w sobie tyle fuck upów?
5. Dlaczego wykładowczynie są idiotkami?

I właśnie to mnie wkurwia, dziękuję, dobranoc :)
Dziewczyno teraz to jest chuj bo egzamin jest prostszy :homer:zanim zrownalismy do UE swoj poziomw dol to pisalo sie ten egzamin na C2 juz na licencjacie i trzeba bylo miec odpowiednio 50, 60 i 70% na 1,2 i 3 roku. Teraz na licencjacie jest poziom C1 i dopiero podczas jedynego PNJA na magisterce jest C2. Ale generalnie ja tam zawsze walilem po 90%+ z kazdej czesci wiec mialem w dupie :bayan:
 
Dziewczyno teraz to jest chuj bo egzamin jest prostszy :homer:zanim zrownalismy do UE swoj poziomw dol to pisalo sie ten egzamin na C2 juz na licencjacie i trzeba bylo miec odpowiednio 50, 60 i 70% na 1,2 i 3 roku. Teraz na licencjacie jest poziom C1 i dopiero podczas jedynego PNJA na magisterce jest C2. Ale generalnie ja tam zawsze walilem po 90%+ z kazdej czesci wiec mialem w dupie :bayan:

Wooo, szanuję bardzo! To w takim razie ja mam jeszcze lajt w porównianiu ze starymi standartami.
I masz rację, zgadza się, c1 proficiency jest (ale być może tak zawsze było, bo to nie jest klasyczna filologia, więc nie wiem).
 
Brak owijek po 20 rundach boksowania na worku. Trzeba było kopnąć kilka razy to może by trochę skóry na kostkach zostało.
 
:penn:
 

Attachments

  • images.jpg
    images.jpg
    8.8 KB · Views: 26
Mam taki przedmiot 'praktyczna nauka języka obcego' x3, ale tylko z 2 robi się specjalizację. O ile z francuskim i niemieckim nigdy nie ma problemu i wszystko zdaję, to angielski to jest jakaś farsa, serio. Egzamin końcoworoczny wygląda tak, że ma się w trzy różne dni trzy komponenty - kreatywne pisanie (dłuższa forma wypowiedzi - essay, assessment report, listing report, article bla bla bla - do wyboru), british grammar i egz ustny oczywiście. Wszystko fajnie rozłożone w czasie więc no stress, można podejść na lajcie. Żeby zdać egzamin trzeba miec conajmniej 60% ze średniej arytmetycznej ze wszystkich trzech komponentów z jednym małym ale - mogą się wzajemnie kompensować kreatywne pisanie i egz ustny (np, jeśli z jednego masz 40% a z drugiego 80% to i tak zdajesz, mimo, że nie osiągnąłeś progu 60%). I najchujowsza zasada - egzamin z gramy się nie kompensuje z niczym - czyli aby zdać wszystko, musisz mieć zdaną gramę na conajmniej 60%. I wkurwia mnie to, że egzamin ustny zdałam na sto, kreatywne pisanie na 87%, a gramę na 49% i z tej wykurwistej przyczyny muszę poprawiać WSZYSTKIE TRZY KOMPONENTY w jednym dniu w jednym bloku godzinowym od 9 do 17 bez 5 minut na kibel nawet...

Moje pytania brzmią:
1. Dlaczego grama ma wartość nadrzędną nad pozostałymi komponentami?
2. Dlaczego trzeba poprawiać cały egzamin, a nie tylko oblany komponent?
3. Dlaczego podczas poprawki trzeba siedzieć 8h w sali ryzykując kurwa zdrowy rozsądek, drętwotę kończyn i życie?
4. Dlaczego polskie studia mają w sobie tyle fuck upów?
5. Dlaczego wykładowczynie są idiotkami?

I właśnie to mnie wkurwia, dziękuję, dobranoc :)
zeby ujebac jak najwiecej ludzi i wyciagnac jak najwiecej hajsu
 
Mam taki przedmiot 'praktyczna nauka języka obcego' x3, ale tylko z 2 robi się specjalizację. O ile z francuskim i niemieckim nigdy nie ma problemu i wszystko zdaję, to angielski to jest jakaś farsa, serio. Egzamin końcoworoczny wygląda tak, że ma się w trzy różne dni trzy komponenty - kreatywne pisanie (dłuższa forma wypowiedzi - essay, assessment report, listing report, article bla bla bla - do wyboru), british grammar i egz ustny oczywiście. Wszystko fajnie rozłożone w czasie więc no stress, można podejść na lajcie. Żeby zdać egzamin trzeba miec conajmniej 60% ze średniej arytmetycznej ze wszystkich trzech komponentów z jednym małym ale - mogą się wzajemnie kompensować kreatywne pisanie i egz ustny (np, jeśli z jednego masz 40% a z drugiego 80% to i tak zdajesz, mimo, że nie osiągnąłeś progu 60%). I najchujowsza zasada - egzamin z gramy się nie kompensuje z niczym - czyli aby zdać wszystko, musisz mieć zdaną gramę na conajmniej 60%. I wkurwia mnie to, że egzamin ustny zdałam na sto, kreatywne pisanie na 87%, a gramę na 49% i z tej wykurwistej przyczyny muszę poprawiać WSZYSTKIE TRZY KOMPONENTY w jednym dniu w jednym bloku godzinowym od 9 do 17 bez 5 minut na kibel nawet...

Moje pytania brzmią:
1. Dlaczego grama ma wartość nadrzędną nad pozostałymi komponentami?
2. Dlaczego trzeba poprawiać cały egzamin, a nie tylko oblany komponent?
3. Dlaczego podczas poprawki trzeba siedzieć 8h w sali ryzykując kurwa zdrowy rozsądek, drętwotę kończyn i życie?
4. Dlaczego polskie studia mają w sobie tyle fuck upów?
5. Dlaczego wykładowczynie są idiotkami?

I właśnie to mnie wkurwia, dziękuję, dobranoc :)
Wiem jedno.

CONOR MCGREGOR TO NR 1 P4P
 
Mam jakiegoś dziwnego kaca. Siedze w pracy i zimne poty mnie oblewają...
To nie kac
to borelioza. Serio mówię - przebadaj się, jak masz możliwość. Ostatnio o wielu osobach w moim otoczeniu słyszę, że złapały w tym, czy ubiegłym roku :/
 
To nie kac
to borelioza. Serio mówię - przebadaj się, jak masz możliwość. Ostatnio o wielu osobach w moim otoczeniu słyszę, że złapały w tym, czy ubiegłym roku :/
objawy moga byc jak przeziebienie? kurwa jyz swiruje bo za dlugo to moje przeziebienie trwa, a zamiast goraczki mam zbyt niska temperature ciala (czasem nawet, jak np teraz ponizej 36 stopni)
 
objawy moga byc jak przeziebienie? kurwa jyz swiruje bo za dlugo to moje przeziebienie trwa, a zamiast goraczki mam zbyt niska temperature ciala (czasem nawet, jak np teraz ponizej 36 stopni)
Generalnie spada Ci odporność. Możesz często czuć się jak przeziębiony. Temperatura sub 36 też jest typowa dla początkowych stadiów.
 
objawy moga byc jak przeziebienie? kurwa jyz swiruje bo za dlugo to moje przeziebienie trwa, a zamiast goraczki mam zbyt niska temperature ciala (czasem nawet, jak np teraz ponizej 36 stopni)
dobry lolo, paczka actimeli, rosolek z duza iloscia makaronu i dobre wyspanie sie, na nastepny dzien wysrasz wszystkie troski i choroby
 
Generalnie spada Ci odporność. Możesz często czuć się jak przeziębiony. Temperatura sub 36 też jest typowa dla początkowych stadiów.
tylko kurde zadnego kleszcza na sobie nie widzialem i nie widze, to nie moglem tego zlapac chyba? ta temp mnie martwi...
 
tylko kurde zadnego kleszcza na sobie nie widzialem i nie widze, to nie moglem tego zlapac chyba? ta temp mnie martwi...
Jest minimalne prawdopodobieństwo przenoszenia boreliozy przez komary i meszki - na terenach zagrożonych boreliozą, jeśli taki komar żerował najpierw na psie czy kocie pogryzionym przez kleszcza.
Jak robisz w Mordorze, to zakładam, że jest duża szansa, że masz jakiś pakiet opieki w czymś typu Medicover, Scanmed, LIM, ect. Tam bym od razu uderzył - ja po powrocie z wakacji nawet u lekarza nie byłem, tylko na stronie medicover wlazłem w czat online. Podałem objawy, napisałem że użarły mnie kleszcze i na drugi dzień już jechałem na skierowane badania krwi. Naściemniaj lekarzowi, byle dostać skierowanie na badanie przeciwciał Borellia - jak wyjdzie negatywnie, to chociaż głowę będziesz miał spokojniejszą o tę jedną rzecz.
 
Back
Top