Kiedyś robiłem za goryla w burdlu i baby miały za dużo wolnego (czyt. za rzadko sie gździły ). Więc je z Frankiem wywieźliśmy za miasto stołeczne i miały dorabiać do pensji dupą. Brzydkie były z ryja, więc je ubraliśmy w peruki i ładne fatałaszki. Z daleka nawet robiły wrażenie, mimo że pasztetówki z nich były konkret. Zostawiliśmy je i pojechaliśmy do burdla , zobaczyć czy tam wszystko w porządalu. 2 godziny potem, znowu podjechaliśmy zobaczyć, czy lafiryndy leśne się dupcą, czy ściemniają. Z Frankiem obczajaliśmy je od tylca. Nagle widzę, że jedzie Trabant. Mówię: patrz Franek, mydelniczka popierdala! Ale Franek młody to nie skapował, o co mi sie rozchodziło. Trabol zwolnił mocno. Patrzę i widzę ,że w środku jedzie 2 dzieci. Mówię, patrz Franek , dzieciaki w mydelniczce siedzą! Ale Franek zakręcony myślał, że mu fazkę wkręcam, a że godzinkę wcześniej dopalacze zażył, to i wszystko mu się jebało. Ale tak patrzę i widzę, że to nie dzieciaki, bo kierowca z ryja jakiś dziad jednak, chodź chudy i mały. Obok , z tego co zdążyłem przyuważyć, to siedziała jakaś łyso przycięta dziewucha. Ale Franek nagle zaskoczył i krzyknął, patrz Piter, chude skiny jado! I jak się przyjrzałem dobrze, to obok kierowcy, to nie dziołcha, a jakiś napalony małolat jechał, bo sie ślinił i to mocno. Krzyczę: Ej, Swietlana, Ira klienty jado! Starać sie ! A Ira dupe wypięła, a Franek akurat rzygał. Nagle słyszę pisk opon i klakson. Ledwie odbiło auto co to w drugą mańkę pomykało, tak chude skiny w Trabolu się na nasze kurwy zapatrzyły. Mówię : Ira załóż gacie ,bo jak się mi tu jakieś auto rozwali, to psy przyjadą i wrócisz do kraju.
No to założyła.