Po prostu ciężko mi sobie wyobrazić, jak dużo słabszy grappler ma wygrać z dużo lepszym grapplerem w MMA. Tutaj nasuwa się opcja - na nogach, tyle, że Minner jest w tej płaszczyźnie tragiczny - moim zdaniem nawet gorszy od Halla.
To jest oczywiście MMA i wszystko może się zdarzyć, ale na papierze nie potrafię znaleźć ani jednego argumentu na korzyść Minnera. Herbert Burns go wywrócił i zmielił w niecałe 3 minuty, to Hall może to zrobić jeszcze łatwiej i jeszcze szybciej. Taki dziad jak Croom go rozbił... Co prawda Minner ładnie wyglądał z Rosą, ale mimo wszystko Hall to raczej półka wyżej od niego. A Minner jak pójdzie w parter z Hallem to się to szybko skończy, bo ten go podda prawdopodobnie nawet z pleców lub po sweepie, bo ten często oddaje pozycje.