Treningi a codzienność

curtis-07

Oplot Challenge
Lightweight
Mam pytanie: w czym wam pomaga trenowanie sztuk walki? Jak to sie przekłada na codzienne życie?Jak wykorzystujecie to czego sie nauczyliscie kazdego dnia-czy to w kontaktach z ludzmi, pracy, obowiazkach...?
 
http://cohones.mmarocks.pl/topic/treningi-mma-a-praca



w sumie też Twój temat ;-) Baaardzo podobny do tego ;-)



Pozdrawiam.
 
Tak jak napisał Pawel, chodzi mi o cos innego- czy np. pewnosc siebie wykorzystujecie w pracy, na ulicy, w kontaktach z innymi , czy nawet w zwiazku...Ja np. odkad cwicze regularnie łatwiej rozmawia mi sie z przelozonym w pracy. Patrze mu teraz mocno i stanowczo w oczy jak ma do mnei jakies ale :-) Kiedys spuszczałem wzrok, czułem sie od razu przegrany na starcie w takich słownych konfrontacjach. Ludzie odkad wiedza, ze trenuje inaczej na mnie patrza, zmienili swoj poglad o mnie prawie o 180 stopni. Wiem, to jest smieszne, ale tak w moim przypadku jest:-)
 
Ja uważam, że przy treningu sportów walki, mega wzrasta pewność siebie i generalna samoocena - i nie mówie tu o tym, że chcesz każdemu wpier.... na ulicy, bo takich debili też nie brakuje :)
 
Mi pewność siebie spadła, odkąd zacząłem trenować. Zrozumiałem, że tak naprawdę gówno umiem i jest dużo większych kozaków ode mnie, na których mogę trafić na ulicy. Wiem też, że jeden przypadkowy cios może rozwiązać walkę.
 
Ja jak Sultankosmitow mam swiadomosc że jest pwłno kozaków ale.... W robocie wogóle nie kajam sie przed przełozonymi bo zawsze jak sie jakis mądrzy to widzę go w mojej gilotynie albo jak mu robię wyniesienie za nogi i wale nim o glebę. A żaden z nich nie ma kalafiorów więc nie robią na mnie wrażenia. A prace mam jaką mam więc z technik wszelakich korzystam czasem.



Co do dziewczyn to niektóre lubia mataleo miec zapięte i to dość ciasno... ;)
 
Jedno wiem na pewno, nawet jak sie ma czarny pas czy cos w tym stylu nie ma co cwaniakować na ulicy, bo na niewiele sie zdają te umiejętności gdy np. dostajesz w tył czachy koszem na śmieci. pozdro:-)
 
Mi pewność siebie spadła, odkąd zacząłem trenować. Zrozumiałem, że tak naprawdę gówno umiem i jest dużo większych kozaków ode mnie, na których mogę trafić na ulicy. Wiem też, że jeden przypadkowy cios może rozwiązać walkę.


Podobnie :)
 
Mnie najbardziej nauczyło tego, że jak jest jakaś spina to lepiej odpuścić. Pięści i nogi tylko w ostateczności.
 
U mnie jest dziwnie,to wszystko to kwestja dobrego dnia,raz mam taką kurwice że bym kogoś ubił,wbił w ziemie mam mega pewnosc siebie i jestem mocny silny a raz jest taki dzien ze jak by co do czego to bym sie zesrał :) spanikował czyli,w życiu codziennym to mi sie tez obiawia nawet w starciach na ulicy czasem mozna miec słaby dzien, słabe samopoczucie .Tak samo w pracy na treningu i w zyciu :)
 
Logan mi to ciężko odpuscic np jak jest 1 na 1 ale gdy widze 2 lub 3 na mnie to juz wole spasowac i wyjsc jak pizda ale z honorem niz zeby mi kręgosłup porachowali,ale masz racje ze lepiej odpuscic tylko ze to w nas zostanie do konca zycia bedziemy sobie przypominac tę jedną sytułacje,ja 12 lat temu przegrałem w solówce nie zapomniałem ,nadal tam jestem i walcze w myslach,to psychika żąda we mnie zemsty,pomimo takiego upływu czasu nieda to o sobie zapomnieć.Mozna sobie tylko wyobrazic co myslą tacy profesjonalni zawodnicy MMA czy Boks po porażce,ile czasu to ich męczy :)
 
Jak dla mnie to treningi budują pewność siebie ale ogólnie w kontaktach z ludźmi i w samopoczuciu, nawet nie w kwestii czucia się bezpiecznym na ulicy czy bicia swoich szefów w pracy :-)
U mnie w liceum było paru kolesi, którzy ćwiczyli SW i mimo, że niektórzy nie znali się nawzajem, to dosyć charakterystyczne było, że wydawali się spokojniejsi i bardziej wyważeni od otoczenia, trudno to opisać ale rzucało się w oczy, że jakby "mniej się bali rzeczywistości".
Spinanie się i cwaniakowanie to raczej cecha dresików którzy myślą, że są fajterami bo wycisnęli 100 kg na siłce.
 
@Logan "Pięści i nogi tylko w ostateczności."



Pięści jak pięści, ale szybkie nogi w ostateczności zawsze mogą się przydać :-)
 
Jak dla mnie to treningi budują pewność siebie ale ogólnie w kontaktach z ludźmi i w samopoczuciu, nawet nie w kwestii czucia się bezpiecznym na ulicy czy bicia swoich szefów w pracy
lol.gif


Dokładnie to miałem na myśli pisząc o pewności siebie.



Szczerze nie rozumiem podejścia ludzi trenujących po to, aby wykazać się później w bójkach.
 
co daje trenowaie mma. napewno duzą pewnosc siebie w kontaktach towarzyskich a także to ze nie jest sie miekką buła gdy znajdzie sie np ktos wyzywa cie na solo. nie mowie zeby wykorzystywac to na ulicy, ale czasem sytuacja tego wymaga a bez treningu nawet nie wiadomo szczerze powiedziawszy co robic w obliczu natarcia przeciwnika. a tu pewnosc siebie wzrasta, bo w głowie uklada sie jakis plan i wiadomo co robic. nawet w obliczu porazki w solówce, przynajmniej u mnie nie ma zadnego uczucia zawiedzenia z porazki czy strachu, gdyz wie sie ze probowalo ale trafilo na kogos lepszego, a nie srało w gacie przed bitką ;) ale jak ktos jest choc troche myslacy to nie da se dmuchac w kasze jednak sam pierwszy nie wyskoczy a raczej bedzie staral sie zalagodzic napiete sytuacje jednak jak mowilem czasem sytuacja wymaga by dac komus przynajmniej klapsa w buzie.
 
o a jeszcze a propos wykorzystywania umiejętności nabytych w klubie na ulicy,



nie pamiętam gdzie, ale wiem, że w paru krajach - chyba w Hiszpanii między innymi - odpowiednie stopnie w sportach walki są traktowane jako broń, czyli jak jesteś powiedzmy mistrzem europy w Muay Thai i zdarzy Ci się kogoś spacyfikować na ulicy, to jest to taktowane podobnie jak gdybyś to zrobił z pomocą na przykład noża.



To tak z ciekawostek :)
 
Ja bym dodał jeszcze, że oprócz wymienionej wcześniej rosnącej pewności siebie trenowanie sw pomaga lepiej radzić sobie z trudnościami w codziennym życiu. Tak jak na treningach wyrabiasz sobie odporność i z czasem np. nie odklepujesz już gilotyny od razu jak ktoś ledwo cię poddusza, albo nie zaczynasz panikować kiedy ktoś cię trafi celnym ciosem tak samo w życiu lepiej znosisz przeciwności losu.
 
Powtórzę po innych, trenowanie sportów walki zdecydowanie pozytywnie wypływa na poczucie wartości i pewność siebie. Ja osobiście dużo bardziej się uspokoiłem i mało co mnie stresuje ;)
 
Co do tej kwalifikacji osób trenujących jako posiadających broń to u nas w Polsce chyba też coś takiego jest :)
 
Nie ma na to żadnego paragrafu, ew. zawodnik może być surowiej traktowany. Chodzi o sytuację, gdy dany zawodnik uczestniczy w pobiciu (pełni funkcję napastnika), ew. w bójce (tu z w sumie wiadomo ,że osobnicy występują w obu rolach - napadnięty i atakujący naprzemiennie ;-) ) .



Reasumując: zawodnik razem, z "niezawodnikiem" napada na kogoś (dla uproszczenia sytuacji na "niezawodnika"). Napadnięty ginie. Za to grozi napastnikom od roku do 10 lat. I teraz przykładowy wyrok sądu:


  • zawodnik : na 10 lat do pierdla

    "niezawodnik": na 5 lat do pierdla.






Aha i nigdzie nie znalazłem, że pięści łokcie, czuy nogi gdzieś są uznane za niebezpieczny przedmiot (art. 159 KK) (no chyba ,że ktoś znalazł takie orzecznictwo, to z chęcią poczytam). Pozdro.



A jeśli ktoś trenuje tylko rekreacyjnie, nie startuje w zawodach - to imo ja bym go raczej traktował jako "niezawodnika" i jeśli grozić mu będzie zaostrzenie kary, to tylko w niewielkim promilu i w sporadycznych przypadkach.



Także forumowicze kochani: możecie napier...ć :-) (poza ranga pro figter)
 
Back
Top