Tanio skóry nie sprzedam

:beczka:
comment_zXTZJ0wQKA27kFZOurEc6PxMr4JEmdKs.jpg
 
Doszedłem w moim życiu do takiego momentu w którym stwierdziłem, że chciałbym spróbować jakichś nowych nawyków żywieniowych. Chwilę zastanawiałem się co zmienić, jak zaskoczyć mój organizm zdewastowany aktualnym trybem życia. W końcu mój wybór padł na wegetarianizm. Na początku zaczałem przeglądać internet, proste rzeczy jak na przykład śniadanie bez mięsa etc. Później zacząłem to wszystko powoli wprowadzać, jakieś bataty, bakłażany i inne warzywne chujstwa. Kotlety z cukinii okazały się top notch obiadkiem, a smażone tofu było tak dobre i wspaniałe, że gdyby tofu miało palce to bym się kurwa zaręczył. Ale do rzeczy, pierwsze objawy mojego wegetarianizmu pojawiły się po około tygodniu. Kupiłem Fife 19 na Originie i zacząłem grać mecze rankingowe. Jakiś czas później w moich propozycjach na Spotify zaczęło się regularnie pojawiać polskie reggae (chociaż nie przesłuchałem nigdy żadnego kawałka Ras Luty ani innego Bas Tajpana). Później było już tylko gorzej, na siłowni zamiast przerzucać żelastwo zacząłem odpieralać pajacyki i biegać z gryfem nad głową. W końcu zamówiłem koszulkę 'CROSSFIT FOR LIFE' i zacząłem regularnie uczęszczać na zajęcia crossfitowe. Warzywka nadal były pyszne, a z tofu planowałem już zakup mieszkania. Nawet oliwki zaczęły mi smakować, chociaż kiedyś po zjedzeniu czarnej musiałem przepić jak najgorszą wódkę. Miarka przebrała się kiedy poszedłem na Juwenalia. Impreza była przednia, szampańska wręcz do momentu porannej pobudki. Otóż otworzyłem oczy i czułem dyskomfort w oklicach odbytu, szybko przesunąłem tam swoją ręke i okazało się iż OBUDZIŁEM SIĘ Z CHUJEM W DUPIE. Przerażony wyciągnałem obce ciało z mojej odbytnicy, żeby dokonać pierwszego rozeznania wzrokowego. Chuj był prawdziwy, cielesny nie jakieś dildo czy inne kulki analne. Przerażony wyjebałem go przez okno i pobiegłem do lodówki opierdolić boczek, który trzymałem na czarną godzinę. Nigdy więcej warzyw.
 
Doszedłem w moim życiu do takiego momentu w którym stwierdziłem, że chciałbym spróbować jakichś nowych nawyków żywieniowych. Chwilę zastanawiałem się co zmienić, jak zaskoczyć mój organizm zdewastowany aktualnym trybem życia. W końcu mój wybór padł na wegetarianizm. Na początku zaczałem przeglądać internet, proste rzeczy jak na przykład śniadanie bez mięsa etc. Później zacząłem to wszystko powoli wprowadzać, jakieś bataty, bakłażany i inne warzywne chujstwa. Kotlety z cukinii okazały się top notch obiadkiem, a smażone tofu było tak dobre i wspaniałe, że gdyby tofu miało palce to bym się kurwa zaręczył. Ale do rzeczy, pierwsze objawy mojego wegetarianizmu pojawiły się po około tygodniu. Kupiłem Fife 19 na Originie i zacząłem grać mecze rankingowe. Jakiś czas później w moich propozycjach na Spotify zaczęło się regularnie pojawiać polskie reggae (chociaż nie przesłuchałem nigdy żadnego kawałka Ras Luty ani innego Bas Tajpana). Później było już tylko gorzej, na siłowni zamiast przerzucać żelastwo zacząłem odpieralać pajacyki i biegać z gryfem nad głową. W końcu zamówiłem koszulkę 'CROSSFIT FOR LIFE' i zacząłem regularnie uczęszczać na zajęcia crossfitowe. Warzywka nadal były pyszne, a z tofu planowałem już zakup mieszkania. Nawet oliwki zaczęły mi smakować, chociaż kiedyś po zjedzeniu czarnej musiałem przepić jak najgorszą wódkę. Miarka przebrała się kiedy poszedłem na Juwenalia. Impreza była przednia, szampańska wręcz do momentu porannej pobudki. Otóż otworzyłem oczy i czułem dyskomfort w oklicach odbytu, szybko przesunąłem tam swoją ręke i okazało się iż OBUDZIŁEM SIĘ Z CHUJEM W DUPIE. Przerażony wyciągnałem obce ciało z mojej odbytnicy, żeby dokonać pierwszego rozeznania wzrokowego. Chuj był prawdziwy, cielesny nie jakieś dildo czy inne kulki analne. Przerażony wyjebałem go przez okno i pobiegłem do lodówki opierdolić boczek, który trzymałem na czarną godzinę. Nigdy więcej warzyw.
Łączyć Crossfit z wege, to jak murzyna z pracą.
Reszta pasty bardzo fajna.
 
Back
Top