Follow along with the video below to see how to install our site as a web app on your home screen.
Note: This feature may not be available in some browsers.
Nie można porównywać boksu do MMA, bo boks to wspaniała dyscyplina sportu, a MMA - to rynsztok.
Pozwolę sobie rozwinąć ten temat.
Idea sportu jest ideą rywalizacji. Ostatecznie nie ma znaczenia kto wygra, ważne by zwycięstwo zostało odniesione w uczciwej walce. Sportowcy są jednak ludźmi i zdarza im się - w ferworze walki o zwycięstwo - zapominać, że najważniejsze jest postępowanie "fair play". W tym celu do sportu wprowadza się liczne ograniczenia: co wolno robić, a czego nie. Im więcej tych ograniczeń, tym więcej w sporcie abstrakcyjnego pierwiastka rywalizacji, a mniej bezpardonowej, egoistycznej walki o zwycięstwo i zniszczenie przeciwnika. MMA posiada wciąż pewne ograniczenia - na przykład nie wolno gryźć, ale jest ich znacznie mniej niż w boksie, więc dyscyplina ta jest znacznie bliższa idei "po trupach do celu", niż idei "honorowego pojedynku". W MMA dopuszczalne jest na przykład kopanie przeciwnika. W naszej kulturze wymierzanie komuś ciosu nogą zawsze było jednoznaczne z ciężką zniewagą. Stan ten został nieco złagodzony przez popularność azjatyckich sztuk walki, ale w MMA nie ma popisów akrobatycznych z "filmów karate", które by to usprawiedliwiały, lecz jest kopanie przeciwnika mniej więcej tak, jak się kopie psa.
Druga sprawa jest jeszcze bardziej przykra dla oka. Jest nią bicie leżącego. Nawet w dzikim świecie przyrody zwierzęta mają sygnały informujące o poddaniu się. Dla człowieka naturalnym sygnałem jest osunięcie się na ziemię. W MMA leżącego można bić, jeśli więc ktoś jest okrutnie obijany w parterze, to może mieć nawet problem z zasygnalizowaniem poddania się. Nie rzadko się zdarza, że otrzymuje ciosy po tym, jak już stracił przytomność. Jest to stoczenie się człowieka poniżej poziomu zwierzęcego.
Kolejny zarzut kulturowy dotyczy "naruszania przestrzeni osobistej". Kontakt fizyczny pomiędzy obcymi sobie osobami jest z definicji niekulturalny. Uważam, że nawet w boksie jest go za dużo ( zabroniłbym klinczy ). W MMA tego kontaktu jest mnóstwo. Momentami jest on tak niesmaczny, że współczuję ludziom, którzy nie reagują na to obrzydzeniem i chcą to oglądać.
Oprócz zarzutów kulturowych, można podnieść również zwykły zarzut nudy. W MMA nic się nie dzieje; goście się przewracają na początku rundy i leżą na sobie przez kilka minut. Nawet w pornolach jest więcej akcji. Co więcej, MMA jest nie tylko nudne, ale i płytkie. Pozornie może się wydawać, że skoro jest w nim więcej dozwolone niż w boksie, to będzie ciekawiej. W rzeczywistości jest znacznie płycej, bo o wyniku walki często decyduje przypadek czy drobny błąd ( który prędzej czy później przytrafia się każdemu ). Komuś się uda wykręcić rękę drugiemu i po walce ( wiele starć wygląda tak, że gdyby rywale mieli zawalczyć ponownie za 5 minut, to równie dobrze mógłby wygrać ten, co właśnie przegrał ). W boksie jest więcej wyrafinowania. Ktoś dobrze trafiony może zdecydować, czy próbować utrzymać się na nogach i przegrać rundę 10/9, czy upaść i dać sobie czas na dojście do siebie ( przegrywając wprawdzie rundę 10/8 ). Jeśli jakaś strategia nie działa, może pomyśleć podczas przerwy i w kolejnej rundzie zaprezentować zupełnie inny boks: może skrócić dystans, albo go zwiększyć; może zaprezentować inny garnitur ciosów, albo zmienić pozycję na odwrotną; może uszczelnić gardę, albo w ogóle z niej zrezygnować; może ruszyć do ataku, albo skupić się na kontrach; może iść na nokaut, albo na zwycięstwo punktowe; może próbować uśpić czujność przeciwnika, albo próbować go zajechać kondycyjnie. Boks jest nieskończenie bardziej wyrafinowany niż MMA. Sam etap przygotowań do walki jest w boksie bardziej złożony niż całe MMA. Sugestia, że formuła ta mogłoby w ogóle rywalizować z boksem, jest wręcz obraźliwa.
http://boxingnews.pl/index.php?option=com_kunena&Itemid=71&func=view&catid=2&id=1774&limit=10&limitstart=20#3791