Stary ale bardzo ciekawy wywiad z Lee Murray

grzejnik78

Maximum FC
Welterweight
Pierwszy wywiad z Lee Murray od czasu tragicznej dla niego bójki pod jednym z londyńskich nocnych klubów...



Dziennikarz: Lee, na wstępie, miło jest z tobą rozmawiać. Niewielu myślało, że to będzie kiedykolwiek możliwe, po tym co się ostatnimi czasy działo z tobą. Opowiedz nam o swojej sytuacji i o tym co ci się przytrafiło na ulicach Londynu.



Lee Murray: Byłem w nocnym klubie. Byłem tam z kilkoma przyjaciółmi... Poszedłem do kasyna, trochę pograłem i poszedłem do klubu. Trochę pobaunsowałem. Wychodząc z klubu zobaczyłem wielką bójkę, która wywiązała się poza klubem, pomiędzy grupa facetów i jakimś kolesiem, który był z moim przyjacielem. Jeden z moich przyjaciół został wciągnięty do bójki. Próbowałem mu pomóc, bo jakichś sześciu typów atakowało mojego kumpla. Wtedy pchnięto mnie nożem. Najpierw dźgnięto mnie w głowę. Myślałem, że to był cios, więc gdy poczułem krew spływającą po mojej twarzy, po prostu ją otarłem i walczyłem dalej. Następnie spojrzałem na moją klatkę i zobaczyłem jak krew dosłownie tryskała mi z klaty. Wtedy doszło do mnie, że zostałem dźgnięty nożem w serce, sądząc po tym, jak krew "sikała" z mojej klatki. Dosłownie tryskała mi z klaty, na jakiś metr do przodu.



Dziennikarz: Myślałeś, że dostałeś bułę? Nie zdawałeś sobie sprawy z tego, że zostałeś pchnięty nożem, dopóki nie zobaczyłeś krwi wylewającej się z twojego ciała?



Lee Murray: Tak, nic nie czułem. Naprawdę nic. Gdy zobaczyłem krew na mojej głowie, pomyślałem, że ktoś mnie uderzył w głowę, ponieważ było ich czterech czy pięciu przeciwko mnie, a jeden z nich miał przy sobie duży nóż. Gdy dźgnął mnie w głowę, krew polała się z mojej twarzy. Próbowałem wycierać twarz, by nie dostała się mi do oczu i dalej walczyłem. Ale dopiero gdy spojrzałem na klatkę piersiową, zrozumiałem, że pchnięto mnie w serce. Zdjąłem koszulę i próbowałem nią zatamować krwotok. Po prostu pobiegłem ulicą i wskoczyłem do czyjegoś samochodu. Jakieś dwie dziewczyny akurat opuszczały klub i wsiadały do auta, więc wsiadłem razem z nimi i powiedziałem żeby mnie szybko zabrały do szpitala. Nie znałem tych lasek, a one mi pomogły. Ocaliły mi życie. Na początku chciałem wskoczyć do taksówki, ale taksówkarz zamknął drzwi od środka i odjechał. Nie wpuścił mnie do swojego samochodu.



Dziennikarz: No to pojechałeś z tymi dwoma laskami, nie miałeś pojęcia kim były. Zabrały cię do szpitala i właściwie umarłeś. Prawda?


Lee Murray: Tak. Umierałem trzy razy. Gdy wskoczyłem do samochodu tych dziewczyn, nie zawiozły mnie one bezpośrednio do szpitala, ponieważ nie wiedziały gdzie znajduje się najbliższy szpital w centrum Londynu. Dlatego zadzwoniły po karetkę i dogadały się z dyspozytorem, że będą musiały dostarczyć mnie w jakieś miejsce, z którego ambulans będzie mógł mnie zabrać. Te dziewczyny mówiły, że pracują w kasynie w centrum Londynu, postanowiły zawieźć mnie do kasyna i tam kazały przyjechać karetce. "R-ka" przyjechała pod kasyno, zjawiła się tam też policja. Załoga karetki wyciągnęła mnie z auta. W tym czasie byłem nieprzytomny. Straciłem mnóstwo krwi, dlatego byłem nieprzytomny. Nie pamiętam tego. Następnie pamiętam, że obudziłem się w ambulansie z jakąś maską na twarzy i chciałem ją zerwać. Nie wiedziałem, co się dzieje. Po tym znów straciłem przytomność. Ocknąłem się dopiero na stole operacyjnym w szpitalu. Jeden z moich przyjaciół chciał się dopchać do mnie, ale zaczęli na niego krzyczeć, żeby opuścił natychmiast salę, ze względu na ryzyko infekcji. Po tym znów odpłynąłem. Obudziłem się dopiero po dwóch dniach na intensywnej terapii.


Dziennikarz: Niewiarygodne. Czyli mówisz, że najdłużej jak byłeś martwy to było jakieś cztery minuty.



Lee Murray: Tak, to był chyba ostatni raz jak umierałem. Przeżywałem śmierć kliniczną trzy razy. Jak umierałem ostatnim razem, trwało to jakieś cztery minuty. Chirurg powiedział mojej rodzinie, że w związku z tym, że martwy byłem przez dłużej niż trzy minuty, to jeśli wyjdę z tego, będzie duże prawdopodobieństwo, że będę miał uszkodzony mózg.



Dziennikarz: Człowieku, teraz jesteś tu, kilka tygodni po tym zdarzeniu i rozmawiasz z nami. Pozbierałeś się naprawdę niewiarygodnie szybko. Chyba ktoś tam "na Górze" opiekuje się tobą, bo na dobrą sprawę to nie powinno cię tu teraz być.



Lee Murray: Wiem, powiedzieli mi, że przeciętna osoba już dawno by nie żyła. Nie przeżyła by tego. Powiedzieli mi, że w związku z tym, że jestem sportowcem i poddawałem swoje ciało ćwiczeniom, to uratowało mi życie.



Dziennikarz: Gdy przechodzisz przez coś takiego, musi to jakoś zmienić twoje dotychczasowe życie, wiesz, zaczynasz inaczej postrzegać świat. Czy zatem zmieniłeś swoje podejście, bo wiem, że niegdyś stoczyłeś setki ulicznych walk?



Lee Murray: Myślę, że wzmocniło mnie to duchowo. Stałem się silniejszą osobą. Myślę, że kiedy wrócę, ludzie będą spekulować czy będę jeszcze zdolny do walki, że nie będę taki silny jak byłem, ale ja uważam, że to całe zdarzenie mnie utwardzi i wrócę jeszcze silniejszy. Myślę, że zmusi mnie to, do cięższego treningu. Przez ten cały czas trenowałem, ale nigdy nie dawałem z siebie 100% na treningach. Gdy miałem jakąś walkę, przygotowywałem się do niej na osiem do dziesięciu tygodni przed nią. Po walce balowałem przez dwa miesiące i nie trenowałem... Nigdy nie dawałem z siebie 100% na treningach. Myślę, że teraz gdy doszedłem do siebie i mogę właściwie trenować, będę na treningach dawał z siebie 100%. Sądzę, że wrócę jako silniejszy fighter i osoba.



Dziennikarz: Wiedzieliśmy, że to może cię spotkać. Byłeś można powiedzieć legendą, ze względu na swoją przeszłość jako uliczny wojownik. Czy to zdarzenie trochę cię utemperuje? Czy zamierzasz walczyć jeszcze na ulicy?



Lee Murray: Dużo takich starć mam za sobą. Taki jestem. Tak właśnie zostałem wychowany. Będzie mi ciężko to zmienić.



Dziennikarz: Nawet po tym wszystkim? Przecież praktycznie umarłeś. Nawet to cię nie zmieni?



Lee Murray: Przeznaczenie samo mi pokaże, kiedy i gdzie przyjdzie mi umrzeć. Myślę, że tak właśnie jest, wierzę w to. Nie chodzi o to, żeby zmieniać wszystko w swoim życiu. Dzień mojej śmierci jest z góry ustalony, tak to już jest. Nie sądzę, żebym mógł zmienić siebie. Taki jestem. Gdybym taki nie był nie byłbym wojownikiem, jakim jestem, nie byłbym kim jestem.



Dziennikarz: Pozwól, że spytam, otóż plotka głosi że wznowiłeś już treningi. Oszalałeś?



Lee Murray: Tak, trenuję jakoś po jednej godzinie.



Dziennikarz: Człowieku, to jest niesłychane. Co teraz trenujesz? Jakie ćwiczenia fizyczne możesz wykonywać?


Lee Murray: Chcą, żebym kulanki w parterze. Dotychczas pracowałem trochę tarczach, troszkę biegałem, troszkę pracowałem nad kondycją, troszkę ćwiczeń z ciężarami. Nie mogę póki co dźwigać większych obciążeń, z powodu mojej klatki, bo złamali mi mostek. Mam bliznę przez całą klatę, po tym jak łamali mi mostek, by dostać się do serca. Pewnie zejdzie do świąt, albo nawet do Nowego Roku zanim wznowię ćwiczenia z ciężarami. Straciłem 20 funtów (wagi). Ważę teraz tylko 170. Tej nocy, gdy pchnięto mnie nożem ważyłem jakieś 188-190, a teraz tylko 170 funtów.


Dziennikarz: Jeśli chodzi o walki, to ciężko jest mi pytać o cokolwiek, biorąc pod uwagę to, co ostatnio przeżyłeś, ale spytam; oczywiście trenujesz by być w formie, ale jestem pewien, że chcesz znów walczyć. Jak sądzisz, kiedy stoczysz jakąś walkę?



Lee Murray: Chcę walczyć w kwietniu albo lipcu.



Dziennikarz: Jesteś pewien?



Lee Murray: Na pewno będę walczył w lipcu podczas gali Cage Rage.



Dziennikarz: Szaleniec z ciebie. W jakiej wadze będziesz walczył? Wiem, że straciłeś sporo kilogramów.



Lee Murray: 185. Po Bożym Narodzeniu, jak wznowię treningi z dużym obciążeniem, waga znów 'podskoczy'. To nie będzie problem. Może mi zająć jakieś osiem tygodni, by nabrać znów mięśni.



Dziennikarz: Powiedziałeś, że nie zamierzasz się zmieniać. Jesteś nadal w pewnym sensie ulicznym fajterem. Nie martwisz się o swoją rodzinę? Nie martwisz się co się z tobą stanie, jeśli będziesz miał znów podobną "przygodę" i tym razem będziesz martwy więcej niż cztery minuty?



Lee Murray: Tak. Oczywiście, że myślałem o tym. Mam dzieci i nie byłoby fajnie dla nich, gdyby miały dorastać bez ojca. Za każdym razem, gdy wdaję się w jakąś bójkę na ulicy, najczęściej jest to gdy wychodzę do klubów nocnych, generalnie tam mam 'starcia'. Generalnie nie z mojej winy, raczej to jakiś mój kumpel, albo jakiś inny znajomy tak właśnie wkręcają mnie w to. Ja to rozumiem tak: musiałbym przestać chodzić do klubów, to jest jedyna możliwość żebym nie wdawał się w bójki. Tak to widzę, żebym przestał dymić, muszę przestać uprawiać clubbing w weekend.



Dziennikarz: Jak wygląda obecnie twoje ciało? Chodzi mi o blizny, które posiadasz.



Lee Murray: Wyglądam jak Frankenstein. Wyglądam trochę jakby musieli mnie składać do kupy. Jedną bliznę mam przez całą klatę. Inna idzie przez mięśnie brzucha. Mam okrągłą dziurę, która wygląda jak po postrzale, poniżej pachy. Jedną mam w miejscu sutka, który został mi odcięty. Zostałem pchnięty nożem przed klubem tydzień wcześniej.



Dziennikarz: Powiedziałeś, że odcięli ci sutka?



Lee Murray: Tak. Wdałem się w bójkę przed tym samym klubem tydzień wcześniej i dźgnięto mnie dwukrotnie.



Dziennikarz: Lee, co jest z tobą do cholery? Chyba twój manager musi się tym zająć i zamknąć cię, żebyś już nie chodził do nocnych klubów. Dostałeś nożem dwukrotnie dwa tygodnie wcześniej?



Lee Murray: Zostałem dźgnięty przed tym samym klubem tydzień wcześniej. Gdy moja mama się o tym dowiedziała - oszalała. Nie mogła uwierzyć, że tydzień wcześniej też odstałem kosą. Zaczęła robić sceny.



Dziennikarz: Nie dziwię się! Jesteś naprawdę szalony. Twoja matka uważa cię za szaleńca. Ja uważam cię za szaleńca. Spójrz na siebie, chłopie. Wracając do tematu... Gdy już będziesz gotowy, pewnie dostaniesz jakąś walkę rozgrzewkową czy coś, z kim chcesz walczyć? Gdy będziesz przygotowany w 100%, wiem, że wielu fanów chciałoby cię znów oglądać. Z kim chcesz walczyć?


Lee Murray: Gdy już będę w pełni sprawny, dadzą mi kogoś, prawdopodobnie nie z pierwszej dziesiątki. Dadzą mi pewnie jakąś walkę rozgrzewkową, bym mógł się wkręcić. A potem chciałbym walczyć z Matt'em Lindland'em. Ma niewyparzoną gębę i mówił, że chce mnie wyzwać do walki. Myślę, że byłaby to również dla mnie dobra walka. Myślę, że jego styl jest idealny dla mnie.


Dziennikarz: Możesz walczyć w Stanach? Czy nie masz pozwolenia? Wiem, że miałeś problemy z wizą.



Lee Murray: Ciężko mi będzie wrócić tam. Ludzie planują i planują. Ale policja mnie tam nie wpuści, po prostu nie wpuszczą mnie do kraju.



Dziennikarz: Tak właśnie słyszałem.



Lee Murray: To jest policja, prawdę mówiąc moja kartoteka nie wygląda wcale tak źle. To, o co zostałem oskarżony wcale nie jest takie złe. Ostatni raz skazano mnie za coś jakieś pięć czy sześć lat temu.



Dziennikarz: Mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży.



Lee Murray: Dalej będę się o nią starał (wiza). Gdy walczyłem w UFC 46 uczestniczyłem w sprawie, z zarzutem usiłowania zabójstwa...Nie powiedziałem im tego, że mam zaległe zarzuty, gdy pojechałem do USA. Gdy wróciłem ubiegałem się o nią ponownie, ale oni oszaleli. Mówili, że nie powiedziałem im że miałem sprawę o usiłowanie zabójstwa... Ja na to "co z tego?!" Nie skazano mnie w niej. Dostarczono mnie na policję i przesłuchiwano mnie w tej sprawie. Mówiłem, że nie widzę powodu, żeby im o tym opowiadać. Nie zostałem w końcu za to skazany. Później, jakiś miesiąc później, oczyszczono mnie z wszystkich zarzutów.



Dziennikarz: Właśnie. Teraz to wszystko ma sens. Dalej chcą cię tam zatrzymać?



Lee Murray: Będę znów ubiegał się by zobaczyć, czy uda mi się tam ponownie trafić do Stanów. Powiem im, że chcę lecieć do Stanów i zobaczymy co powiedzą.



Dziennikarz: Lee, poważnie, cieszę się że wszystko idzie OK. Wiem, że tak wielu ludzi na forach internetowych kibicowało ci i liczyło na to, że wszystko będzie dobrze.



Lee Murray: Spoko. Chcę im wszystkim podziękować. Fani byli super. Bardzo mnie wspierali. Tysiące ludzi wspierali mnie, modlili się za mnie i naprawdę doceniam to.



Dziennikarz: Życzę ci powodzenia. Zawsze jest to przyjemność. Jednym z moich ulubionych momentów w radiu internetowym było, jak Phil Baroni zaczął mówić...



Lee Murray: Miałem walczyć z Phil'em w grudniu.



Dziennikarz: Naprawdę?



Lee Murray: Chyba podpisali kontrakt, w noc kiedy zostałem pchnięty nożem. Podpisali ją tej nocy, albo noc przed, żebym walczył z Phil'em na Cage Rage pierwszego grudnia.



Dziennikarz: Naprawdę?



Lee Murray: Tak. Z powodu tego, że zostałem pchnięty nożem musiałem się wycofać. Zastąpili mnie Mark'iem Weir'em, a teraz Baroni sam się wycofał z jakiegoś powodu. Nie jestem pewien.



Dziennikarz: Chciałbyś walczyć z Phil'em?



Lee Murray: Tak. Żaden problem. Gdy będę gotowy w 100%, jasne.



Dziennikarz: Chłopie, wypaśna by była ta walka.



Lee Murray: To jedna z tych walk, która po prostu musi się odbyć. Wszyscy chcą ją zobaczyć i dojdzie do niej, nie ważne czy w Cage Rage, PRIDE, UFC, gdziekolwiek.



Dziennikarz: Bardzo bym chciał ją zobaczyć. Lee, szczerze, bardzo się cieszę, że wszystko z tobą OK. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po twojej myśli.
 
Właśnie dzisiaj czytałem ten wywiad, film o nim mógłby być naprawdę dobry tylko kto by zagrał Lee?

prawdę mówiąc moja kartoteka nie wygląda wcale tak źle


:-)
 
Tak. Wdałem się w bójkę przed tym samym klubem tydzień wcześniej i dźgnięto mnie dwukrotnie.


Do jakich klubów on chodzi, że w ciągu tygodnia dostał 2 razy nożem ..
O_O.gif
W sumie to i tak dobrze, że wyszedł z tego cało.
 
Podobno kręcą już o nim film, nie wiem tylko czy skończy się on na tym obrobieniu banku czy będą jakieś akcje jeszcze z tego marokańskiego więzienia co na pewno byłoby ciekawe :) Kurde, tak właśnie pomyślałem że życie tego gościa spokojnie starczyło by na 2 dobre sezony serialowe a nie na 1 film :D
 
Kurde, tak właśnie pomyślałem że życie tego gościa spokojnie starczyło by na 2 dobre sezony serialowe a nie na 1 film :D






hah, może przebiłoby to prison break'a :D
 
Back
Top