Savoir vivre na forum i nie tylko.

Będzie, poszukam linki i powklejam. Zaznaczę tylko, że dobór szkła ma niewiele wspólnego ze sztuką dobrego wychowania. Ale pozwól o tym później.

Teraz napiszę kilka słów o umiejętności pisania postów na forum.

Wpisy na forum mają konkretny cel - prowadzenie dyskusji na zadany temat. Większość internetowych dyskusji ma jakiś cel. Większość jest podzielona na konkretne tematy. Samo istnienie podziału sugeruje, by od tematu niepotrzebnie nie odbiegać. Oczywiście można go rozwijać, czy wiązać z innymi tematami, ale wciąż kluczowym jest odnoszenie się do meritum. Chyba każdego czytelnika nuży przebijanie się przez wpisy odbiegające od treści, której poszukują. Jeśli trafimy na jakiś temat, to powstaje kluczowe pytanie: co nasz wpis wniesie do dyskusji? Za każdym razem dobrze jest się zastanowić, co chcemy napisać, jakie ma to odniesienie do tematu, oraz jak zostanie odebrane.

Odpowiadając na pytanie co chcemy uzyskać, możemy przystąpić do tworzenia dzieła. Treść wpisu w danym temacie nie powinna zbytnio odbiegać od ogólnie przyjętych zasad formułowania maili. Wszak trudno odnosić internetowe wpisy do innej formy niż e-maile, czy wcześniej listy. Oczywiście sama forma wpisu na forum nie będzie wymagała zwrotów grzecznościowych, czy stosowania odpowiednich formułek, jednak warto co nieco przemycić.

Zacznijmy od początku. Zwrot grzecznościowy nie jest potrzebny, wygląda równie komicznie, jak w wymienianej korespondencji e-mailowej nieustannie powtarzany "szanowny panie xxx, zwracam się z". Pamiętajmy, że w korespondencji mailowej tylko w pierwszym mailu stosujemy tę formę, w kolejnych odpowiedziach nie jest ona wymagana. Niemniej jeśli prowadzimy z kimś dyskusję, dobrze jest zaznaczyć adresata naszych wpisów. Rozpoczęcie wpisu od: "odnosząc się do poprzedniego wpisu" jasno zaznaczymy naszą intencję. Cytowanie fragmentów również może z powodzeniem pełnić rolę takiego wstępu. Z drugiej strony nie cytujmy całości długich wypowiedzi, lepiej odnieść się do istoty, z którą będziemy polemizować.

Każdą pracę, nie tylko list czy e-mail, ale także prace naukowe, artykuły itd. dobrze jest rozpoczynać od własnych wniosków. E-maile zawierają tytuły, a do tego zgodnie z zasadami pierwszy akapit zawsze porusza sedno tematu i cel w jakim piszemy. Identycznie sprawa wygląda w listach. Pisząc artykuł zaczynamy od nagłówka w którym zawieramy istotę całości. Jak twierdzą doradcy w dziedzinie artykułów początek stanowi kluczową część tekstu i to od niego zależy, czy czytelnik przebrnie do dalszej części. Wpis na forum, który od początku zaznaczy istotę do której zmierzamy, ma większą szansę, że będzie przeczytany. Do tego odbiorca odbiorca rezygnujący z czytania i tak pozna nasze zdanie.

Warto wspomnieć o samej formie. Zawierajmy całość przemyśleń w jednym wpisie. Wysyłanie kilku następujących po sobie treści, w których odnosimy się do różnych kwestii jest męczące i nieeleganckie. Przemyślenia na wiele tematów można łatwo oddzielać w akapitach. Właśnie tworzenie akapitów to zawsze dobra maniera. Równie dobrym jest, by w jednym akapicie zawierał się jeden argument. Ponadto przyjemnym dla czytelników jest, by akapity nie rozbiegały się na kilkanaście zdań. Budowanie zdań złożonych i skomplikowanych jest trudne w odbiorze. Zdecydowanie łatwiej czyta się treść gęsto posiekaną kropkami i krótkimi zdaniami. Znaki diakrytyczne (ą, ę i wszystkie inne ogonki) powinny być obowiązkowe. Ciężko jest czytać tekst, w którym brakuje polskich znaków. Jedynie akceptowalnym jest pisanie bez polskich znaków, gdy ktoś przebywa za granicą i bardzo rzadko używa naszej "klawiatury". Zmiana znaków w komputerze wiąże się z dwoma kliknięciami. Usprawiedliwienia, że "mi się nie chce klikać" muszą rodzić opinię, że jesteśmy najzwyczajniej leniwi, lub co gorsza nie szanujemy naszych czytelników.

Kolejną sprawą są błędy. Unikajmy ich jak ognia, dorosły człowiek powinien pisać bezbłędnie. Oczywiste błędy popełniają dzieci w podstawówce, a nie szanujący się ludzie. W najgorszym razie komputery posiadają zdolność wyróżniania błędów ortograficznych i używanie tej opcji jest dalece wskazane. Błędy interpunkcyjne są znacznie mniejszej rangi - zresztą często interpretacja czy taki błąd powstał jest dość dyskusyjna. Błędy składniowe są trudne do wychwycenia, przez to mniej kłują w oczy.

Słówko o tym, jakie stosować znaki. Otóż nie piszemy wszystkiego wielkimi literami, to nieeleganckie i jest traktowane jako krzyk. Zdecydowana większość komentarzy napisanych w ten sposób zniechęca rozmówcę do przeczytania, a tym bardziej do akceptacji naszego punktu widzenia. Stosowanie wymyślnych czcionek, kolorów i tym podobne również nie powinno mieć miejsca. Zdecydowanie najlepiej jest pisać w domyślnej formie przyjętej na forum. Stosowanie emotikon choć dość popularne zaburza treść, którą chcemy przekazać. Nadmierne buźki i :DC: są niewskazane, bo odwracają uwagę od sensu wypowiedzi.

Zawsze pamiętajmy, że nasz post ktoś przeczyta. Piszmy tak, byśmy sami swoje posty byli w stanie przeczytać i zrozumieć. Pisanie na forum to nie wyścig na sejmowej mównicy. Jeśli nie czujemy się pewnie, dobrze jest po zakończeniu przeczytać tekst, który stworzyliśmy. Dzięki temu wyłapiemy większość błędów, poprawimy niezrozumiałe formuły oraz zweryfikujemy, czy osiągnęliśmy oczekiwany efekt, jaki ma wywołać nasz wpis.

Póki co niech będzie na tyle. Dalsza część w której poruszę formułowanie argumentów, oraz krytykę będzie następnym razem. Sądzę, że fala hejtu jeszcze się nie przelała w całości przez temat, więc do wszystkich komentarzy odniosę się później.
:heart:
 
Będzie, poszukam linki i powklejam. Zaznaczę tylko, że dobór szkła ma niewiele wspólnego ze sztuką dobrego wychowania. Ale pozwól o tym później.

Teraz napiszę kilka słów o umiejętności pisania postów na forum.

Wpisy na forum mają konkretny cel - prowadzenie dyskusji na zadany temat. Większość internetowych dyskusji ma jakiś cel. Większość jest podzielona na konkretne tematy. Samo istnienie podziału sugeruje, by od tematu niepotrzebnie nie odbiegać. Oczywiście można go rozwijać, czy wiązać z innymi tematami, ale wciąż kluczowym jest odnoszenie się do meritum. Chyba każdego czytelnika nuży przebijanie się przez wpisy odbiegające od treści, której poszukują. Jeśli trafimy na jakiś temat, to powstaje kluczowe pytanie: co nasz wpis wniesie do dyskusji? Za każdym razem dobrze jest się zastanowić, co chcemy napisać, jakie ma to odniesienie do tematu, oraz jak zostanie odebrane.

Odpowiadając na pytanie co chcemy uzyskać, możemy przystąpić do tworzenia dzieła. Treść wpisu w danym temacie nie powinna zbytnio odbiegać od ogólnie przyjętych zasad formułowania maili. Wszak trudno odnosić internetowe wpisy do innej formy niż e-maile, czy wcześniej listy. Oczywiście sama forma wpisu na forum nie będzie wymagała zwrotów grzecznościowych, czy stosowania odpowiednich formułek, jednak warto co nieco przemycić.

Zacznijmy od początku. Zwrot grzecznościowy nie jest potrzebny, wygląda równie komicznie, jak w wymienianej korespondencji e-mailowej nieustannie powtarzany "szanowny panie xxx, zwracam się z". Pamiętajmy, że w korespondencji mailowej tylko w pierwszym mailu stosujemy tę formę, w kolejnych odpowiedziach nie jest ona wymagana. Niemniej jeśli prowadzimy z kimś dyskusję, dobrze jest zaznaczyć adresata naszych wpisów. Rozpoczęcie wpisu od: "odnosząc się do poprzedniego wpisu" jasno zaznaczymy naszą intencję. Cytowanie fragmentów również może z powodzeniem pełnić rolę takiego wstępu. Z drugiej strony nie cytujmy całości długich wypowiedzi, lepiej odnieść się do istoty, z którą będziemy polemizować.

Każdą pracę, nie tylko list czy e-mail, ale także prace naukowe, artykuły itd. dobrze jest rozpoczynać od własnych wniosków. E-maile zawierają tytuły, a do tego zgodnie z zasadami pierwszy akapit zawsze porusza sedno tematu i cel w jakim piszemy. Identycznie sprawa wygląda w listach. Pisząc artykuł zaczynamy od nagłówka w którym zawieramy istotę całości. Jak twierdzą doradcy w dziedzinie artykułów początek stanowi kluczową część tekstu i to od niego zależy, czy czytelnik przebrnie do dalszej części. Wpis na forum, który od początku zaznaczy istotę do której zmierzamy, ma większą szansę, że będzie przeczytany. Do tego odbiorca odbiorca rezygnujący z czytania i tak pozna nasze zdanie.

Warto wspomnieć o samej formie. Zawierajmy całość przemyśleń w jednym wpisie. Wysyłanie kilku następujących po sobie treści, w których odnosimy się do różnych kwestii jest męczące i nieeleganckie. Przemyślenia na wiele tematów można łatwo oddzielać w akapitach. Właśnie tworzenie akapitów to zawsze dobra maniera. Równie dobrym jest, by w jednym akapicie zawierał się jeden argument. Ponadto przyjemnym dla czytelników jest, by akapity nie rozbiegały się na kilkanaście zdań. Budowanie zdań złożonych i skomplikowanych jest trudne w odbiorze. Zdecydowanie łatwiej czyta się treść gęsto posiekaną kropkami i krótkimi zdaniami. Znaki diakrytyczne (ą, ę i wszystkie inne ogonki) powinny być obowiązkowe. Ciężko jest czytać tekst, w którym brakuje polskich znaków. Jedynie akceptowalnym jest pisanie bez polskich znaków, gdy ktoś przebywa za granicą i bardzo rzadko używa naszej "klawiatury". Zmiana znaków w komputerze wiąże się z dwoma kliknięciami. Usprawiedliwienia, że "mi się nie chce klikać" muszą rodzić opinię, że jesteśmy najzwyczajniej leniwi, lub co gorsza nie szanujemy naszych czytelników.

Kolejną sprawą są błędy. Unikajmy ich jak ognia, dorosły człowiek powinien pisać bezbłędnie. Oczywiste błędy popełniają dzieci w podstawówce, a nie szanujący się ludzie. W najgorszym razie komputery posiadają zdolność wyróżniania błędów ortograficznych i używanie tej opcji jest dalece wskazane. Błędy interpunkcyjne są znacznie mniejszej rangi - zresztą często interpretacja czy taki błąd powstał jest dość dyskusyjna. Błędy składniowe są trudne do wychwycenia, przez to mniej kłują w oczy.

Słówko o tym, jakie stosować znaki. Otóż nie piszemy wszystkiego wielkimi literami, to nieeleganckie i jest traktowane jako krzyk. Zdecydowana większość komentarzy napisanych w ten sposób zniechęca rozmówcę do przeczytania, a tym bardziej do akceptacji naszego punktu widzenia. Stosowanie wymyślnych czcionek, kolorów i tym podobne również nie powinno mieć miejsca. Zdecydowanie najlepiej jest pisać w domyślnej formie przyjętej na forum. Stosowanie emotikon choć dość popularne zaburza treść, którą chcemy przekazać. Nadmierne buźki i :DC: są niewskazane, bo odwracają uwagę od sensu wypowiedzi.

Zawsze pamiętajmy, że nasz post ktoś przeczyta. Piszmy tak, byśmy sami swoje posty byli w stanie przeczytać i zrozumieć. Pisanie na forum to nie wyścig na sejmowej mównicy. Jeśli nie czujemy się pewnie, dobrze jest po zakończeniu przeczytać tekst, który stworzyliśmy. Dzięki temu wyłapiemy większość błędów, poprawimy niezrozumiałe formuły oraz zweryfikujemy, czy osiągnęliśmy oczekiwany efekt, jaki ma wywołać nasz wpis.

Póki co niech będzie na tyle. Dalsza część w której poruszę formułowanie argumentów, oraz krytykę będzie następnym razem. Sądzę, że fala hejtu jeszcze się nie przelała w całości przez temat, więc do wszystkich komentarzy odniosę się później.
:coffeepc:
Będzie, poszukam linki i powklejam. Zaznaczę tylko, że dobór szkła ma niewiele wspólnego ze sztuką dobrego wychowania. Ale pozwól o tym później.

Teraz napiszę kilka słów o umiejętności pisania postów na forum.

Wpisy na forum mają konkretny cel - prowadzenie dyskusji na zadany temat. Większość internetowych dyskusji ma jakiś cel. Większość jest podzielona na konkretne tematy. Samo istnienie podziału sugeruje, by od tematu niepotrzebnie nie odbiegać. Oczywiście można go rozwijać, czy wiązać z innymi tematami, ale wciąż kluczowym jest odnoszenie się do meritum. Chyba każdego czytelnika nuży przebijanie się przez wpisy odbiegające od treści, której poszukują. Jeśli trafimy na jakiś temat, to powstaje kluczowe pytanie: co nasz wpis wniesie do dyskusji? Za każdym razem dobrze jest się zastanowić, co chcemy napisać, jakie ma to odniesienie do tematu, oraz jak zostanie odebrane.

Odpowiadając na pytanie co chcemy uzyskać, możemy przystąpić do tworzenia dzieła. Treść wpisu w danym temacie nie powinna zbytnio odbiegać od ogólnie przyjętych zasad formułowania maili. Wszak trudno odnosić internetowe wpisy do innej formy niż e-maile, czy wcześniej listy. Oczywiście sama forma wpisu na forum nie będzie wymagała zwrotów grzecznościowych, czy stosowania odpowiednich formułek, jednak warto co nieco przemycić.

Zacznijmy od początku. Zwrot grzecznościowy nie jest potrzebny, wygląda równie komicznie, jak w wymienianej korespondencji e-mailowej nieustannie powtarzany "szanowny panie xxx, zwracam się z". Pamiętajmy, że w korespondencji mailowej tylko w pierwszym mailu stosujemy tę formę, w kolejnych odpowiedziach nie jest ona wymagana. Niemniej jeśli prowadzimy z kimś dyskusję, dobrze jest zaznaczyć adresata naszych wpisów. Rozpoczęcie wpisu od: "odnosząc się do poprzedniego wpisu" jasno zaznaczymy naszą intencję. Cytowanie fragmentów również może z powodzeniem pełnić rolę takiego wstępu. Z drugiej strony nie cytujmy całości długich wypowiedzi, lepiej odnieść się do istoty, z którą będziemy polemizować.

Każdą pracę, nie tylko list czy e-mail, ale także prace naukowe, artykuły itd. dobrze jest rozpoczynać od własnych wniosków. E-maile zawierają tytuły, a do tego zgodnie z zasadami pierwszy akapit zawsze porusza sedno tematu i cel w jakim piszemy. Identycznie sprawa wygląda w listach. Pisząc artykuł zaczynamy od nagłówka w którym zawieramy istotę całości. Jak twierdzą doradcy w dziedzinie artykułów początek stanowi kluczową część tekstu i to od niego zależy, czy czytelnik przebrnie do dalszej części. Wpis na forum, który od początku zaznaczy istotę do której zmierzamy, ma większą szansę, że będzie przeczytany. Do tego odbiorca odbiorca rezygnujący z czytania i tak pozna nasze zdanie.

Warto wspomnieć o samej formie. Zawierajmy całość przemyśleń w jednym wpisie. Wysyłanie kilku następujących po sobie treści, w których odnosimy się do różnych kwestii jest męczące i nieeleganckie. Przemyślenia na wiele tematów można łatwo oddzielać w akapitach. Właśnie tworzenie akapitów to zawsze dobra maniera. Równie dobrym jest, by w jednym akapicie zawierał się jeden argument. Ponadto przyjemnym dla czytelników jest, by akapity nie rozbiegały się na kilkanaście zdań. Budowanie zdań złożonych i skomplikowanych jest trudne w odbiorze. Zdecydowanie łatwiej czyta się treść gęsto posiekaną kropkami i krótkimi zdaniami. Znaki diakrytyczne (ą, ę i wszystkie inne ogonki) powinny być obowiązkowe. Ciężko jest czytać tekst, w którym brakuje polskich znaków. Jedynie akceptowalnym jest pisanie bez polskich znaków, gdy ktoś przebywa za granicą i bardzo rzadko używa naszej "klawiatury". Zmiana znaków w komputerze wiąże się z dwoma kliknięciami. Usprawiedliwienia, że "mi się nie chce klikać" muszą rodzić opinię, że jesteśmy najzwyczajniej leniwi, lub co gorsza nie szanujemy naszych czytelników.

Kolejną sprawą są błędy. Unikajmy ich jak ognia, dorosły człowiek powinien pisać bezbłędnie. Oczywiste błędy popełniają dzieci w podstawówce, a nie szanujący się ludzie. W najgorszym razie komputery posiadają zdolność wyróżniania błędów ortograficznych i używanie tej opcji jest dalece wskazane. Błędy interpunkcyjne są znacznie mniejszej rangi - zresztą często interpretacja czy taki błąd powstał jest dość dyskusyjna. Błędy składniowe są trudne do wychwycenia, przez to mniej kłują w oczy.

Słówko o tym, jakie stosować znaki. Otóż nie piszemy wszystkiego wielkimi literami, to nieeleganckie i jest traktowane jako krzyk. Zdecydowana większość komentarzy napisanych w ten sposób zniechęca rozmówcę do przeczytania, a tym bardziej do akceptacji naszego punktu widzenia. Stosowanie wymyślnych czcionek, kolorów i tym podobne również nie powinno mieć miejsca. Zdecydowanie najlepiej jest pisać w domyślnej formie przyjętej na forum. Stosowanie emotikon choć dość popularne zaburza treść, którą chcemy przekazać. Nadmierne buźki i :DC: są niewskazane, bo odwracają uwagę od sensu wypowiedzi.

Zawsze pamiętajmy, że nasz post ktoś przeczyta. Piszmy tak, byśmy sami swoje posty byli w stanie przeczytać i zrozumieć. Pisanie na forum to nie wyścig na sejmowej mównicy. Jeśli nie czujemy się pewnie, dobrze jest po zakończeniu przeczytać tekst, który stworzyliśmy. Dzięki temu wyłapiemy większość błędów, poprawimy niezrozumiałe formuły oraz zweryfikujemy, czy osiągnęliśmy oczekiwany efekt, jaki ma wywołać nasz wpis.

Póki co niech będzie na tyle. Dalsza część w której poruszę formułowanie argumentów, oraz krytykę będzie następnym razem. Sądzę, że fala hejtu jeszcze się nie przelała w całości przez temat, więc do wszystkich komentarzy odniosę się później.
:coffeepc:
 
13876701_1803394436556372_8772083274253817459_n.jpg
 
Przeniosę z polityki.
Nasza kultura była budowana też przed rozbiorami(zresztą po rozbiorach też kilka milionów Polaków poniosło śmierć w imię honoru). Polacy od początku znanej nam historii, zawsze umierali(albo byli gotowi umrzeć) za sprawy honorowe w mniejszej lub większej skali. Kodeks Boziewicza musiał powstać, bo mieliśmy zbyt mocnych wrogów dookoła, żeby się dodatkowo zabijać między sobą o byle co, bo ktoś kogoś znieważył...

I nie ma chuja, że jak ktoś ci zajdzie za skórę i się zapiera, że nic nie zrobił mimo, że masz dowody, to autentycznym honorem jest mu coś odjebać za plecami, zamiast twarzą w twarz skonfrontować... Lewica to jeszcze pewnie tak obróci, że za 20 lat honorem będzie telefon na milicję w każdej sytuacji, nawet jak sąsiad za głośno muzykę puszcza, ale ja wolę zostawać przy starych definicjach...

Jak kogoś pokonasz w równej walce i darujesz mu życie bo przeprosił i uznał twoją wyższość to jest w pełni honorowe, ale czasami honor zmusza żeby doprowadzić sprawę do końca. Na pewno honorem nie jest pokojowe przechytrzenie, bo to jest zwykłe cwaniactwo.
Przepraszam ale to bzdura co piszesz. Wyjaśnię dlaczego.

"kilka milionów Polaków poniosło śmierć w imię honoru"
Patriotyzm to nie honor, honor to coś ponad patriotyzmem. Ze znanych mi osób, które poniosły śmierć za honor to mogę wymienić Romualda Traugutta, drugą osobą, która oddała życie za honor jest Tadeusz Jordan Rozwadowski. Cała masa powstańców, osób z podziemia, żołnierzy, cichociemnych itp. nie oddała życia za honor, ale za ojczyznę. Cywile oddali życie za głupotę dowódców - choćby w Powstaniu Warszawskim. Choć to i tak skrót myślowy, bo w istocie nie ma czegoś takiego jak śmierć za honor. Ale niech będzie, doliczyłem się dwóch Polaków, co oddali życie za honor. Sądzę, że w okresie po uchwaleniu Konstytucji 3 maja nie znajdę więcej niż setkę takich osób.

Kodeks Boziewicza powstał w okresie, gdy Polska była już relatywnie silna, na pewno nie była słabsza, niż w okresach wcześniejszych. Sam kodeks był bardzo mocny w kwestiach pozwalania na czynienie krzywdy cielesnej.

Idea pojedynków honorowych nigdy nie polegała na zabijaniu. Odmawiano honorów osobom, które podejmowały takie pojedynki. Samo przystąpienie do walki na śmierć i życie równało się z wykluczeniem ze zdolności honorowych. Idea pojedynków w naszym kraju jest dzisiaj źle rozumiana. Zadośćuczynienie honorowi w przypadku dużej obrazy, nie miała miejsca w chwili zakończenia pojedynku. Całość rozprawy honorowej miała koniec w momencie przystąpienia do pojedynku. Błędnym jest myślenie, że wynik pojedynku honorowego o czymkolwiek decydował. Decydującym było przystąpienie do pojedynku. Po wtóre pojedynek nigdy nie rozstrzygał, która strona miała rację. To zupełnie nie chodziło o osądzanie jak w dzisiejszych sądach. Sądy honorowe wcale nie zastępowały sądów prawnych, przynajmniej nie w Polsce.

"Twarzą w twarz skonfrontować"
. Idea żądania satysfakcji kategorycznie zabraniała rozstrzygania słuszności twarzą w twarz, tu i teraz. Zawsze koniecznym było wezwanie sekundantów i sędziego honorowego, którzy rozstrzygali o racji. Rozstrzyganie na miejscu satysfakcji odbierało honor. Reagowanie na miejscu było możliwe tylko w skrajnych przypadkach i to przeciw osobie, która honoru już nie posiadała.

"Jak kogoś pokonasz w równej walce i darujesz mu życie bo przeprosił i uznał twoją wyższość to jest w pełni honorowe, ale czasami honor zmusza żeby doprowadzić sprawę do końca" To jest największa bzdura. Osoby posiadające honor są sobie równe. Nie może być jakiejkolwiek mowy o uznawaniu wyższości. Nie ma też mowy o przeprosinach - te były formą satysfakcji honorowej w konkretnych przypadkach. Największa zbrodnia na honorze to zabójstwo osoby posiadającej honor. Satysfakcja honorowa nigdy nie dopuszczała zabijania. Zabijanie człowieka honoru było zawsze równoznaczne z pozbyciem się honoru. Już w średniowieczu była zasada o zakazie zabijania rycerzy na polu walki - nasz Grunwald to niechlubny wyjątek, bo Polacy byli "dzicy" i zwyczajów nie znali.

Dawniej honor był ważniejszy niż życie, dlatego na ludziach honorowych można było polegać i być wobec nich fair, bo wiedziałeś, że oni też będą wobec ciebie fair. Przyszła lewica, zrobiła przemeblowanie. Teraz najważniejsze jest własne życie i pieniądz czyli wygody. Każdy tylko kombinuje jak cię wykiwać, okraść, oszukać, zrobić w chuja, wykorzystać, wepchnąć byle gówno jako coś wartościowego, siać ferment za plecami, a jak masz do nich pretensję to nagle #ichlivesmatters i policja i organizacje społeczne...
W naszej kulturze nie ośmieliłbym się mówić, że honor był ważniejszy niż życie. W kulturze japońskiej zdecydowanie tak było, u nas jednak życie jest najważniejsze, bez względu na wszystko. Na ludziach honorowych można było polegać nie dlatego, że poświęcali życie - kto polega na trupie? Honor to coś znacznie lepszego, cenniejszego od gotowości umierania.
Ale o tym rozpiszę się w innym wpisie.
 
Last edited:
"kilka milionów Polaków poniosło śmierć w imię honoru" Patriotyzm to nie honor, honor to coś ponad patriotyzmem. Ze znanych mi osób, które poniosły śmierć za honor to mogę wymienić Romualda Traugutta, drugą osobą, która oddała życie za honor jest Tadeusz Jordan Rozwadowski. Cała masa powstańców, osób z podziemia, żołnierzy, cichociemnych itp. nie oddała życia za honor, ale za ojczyznę. Cywile oddali życie za głupotę dowódców - choćby w Powstaniu Warszawskim. Choć to i tak skrót myślowy, bo w istocie nie ma czegoś takiego jak śmierć za honor. Ale niech będzie, doliczyłem się dwóch Polaków, co oddali życie za honor. Sądzę, że w okresie po uchwaleniu Konstytucji 3 maja nie znajdę więcej niż setkę takich osób.

Jak walczysz z pobudek honorowych i ponosisz śmierć to umierasz za honor. Nieważne, że na przykład ktoś ci dziewczynę zgwałcił i właściwie to się bijesz za kobietę, ale też za honor bo nikt Ci nie będzie kobiety hańbił. W Powstaniu ludzie oddali życie PRZEZ głupotę dowódców, ale w imię honoru bo każdy sobie zdawał sprawę, że i tak są w dupie i mają małe szanse na odzyskanie kraju.

A idąc za wikipedią:
W polskiej historii i literaturze honor jest często łączony z patriotyzmem i bohaterstwem.

Ja bardziej takie podejście, czy tam mentalność miałem na myśli niż kodeks pojedynków honorowych, ale spoko.

Idea pojedynków honorowych nigdy nie polegała na zabijaniu. Odmawiano honorów osobom, które podejmowały takie pojedynki. Samo przystąpienie do walki na śmierć i życie równało się z wykluczeniem ze zdolności honorowych. Idea pojedynków w naszym kraju jest dzisiaj źle rozumiana. Zadośćuczynienie honorowi w przypadku dużej obrazy, nie miała miejsca w chwili zakończenia pojedynku. Całość rozprawy honorowej miała koniec w momencie przystąpienia do pojedynku. Błędnym jest myślenie, że wynik pojedynku honorowego o czymkolwiek decydował. Decydującym było przystąpienie do pojedynku. Po wtóre pojedynek nigdy nie rozstrzygał, która strona miała rację. To zupełnie nie chodziło o osądzanie jak w dzisiejszych sądach. Sądy honorowe wcale nie zastępowały sądów prawnych, przynajmniej nie w Polsce.

W średniowieczu wynik pojedynku był uznawany za dowód w sprawie. A pojedynki na śmierć i życie mimo, że zakazane przez nasze prawo od XVIw.(były nawet karane karą śmierci) to i tak były szeroko praktykowane przez nasz naród.

Bo prawo to jedno, a honor to drugie..

"Jak kogoś pokonasz w równej walce i darujesz mu życie bo przeprosił i uznał twoją wyższość to jest w pełni honorowe, ale czasami honor zmusza żeby doprowadzić sprawę do końca" To jest największa bzdura. Osoby posiadające honor są sobie równe. Nie może być jakiejkolwiek mowy o uznawaniu wyższości. Nie ma też mowy o przeprosinach - te były formą satysfakcji honorowej w konkretnych przypadkach. Największa zbrodnia na honorze to zabójstwo osoby posiadającej honor. Satysfakcja honorowa nigdy nie dopuszczała zabijania. Zabijanie człowieka honoru było zawsze równoznaczne z pozbyciem się honoru.

Jeżeli mówię "czasami honor zmuszał" to raczej chodzi o te przypadki gdzie przeciwnik był niehonorowy...
Z przeprosinami możesz mieć rację, ale wyższość uznać chyba musiał? Na tej zasadzie feudalizm działał między innymi. Czy wcześniejsza hierarchia plemienna.

Już w średniowieczu była zasada o zakazie zabijania rycerzy na polu walki - nasz Grunwald to niechlubny wyjątek, bo Polacy byli "dzicy" i zwyczajów nie znali.

Właśnie. Dalej jesteśmy dzicy. Wystarczy Schultza posłuchać czy innych niedojebów z PE :DC: Taka już nasza kultura.
Zresztą zakon krzyżacki był naszym gościem i zapewnialiśmy im zaplecze do walki z poganami, a oni zaczęli najeżdżać na nas. Zemsta w takiej sytuacji była kwestią honoru, a oni sami się honoru pozbawili. A to czy kodeks pozwalał jest nieważne. Nie gryziesz ręki która cię karmi.

W naszej kulturze nie ośmieliłbym się mówić, że honor był ważniejszy niż życie. W kulturze japońskiej zdecydowanie tak było, u nas jednak życie jest najważniejsze, bez względu na wszystko. Na ludziach honorowych można było polegać nie dlatego, że poświęcali życie - kto polega na trupie? Honor to coś znacznie lepszego, cenniejszego od gotowości umierania.
Ale o tym rozpiszę się w innym wpisie.

Tak życie jest ważne i może mało kto popełniał u nas harakiri czy sepuku czy inne orientalne gówno, to jednak bardzo wielu Polaków wolało umrzeć niż dać się zrusyfikować czy zgodzić się na inną hańbę. Już sama śmiertelność naszych rodaków przy każdym większym konflikcie zbrojnym o tym świadczy.
 
Jak walczysz z pobudek honorowych i ponosisz śmierć to umierasz za honor. Nieważne, że na przykład ktoś ci dziewczynę zgwałcił i właściwie to się bijesz za kobietę, ale też za honor bo nikt Ci nie będzie kobiety hańbił. W Powstaniu ludzie oddali życie PRZEZ głupotę dowódców, ale w imię honoru bo każdy sobie zdawał sprawę, że i tak są w dupie i mają małe szanse na odzyskanie kraju.

A idąc za wikipedią:


Ja bardziej takie podejście, czy tam mentalność miałem na myśli niż kodeks pojedynków honorowych, ale spoko.



W średniowieczu wynik pojedynku był uznawany za dowód w sprawie. A pojedynki na śmierć i życie mimo, że zakazane przez nasze prawo od XVIw.(były nawet karane karą śmierci) to i tak były szeroko praktykowane przez nasz naród.

Bo prawo to jedno, a honor to drugie..



Jeżeli mówię "czasami honor zmuszał" to raczej chodzi o te przypadki gdzie przeciwnik był niehonorowy...
Z przeprosinami możesz mieć rację, ale wyższość uznać chyba musiał? Na tej zasadzie feudalizm działał między innymi. Czy wcześniejsza hierarchia plemienna.



Właśnie. Dalej jesteśmy dzicy. Wystarczy Schultza posłuchać czy innych niedojebów z PE :DC: Taka już nasza kultura.
Zresztą zakon krzyżacki był naszym gościem i zapewnialiśmy im zaplecze do walki z poganami, a oni zaczęli najeżdżać na nas. Zemsta w takiej sytuacji była kwestią honoru, a oni sami się honoru pozbawili. A to czy kodeks pozwalał jest nieważne. Nie gryziesz ręki która cię karmi.



Tak życie jest ważne i może mało kto popełniał u nas harakiri czy sepuku czy inne orientalne gówno, to jednak bardzo wielu Polaków wolało umrzeć niż dać się zrusyfikować czy zgodzić się na inną hańbę. Już sama śmiertelność naszych rodaków przy każdym większym konflikcie zbrojnym o tym świadczy.
Chyba się nie rozumiemy.
Walka z gwałcicielem, który właśnie gwałci kobietę nie ma nic wspólnego z honorem. Nikt nie staje się honorowy przez to, że reaguje w przypadkach kryminalnych. Walka z gwałcicielem, który zgwałcił kobietę kilka dni wcześniej jest niehonorowa - honorowym jest doprowadzenie takiego człowieka przed sąd.

Zemsta jest niehonorowa. Honorowym jest żądanie satysfakcji, ale to coś innego.

Honor jest łączony z patriotyzmem, ale honor to nie patriotyzm. Tak samo honor nie jest bohaterstwem - śmierć Pana Wołodyjowskiego na zamku w Kamieńcu Podolskim nie była wcale honorowa, była głupia. Ale racja, w literaturze przedstawiono to jako szczyt honoru - moim zdaniem błędnie.

Racja jest w tym, że pojedynki na śmierć i życie były plagą, jednak zarówno w Polsce (gdzie ten proceder miał mniejszą skalę), jak i w Europie Zachodniej (np. Francja) starano się zwalczać tego rodzaju zboczenia. Takich pojedynków nie uznawano za honorowe - zresztą praktykowali je w znacznej mierze młodzi-głupi. O Ameryce nie wspominam, bo tam nigdy nie istniało pojęcie honoru i chyba nie zaistnieje.

Honor nakazuje przestrzegać zapisów prawa - łamanie prawa jest niehonorowe. Jedynie dopuszczano łamanie prawa, gdy to prawo było niemoralne (to akurat zdarzało się i zdarza dość często). Prawo to coś minimalnego dla egzystencji, zasady honorowe to najwyższe standardy zachowania. Przykład: dokonanie aborcji swojego dziecka jest niehonorowe, nawet jeśli prawo na to zezwala. Przykład 2: prawo zabrania składania fałszywych zeznań, ale jak hitlerowcy szukali żydów, to kłamstwo - złamanie prawa, było honorowym rozwiązaniem.

Jeśli człowiek był niehonorowy, to nigdy nie mógł urągać honorowi. Z definicji zdanie "niehonorowego" nie miało żadnego znaczenia. Nigdy zatem "honor nie zmuszał" w sytuacjach z osobą niehonorową.
Wynik pojedynków honorowych nie decydował o słuszności, nie miał też jakiegokolwiek wpływu. Przystąpienie do pojedynku traktowano jako wykonanie satysfakcji, bez względu na rezultat obie strony zachowywały swój honor.

Z Zakonem Krzyżackim to skomplikowane.

To bardziej moralne rozważanie, ale honor jest nierozłącznym z moralnością. Osoba honorowa to ktoś, wykazujący najwyższe standardy moralne (najkrócej definiując). Moralność zakazuje samobójstwa, z drugiej strony uważa męczeństwo za jedno z największych cnót.
O śmierci odpowiem tak: Juliusz Słowacki napisał "Anhelli" http://literat.ug.edu.pl/anhelli/index.htm#spis
W poemacie rozprawia się z mitem "cierpienia" za ojczyznę. Z drugiej strony św. Maksymilian Maria Kolbe oddał życie za współwięźnia w obozie. Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć, czy śmierć Kolbego była honorowa, chyba tak. Śmierć Romualda Traugutta była honorowa, tutaj nie mam wątpliwości, w sumie to było męczeństwo naszego dyktatora. Jednak cierpienie na zesłaniu wcale nie przynosiło honoru, żadna z tych ofiar nie umarła ani jak Kolbe, ani jak Traugutt. W jednym z rozdziałów poematu Słowackiego jest wspomnienie człowieka, który się zabił, bo uciekał od udręki zesłania. To nie była honorowa śmierć. Czy śmierć w okopach jest honorowa? Nie wiem, to każdy ostatecznie sam oceni, ale to śmierć patriotyczna, czasami bohaterska, ale czy to znaczy o honorze?
 
Silny człowiek ich po prostu nie chce przestrzegać. Słaby idzie wyznaczoną drogą, silny idzie swoją.



:beer:
To właśnie słabe charaktery wmawiają, że nie potrzebują zasad, celów, ani reguł. Słaby człowiek musi i robi co chce, bo nie będzie miał odwagi wziąć za siebie odpowiedzialności. Silny człowiek narzuca sobie reguły, którym jest w stanie sprostać i za które weźmie pełną odpowiedzialność.
To co napisałeś, to głupota którą wmawiają innym ludzie bez charakterów i życiowej odwagi.
 
To właśnie słabe charaktery wmawiają, że nie potrzebują zasad, celów, ani reguł. Słaby człowiek musi i robi co chce, bo nie będzie miał odwagi wziąć za siebie odpowiedzialności. Silny człowiek narzuca sobie reguły, którym jest w stanie sprostać i za które weźmie pełną odpowiedzialność.
To co napisałeś, to głupota którą wmawiają innym ludzie bez charakterów i życiowej odwagi.
Oni sobie nie wmawiają, nie zawracają sobie dupy zasadami, robią to co uważają za słuszne, a nie to co wypada lub nie, reguły tworzą sami. A słabi potrzebuję wskazówek i drogowskazów, własnych klatek i narzuconych przez siebie ograniczeń żeby się nie pogubić i nie wpaść w dzifki, alkohol, nakrotyki i batoniki.
 
Oni sobie nie wmawiają, nie zawracają sobie dupy zasadami, robią to co uważają za słuszne, a nie to co wypada lub nie, reguły tworzą sami. A słabi potrzebuję wskazówek i drogowskazów, własnych klatek i narzuconych przez siebie ograniczeń żeby się nie pogubić i nie wpaść w dzifki, alkohol, nakrotyki i batoniki.
Niewiele znam osób, które miały problemy z dziwkami czy alkoholem i uciekły w świat zasad. Ludzie z zasadami zdecydowanie nie są to osoby na krawędzi. Jednak znam mnóstwo ludzi, którzy te problemy mają, a jak twierdzą żyją bez zasad i tych zasad nie potrzebują.
Co więcej znam niewiele osób, które w życiu coś wartościowego osiągnęły, a żyją bez zasad.

Reguły savoir vivre to kilkanaście pokoleń i ich doświadczeń. Reguły, które Ci Twoi tworzą sami to zbiór oparty na kilku latach życia jednego człowieka. Skrajną głupotą jest stwierdzać, że jedna osoba wie więcej, niż wiedziało kilka milionów ludzi.

Ale Cię rozumiem, w takim duchu wszechwiedzy nas wychowano.
 
Niewiele znam osób, które miały problemy z dziwkami czy alkoholem i uciekły w świat zasad. Ludzie z zasadami zdecydowanie nie są to osoby na krawędzi. Jednak znam mnóstwo ludzi, którzy te problemy mają, a jak twierdzą żyją bez zasad i tych zasad nie potrzebują.
Co więcej znam niewiele osób, które w życiu coś wartościowego osiągnęły, a żyją bez zasad.
Całe stado anonimowych alkoholików, seksoholików i innych -ków musiały uciec w w ten świat. Świat trzymania sie zasad. Oni właśnie musza się trzymać zasad żeby się nie puścić. Ludzie z zasadami są cały czas na krawędzi, na krawędzi zasad i braku zasad.

Reguły savoir vivre to kilkanaście pokoleń i ich doświadczeń. Reguły, które Ci Twoi tworzą sami to zbiór oparty na kilku latach życia jednego człowieka. Skrajną głupotą jest stwierdzać, że jedna osoba wie więcej, niż wiedziało kilka milionów ludzi.

Ale Cię rozumiem, w takim duchu wszechwiedzy nas wychowano.

Masy, miliony, pokolenia. Doświadczenia doświadczonych, kalki kalek. Świat należy do jednostek i innowacji, a nie powtarzanie schematów i trzymania się zasad.

Co z tego ma wynikać i od czego ma prowadzić? To jak ciągle rozrastająca się księga procedur, nawet ich pomysłodawcy się w nich pogubili.

Na koniec dnia siądziesz i pomyślisz: na chuj mi to, i tak niedługo zemrę i zjedzą mnie robaki, lepiej po prostu wyjebać w Bieszczady i pieścić wielkie jak bochny chleba cycki młodych góralek. Czy pomyśle, że to nie moralne? Pomyślę. Pomyśle też, że to jest dobre. Tak chciał Bóg, czyńcie dobro.

Wiezień zasad i własnych (o sorry pokoleń i ich doświadczeń) ograniczeń. Ja to rozumiem.
 
Całe stado anonimowych alkoholików, seksoholików i innych -ków musiały uciec w w ten świat. Świat trzymania sie zasad. Oni właśnie musza się trzymać zasad żeby się nie puścić. Ludzie z zasadami są cały czas na krawędzi, na krawędzi zasad i braku zasad.



Masy, miliony, pokolenia. Doświadczenia doświadczonych, kalki kalek. Świat należy do jednostek i innowacji, a nie powtarzanie schematów i trzymania się zasad.

Co z tego ma wynikać i od czego ma prowadzić? To jak ciągle rozrastająca się księga procedur, nawet ich pomysłodawcy się w nich pogubili.

Na koniec dnia siądziesz i pomyślisz: na chuj mi to, i tak niedługo zemrę i zjedzą mnie robaki, lepiej po prostu wyjebać w Bieszczady i pieścić wielkie jak bochny chleba cycki młodych góralek. Czy pomyśle, że to nie moralne? Pomyślę. Pomyśle też, że to jest dobre. Tak chciał Bóg, czyńcie dobro.

Wiezień zasad i własnych (o sorry pokoleń i ich doświadczeń) ograniczeń. Ja to rozumiem.
Świat należy do 30 latka, który sądzi, że ma większe doświadczenie od swojego dziadka. Świat należy do nastolatka, który ma większą wiedzę nauczyciela. Świat należy do dwudziestolatka, który wie więcej o rodzinie niż jego rodzice. W końcu świat należy do jednostki i innowacji, która zaprzecza istnieniu koła i wymyśla je na nowo. W imię postępu. Ostatecznie świat należy do utopii, której jeszcze nikt nie zaznał. Mitomani.

Siedząc w Bieszczadach po kilku latach dojdziesz do wniosku, że Twój czas przeminął i nikt nie chce Cię słuchać. Syn będzie lepiej wiedział jak się zająć rodziną, córka będzie wiedziała więcej od Ciebie, a wnuk będzie bardziej innowacyjny. Ale wtedy dojdziesz do wniosku, że jakby Cię nauczyciel nie nauczył to nie miałbyś pracy, jakby Cię Twój ojciec nie wychował to nie miałbyś osobowości, a jakby Cię matka nie wychuchała to walczyłbyś o kromkę chleba w wieku 13 lat, a nie zdobywał swój świat innowacji.

Zawsze ludziom się wydaje, że chwycili Boga za nogi i zawsze Bóg im pokazuje, w jak ogromnym byli błędzie. W końcu czy ten stary człowiek to więzień zasad, którym był wierny i którymi żył, czy więzień młodzieńczej głupoty, że wszystko mu się należy, a świat mu wszystko da. Dziadek poznawał odpowiedź całe życie, choć raz nastawmy uszu i posłuchajmy, co ma nam do powiedzenia. Być może był on mądrzejszy niż wszystko co mamy wokół siebie.
 
Świat należy do 30 latka, który sądzi, że ma większe doświadczenie od swojego dziadka. Świat należy do nastolatka, który ma większą wiedzę nauczyciela. Świat należy do dwudziestolatka, który wie więcej o rodzinie niż jego rodzice. W końcu świat należy do jednostki i innowacji, która zaprzecza istbieniu koła i wymyśla je na nowo. W imię postępu. Ostatecznie świat należy do utopii, której jeszcze nikt nie zaznał. Mitomani.

Siedząc w Bieszczadach po kilku latach dojdziesz do wniosku, że Twój czas przeminął i nikt nie chce Cię słuchać. Syn będzie lepiej wiedział jak się zająć rodziną, córka będzie wiedziała więcej od Ciebie, a wnuk będzie bardziej innowacyjny. Ale wtedy dojdziesz do wniosku, że jakby Cię nauczyciel nie nauczył to nie miałbyś pracy, jakby Cię Twój ojciec nie wychował to nie miałbyś osobowości, a jakby Cię matka nie wychuchała to walczyłbyś o kromkę chleba w wieku 13 lat, a nie zdobywał swój świat innowacji.

Zawsze ludziom się wydaje, że chwycili Boga za nogi i zawsze Bóg im pokazuje, w jak ogromnym byli błędzie. W końcu czy ten stary człowiek to więzień zasad, którym był wierny i którymi żył, czy więzień młodzieńczej głupoty, że wszystko mu się należy, a świat mu wszystko da.

Dawno temu ja też miałem zasady. Wtedy dałbym sobie za nie rękę uciąć. I wiesz co?

I bym teraz kurwa nie miał ręki.
 
Dawno temu ja też miałem zasady. Wtedy dałbym sobie za nie rękę uciąć. I wiesz co?

I bym teraz kurwa nie miał ręki.
A czy te dawne zasady to były ideały, które sam sobie wymyśliłeś? Odpowiedź jest zawsze oczywista. Więzień młodości, więzień wyimaginowanych pierdół. Więzień przekonania, że głupota młodych jest głupotą świata.
 
A czy te dawne zasady to były ideały, które sam sobie wymyśliłeś? Odpowiedź jest zawsze oczywista. Więzień młodości, więzień wyimaginowanych pierdół. Więzień przekonania, że głupota młodych jest głupotą świata.
Właśnie Wewiurko. To były zasady innych. Teraz są nareszcie moje. Teraz jestem jak ptak, jak motyl, jak balonik, ja się pławię powietrzem!
 
jebia mnie zasady innych, pierdolone pacholy, ktore doza za czyms, za czym dazyli inni
 
Właśnie Wewiurko. To były zasady innych. Teraz są nareszcie moje. Teraz jestem jak ptak, jak motyl, jak balonik, ja się pławię powietrzem!
I codzienie rano wstajesz do pracy, by wykorzystać bycie ptakiem, na siedzenie 8h na krześle.
Marny argument na wyższość Twoich zasad, skoro się poddajesz pod reguły innych i wmawiasz sobie, że tak wcale nie jest.
 
I codzienie rano wstajesz do pracy, by wykorzystać bycie ptakiem, na siedzenie 8h na krześle.
Marny argument na wyższość Twoich zasad, skoro się poddajesz pod reguły innych i wmawiasz sobie, że tak wcale nie jest.
Nie siedzę na krześle, a rano wstawałem tylko przez kilka miesięcy jak kredyty ubezpieczałem, wstawać nie lubię z rana heh Sprzedaje kit i takie tam, moge wtedy płynąć jak listek na wodzie, całkiem niezły podobno jestem:D
 
Oni sobie nie wmawiają, nie zawracają sobie dupy zasadami, robią to co uważają za słuszne, a nie to co wypada lub nie, reguły tworzą sami. A słabi potrzebuję wskazówek i drogowskazów, własnych klatek i narzuconych przez siebie ograniczeń żeby się nie pogubić i nie wpaść w dzifki, alkohol, nakrotyki i batoniki.
Otóż to! Tu dobry przykład:
 
Back
Top