PRIDE GP 2000 Vol.2 : グレイシーハンター (The Gracie Hunter) – Koniec ery

Olos

-=PRIDE FC=-
tsJk7ru.jpg



Witam w dziesiątej części mojego cyklu. Jeżeli ktoś nie czytał poprzedniej części to zapraszam tu:
http://cohones.mmarocks.pl/threads/pride-grand-prix-2000-vol-1-開幕戦.34368/


Druga runda PRIDE Grand Prix 2000 odbyła się 1-ego maja w tokijskiej hali Tokyo Dome. Wraz z Finałem, japońska organizacja wkroczyła na rynek amerykański i oferowała wykupienie w USA usługi PPV. Podobnie jak w rundzie eliminacyjnej była jedna 15-sto minutowa runda. Dopiero finał przewidywał drugą rundę i ewentualną dogrywkę. Zawodnikami którzy zakwalifikowali się do Finałów podczas pierwszej rundy byli: Gary Goodridge po szybkim odprawieniu japońskiego zapaśnika Osamu Kawakary. „Mr Pride” Akira Shoji po zwycięstwie z Ebenzerem Fontes Bragą. Japoński zapaśnik Kazuyuki Fujita, który wygrał z Hansem Nijmanem. Kazushi „IQ Wrestler” Sakuraba po „zwycięstwie” nad Guyem Mezgerem. Mark Coleman, po wygranej z Masaaki Satake. Igor „Ice Cold” Vovchanchyn, który zwyciężył z Alexnadrem Otsuką. Mark Kerr, po wygraniu z Ensonem Inoue. Oraz Royce Gracie, który odprawił Nobuhiko Takadę.
W walkach nie-turniejowych starli się: Guy Mezger, Masaaki Satake, Alexander Otsuka, a swój debiut w białym ringu zaliczył zdobywca tytułów mistrzowskich w UFC i Pancrase – Ken Shamrock.

6vpnk3a.jpg



Ćwierćfinały rozpoczęło rewanżowe starcie pomiędzy Igorem „Ice Cold” Vovchanchynem, a „Big Daddym” Garym Goodridgem. Pojedynek rozpoczęło ostrożne badanie dystansu ze strony obu zawodników. Goodridge wykorzystywał przewagę zasięgu i kuł Vovchanchyna lewymi prostymi. Ukrainiec odpowiedział low kickiem i spróbował skrócić dystans wchodząc w Garego z zamachowymi sierpami, z których jeden wylądował na szczęce Kanadyjczyka. „Ice Cold” zaczął nurkować pod ciosami Goodridge’a i skracać dystans zadając ciosy. Przy jednym z zejść Vovchanchyn wpakował się w gilotynę. Udało mu się ją zerwać i ponowić atak. Kanadyjczyk jednak zaczął czytać zamiary Igora i gdy ten wchodził z ciosami, Gary atakował kolanem. Jedno z nich sięgnęło celu, ale nie było to czyste uderzenie. Po dłuższej przerwie spowodowanej nieintencjonalnym kolanem ze strony Igora, które uszkodziło ochraniacz Garego walka została wznowiona. Obaj zawodnicy złapali drugi oddech, co pozwoliło Vovchanchynowi odpalić szybką kombinację lewy-prawy-lewy-prawy low kick. Ale z tych 4-ech ciosów tylko niskie kopnięcie weszło czysto. Vovchanchyn odpalił kolejną kombinację, ale został zatrzymany przez Goodridge’a. Kanadyjczyk wymierzył prawy middle kick, a idealnie z kontrą wszedł „Ice Cold”.



Ukrainiec poczuł krew i poszedł za ciosem, „Big Daddy” szybko przytulił się do Igora i starał się dojść do siebie. Goodridge pospacerował trochę po ringu z przytrzymywanym Igorem i wyciął go, przenosząc walkę na ziemię. Gary sprytnie wykluczył rękę Vovchanchyna używając do tego torsu Ukraińca. „Big Daddy” spuszczał pojedyncze bomby, ale Igor wił się na prawo i lewo unikając części z nich. Ukrainiec miał wolną tylko lewą rękę, której używał do zadawania ciosów z dołu. Gary pozwolił „Ice Coldowi” oswobodzić prawicę i został zepchnięty z Ukraińca. Walka zamieniła się w prawdziwą wojnę na wyniszczenie. Obaj zawodnicy byli już zmęczeni, ale więcej siły zachował Vovchanchyn i to on trafiał dobrymi kombinacjami, które kończył kopnięciami na wątrobę. Wyciskało to z Goodridge’a resztki tlenu, ale na kombinacje Igora odpowiadał mocnymi kolanami w zwarciu. Gary trafił dobrym lewym, ale „Ice Cold” odpowiedział serią ciosów, po której „Big Daddy” zatańczył jakby znalazł się na środku lodowiska i wyłożył. Igor podszedł i chciał dokończyć dzieła, ale sędzia zdecydował, że nie będzie to już potrzebne. Pierwszym półfinalistą został Igor Vovchanchyn.





Rywalizacja pomiędzy Brazylią, a Japonią sięga początku XX-ego wieku. Kiedy to koniec ery feudalizmu w Kraju Wschodzącego Słońca zmusił sporą liczbę jego mieszkańców do emigracji za chlebem. Wraz z Japończykami do Brazylii przybyły ich sztuki walki. Azjaci pokonywali specjalistów od boksu czy zapasów bez większego trudu. Wielu Brazylijczyków podjęło się trenowania wschodnich sztuk walki. Wśród nich byli bracia Helio i Carlos Gracie. Helio zaczął trenować judo (wtedy nazywane „Kano jiu-jitsu”) mając 16 lat. Będąc dosyć wątłej postury, Gracie zauważył, że mimo znajomości techniki często brakuje mu siły do udanego jej wykonania. Do zasobu swoich umiejętności obaj bracia zaczęli wdrażać nauki Mitsuyo Maedy, który skupiał się na walce na ziemi. Przez lata doskonalone i zaadaptowane pod warunki fizyczne Gracie, techniki judo i jiu-jitsu doprowadziły do powstania Gracie Jiu Jitsu. Nowa szkoła walki okazała się niezwykle skuteczna. Pozwalała ona bowiem zwyciężać z o wiele większymi i silniejszymi zawodnikami. Helio mierzył się z bokserami, zapaśnikami (w tym z polskim zapaśnikiem Władkiem Zbyszko vel. Cyganiewicz) oraz judokami. Helio stoczył 20 walk, 10 wygrał, 8 zremisował i tylko 2 przegrał. Jedną z osób która go pokonała był Masahiko Kimura.

Kimura zaczął trenować judo mając 9 lat, a gdy skończył 16-cie posiadał już czwarty dan! W 1951 roku Gracie rzucił wyzwanie Japończykowi, które ten przyjął. Pojedynek miał się odbyć w Brazylii na Maracanie w Rio de Janeiro. Podczas niego obowiązywały tzw. „reguły Gracie” – rzuty i unieruchomienie przeciwnika nie były punktowane. Cięższy o około 10 kg (mitem rozpowszechnianym przez potomków Helio jest, że było to 40 kg!) judoka rzucał Helio niczym szmacianą lalką. Gracie bronił się bardzo skutecznie, jednak ciągłe bycie przygniatanym zaczęło wyciskać z Helio tlen. W drugiej rundzie Masahiko zapiął Brazylijczykowi gyuaku ude-garami, które od tamtej pory potocznie nazywane jest kimurą. Helio nie odklepał, ale będąc w sytuacji bez wyjścia, jego brat Carlos wrzucił ręcznik na matę. Gracie został pokonany na własnych regułach, we własnym kraju, na oczach tysięcy widzów. W 1994 roku Helio przyznał, że jeden z rzutów w początkowej fazie pojedynku pozbawił go przytomności. Gdyby Japończyk to zauważył pojedynek mógłby skończyć się jeszcze szybciej. Kimura w przeciwieństwie do Helio nie miał potomków, którzy mogliby kontynuować jego dzieło. Podjął się jednak tego niejeden japoński zawodnik.

1.jpg


Niemal 50 lat później historia się powtórzyła. Jeden z najwybitniejszych zawodników MMA z Japonii, Kazushi Sakuraba spotkał się z synem Helio, Roycem Gracie. Inne czasy, inne miejsce, ale ta sama rywalizacja. Jednak i tym razem Gracie postawili swoje warunki. Royce zażądał nieograniczonej ilości rund oraz braku sędziów. Pojedynek toczył się w 15-sto rundowych rundach i miał trwać dopóki, któryś zawodnik nie wygra przez nokaut, poddanie lub odmówienie dalszej walki. Sakuraba przyjął te warunki i miał zamiar dokonać tego samego co jego rodak niemal pół wieku wcześniej. Widzieliśmy już w PRIDE pojedynki które trwały 30 minut (5 minut dłużej niż walki mistrzowskie w UFC!), 40, a nawet 50 minut. Ta walka przebija wszystkie, bo trwa aż 90 minut. Podejdę do niej trochę inaczej i spróbuję streścić każdą z rund zawierając w opisie to co najistotniejsze.

Runda 1: Niepokonany Royce w swoim stylu, wbiegł z ciosami w Sakurabę starając się skrócić dystans i wciagnać Japończyka do swojej gardy. Udaje mu się to, ale Kazushi szybko wstaje. Royce podąża za nim i natychmiast się do niego przykleja. Gracie próbował ponownie wciągnąć japońskiego zapaśnika do swojej gardy. Zamiast tego zdobył plecy, ale pozwolił Sakurabie wykluczyć swoją prawą rękę w chwycie do ude-garami (tzw. „americana”).




Sakuraba uparcie trzymał rękę Royce’a i zbierał ciosy od Brazylijczyka. Graciemu udało się w końcu uwolnić rękę i kontynuował obijanie znajdującego się cały czas, w połowie poza linami Japończyka. Potomek Helio spróbował wpiąć się za plecy Sakuraby, ale nie udało mu się tego dokonać. Pod koniec rundy „IQ Wrestler” był blisko wyciągnięcia poddania, ale gong przerwał tą próbę.



Runda 2: Gracie kontynuował swój gameplan, który polegał na szybkim skracaniu dystansu i próbą obalenia. Gdy to się nie udawało, przywierał do Sakuraby i obijał jego uda kolanami. Na wszystko to spod ringu patrzył gość specjalny japońskiej organizacji – Eric Clapton! Sędzia ringowy Yuji Shimada chciał oszczędzić oglądania tej wątpliwej przyjemności świetnemu muzykowi i reszcie widowni, wiec postanowił zainterweniować i rozdzielić obu zawodników. Royce był temu jednak przeciwny, ponieważ było to naruszenie zasad, które narzucił w tym pojedynku. Sakurabie to jak widać na załączonym gifie za bardzo nie przeszkadzało.



Sakuraba postanowił wybić z rytmu Brazylijczyka i zaczął rozbierać Graciego. Kimono to broń, ale jak pokazał Japończyk jest to obosieczny oręż. Kazushi złapał za poły gi i próbował naciągnąć je na głowę Royce’a. Wywołało to uśmiech u siedzącego w narożniku swojego syna, Helio Graciego. „IQ Wrestler” następnie przeszedł do spodni speca od BJJ.




Próba rozebrania Brazylijczyka przerodziła się w gilotynę ze strony Royce’a. Zabrakło jednak mu czasu aby zakończyć pojedynek.

Runda 3: Rozpoczęła się niemal identycznie jak poprzednia. Po chwili klinczu Sakuraba wypalił kolanem, które ugodziło Royce’a w krocze. Japończyk został ukarany za to żółtą kartką. Gracie dostał 5 minut na dojście do siebie. Obaj zawodnicy wykorzystali ten czas aby na nowo zebrać siły. Brazylijczyk spróbował nowego sposobu aby przenieść walkę do parteru. Atakował niskim latającym wycięciem. Czymś w stylu kopnięcia, którego używał Antonio Inoki w walce z Alim. Poczynania Graciego stały się jednak czytelne dla Sakuraby. Miał on coraz mniej trudu z powstrzymywaniem prób Royce’a. Brazylijczykowi zaczęło udzielać się zmęczenie. Podczas kolejnego zwarcia, Sakuraba ponownie użył kimona przeciw jego właścicielowi.



„IQ Wrestler” trafił serią ciosów, przytrzymując sobie cel za gi, a następnie minimalnie chybił low Kickiem głowę Royce’a.

Runda 4: Początek to kalka z poprzednich rund. Obaj trzymali się swoich założeń co owocowało klinczem przy linach. Sakuraba zerwał klincz i odepchnął Brazylijczyka. Kazushi rozpoczął wymianę pojedynczych kopnięć pomiędzy zawodnikami. Oprócz tego i pojedynczych zrywów nie za dużo się działo. W ostatniej minucie Gracie obalił, ale żaden z zawodników nie przekuł tego w choćby próbę poddania.



Runda 5: Gracie szybko sklinczował i wciągnął Sakurabę do swojej gardy. Będąc w niej, Kazushi poczęstował Brazylijczyka kilkoma celnymi ciosami i swoim firmowym „Mongolian chop”



Gracie atakował z dołu upkickami i ciosami, Sakuraba ponownie wykorzystał kimono przeciwko Brazylijczykowi.



Wymiany uprzejmości w gardzie Graciego trwała całą rundę, ale więcej ciosów zebrał leżący na plecach Royce.

Runda 6: Wraz z gongiem Gracie rzucił się do ataku, wykorzystał to Sakuraba i obalił Brazylijczyka. Royce od razu przywarł do „IQ Wrestlera” i obijał go krótkimi ciosami. Kazushi wstał i pozwolił na to samo mistrzowi BJJ. Następnie Japończyk wypalił potężnym prawym low kickiem w lewe udo Graciego i poprawił kolejnym. Mobilność Brazylijczyka spadała w szybkim tempie. Niskie kopnięcia w wykroczną nogę zabierały ochotę do walki i możliwość swobodnego poruszania się. Gracie zaczął walczyć o przetrwanie. Kolejne low kicki w końcu ścięły Royce’a.



Gracie wstał, ale po dwóch-trzech zebranych low kickach padał na plecy. Sakuraba nie miał zamiaru wchodzić w jego gardę i spokojnie łapał oddech stojąc nad Roycem. Pozwalał mu wstać i cała akcja powtarzała się jeszcze kilka razy. Po komunikacie o rozpoczęcia ostatniej minuty, Japończyk wystrzelił latającym uderzeniem w głowę Brazylijczyka.



Obrażenia jakich doznały nogi Royce’a, zmusiły jego narożnik do poddania go poprzez wrzucenie ręcznika.



Historia zatoczyła koło. Helio Gracie ponownie musiał uznać wyższość japońskiego wojownika. Jest to walka w moim mniemaniu szczególna, ponieważ kończy pewien okres w MMA. Owszem Sakuraba pokonał już wcześniej Roylera czym skończył passę zwycięstw rodu Gracie. Royce obok Ricksona był jednak faworytem swojego ojca. Royce po raz pierwszy zaznał goryczy przegranej, ale jego ojciec znając ten smak, uśmiechnął się tylko subtelnie podając rękę Sakurabie.





W kolejnym ćwierćfinale zmierzyli się Mark Coleman i Akira Shoji. Japończyk rozpoczął bardzo ostrożnie, starał się trzymać na dystans i zadawać low kicki na wykroczną nogę Amerykanina. Coleman dopadł w końcu „Mr. Pride” przy linach i strzelił kolanem które trafiło w krocze Akiry. Przeniósł szybko walkę na ziemię i zanim zdążył cokolwiek zrobić, sędzia zatrzymał pojedynek. „The Hammer” był wyraźnie niepocieszony tym faktem i rzucił sporo inwektyw w stronę sędziego i Shojiego za co został ukarany żółtą kartką. Po wznowieniu walki, Japończyk rzucił się w wymianę ciosów z Markiem. Coleman nie miał zamiaru zbyt długo się w to bawić i przeniósł walkę na ziemię. Zapaśnik z USA zdobył pozycję dominującą i ubijał mocnymi ciosami lewy bok Japończyka. Akira zdołał wydostać się spod Marka. „The Hammer” szybko sklinczował i ładnym wycięciem ponownie przeniósł walkę do parteru. Lewy bok Shojiego zaczął zmieniać kolory, a Coleman kontynuował swój gameplan. Nie było to widowiskowe, ale pozwalało dowieść zwycięstwo i awansować do półfinału bez ryzyka odniesienia obrażeń.

hXbebFx.jpg



Jakość zdjęcia jest kiepska, ale widać na nim efekt ubijania tego samego miejsca przez blisko 10 minut. Pod koniec rundy, Japończykowi udało się trochę zrewanżować Colemanowi.



Było to jednak za mało aby wydrzeć zwycięstwo z rąk Amerykanina.



Ostatnim pojedynkiem ćwierćfinałowym było starcie Mark Kerr vs Kazuyuki Fujita. Japończyk bez zbędnych ceregieli wystrzelił prawym prostym, który Kerr sparował. Mark odpowiedział low kickiem i zafundował Fujicie lot po Tokyo Dome przenosząc walkę na ziemię. Japończyk spróbował wstać, ale zjadł potężny cios i kilka kolan, które weszły czysto na głowę.



Nie zrobiło to jednak większego wrażenia na niezwykle wytrzymałej szczęce Fujity (Nie wiem ile ejst w tym prawdy, ponieważ w żaden sposób nie mogę tego potwierdzić, ale swoją niebywałą odporność na ciosy Japończyk zawdzięcza posiadaniem grubszej czaszki niż przeciętny człowiek). Świetne zapasy Kazuyukiego pozwoliły mu powstrzymywać obalenia ze strony Kerra i jednocześnie zmuszały Amerykanina do wzmożonego wysiłku. Mark zrobił najgorszą rzecz jaką może zrobić zawodnik podczas walki. Pokazał Fujicie, że jest zmęczony. Japończyk przejął inicjatywę i to on obalił, a następnie zaczął obijać „The Smashing Machine”.




Kazuyuki przejął inicjatywę i mozolnie odrabiał punkty. Kerr wpadł całkowicie w stan uśpienia i zbierał kolejne ciosy. Japoński zapaśnik używał też łokci i kolan, bijąc nimi w tors Amerykanina. Spróbował też duszenia zza pleców, ale Mark wstał i je zerwał, po czym został szybko sprowadzony do parteru. Fujita skakał dookoła świeży jak na początku rundy, Kerr z kolei wpadł w całkowitą apatię i dał się wypunktować. „The Smashing Machine” nie był w szczytowej formie, kłopoty osobiste utrudniały mu systematyczny trening. Druga sprawą jest to, że każdy inny zawodnik by padł od ciosów które przez pierwsze 5 minut rzucał Kerr. Fujita dostawał kolanem, pięścią i piszczelem w głowę. Aby zrobić na nim wrażenie Mark musiałby go uderzyć kijem baseballowym. Polecam obejrzeć fragment z filmu „The Smashing Machine”, który wyciąłem aby zobaczyć trochę zakulisowego materiału.





Między ćwierć-, a półfinałami miał miejsce extra fight pomiędzy dwoma zawodnikami, któryz odpadli w pierwszej rundzie turnieju. Naprzeciw siebie stanęli Guy Mezger i Masaaki Satake. Po upokorzeniu jakie zaserwował mu Coleman, Satake zaczął trenować z Sakurabą nad poprawą swoich umiejętności grapplerskich. Praca ta zaowocowała, bo Mezger na początku rundy wystrzelił po nogi, a Japończyk inteligentnie skontrował tą próbę i sklinczował. Satake udawało się utrzymać walkę w stójce, Mezger zerwał klincz i potraktował Japończyka lewym kopnięciem, które wylądowało na twarzy Masaakiego. Guy ponownie spróbował obalić, ale i tym razem mu się to nie udało. Pat w klinczu zmusił sędziego do rozdzielenia zawodników i walki na środku ringu. Mezger używał swoich zapasów i uniemożliwiał Japończykowi walkę w stójce. Pojedynek przybrał dosyć monotonny przebieg. Nieudana próba obalenia – klincz – obijanie – przerwanie. Amerykanin z uporem wdrażał swój pomysł na walkę, co pozwoliło po 15-stu minutach walki na ogłoszenie go zwycięzcą.

Niestety nie posiadam linku do video z tą walką.

Pierwszym półfinałowym starciem była walka pomiędzy Igorem Vovchanchynem, a Kazushi Sakurabą. Ukrainiec walczył jak pierwszy miał więc dużo czasu aby zregenerować siły, Sakuraba natomiast miał za sobą 90-cio minutowy pojedynek. Różnicę w „świeżości” można było zauważyć natychmiast. Igor miał jednak mnóstwo respektu przed umiejętnościami Japończyka i nie chciał inicjować ataku. Vovchanchyn wymierzył kopniaka w udo Sakuraby, ten to wykorzystał i uczepił się nogi Ukraińca, a następnie obalił go. „IQ Wrestler” obszedł gardę Igora i spróbował wyciągnąć balachę.



Teraz to Vovchanchyn znalazł się za plecami Sakuraby i zaczął zadawać ciosy w głowę Japończyka. Kazushi próbował uciec z tej niedogodnej dla siebie pozycji, „Ice Cold” suplesem posłał zawodnika z Kraju Kwitnącej Wiśni z powrotem na ziemię. A gdy ten wstał, Igor wystrzelił potężnym lewym na korpus Sakuraby.



Przewaga kilogramów zaczęła odgrywać dużą role. Japończyk wystrzelił po nogi, ale Igor bez trudu obronił próbę obalenia. Vovchanchyn atakował głowę Japończyka ciosami. Sakuraba dwoił się i troił aby zagrozić „Ice Coldowi”. Udało mu się go obalić i lekko poobijać Ukraińca, który odpowiadał pojedynczymi ciosami będąc z dołu. Vovchanchynowi udało się wstać , przerzucić Japończyka i zadać mu kilka mocnych ciosów.



“IQ Wrestler” był bezradny w tym pojedynku. Przewaga około 10 kg i mocne zmęczenie Japończyka, ułatwiały zadanie Igorowi. Pojedynek zakończył Igor kopiąc nogi leżącego Sakuraby. Sędziowie zadecydowali, że potrzebna będzie dogrywka. Narożnik wycieńczonego Japończyka za jego zgodą wrzucił ręcznik, tym samym pierwszym finalistą został Igor Vovchanchyn.



Drugą półfinałową parą tworzyli Mark Coleman i Kazuyuki Fujita. Niemałym zaskoczeniem było to, że Japończykowi udało się pokonać przyjaciela Colemana, Marka Kerra. Nie dane mu było zawalczyć z „The Hammer”. Wraz z gongiem narożnik Fujity wrzucił ręcznik. Gdyby Japończyk wycofał się z turnieju przed tą walką, jego miejsce zająłby Wanderlei Silva. Jak potoczyłby się cały turniej wtedy? Ciężko dziś stwierdzić, jednakże na pewno byłoby ciekawie.

20100622124934_coleman_fujita.JPG




Kolejnym extra fightem, który dał finalistą chwilę odpoczynku, było starcie pomiędzy Alexandrem Otsuką i Kenem Shamrockiem. Pojedynek się zaczął i … zgasło światło. Na dosłownie dwie sekundy w Tokyo Dome zapanowała całkowita ciemność. Światło jednak szybko wróciło, a pojedynek został wznowiony. Shamrock trenował przed tą walką muay thai. Ulepszone umiejętności strikerskie pozwoliły mu na rozmontowywanie obrony Japończyka. Ken mieszał kopnięcia z uderzeniami na co Otsuka nie miał odpowiedzi. Amerykanin poczuł się jednak trochę zbyt pewny siebie i został za to ukarany prawym sierpem, który wylądował na jego głowie. Shamrock przywarł do Alexandra i wyciął go. Japoński zapaśnik został zdominowany w parterze i zbierał kolejne razy od Kena. „The World Dangerous Man” spróbował wyciągnąć Otsuce balachę, ten jednak nie pozwolił na to i walka wróciła do stójki. Alexander zjadał kolejne ciosy, które serwował mu Shamrock, więc postanowił obalić Amerykanina. Nie udało mu się ta sztuka i chwilę potem po serii celnych ciosów ze strony Kena, Otsuka padł znokautowany na matę.

6jq7ps.jpg





Finałowym starciem PRIDE Grand Prix 2000 był pojedynek między Markiem Colemanem, a Igorem Vovchanchynem. Panowie walczyli o prawie 200.000$ i miejsce w panteonie legend MMA. Coleman nie miał zamiaru podjąć się wymieniania ciosów ze świetnym kickbokserem, więc szybko wystrzelił po nogi Ukraińca i go obalił. „The Hammer” wdrażał gameplan podobny do tego z walki przeciwko Akirze Shoji. Będąc w gardzie Igora, obijał jego korpus. Amerykanin wykorzystywał swoje zapasy i mimo, że pojedynek nie był miły dla oka, z każdą sekundą spędzoną na Ukraińcu przybliżał się do zdobycia głównej nagrody.

Wmu7NJb.jpg



Mark zadawał sporadyczne krótkie ciosy. Robił to jednak na tyle często aby sędzia nie miał pretekstu do podniesienia walki. Spróbował wykręcić Igorowi rękę w Americanie, nie udało mu się to jednak. Pierwsza runda przebiegła całkowicie pod dyktando Colemana.

Druga runda rozpoczęła się tak samo jak poprzednia. „The Hammer” zapędził Igora do narożnika i rzucił się po nogi Ukraińca obalając go. Mark obijał Vovchanchyna będąc w jego gardzie. Udało mu się jednak przekręcić Igora i znalazł się w pozycji północ-południe w której zaczął zasypywać głowę Vovchanchyna kolanami. Ukrainiec nie miał wyjścia i odklepał. Coleman został zwycięzcą całego turnieju, przerwał passę 40-stu! (słownie: czterdziestu!) wygranych walk pod rząd Ukraińca i wspiął się na najwyższy szczyt MMA jaki był wtedy osiągalny. Wielki puchar wręczył mu wspomniany wcześniej Eric Clapton. Coleman po straceniu tytułu mistrza UFC wagi ciężkiej, po czterech kolejnych przegranych, odbudował się i wrócił na szczyt.



Cały turniej jest dla mnie wydarzeniem szczególnym, wręcz magicznym. Od Finału minęło ponad 16 lat, a MMA jest już w całkowicie innym miejscu. Niemniej jednak żadna organizacja nie jest w stanie odtworzyć tego czegoś co miało PRIDE. Tego co sprawia, że do tych gal, chwil i momentów się wraca. Nie dane mi było oglądać tego na żywo, ale gdy oglądam te gale, materiały zza kulis i dokument „The Smashing Machine” żałuje, że podobnych rzeczy już raczej w MMA nie doświadczymy.
 
Warto dodać, że Coleman z powodu problemów finansowych próbował przehandlować 2 metrowe trofeum zdobyte za wygranie tego całego turnieju. Dodam też, że (ponoć) Pride FC musiało skorzystać z pomocy "inwestorów" z Yakuzy, by sfinansować nagrodę pieniężną.

Co Olos tu robi, to wyświadcza wielką przysługę całemu środowisku MMA recenzując przebieg gal, które zmieniły ten biznes. Czytajcie i korzystajcie z tego wszyscy.
 
Zajebiste jak zawsze. 90 minut walki, mieli zdrowie trzeba przyznać. No i co to się dojebało w walce Colemana i Fujity?
 
Paaaanie co wspomnienia wracają. Dzięki wielkie za tą fantastyczną robotę.
 
Zajebiste jak zawsze. 90 minut walki, mieli zdrowie trzeba przyznać. No i co to się dojebało w walce Colemana i Fujity?
Obejrzyj walkę to zobaczysz. Link jest podany :]. Nowy materiał będzie wrzucony niedługo. Trochę mi się o nim zapomniało.
 
Back
Top