PRIDE 22: Beasts from the East 2

Olos

-=PRIDE FC=-
YqCtQpY.jpg



Witam w dwudziestej siódmej odsłoniemojego cyklu. Poprzedni materiał można znaleźć tutaj:
http://cohones.mmarocks.pl/threads/pride-shockwave-dynamite-eksplozja.39543/


Niecały miesiąc po rekordowej gali PRIDE Shockwave/Dynamite!, 29-ego sierpnia 2002 roku japońska organizacja udała się do Nagoyi i w tamtejszej Tęczowej Hali zorganizowała swój 22-gi numerowany event. Powrócili na nim: Michiyoshi Ohara, który przegrał z Renzo Gracie na PRIDE 17. Guy Mezger, po przegranej przez niejednogłośną decyzję z Ricardo Aroną podczas 16-tej gali. Yoshihisa Yamamoto, którego w swoim debiucie na PRIDE 20 zdemolował Bob Sapp. Anderson Silva po zwycięstwie z Alexem Stieblingiem. Alexander Otsuka, który przegrał z Sanae Kikutą na PRIDE 20. Akira Shoji po przegranej z Jeremym Hornem. Heath Herring po zwycięstwie nad Igorem Vovchanchynem. Mario Sperry, który przegrał decyzją sędziów pojedynek z Murilo Ruą podczas 20-tej gali. Igor Vovchanchyn, który przegrał z Herringiem na PRIDE 19. Quinton Jackson po zwycięstwie nad Masaakim Satake podczas PRIDE 20. Ryan Gracie po porażce z Tokimitsu Ishizawą. Oraz Shungo Oyama, który wygrał z Renzo Gracie na poprzedniej numerowanej gali.
W PRIDE zadebiutowali: Brazylijczyk Paulo Filho. Rosjanie Yuriy Kochkine oraz Andrei Kopylov. Oraz były mistrz UFC w wadze ciężkiej, Kevin „The Monster” Randleman.


Pojedynkiem otwierającym gale było starcie pomiędzy Michiyoshi Oharą, a Kevinem Randlemanem. Niezwykle dynamiczny Randleman od samego początku wywarł presję na Japończyku i ciosami zagonił go do narożnika. Ohara wszedł w klincz, ale ten szybko został rozerwany przez sędziego. Michiyoshi nie miał ochoty ryzykować przyjęcia ciosu od mocno bijącego Amerykanina, więc skrócił dystans i próbował siłować się z Kevinem. Gdy tylko zawodnik z Ohio się wyswobodził z uścisku, spuścił na korpus i głowę swojego rywala serię sierpów. Japończyk ruszył na Randlemana, ale ten na odejściu trafił go kombinacją lewy podbródkowy-prawy sierp i w zapaśniczym stylu, na jednym kolanie pięknie ominął próbę klinczu ze strony Ohary.



Niezwykle monotonny Japończyk cały czas próbował tej samej sztuczki. Wchodził w klincz z utytułowanym amatorskim zapaśnikiem i liczył na jakiś cud. Do walki wkradł się pewien schemat: klincz, rozerwanie przez sędziego, kilka trafień Randlemana, klincz, … . Gdy Michyoshi po raz kolejny spróbował skrócić dystans nadział się na mocny, prawy sierp, który niemal obrócił go o 180 stopni. Ohara strzelił prawym lowkickiem i natychmiast został skontrowany prawym sierpowym, który posłał go na deski. Randleman podążył za ciosem i chciał hammerfistami zakończyć pojedynek, ale jego rywal przetoczył się między linami za co został ukarany żółtą kartką. Amerykanin zmarnował sporo sił przy próbie skończenia tego pojedynku przed czasem, a 10-cio minutowa runda do której nie był przyzwyczajona dała mu się we znaki. Michiyoshi był pasywno-defensywnym kawałkiem betonu, który praktycznie nie zagrażał Randlemanowi. „The Monster” z każdą chwilą zwalniał, a widowisko zaczęło być męczące dla oka. Dopingujące pokrzykiwania Marka Colemana znajdującego się w narożniku Kevina, pozwoliły byłemu mistrzowi UFC na zadanie kilku ciosów w końcówce rundy, ale nie zdołał on skończyć walki w przeciągu jej pierwszych minut, tak jak zapowiadał.

Drugą rundę od szarży rozpoczął Japończyk. Kevin uniknął ciosu, złapał rywala w pół i rzucił go na deski. „The Monster” znalazł się za plecami skulonego Ohary i raz po raz okładał potężnymi ciosami jego głowę. Michyoshi ponownie uciekł w kierunku lin, gdzie przewrócił się na plecy i spróbował zrzucić z siebie zapaśnika z Ohio. Reprezentant Kraju Wschodzącego Słońca był żywym workiem bokserskim dla Randlemana, ale Amerykanin nie miał wystarczająco dużo sił aby pozbawić ten worek przytomności.

Ostatnie pięć minut od furii ciosów rozpoczął Kevin. Nawałnica uderzeń przewróciła Japończyka, a Kevin znalazł się w jego gardzie. Ohara był całkowicie pasywny i jedynie starał się przytrzymywać Randlemana. Po dłuższej chwili tego parterowego patu, Yuji Shimada podniósł pojedynek i pokazał rodakowi drugą żółtą kartkę. Zaraz po tym „The Monster” musnął szczekę lewym sierpem, który zachwiał Japończykiem. Amerykanin ruszył za ciosem, a jego przeciwnik odwrócił się do niego plecami.



Randleman prostymi kombinacjami uśmiercał kolejne szare komórki w głowie Ohary, ale ku niezadowoleniu publiczności walka nie skończyła się przed czasem. Sam Kevin też nie był zachwycony swoim występem i nie okazywał euforii po wygranej w debiucie.




W drugim tego wieczoru japońsko - amerykańskim pojedynku zmierzyli się Guy Mezger oraz Yoshihisa Yamamoto. Od ładnej kombinacji rozpoczął Mezger, który był zdecydowanie szybszy od Japończyka. Amerykanin strzelał kombinacją 2-3 ciosów i kończył ją mocnym low kickiem. Yamamoto strzelał pojedynczymi ciosami i kopnięciami, a Guy odpowiadał ładnie złożonymi kombinacjami jak przystało na byłego mistrza Świata w kick-boxingu. Japończyk mimo braków w tej płaszczyźnie, podejmował walkę w stójce i starał się zagrozić reprezentantowi Lion's Den. Yoshihisa zbierał sporo ciosów i zaczął walczyć bardziej otwarcie, starając wciągnąć Mezgera do bójki w której miałby szansę znokautować swojego rywala. Po krótkiej przerwie spowodowanej nieintencjonalnym wsadzeniem kciuka w oko Guy'a, Yamamoto dopiął swego i obaj zawodnicy zaczęli wymieniać ciosy na środku ringu.



Mezger nie miał zamiaru uczestniczyć w tym chaosie, sklinczował i poczekał na interwencję sędziego. Walka ponownie się uspokoiła, a Guy z precyzją chirurga trafiał kolejnymi ciosami. Jeden z nich zachwiał Japończykiem, który przewrócił się blisko lin. „The Sandman” momentalnie do niego dopadł, wypalił kopniakiem w głowę i poprawił kolanem, gdy jego rywal wstawał. W przeciwieństwie do poprzedniej walki, gdzie dało się usłyszeć niezwykle rzadko słyszane w Japonii pogwizdywania i buczenie, tutaj publika zasypywała obu zawodników gromkimi oklaskami. Yoshihisa przetrwał tę nawałnicę, co Mezger skwitował zdaniem: „You are tough.” przybijając piątkę z swoim przeciwnikiem. Yamamoto po chwili kolejny raz potwierdził słowa Amerykanina, gdy przyjął na głowę ushiro mae geri, czyli spinning back kick. Rundę mocnym akcentem zakończył Japończyk, któremu udało się z hukiem wbić kolano w tors Guy'a.



Początek drugiej odsłony nie zmienił oblicza tego pojedynku. Yamamoto trafiał pojedynczymi, mocnymi kopniakami, ale Mezger odpowiadał całą paletą kopnięć i ciosów. Bas Rutten i Stephen Quadros co chwila komplementowali Japończyka i jego niezwykłą wytrzymałość na ciosy, podczas jednej z serii tych komplementów ubrana w but zapaśniczy stopa Amerykanina wylądowała idealnie na twarzy Yoshihisy, następnie wylądowały na niej kolejne dwa kopniaki! „The Sandman” zamknął rywala w narożniku i wypalił kolano w jego głowę, poprawił trzema kolejnymi podbródkowymi i przestrzelił lewym, wysokim kopnięciem, które gdyby trafiło pozbawiłoby Japończyka głowy. Niezwykły pokaz umiejętności zawodnika z Teksasu sprawił, że pierwsza pięciominutowa runda minęła błyskawicznie.



W ostatniej rundzie Mezger nieco podkręcił tempo i zasypywał Japończyka kolejnymi kombinacjami, które nie robiły wyraźnej krzywdy reprezentantowi Kraju Kwitnącej Wiśni. Guy całkowicie zdominował końcówkę pojedynku, obijał bez litości swojego rywala, ale nie zdołał skończyć go przed czasem. Sędziowie nie mieli jednak problemu ze wskazaniem zwycięzcy, którym jednogłośnie został Guy Mezger.




W trzeciej walce zmierzyli się Anderson „The Spider” Silva i Alexander „The Diet Butcher” Otsuka. Japoński zapaśnik już przy pierwszej próbie sprowadził Silvę na ziemię, gdzie Brazylijczyk od razu zaczął składać się do zapięcia trójkąta nogami. Po dłuższej chwili parterowych akrobacji udała mu się ta sztuka, ale Otsuka wykaraskał się z niego niczym David Copperfield z tonącej skrzyni obwiązanej łańcuchami.



Alexander znalazł się w gardzie Andersona i zadawał krótkie, niezbyt mocne ciosy. „The Spider” usypiał rywala, wykluczał ręce i niczym swój pająk właśnie zastawiał sieć na swoją ofiarę. Brazylijczyk skręcił się do nogi Japończyka, ale „The Diet Butcher” nie pozwolił aby ta próba poddania mu zagroziła. Silva niemal zaczął się bawić z Otsuką niczym czarny pas BJJ z kompletnym amatorem. Reprezentant Chute Boxe przechodził z pozycji do pozycji, demonstrując swoje umiejętności gimnastyczne. Anderson znalazł się za plecami rywala, zapiął uchwyt nogami w okolicy jego brzucha i rękoma zaczął obijać zawodnika Puro-resu. Alexander dwa razy uciekł z duszenia trójkątem rekoma, czym po raz kolejny pokazał, że jego drugi przydomek - „The Escape Artist” nie wziął się z powietrza. Kilka minut później Otsuka obronił kolejne duszenie i próbę balachy, na której zakończyła się runda pierwsza.

Drugą z nich od latającego front kicka rozpoczął Japończyk. Zawodnicy wymienili parę kopnięć i Alexander zanurkował do nóg swojego rywala i przeniósł walkę do parteru. Walka sprowadziła się do zapaśniczo-grapplingowego pojedynku, który nie był zbyt ciekawym widowiskiem, aczkolwiek działo się w nim na tyle dużo, aby sędzia ringowy nie miał powodu do podniesienia jej do stójki.

Finałowa runda miała identyczny przebieg jak dwie poprzednie. Otsuka szybko przeniósł walkę do parteru w którym Silva szukał poddania. Które w połowie rundy samo się napatoczyło, gdy Alexander spróbował się złożyć do skrętówki, „The Spider” zrobił to samo, ale o wiele lepiej.



Brazylijczyk kręcił z całych sił, ale „The Diet Butcher” został uratowany przez gong. Mimo wywierania presji i przebywania przez większość pojedynku w pozycji dominującej, zwycięzcą został Anderson Silva, który zdecydowanie dążył do zakończenia tego pojedynku przed czasem.




Czwartym starciem podczas tej gali był pojedynek pomiędzy Akirą Shoji, a debiutującym w PRIDE Paulo Filho. Pojedynek rozpoczęła wymiana pojedynczych ciosów po której Filho skrócił dystans i zaczął pracować nad przeniesieniem walki do parteru. Sztuka ta mu się udała, ale w lepszej pozycji znalazł się Shoji. „Mr.Pride” zaczął obijać swojego rywala, ale reprezentant Brazilian Top Team błyskawicznie wyciągnął balachę i tym samym zmusił Japończyka do jego pierwszego odklepania.






W następnej walce spotkali się Heath „The Texas Crazy Horse” Herring oraz Yuri Kochkine. Herring od razu rzucił się do ataku i przeniósł walkę do parteru. Kochkine starał się uciec z tej płaszczyzny i gdy tylko mu się to udało, został skarcony potężnymi kolanami w głowę, a walka i tak wróciła na ziemię.



Heath znalazł się w pozycji północ-południe i wpakował kolejne kolana w czubek głowy Rosjanina. Walka na moment wróciła do stójki, gdzie Yuri ominął póbę obalenia ze strony Herringa i zdobył pozycję dominującą. Jednak „The Texas Crazy Horse” szybko odzyskał kontrolę i będąc w pozycji bocznej zaczął tłuc kolanami klatkę żebrową reprezentanta Russian Top Team. Amerykanin złapał ramię swojego przeciwnika i próbował wykręcić americanę, ale Kochkine się z niej wydostał, a walka wróciła do stójki. Heath przeniósł pojedynek piętro niżej i ponownie zaczął kontrolować swojego rywala. Yuri postraszył Teksańczyka kimurą, aczkolwiek szybko ją odpuścił. Herring przeszedł do pozycji bocznej i zaczął zasypywać swojego rywala kolanami, które zmusiły sędziego do zatrzymania tego jednostronnego pojedynku.





Andrei Kopylov i Mario „The Zen Machine” Sperry tworzyli kolejne zestawienie na tej karcie walk. Brazylijczyk ruszył na debiutanta, ale Kopylov nie dał się zaskoczyć, zszedł w lewo i skontrował. Rosjanin wystrzelił po obalenie, ale „The Zen Machine” powstrzymał tą próbę i znalazł się w gardzie swojego rywala. Mario zaczął obijać głowę i tułów reprezentanta Russian Top Team, a gdy tylko spróbował on wydostać się spod Brazylijczyka, ten zdobył pozycję pólnoc-południe i raz za razem wbijał kolano w głowę Kopylova. Andrei przetoczył się na plecy i w trakcie tego manewru został poczęstowany kopnięciem prosto w twarz, które spowodowało rozcięcie wewnątrz jamy ustnej Rosjanina, lekarz który oglądał tą ranę nie miał zamiaru dopuścić go do dalszej walki. Tym samym Mario Sperry został zwycięzcą przez techniczny nokaut. Po opuszczeniu ringu Mario podszedł do Antonio Inokiego i „Widma Pride” - Hiromichi Momose, którzy pogratulowali mu zwycięstwa.






W przedostatniej walce spotkali się Quinton „Rampage” Jackson i powracający po 6-cio miesięcznej przerwie Igor „Ice Cold” Vovchanchyn. Podczas staredownu, Amerykanin przekazał swojemu rywalowi notatkę napisaną po japońsku i okazywał mu wiele szacunku. Jednak gdy walka się zaczęła, „Rampage” nie miał zamiaru czekać na ruch Igora i od razu ruszył do ataku. „Ice Cold” odpowiedział, a Quinton skrócił dystans i przywarł do Ukraińca. Sędzia szybko rozerwał klincz i jak tylko walkę wznowiono, Igor strzelił potężnym lowkickiem w lewą nogę Jacksona. Quinton nie chciał ryzykować przyjęcia jednego z potężnych ciosów ze strony Vovchanchyna, więc szybko przykleił się do rywala i zaczął obijać jego tors kolanami. Po drugiej interwencji sędziego i rozdzieleniu zawodników, Igor ruszył do ataku, wyprowadził lewy high kick i odpalił kanonadę ciosów, które zagoniły Jacksona pod liny. Kickbokser z Charkowa złapał uchwyt pod gilotynę, ale popełnił duży błąd przy próbie zapięcia klamry nogami na ciele Amerykanina. „Rampage” wyniósł swojego rywala i rzucił nim z hukiem o deski ringu.



Quinton zdobył pozycję boczną z której przeszedł do pełnego dosiadu gdzie zasypywał Vovchanchyna ciosami. Igor wydostał się spod Amerykanina, ale ten kolejnym slamem zapewnił mu twarde lądowanie na macie. „Ice Cold” złożył się do skrętówki, ale Jackson wydostał swoją nogę z uchwytu, stanął nad leżącym przeciwnikiem i spuścił na niego parę bomb. „Rampage” kontynuował swój atak i w pewnym momencie Igor złapał się za swój bok i ewidentnie nie miał ochoty walczyć dalej. Pojedynek przerwano i przez TKO wygrał Quinton Jackson. Po walce okazało się, że jedno z żeber Ukraińca zostało złamane. Co biorąc pod uwagę dwa slamy i potężne bomby na korpus, które przyjął nie jest zaskakujące.




Main eventem było starcie Shungo Oyamy z Ryanem Gracie. Na PRIDE 21 Japończyk wygrał z bratem Ryana, Renzo. „The Pitbull” niewątpliwie chciał pomścić brata i właściciele organizacji dali mu ta możliwość. Gracie od razu wystrzelił po obalenie i rzucił swoim rywalem o ziemię. Ryan znalazł się w pozycji bocznej, ale szybko przeszedł do pełnego dosiadu, ale Oyama go z siebie zrzucił. Japończyk rzucił się na leżącego rywala i wpakował się prosto w balachę Graciego, a sędzia zatrzymał pojedynek.



 
Wracam po dłuższej przerwie spowodowanej wrześniowa kampanią na studiach oraz wyrabianiem nadgodzin w pracy. Ciężko mi w to uwierzyć, ale wczoraj minął dokładnie rok od publikacji mojego pierwszego materiału z tej serii: http://cohones.mmarocks.pl/threads/pride-1-pierwsze-promienie-wschodzącego-słońca-mma.33172/. Opracowałem 22 numerowane gale, 2 gale z serii The Best, 2 rundy Grand Prix z roku 2000, największą galę MMA w historii - PRIDE Shockwave/Dynamite! i przetłumaczyłem dwa materiały dotyczące PRIDE. Chęci były aby zrobić jeszcze więcej, ale jak to zwykle bywa nie zawsze udaje sie znaleźć na to czas. Nie przerywam działalności, ale możliwe, że okres pomiędzy publikacjami się wydłuży. Dzięki wszystkim tym, którzy czytają moje wypociny i śledzą moje poczynania od dnia 0 :kis:.

@dizel77 @Pyrrus89 @Arlovski @duubertowa @defthomas @yonigga @Tony Maniana @Evo @husarz @Cactus @s3pp @maras

BONUS:

Opening PRIDE 22
 
Trafilem na te serie niedawno podczas newsa karta z kalendarza pride 1 i jest to kawal dobrej roboty jestem pelen uznania i dziekuje Ci za to ze przyblizasz nam te czasy pride ktore mialy w sobie "to cos" niepowtarzalny klimat i zaluje ze nie bylo mi dane ogladac tego na zywo ale dzieki tym twoim materialom moge sobie przyblizyc zdarzenia ktorych nie widzialem. Wlasnie skonczylem czytac ostarni cykl :D Pride never die ! Mega robota !
 
Back
Top