Olos

-=PRIDE FC=-
cwHeguL.jpg


Witam w dwudziestej czwartej części mojego cyklu. Poprzedni materiał można znaleźć tutaj:
http://cohones.mmarocks.pl/threads/pride-20-uzbrojony-i-gotowy.38894/


23-ego czerwca 2002 roku w Saitama Super Arena miała miejsce gala PRIDE 21. Jest to jedna z wielu przełomowych gal japońskiej organizacji, która odcisnęła piętno na historii MMA. Powrócili na niej: Bob „The Beast” Sapp, który w ekspresowym tempie znokautował Yoshihise Yamamoto na poprzedniej gali. Kiyoshi Tamura, który poległ z Wanderleiem Silvą w walce o mistrzowski pas wagi średniej na PRIDE 19. Gary „Big Daddy” Goodridge, po ponownym pokonaniu Yoshiakiego Yatsu, prawie rok wcześniej, na PRIDE 16. Alex „The Brazilian Killa” Stiebling, który wygrał z Wallidem Ismailem na „19-stce”. Jeremy Horn po wygranej na punkty z Akirą Shoji. Gilbert „The Hurricane” Yvel po dyskwalifikacji w pojedynku z Donem Fryem. Shungo Oyama, który został uduszony przez Wallida Ismaila na PRIDE 15. Renzo Gracie po zwycięstwie nad Michiyoshim Oharą. Semmy „Hightower” Schilt, który znokautował Yoshihiro Takayame na PRiDE 18. Don „The Predator” Frye po prawdziwej wojnie z Kenem Shamrockiem. Oraz wymieniony Yoshihiro Takayama, który wziął walkę z Fryem jako późne zastępstwo.
W PRIDE zadebiutowali: Achmed Labasanov, który bił się głównie na europejskich galach RINGS. Mistrz organizacji Shooto w wadze średniej, Anderson „The Spider” Silva. Kolejny przedstawiciel rodu Gracie, Daniel. Japoński zapaśnik Takashi Sugiura. Oraz zwycięzca dwóch turniejów organizacji RINGS, Fedor Emelianenko.

Tą galę, podobnie jak poprzednią otworzył pojedynek Boba Sappa. Tym razem naprzeciw niego stawał były pretendent do dzierżonego przez Wanderleia Silvę trofeum, Kiyoshi Tamura. Sapp ważył ponad 120 kg, a Japończyk dopiero co walczył w kategorii do 93 kilogramów. PRIDE miało zabezpieczenie na taką okoliczność, lżejszy zawodnik mógł zastrzec, że nie chce używać kolan, soccerkicków i stompów, zmuszając tym samym swojego przeciwnika do tego samego. Dodatkowo lżejsi zawodnicy mieli dodawane punkty jeśli różnica między nim, a cięższym zawodnikiem wynosiła ponad 20 kg. W narożniku Sappa ponownie pojawili się byli mistrzowie organizacji UFC w postacie Maurice Smitha i Josha Barnetta. „The Beast” prawdopodobnie spędzał więcej czasu z tym pierwszym, ponieważ w zaledwie 11 sekund zdemolował japońską gwiazdę. Tamura wyprowadził zaledwie jeden lowkick, został zepchnięty pod liny, gdzie prawy sierp posłał go na deski, a kolejne bomby spadające na jego głowę zmusiły Yuji Shimadę do przerwania pojedynku.






W następnym pojedynku weteran PRIDE Gary „Big Daddy” Goodridge przywitał debiutującego Achmeda Labasanova. Rosjanin nie miał zamiaru okazywać respektu mocno bijącemu Kanadyjczykowi i to on zainicjował pierwszą wymianę ciosów. Goodridge skontrował prawym lowkickiem, po którym Labasanov się wycofał. „Big Daddy” zapędził przedstawiciela Russian Top Team pod liny, gdzie Achmed niczym zaszczute zwierzę rzucił się do ataku.



Walka trafiła do parteru, gdzie Rosjanin zaczął obijać Garego, ale gdy ich częstotliwość zmalała sędzia ringowy poprosił o wzmożenie aktywności. Debiutant poszedł po balachę, ale „Big Daddy” bez trudu rozerwał uchwyt Labasanova i znalazł się w jego gardzie. Kanadyjczyk spróbował zwinąć swojego rywala w precel, ale próba ta nie wypaliła i na ułamek sekundy Goodridge wpadł w trójkąt nogami. Gary rozerwał klamrę zapiętą na swoim karku, przeszedł do pozycji północ-południe i wbił parę kolan w skalp Rosjanina. Achmed przesunął się tak, aby jego głowa znalazła się bliżej lin, co powstrzymało Goodridge’a przed dalszymi atakami. Na sam koniec rundy „Big Daddy” zapiął headlock i zaczął uderzać Labasanova prosto w twarz, ale zawodnik z Dagestanu wydostał się z uchwytu i przetoczył Goodridge’a.

Druga runda rozpoczęła się od dobrego, prawego sierpowego ze strony Achmeda, poprawionego mocnym wewnętrznym lowkickiem, który przestawił Garego. Kanadyjczyk odpowiedział wysokim kopnięciem, które tylko przecięło powietrze. Kolejne kopnięcie, tym razem wymierzone w nogę Dagestańczyka dosięgło celu i Labasanov rzucił się po obalenie. Rosjanin znalazł się w gardzie Goodridge’a i zaczął obijać krótkimi ciosami korpus oraz głowę zawodnika urodzonego w Trinidadzie i Tobago. Nie robiły one jednak zbyt dużego wrażenia i „Big Daddy” rozłożył ręce, krzycząc przy tym „What you got? Come on, hit me!”. Labasanov próbował zapiąć duszenie, ale gong kończący rundę przerwał mu ten zamiar.

Goodridge podczas przerwy pomiędzy rundami próbował wyciągnąć swojego rywala do walki, pokazując tym samym, że leżenie pod Rosjaninem przez blisko 4 minuty nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Podekscytowany „Big Daddy” wpadł jednak prosto w obalenie Labasanova. Achmed nie miał już byt wiele tlenu w płucach i próbował przetrwać. Pozwoliło to Garemu na przetoczenie go i spuszczenie paru mocnych bomb oraz kolan na głowę Dagestańczyka. Goodridge złapał Labasanova w pół-krucyfiks i zaczął atakować, ale Achmed szybko wydostał się z tej pozycji i walka wróciła do stójki. Żaden z zawodników nie miał już siły na wymiany ciosów i „Big Daddy” bardzo łatwo oddał obalenie. Na sam koniec rundy Rosjanin trafił parę razy, ale nie zdołał rozbić Kanadyjczyka. Niejednogłośnie na punkty wygrał Gary Goodridge, ale nie była to kontrowersyjna decyzja, gdyż zgodnie z zasadami PRIDE wyżej punktowano wolę do zakończenia walki i wywołane u rywala obrażenia, niż samo zdobycie dominującej pozycji.



W trzeciej walce spotkali się debiutujący w PRIDE Anderson „The Spider” SiIva i Alex „The Brazilian Killa” Stiebling. Starcie dwóch zawodników bazujących na muay thai rozpoczęło się od ostrożnego badania. Alex podkręcił tempo, ale Silva bez problemu unikał uderzeń i wyprowadzał własne które dosięgały głowy Amerykanina. Błyskawicznie szybkie, wysokie kopnięcie wylądowało na twarzy Stieblinga, który odruchowo przechwycił nogę Brazylijczyka i przeniósł walkę do parteru. Reprezentant Chute Boxe zaczął się wić w poszukiwaniu poddania, ale sędzia zatrzymał walkę i odesłał Alexa na którego czole pojawiło się spore rozcięcie, na oględziny lekarza. Ten nie wyraził zgody na dalszą walkę i swój debiut przez techniczny knockout wygrał Anderson Silva.





Jeremy Horn i Gilbert „The Hurricane” Yvel tworzyli kolejną parę zawodników, którzy spotkali się tego wieczoru w białym ringu. W starciu z groźnym stójkowiczem, Jeremy nie czekał zbyt długo z próbą obalenia. Yvel utrudniał przeniesienie walki do parteru przytrzymując się lin, ale ostatecznie został z hukiem przewrócony. Amerykanin zadawał krótkie ciosy i starał się być na tyle aktywny, aby walka nie została podniesiona. Gilbert skręcił się jednak i spróbował złapać jedną z nóg swojego przeciwnika, Horn się wycofał i dał miejsce do wstania Yvelowi. Jeremy od razu przykleił się do Holendra i wyciął go. „The Hurricane” pokazał jednak znacznie poprawione umiejętności grapplerskie i po jakimś czasie znowu wydostał się spod zawodnika z USA, ale jego radość nie trwała zbyt długo, bo po paru sekundach wrócił do oglądania sufitu Super Areny w Saitamie. Horn wpiął się za plecy i próbował zapiąć duszenie, Gilbert dynamicznie się skręcił, uwolnił z uścisku i odpłacił pięknym za nadobne, zasypując reprezentanta Elite Performance Gym uderzeniami, kopniakami i stompem.



Jeremy przechwycił nogę, która wylądowała na jego twarzy i ponownie przeniósł walkę na ziemię. „The Hurricane” przetoczył Amerykanina i spuścił na jego głowę kilka mocnych ciosów. Horn odzyskał na chwilę pozycję, ale walka wróciła do stójki. Zawodnik z Nebraski rzucił się po nogi swojego rywala, ale wpadł w uchwyt pod gilotynę. W ostatniej minucie zawodnicy zapięli sobie nawzajem uchwyt do skrętówki na kolano, ale żaden z nich nie zdołał skończyć tego pojedynku w pierwszej rundzie.

Druga odsłona rozpoczęła się od przechwytu nogi Gilberta i przeniesienia walki do parteru przez Jeremiego. Yvel wyślizgnął się spod Amerykanina, wstał i poczęstował go potężnym soccer kickiem. Holender odszedł od leżącego przeciwnika i pozwolił mu wstać. Horn wystrzelił po nogi i przewrócił zwycięzcę RINGS Openweight Tournament z 1999 roku. Jeremy kontrolował resztę rundy, ale nie zagroził w żaden sposób Gilbertowi.

Ostatnia runda rozpoczęła się od kolejnego zrywu po obalenie ze strony Horna, ale tym razem precyzyjnie wbite kolano w okolice splotu słonecznego wycisnęło z niego powietrze. Amerykanin wylądował na plecach, ale „The Hurricane” pozwolił mu wstać. Jeremy postraszył high kickiem, ale Holender bez trudu go uniknął i wbił kolejne kolano w korpus rywala. Horn mimo wszystko zdobył obalenie i zdominował Gilberta w parterze przez parę minut. Yvel po raz kolejny wysmyknął się z uchwytu Amerykanina i gdy ten spróbował go znowu obalić, został poczęstowany dwoma kolanami.



Jeremy przeniósł walkę do parteru i przeleżał resztę rundy na urodzonym w Surinamie zawodniku. Parterowa dominacja przez większość pojedynku pozwoliła mu zdobyć zwycięstwo przez jednogłośną decyzję sędziów.




Po dwóch przegranych bojach z reprezentantami Brazylii w PRIDE, Shungo Oyama podejmował kolejnego w postaci Renzo Graciego. Pojedynek rozpoczął się od wzajemnego szukania luki w grze przeciwnika. Pierwszy, który ją znalazł był Renzo, ruszył on na Japończyka, przycisnął do lin i obalił. Gracie zaczął krótkimi ciosami obijać głowę i tułów japońskiego judoki, ale nie robiły one zbyt wielkiej krzywdy Oyamie. Po około 5 minutach niezbyt dużej aktywności, sędzia ku zdziwieniu Renzo podniósł pojedynek, a Japończyk został ukarany żółtą kartką za pasywność. Brazylijczyk przestrzelił highkickiem i upadł na matę, ale Shungo pozwolił mu wstać. Kontrolowanie pojedynku musiało lekko nadwyrężyć siły reprezentanta Kraju Kawy, bo Oyama zaczął coraz częściej trafiać. Japończyk spróbował wciągnąć Graciego w bijatykę.



Obaj zawodnicy zwarli się w klinczu i Shungo spróbował rzutu przez biodro, ale spocony Renzo wyślizgnął mu się z uchwytu. Panowie oddalili się od siebie i Brazylijczyk trafił dobrym front kickiem. Oyama odpowiedział kopnięciem obrotowym Gracie zamarkował prawy, zamachowy sierp i spróbował przykleić się do nóg Japończyka, ale judoka bez problemu zatrzymał Renzo.

Runda nr 2 zaczęła wymiana pojedynczych, badawczych ciosów. Oyama coraz odważniej poczynał sobie w tym pojedynku, momentami lekceważąc Brazylijczyka. Shungo trafiał i jednocześnie blokował próby obaleni co dodawało mu pewności siebie. Renzo przywarł do Japończyka, ale ten pięknym rzutem przeniósł walkę do parteru. Nie zdołał jednak utrzymać dominującej pozycji, ale zaskoczył Graciego w próbie przejścia gardy w stylu swojego rodaka, Kazushiego Sakuraby.



Na ostatnią minutę walka wróciła do stójki i obaj zawodnicy dali pokaz wzajemnego lekceważenia i prób sprowokowania rywala do błędu.

Pełny energii Japończyk rozpoczął ostatnią odsłonę tej walki od przecięcia powietrza paroma kopnięciami. Renzo obalił Oyame, ale nie zdołał utrzymać go na ziemi. Shingo wstał i sam przeniósł walkę do parteru, nie miał jednak zamiaru jej tam prowadzić, wstał wiec i okopał nogi Brazylijczyka. Gracie rozpaczliwie próbował przenieść walkę do parteru, ale każda jego próba była bezowocna. Walka dobiegła końca, a sędziowie jednogłośnie przyznali Japończykowi jego drugie zwycięstwo w karierze.



W szóstej walce spotkali się Daniel Gracie i Takashi Sugiura. Dla obu zawodników był to debiut w MMA. Obaj zawodnicy zaczęli od wymiany ciosów w stójce, która nie była ich domeną. Lepszy w niej okazał się japoński zapaśnik, który posłał Graciego na deski lewym sierpowym.



Takashi dopadł do rywala i zaczął zasypywać go ciosami młotkowymi. Daniel zepchnął z siebie Sugiurę, wstał i rozpoczął kolejną wymianę ciosów. Japończyk zjadł kilka uderzeń, ale nie zrobiły one na nim większego wrażenia, Gracie postanowił więc wciągnąć zapaśnika do parteru. Próba całkowicie nie wypaliła i pozwoliła Takashiemu na spuszczenie paru bomb na głowę zawodnika z Rio de Janeiro. Daniel odepchnął Japończyka, wstał, obalił Sugiurę i cios za ciosem zaczął zabijać szare komórki w głowie zawodnika Puro-resu.



Tytanowa szczęka Japończyka przyjęła te ciosy bez problemu, więc Gracie postanowił nieco zmienić podejście i zaczął pracować nad poddaniem swojego rywala. Brazylijczyk wpiął się za plecy i przez chwile przymierzał się do zapięcia trójkąta rękami, ale zdał sobie sprawę z tego, że ciężko udusić kogoś bez szyi. Kontynuował więc obijanie głowy i na sam koniec rundy spróbował wyciągnąć balachę, ale Suguira obronił tą próbę bez problemów.

Pierwszą pięciominutową rundę rozpoczął od wysokiego kopnięcia, które lekko musnęło szczękę Japończyka, Daniel. Gracie poprawił kilkoma ciosami i jeden z nich naruszył w końcu niezwykle twardą głowę Takashiego. Kolejne ciosy podłączyły Suguirę, który na autopilocie przykleił się do swojego przeciwnika. Zapaśnik nie potrzebował zbyt wiele czasu na dojście do siebie i chwilę później role się odwróciły. Daniel znalazł się przy linach, a zawodnik z Nagoii go obijał. Walka trafiła do parteru, gdzie granitowa szczęka Japończyka po raz kolejny pozwoliła mu przetrwać niezwykle niebezpieczne upkicki.

Ostatnia odsłona tej walki rozpoczął klincz na środku ringu. Obaj mocno zmęczeni zwolnili znacznie swe ruchy. Gracie spróbował wciągnąć Japończyka do swojej gardy, ale Suguira kontrolował go z góry i mimo zjadania kolejnych ciosów utrzymał pozycję do końca walki. Niejednogłośnie na punkty walkę wygrał Daniel Gracie.




W przedostatniej walce Semmy „Hightower” Schilt podejmował przechodzącego z RINGS do PRIDE, Fedora Emelianenko. Pojedynek od frontalnego kolana rozpoczął Holender, Emelianenko doskoczył do rywala i pięknym rzutem przeniósł walkę do parteru. Rosjanin bez trudu utrzymywał kontrolę, ale zamiast obijać Schilta, skręcił się do balachy. Semmy wyrwał rękę z uchwytu, ale ponownie znalazł się pod Fedorem, który strzelił go kolanem w głowę. Weteran RINGS zdobył pełny dosiad i wypalił trzy ciosy w twarz olbrzyma z Holandii. Emelianenko obijał Schilta, ale „Hightower” odpowiadał własnymi ciosami oraz starał się wykluczać ręce Rosjanina. Reprezentant Red Devil Team spróbował zapiąć neck crank na długiej szyi Semmyego, ale Holender ciosami zmusił go do powstrzymania się w tym zamiarze. Cała runda wyglądała tak samo i mimo, że nie było w niej efektownych akcji to Rosjanin rozegrał swój plan na tą walkę idealnie. Przewrócił Holendra już na starcie pojedynku i nie pozwolił mu wstać przez resztę rundy.

Obaj nieco opuchnięci na twarzach wyszli do drugiej odsłony, ale Schilt popełnił ten sam błąd i został sprowadzony. Rosjanin wyprowadzał spora ilość ciosów, ich kumulacja spowodowała rozcięcia na twarzy Holendra. Fedor wbijał swoją głowę w te rany i starał się jak najbardziej zmęczyć Semmyego, któremu brakowało umiejętności aby wydostać się spod doświadczonego sambisty.

owoeztJ.png


Ostatnia runda rozpoczęła się od trzeciego, takiego samego błędu ze strony Schilta. Po wyprowadzonym przez niego front kicku, Fedor rzucił się w stronę rywala, przywarł i bez kłopotu przewrócił reprezentanta Golden Glory. Emelianenko robił na tyle dużo, żeby nie dać pretekstu do podniesienia walki, ale jednocześnie nie dążył do skończenia walki. W swoim debiucie wykonawszy gameplan w stu procentach, zwyciężył przez decyzję sędziowską Fedor.



Gala PRIDE 21 przeszła do historii MMA, ale głównym tego powodem nie był ani kolejny, szybki KO Boba Sappa, debiut Andersona Silvy czy Fedora Emelianenko. Gala przeszła do historii dzięki Walce Wieczoru w której spotkali się Don „The Predator” Frye oraz Yoshihiro Takayama. Po wyrównaniu rachunków z Shamrockiem, kolejną osobą z którą miał zmierzyć się Amerykanin był jego rodak, Mark Coleman. Starcie z nim zostało mu obiecane przez organizację i był to jeden z powodów dla których Don wrócił z emerytury. Na dwa tygodnie przed planowanym pojedynkiem, „The Hammer” doznał urazu który wykluczył go z walki, a w jego miejsce wszedł ogromny Japończyk. „The Predator” również nie wychodził do tej walki w pełni sił. Mnożące się z racji wieku i stoczonych bojów urazy uniemożliwiały mu swobodne chodzenie oraz wyprowadzanie ciosów. Sam Frye stwierdził po latach, że planem na tę walkę było aby wyjść z niej z jak najmniejszymi obrażeniami, wyszło jednak zupełnie inaczej.


YAJ4hda.png



Panowie już na staredownie mało nie wypalili sobie wzajemnie gałek ocznych, a pierwsze sekundy starcia pokazały, że pojedynek na spojrzenia był tylko wstępem do prawdziwej wojny. Obaj zawodnicy zaczęli wyprowadzać ciosy. Frye złapał Japończyka za tył głowy i zaczął raz po raz uderzać go prawym prostym w twarz. Takayama odpowiedział kilkoma kolanami wyprowadzonymi w tułów Amerykanina, ale zaraz powtórzył manewr swojego rywala i sam też zaczął uderzać prawą ręką.



Cicha i spokojna zazwyczaj, japońska publika wręcz wrzała. Okrzyki, oklaski i gwizdy napędzały dodatkowo obu zawodników. Gdy tempo na chwilę zwolniło nawet Yuji Shimada nie krył się ze swoimi emocjami i nagrodził obu wojowników brawami, a następie z niedowierzaniem zaczął kręcić głową. Frye przekręcił Takayame, który teraz stał tyłem do swojego narożnika, pozwoliło to realizatorowi uchwycić piękny obraz destrukcji pędzla Dona Frye’a na twarzy Yoshihiro. Potężny Japończyk przerzucił Amerykanina przez biodro i poczęstował go celnym kolanem prosto w czoło. Uderzenie spowodowało rozcięcie, ale obaj nie mieli czasu na krwawienie i wrócili do wymiany ciosów podczas której „The Predator” zgubił swój ochraniacz na zęby.



Dysząc i sapiąc obaj wyprowadzali pojedyncze ciosy, a każdy z nich był nagradzany głośnymi okrzykami z widowni. Walka nieco zwolniła i Shimada postanowił odesłać swojego rodaka na oględziny lekarza. Mocno obita twarz Japończyka wyglądała koszmarnie, jego oczy były na wpół zamknięte, ale twardy pro-wrestler nie miał zamiaru zakończyć tego pojedynku w ten sposób. Ku niedowierzaniu Frye’a walkę wznowiono i doszło do kolejnej bezpardonowej wymiany ciosów. Obaj niezwykle już zmęczeni stali w jednym z neutralnych narożników i wymieniali pojedyncze ciosy. Takayama ponownie spróbował przerzucić Amerykanina, ale zabrakło mu już sił aby poprawnie wykonać ten manewr. Frye wylądował w pełnym dosiadzie na leżącym pod nim Japończyku i resztkami sił zaczął obijać jego zdewastowaną twarz. Yuji Shimada nie miał innego wyboru jak tylko zatrzymać ten pojedynek i ochronić Yoshihiro od kolejnych ciosów. Opis tej walki nigdy nie odda emocji które towarzyszą jej oglądaniu. Jest to jedna z niewielu walk, którą można oglądać w kółko i się nie nudzić.

 
Niektórzy to najwyraźniej byli czymś tak naładowani, że bólu nie czuli...
No Frye sam przyznał, że ostro walił Vicodin, bo tak go bolało, że z trudem chodził. Ale jeśli Takayama nic nie brał to skurwiel musiał być twardy.
 
Back
Top