Olos

-=PRIDE FC=-
b2fMPV1.jpg


myEdiIm.jpg

Witam w dwudziestej drugiej części mojego cyklu. Poprzednią część można znaleźć tutaj:
http://cohones.mmarocks.pl/threads/pride-the-best-vol-1-preludium.38147/


24 lutego 2002 roku, dwa dni po debiutanckiej gali z cyklu PRIDE The Best, organizacja przeniosła się z Kouraken Hall w Tokio do Super Areny w Saitamie. Japończycy po raz kolejny nie zawiedli swoich fanów i na karcie walk znalazło się wiele świetnych zestawień. Większość z nich tworzyli dobrze już nam znani zawodnicy: Tom „The Big Cat” Erikson, który udusił Matta Skeltona na PRIDE 17. Alex Stebling, który w trzeciej rundzie znokautował Allana Goesa 2 miesiace wcześniej na 18-stej gali. Wallid Ismail po poddaniu Shungo Oyamy na PRIDE 15. Daijiro Matsui po „zwycięstwie” z Quintonem Jacksonem. Po półtorarocznej przerwie w występach dla japońskiej organizacji powrócił Carlos Newton. Jose „Pele” Landi, który po świetnym pojedynku z Daijiro Matsui przegrał na PRIDE 14. Igor „Ice Cold” Vovchanchyn, po zwycięstwie z Valentijnem Overeemem. Heath Herring, który w boju o pas mistrzowski na PRIDE 17 musiał uznać wyższość „Minotauro”. Ken Shamrock, który mimo zdominowania Fujity na PRIDE 10 musiał się poddać z powodu skrajnego wycieńczenia. Don „The Predator” Frye, po zwycięskim powrocie do MMA na PRIDE 14. Antonio „Minotauro Nogueira, który zdobył pas w walce z Herringiem. Wracający z emerytury Enson „Yamato Damashi” Inoue, który podobnie jak Newton ostatnim razem wystąpił na PRIDE 12. Oraz mistrz wagi średniej, Wanderlei „The Axe Murderer” Silva, który w walce nie o pas zmiażdżył Alesandra Otsukę.
Debiutantami w japońskiej organizacji byli: Posiadający niezwykły zarost Tim „Obake” Catalfo. Wnuk Carlosa, Rodrigo Gracie. Oraz legenda japońskiej sceny MMA i organizacji RINGS, Kiyoshi Tamura.



Pojedynkiem otwierającym galę było starcie pomiędzy dużym facetem, a jeszcze większym facetem. Tim „Obake” Catalfo stawał naprzeciw Toma „The Big Cat” Eriksona. Catalfo od razu przywarł do Eriksona i spróbował przenieść walkę do parteru. „The Big Cat” zapiął klamrę za plecami rodaka i podniósł go niczym młodszego brata i z hukiem przewrócił go na deski. Tom wylądował w pozycji bocznej i zaczął pracować nad poddaniem Tima. „Obake” wił się niczym piskorz, w próbie ucieczki oddał plecy co natychmiast wykorzystał Erikson. Zawodnik z Chicago Heights zapiął uchwyt, ale miażdżył on bardziej twarz niż krtań Catalfo. Tom szybko wprowadził poprawkę i Tim odklepał to duszenie.





W drugiej walce Wallid Ismail zmierzył się z Alexem „The Brazillian Killa” Steblingiem. Obaj zawodnicy na konferencji zapowiadali prawdziwą wojnę. Będąc w ringu, jeszcze przed pierwszym gongiem Ismail z Stieblingiem mało co nie wypalili sobie wzajemnie oczu od jakże intensywnego staredownu. Wallid po chwili skakania w kółko wystrzelił po nogę Amerykanina. Alex sprawlował i przez pewien czas dobrze się bronił przed tym obaleniem, ale ostatecznie Ismail dopiął swego i Stiebling znalazł się na plecach. Brazylijczyk obijał swojego rywala będąc w jego gardzie, ale Alex nie pozostawał dłużny i odpowiadał ciosami z dołu. Niezwykle agresywny Wallid starał się zadać jak najwięcej obrażeń w jak najkrótszym czasie, ale Amerykanin skutecznie mu to utrudniał, wykluczając jego ręce lub przyciągając jego głowę do swojej klatki piersiowej. Nie udało mu się jednak przytrzymać zawodnika z Kraju Kawy na tyle długo aby walka trafiła z powrotem do stójki. W końcu Alex wydostał się spod Ismaila i wpiął za jego plecy, ale zanim zdołał cokolwiek zrobić, zabrzmiał gong.

Niemal pełne 10 minut kontroli, które spędził w gardzie Steblinga Wallid, kosztowały go sporo sił. Do drugiej rundy wyszedł wyraźnie zmęczony. Alex zaatakował i trafił mocnym, niskim kopnięciem po którym Ismail rzucił się po nogi Amerykanina. Zawodnik z Kentucky sklinczował, wbił kolano w tułów Brazylijczyka i poprawił kolejnymi, ale Wallid uczepił się jego nóg oraz spodenek, dzięki czemu sprowadził walkę do parteru.



Następnie Stiebling złapał Brazylijczyka w dosyć nietypowy uchwyt, wyjęty żywcem z Pro-wrestlingu i WWE.

rAvri86.png


Panowie zawinęli się w jeden duży, ludzki precel. Niezwykła pomysłowość młodego Amerykanina wprowadziła w zachwyt publikę zgromadzoną w Saitama Super Arena. Ismail znalazł jednak sposób na przejście do gardy Alexa i walka zaczęła wyglądać podobnie jak w pierwszej odsłonie tego starcia. „The Brazillian Killa” wykorzystał chwilę nieuwagi Brazylijczyka, obrócił się na plecach o 180 stopni niczym zawodowy tancerz break-dance i wystrzelił upkickiem prosto w twarz zaskoczonego rywala. Kopnięcie otrzeźwiło umysł Wallida, który wskoczył ponownie do gardy Amerykanina. Stiebling obijał głowę rywala ciosami otwartą dłonią i ponownie wydostał się z niekorzystnej pozycji. Zawodnik z Manaus zanurkował po nogi Alexa, ale został przy tym potraktowany prawdziwą kanonadą kolan i tym mocnym akcentem Stiebling zakończył rundę drugą.



Wycieńczony Ismail rozpoczął ostatnie pięć minut jako worek treningowy dla „The Fighting Brad Pitt”. Kolejna rozpaczliwa próba zejścia po nogi ze strony Brazylijczyka została skontrowana serią kolan wymierzonych w głowę. Zawodnicy ponownie znaleźli się w dosyć nietypowej pozycji, ale zdecydowanie lepszej dla Amerykanina, który raz po raz wbijał łokieć w lewy bok swojego przeciwnika. Po serii wzajemnych przetoczeń, Wallid znalazł się w pozycji dominującej, ale był już tak zmęczony, że tylko leżał na Stieblingu. Po wygłoszeniu przez announcera informacji o minucie do końca pojedynku, Ismail został odepchnięty i gdy chciał ponownie wbić się do gardy rywala, został potraktowany serią kopnięć.



Po pełnej akcji walce sędziowie jednogłośnie ogłosili Alexa Stieblinga zwycięzcą.




Rodrigo Gracie i Daijiro Matsui tworzyli parę zawodników, która spotkała się w kolejnej walce. Gracie wyprowadził niskie kopnięcie, które Matsui skontrował prawym overhandem. Cios musnął tylko głowę Brazylijczyka, ale dał mu do myślenia, że walka w stójce to nienajlepszy pomysł i zanurkował po nogi. Próba obalenia była na tyle dynamiczna, że Daijiro wyleciał za liny. Walkę wznowiono na środku ringu, gdzie obaj zawodnicy wymienili kilka ciosów i zwarli się w klinczu. Nie było jednak w nim jakiejkolwiek aktywności i po dłuższej chwili sędzia ringowy rozdzielił zawodników. Rodrigo rzucił się do ataku, skrócił dystans i wykorzystując swój pęd obalił Japończyka. Gracie po mistrzowsku przeszedł do półgardy, a następnie do pełnego dosiadu. Brazylijczyk poczuł się chyba zbyt pewny siebie po tym jak szybko mu to poszło i opuścił gardę, Matsui wykorzystał moment nieuwagi i przetoczył swojego rywala. Reprezentant Takada Dojo skręcił się do balachy, ale noga Rodrigo mu się wyślizgnęła. Wnuk Carlosa odzyskał pozycję i dotrwał w niej do końca rundy.

Drugą odsłonę rozpoczął od mocnego low kicka Japończyk, następnie spróbował superman punch, ale Gracie wykorzystał moment, skrócił dystans i przeniósł walkę do parteru. Matsui będąc na pleach wił się niczym piskorz, utrudniając jakąkolwiek akcję Rodrigo. Obaj zawodnicy znaleźli się w patowej sytuacji z której wyciągnął ich sędzia ringowy. Aby ukrócić podobne akcje w przyszłości, sędzia pokazał zarówno Brazylijczykowi i Japończykowi żółty kartonik. Po wznowieniu walki Gracie ruszył na Daijiro i zamknął go w narożniku. Matsui spróbował przerzucić go przez biodro, ale próba była fatalna i pozwoliła Gracie zdobyć plecy. Będąc w tej dogodnej pozycji Rodrigo zapiął duszenie trójkątne.



Nowożytny samuraj rozerwał zapięty uchwyt i wszedł do gardy zawodnika z Kraju Kawy w której spędził resztę rundy.

Ostatnie pięć minut od próby obalenia rozpoczął Japończyk. Udało mu się na raty przenieść walkę do parteru, ale Gracie zapiął uchwyt pod gilotynę. Daijiro spróbował z niej uciec, podnosząc się z przyklejonym do siebie rywalem, ale szybko upadł na matę utraciwszy przytomność.




W czwartej walce spotkali się Carlos „The Ronin” Newton oraz Jose „Pele” Landi. Pele rozpoczął z nonszalancko opuszczonymi rękoma i gdy tylko Carlos wykonał ruch w jego stronę wypalił wysokim kopnięciem. Newton wykazał się swoim refleksem i uniknął tego high kicka. „The Ronin” wszedł z lewym sierpem i skrócił dystans, następnie przywarł do Kubańczyka, który sięgnął jego głowy kolanem. Kanadyjczyk ładnym wycięciem przeniósł walkę na ziemię. Po serii niezwykle dynamicznych zmian pozycji Panowie na chwilę wrócili do stójki. Carlos nie miał ochoty boksować z reprezentantem Chute Boxe i kolejny raz z jego inicjatywy walka trafiła do parteru. „Pele” spróbował wspiąć się za plecy Newtona, ale szybko się z nich ześlizgnął. Niezwykle dynamiczny „The Ronin” próbował to przejść do lepszej pozycji lub wyciągnąć poddanie. Okazja do tego drugiego się nadarzyła i Carlos zaczął wyciągać ramię Kubańczyka. Landi wydostał swoją kończynę i zaprosił Newtona do stójki. Tak jak parter był domeną Kanadyjczyka, tak stójka należała do trenującego w Brazylii Kubańczyka. Podczas próby obalenia Jose odpłacił za tą próbę balachy kolanem, które trafiło w głowę Carlosa.





Uderzenie nie znokautowało Newtona, a chwila zawahania ze strony sparingpartnera Murilo Rua i Wanderleia Silvy dała mu czas na dojście do siebie. Carlos wstał, wstrzelił się lewym sierpem i obaj zawodnicy przywarli do siebie. Jose złapał tajski klincz i szykował się do uderzenia kolanem. Kanadyjczyk wyrwał głowę z uchwytu, ale potężnie mocne kolano jej i tak sięgnęło. „Pele” niczym swój futbolowy odpowiednik pięknie huknął czaszkę Newtona jak gdyby była to futbolówka. Carlos się zachwiał ale skwitował to uderzenie uniesionym do góry kciukiem!



Mimo wykonania tego gestu cios zamroczył „Ronina”, który dał się obalić. Kanadyjczyk przeszedł do „Survival mode” i przykleił się do Jose. Próba skończenia walki mocno nadwyrężyła siły Kubańczyka i pozwoliła na zdobycie dominującej pozycji Carlosowi. Parterowy wirtuoz złapał ramię Landiego i zaczął je z całych sił wyciągać, zmuszając "Pele" do odklepania!





Następnie zmierzyli się ze sobą Heath „The Texas Crazy Horse” Herring oraz Igor „Ice Cold” Vovchanchyn. Amerykanin trenujący w holenderskim Golden Glory wystrzelił front kickiem przed którym Igor bez trudu uciekł. Herring ponownie ruszył na Ukraińca, Vovchanchyn wbił kolano w brzuch Heatha, ale nie zdołał zatrzymać swojego rywala. „Ice Cold” rozerwał klincz, a „The Texas Crazy Horse” od razu odskoczył na bezpieczny dystans. Amerykanin nie miał zamiaru testować swoich ciągle ulepszanych w Bredze umiejętności kickbokserskich z mocno bijącym Ukraińcem i ponownie rzucił się do jego nóg. Igor znalazł się na plecach, a Heath w jego gardzie. Zawodnik z Charkowa starał się wykluczać ramiona swojego rywala, aby uniemożliwić mu atakowanie ciosami młotkowymi. Zaskakując wszystkich zebranych na hali, Vovchanchyn skręcił się do nogi Amerykanina. Herring nie chciał ryzykować i wpaść w pułapkę jak Valentjin Overeem, odstąpił więc od Igora, pozwolił mu wstać i na odchodne poczęstował go celnym kolanem w głowę. Teksańczyk wystrzelił prawym low kickiem, po chwili kolejnym, ale wyprowadzenie trzeciego było błędem. „Ice Cold” przechwycił nogę i obalił swojego rywala. Ukrainiec zdobył na ułamek sekundy dosiad, ale zanim zdołał zadać choćby jedno uderzenie, Amerykanin się wykręcił i uczepił nogi Igora. Walka ponownie trafiła do parteru, a Herring postraszył Igora trójkątem nogami. Vovchanchyn się z niego wydostał i zdobył pozycję boczną. Heath się obrócił i wstał, Igor za nim podążył zaszedł za plecy, złapał w pół i z hukiem obalił zawodnika z USA. Będąc z powrotem na ziemi Panowie wdali się w grapplerską wymianę zdań.



„Ice Cold” wydostał się spod Herringa i walka wróciła na moment do stójki. Heath trafił kolanem, a Vovchanchyn odpowiedział potężnym prawym, pod którym Amerykanin zanurkował i przywarł do nogi Ukraińca. Walka po raz kolejny trafiła do parteru w którym Igor zdobył plecy reprezentanta Golden Glory. Nie zdołał jednak w żaden sposób zagrozić Teksańczykowi, któremu sekundy przed końcem rundy udało się znaleźć w gardzie kickboksera zza Buga.

Pierwsza pięciominutową rundę od serii mocnych lowkicków rozpoczął Herring, ale tak jak i poprzednim razem przesadził z ich ilością. Vovchanchyn przechwycił prawą nogę i obalił Amerykanina. „Ice Cold” zdobył pozycję boczną i zaczął wbijać kolana w lewy bok swojego przeciwnika. Po ponad 3 minutach spędzonych w tej pozycji Heath zebrał siły i bez powodzenia skręcił się do nogi Ukraińca.

Ostatnią rundę rozpoczął od dwóch przestrzelonych kopnięć frontalnych Herring. Drugie z nich zostało skontrowane przez prawą rękę Vovchanchyna. „The Texas Crazy Horse” nie chciał ryzykować przyjęcia kolejnych ciosów, rzucił się do nóg Igora i przewrócił go. Będąc w gardzie Ukraińca, Heath podniósł pozycję a następnie raptownie opuścił swój tułów, uderzył tym samym swoim czołem twarz leżącego rywala. Yuji Shimada zatrzymał pojedynek i upomniał Amerykanina, aczkolwiek nie ukarał go odjęciem punktu. Całe zdarzenie wyglądało na incydent, ale kto wie jaki był prawdziwy zamiar Herringa. Były pretendent do mistrzowskiego pasa organizacji PRIDE zaczął spuszczać bomby na głowę i tułów ukraińskiego kickboksera. Na minutę przed końcem rundy Heath zaczął zwalniać, sędzia ringowy wykorzystał komunikat announcera i postanowił wznowić walkę w stójce. Przy okazji ukarał Igora żółtą kartką za wykazywanie pasywności. Herring przestrzelił high kickiem i walka znów trafiła do parteru w którym znowu przewyższał Amerykanin. Dominacja ostatniej rundy oraz żółta kartka przesądziły o zwycięstwie Heatha Herringa. Walka pomiędzy dwoma asami wagi ciężkiej nie była jednak tak widowiskowa jak można by się było spodziewać.





Dokonam zmiany kolejności walk i opiszę teraz dwa ostatnie pojedynki tego wieczoru.


Przedostatnią walką wieczoru był pojedynek pomiędzy wracającym ze sportowej emerytury Ensonem Inoue, a mistrzem wagi ciężkiej Antonio „Minotauro” Nogueirą. Stawką pojedynku nie był jednak pas mistrzowski, który Nogueira wywalczył na PRIDE 17. Antonio od razu wystartował do nóg Ensona, ale Japończyk bez trudu obronił tą próbę i odszedł od Brazylijczyka. „Minotauro” przetoczył się na plecy i próbował wciągnąć Inoue do swojej gardy. „Yamato Damashi” zaczął okopywać nogi leżącego rywala i spokojnie czekał na interwencję sędziego. Arbiter w końcu zatrzymał pojedynek i pozwolił Antonio wstać. Brazylijczyk rzucił się na Ensona i do niego przywarł. Urodzony na Hawajach zawodnik zaczął krótkimi ciosami obijać głowę Nogueiry. Brazylijczyk wyciął Inoue i szybko przeszedł do półgardy w której zapiął uchwyt do kimury. Japończyk wyrwał rękę z tej próby poddania i znalazł się w gardzie Rodrigo. Enson zaczął obijać lewą ręką głowę reprezentanta Brazilian To Team. Chciał wyprowadzić jednak o cios za dużo i gdy brał zamach do kolejnego uderzenia, „Minotauro” go przetoczył. Zawodnik z Kraju Kawy postraszył swojego rywala kolejno gilotyną, balachą i skrętówką. Wszystko to z przeciągu kilkunastu sekund. Uciekając z kolejnych technik kończących Enson wpadł w tym razem ciasno założony trójkąt nogami. „Yamato Damashi” nie odklepał i stracił przytomność.




W swojej pierwszej obronie mistrzowskiego trofeum Wanderlei Silva zmierzył się z byłym mistrzem organizacji RINGS, Kiyoshi Tamurą. Stając twarzą w twarz z niezwykle niebezpiecznym Brazylijczykiem, urodzony w Okayamie Tamura emanował stoickim spokojem. Jego pseudonim, „Koko no Tensai”, czyli „Powściągliwy Geniusz” idealnie do niego pasował. Japończyk rozpoczął od lewego middle kicka, poprawił niskim kopnięciem i znowu uderzył piętro wyżej. Silva przechwycił nogę, przewrócił i wszedł do gardy zawodnika Puro-resu. „The Axe Murderer” zaczął obijać głowę próbującego uciec z parteru Tamury. Kiyoshi wstał i w ringu wybuchła dzika awantura. Chaos był domeną Wanderleia i to on lepiej wykorzystał całe zamieszanie.



Silva ponownie znalazł się w gardzie Japończyka i zaczął spuszczać na jego twarz ciosy młotkowe. Zawodnik Chute Boxe się podniósł, a następnie chybił stompem, Tamura to wykorzystał i wstał. Twarz „Koko no Tensai” zaczęła przypominać pobojowisko. Kiyoshi trafił celnym lowkickiem, przepuścił szarżę Wanderleia i trafił dwoma ciosami. Silva sklinczował i przeniósł walkę do parteru, gdzie kontynuował swoje dzieło zniszczenia na twarzy japońskiego zapaśnika. Akcja nieco zwolniła, ale zawodnik z Kurytyby raz za razem wbijał kolejne hamerfisty w głowę Tamury.

Obaj zawodnicy zostawili dużo energii podczas pierwszych dziesięciu minut, dlatego druga runda nie rozpoczęła się zbyt intersująco. Tamura trafił pojedynczym niskim kopnięciem, Silva odpowiedział własnym, po którym Japończyk strzelił mawashi geri w okolice wątroby. Bomby zaczęły śmigac z obu stron i jedna z nich rozcięła prawy łuk brwiowy Wanderleia. „The Axe Murderer” odruchowo przykleił się do Japończyka i przeniósł walkę do parteru. Ciosy młotkowe coraz bardziej dewastowały twarz „Koko no Tensai”. Kiyoshi wydostał się jednak spod Silvy i walka wróciła do stójki. Panowie po chwili krążenia po ringu ruszyli na siebie z ciosami i tym który trafił w punkt był Wanderlei Silva.



Japończyk runął jak długi i szczęśliwie dla niego, Silva chybił soccer kickiem który zdecydowanie nie był już potrzebny. „The Axe Murderer” po raz pierwszy obronił swój tytuł, a Tamura został kolejnym pokonanym przez niego reprezentantem Kraju Kwitnącej Wiśni.



Tytułowa „Zła Krew” pomiędzy Donem Frye, a Kenem Shamrockiem była głównym powodem spotkania obu Panów w białym ringu. Żeby zgłębić genezę niechęci obu zawodników do siebie musimy cofnąć się w czasie do 1995 roku. UFC 6, walką wieczoru był pojedynek pomiędzy zwycięzcą UFC 5 – Danem Severnem, a głównym bohaterem pierwszych UFC – Kenem Shamrockiem. Trenujący na co dzień z Fryem, Severn przegrywa przez gilotynę w nieco ponad dwie minuty. Co prawda Dan rok później weźmie rewanż na „The World’s Most Dangerous Man”, ale ziarno niechęci do Kena zostało zasiane w sercu Dona tego dnia. Zaczęło ono się rozwijać podczas kolejnych eventów UFC, gdzie jak mówił Frye, Shamrock traktował wszystkich z góry i był napuszony jak paw. Po jednej z kolejnych gal, Ken miał skrytykować Dana Gable (mistrza olimpijskiego w zapasach z IO w Monachium) oraz ogólnie zapasy. Dodatkowo zapowiedział, że chce walczyć i wygrywać z najlepszymi. Don wykręcił numer do przedstawicieli UFC i powiedział, że chce walki z Shamrockiem. Nigdy jednak do niej nie doprowadzono. Zatem gdy tylko nadarzyła się okazja do wbicia szpilki, Frye ją wykorzystywał. Przez kilka lat wylewał pomyje na „The World’s Most Dangerous Man” i krytykował jego umiejętności. Przerwa od MMA jaką zrobił sobie Don nieco ugasiła nadzieję fanów na tą walkę. Jednakże po namowach do powrotu i długich negocjacjach z japońską organizacją, Frye się zgodził. Miał jednak swoje warunki, jednym z nich było zagwarantowanie mu walki z Shamrockiem. Don nie miał jednak zamiaru czekać na rozwój sytuacji i prowokował rodaka kolejnymi wypowiedziami. Umniejszał jego osiągnięcia, atakował jego rodzinę i robił wszystko co w jego mocy, aby wyprowadzić Kena z równowagi. W końcu dopiął swego i obaj Panowie spotkali się twarzą w twarz na konferencji prasowej dwa dni wcześniej. Don ewidentnie zalazł Shamrockowi za skórę, bo ten nie szczędził mu obelg i rzucił się na niego, gdy Frye skomentował jego wypowiedź. 48 godzin później obaj zawodnicy spotkali się w ringu i już od pierwszych sekund było wiadomo, że jest miedzy nimi szczera niechęć.


ub2hSEq.png



Pierwsze sekundy tego pojedynku tylko to potwierdziły. Zawodnicy ruszyli na siebie i na japońskiej ziemi wybuchła prawdziwa „Druga Amerykańska Wojna Domowa”.



W swoistym półklinczu zaczęli wymieniać uderzenia. Frye raz po raz wbijał prawy sierp w żebra Shamrocka, a Ken kolano w podbrzusze Dona. Technika, gameplan czy taktyka powędrowały na dalszy plan. Głównym czynnikiem który napędzał obu zawodników był gniew. Cios za cios, sierp ze strony Dona, pauza, sierp ze strony Kena, pauza. Każdy rzucony z całej siły i z intencją aby połamać żebra. Sędzia postanowił jednak rozerwać ten klincz i wznowił walkę. Shamrock ruszył z serią ciosów i ponownie przykleił się do Dona. „The World’s Most Dangerous Man” sięgnął kolanem głowy Frye’a co rozerwało klincz. Obaj zaczęli wymieniać ciosy by po chwili znowu się zewrzeć. Walka przerodziła się w wojnę na wyniszczenie, żadnej finezji czy techniki, tylko czysta chęć zniszczenia.



Kolejna dzika wymiana ciosów i klincz. Tym razem jednak Ken postanowił rozstrzygnąć tę walkę inaczej. Złapał nogę Dona i przeniósł walkę do parteru. W wywiadzie przed walką Shamrock zapowiedział, że gdy złapie którąkolwiek z kończyn Frye’a to będzie dążył do jej wykręcenia lub złamania. „The Predator” wpadł w najgorszy możliwy uchwyt. Ken był specjalistą od skrętówek i właśnie tą technikę udało mu się zapiąć na lewej nodze rodaka. Obaj zawodnicy mieli na nogach buty, co w tym przypadku działało na niekorzyść zawodnika z Arizony.



Shamrock kręcił i kręcił, ale nie zdołał zmusić swojego rywala do poddania się. Mimo nie odklepania Frye wracał do swojego narożnika kulejąc.

Równo z gongiem rozpoczynającym drugą rundę Amerykanie ruszyli na siebie i zaczęli wymieniać ciosy na środku ringu. Zawodnicy do siebie przywarli i zaczęli wymieniać krótkie ciosy tak jak w rundzie pierwszej. Obaj odczuli trudy pierwszej rundy. Frye ewidentnie miał problem ze swoją lewą kostką, ale próba urwania stopy mocno nadwyrężyła zbiorniki tlenu Shamrocka. Walka nieco zwolniła i przybrała tempo morderczego walca, gdzie obaj zawodnicy przyklejeni do siebie kręcili się wokół własnej osi poruszając po ringu i zadając pojedyncze uderzenia.

Mocno porozbijane, obie strony tego starcia wyszły do ostatniej rundy z tym samym zamiarem. Schemat pozostawał ten sam, ale tym razem podczas jednej z wymian „The World’s Most Dangerous Man” osunął się na matę!



„The Predator” zdobył pozycję dominującą i rozpoczął prawdziwą kanonadę. Shamrock spróbował się wydostać i udało mu się odwrócić pozycję na swoją korzyść. Teraz to on, w stanie skrajnego wycieńczenia zaczął obijać Dona. Postanowił jednak ponownie spróbować urwać stopę swojego rywala.



Frye nie dawał za wygraną, złapał stopę Kalifornijczyka i zaczął nią kręcić. Ani jeden, ani drugi nie mieli zamiaru się poddać i dotrwali w tej pozycji do ostatniego gongu. Leżąc na macie ozdobionej kroplami krwi, ciężko dysząc obaj się uśmiechali. Gdy obaj wstali doszło do słownej wymiany, ale tym razem były to słowa uznania i gratulacje. Panowie podali sobie ręce i przytulili się co wywołało niezwykłą burzę oklasków. Sędziowie niejednogłośnie orzekli, że zwycięzcą został Don Frye. „The Predator” dostał mikrofon i powiedział, że Ken Shamrock wygrał tą walkę tak samo jak on. Wzruszony Don przeprosił za wszystko co wypowiadał przez ostatnie lata i oficjalnie zakopał topór wojenny. Cała „zła krew” jaka pomiędzy nimi była została rozlana na ringu PRIDE. Wojna przez jaką przeszli w tym pojedynku zostawiła trwałe ślady na ciałach i w głowach obu zawodników. Frye miał przez lata problemy zwłaszcza z lewą kostką, a Shamrock powoli tracił swój przydomek. Wystarczy spojrzeć na rekordy obu zawodników po tej walce, aby zobaczyć że był to dla nich punkt zwrotny ich karier. Cena nieśmiertelności jest wysoka, ale tak właśnie kreują się legendy, w boju.

 
Ile czasu zajmuje Ci stworzenie jednego wpisu?
Nie potrafię udzielić konkretnej odpowiedzi, bo to zależy od wielu czynników. Jednym z nich jest oczywiście moja autorska wena i to czy palce płynnie stukają w klawiaturę. Druga sprawa to długość i ilość walk z danej gali. Trzecia sprawa to ich dynamika i przebieg. Im więcej się w danym pojedynku dzieje tym więcej do opisania, lezakowanie na sobie zawodników przez 3 minuty można zbyć jednym zdaniem, a żywiołowe wymiany zwykle potrzebują ich więcej. Dynamika i ilosc akcji wpływa tym samym na ilość multimediów które wrzucam, wycinanie gifów czy klipów jest dosyć czasochłonne. W tym materiale widać kiepskiej jakości gify z walki Shamrock vs Frye i Silva vs Tamura. Wszystko za sprawą praw autorskich. Próbując wrzucić te walki na YT dostaje zwrotny mail, że video zostało zablokowane (nieraz nawet przy 15-sekundowych kawałkach!). Musiałem się serwować wycinaniem gifów z highlightu tej walki (nie wiem jakim cudem nie zostało ono zablokowane). Podobnie w ME, korzystałem z wrzutki kanału, który wrzuca różne materiały zza kulis (oba bonusowe materiały są własnie z niego). Jestem w stanie Ci powiedzieć ile mniej więcej czasu zajęło mi ogarnięcie Shamrock vs Frye, bo pisałem go całkowicie oddzielnie. Razem z wycinaniem gifów, przypomnieniem i sprawdzeniem faktów, obejrzeniem walki itd. było to jakieś 3+ godzin.
 
Nie potrafię udzielić konkretnej odpowiedzi, bo to zależy od wielu czynników. Jednym z nich jest oczywiście moja autorska wena i to czy palce płynnie stukają w klawiaturę. Druga sprawa to długość i ilość walk z danej gali. Trzecia sprawa to ich dynamika i przebieg. Im więcej się w danym pojedynku dzieje tym więcej do opisania, lezakowanie na sobie zawodników przez 3 minuty można zbyć jednym zdaniem, a żywiołowe wymiany zwykle potrzebują ich więcej. Dynamika i ilosc akcji wpływa tym samym na ilość multimediów które wrzucam, wycinanie gifów czy klipów jest dosyć czasochłonne. W tym materiale widać kiepskiej jakości gify z walki Shamrock vs Frye i Silva vs Tamura. Wszystko za sprawą praw autorskich. Próbując wrzucić te walki na YT dostaje zwrotny mail, że video zostało zablokowane (nieraz nawet przy 15-sekundowych kawałkach!). Musiałem się serwować wycinaniem gifów z highlightu tej walki (nie wiem jakim cudem nie zostało ono zablokowane). Podobnie w ME, korzystałem z wrzutki kanału, który wrzuca różne materiały zza kulis (oba bonusowe materiały są własnie z niego). Jestem w stanie Ci powiedzieć ile mniej więcej czasu zajęło mi ogarnięcie Shamrock vs Frye, bo pisałem go całkowicie oddzielnie. Razem z wycinaniem gifów, przypomnieniem i sprawdzeniem faktów, obejrzeniem walki itd. było to jakieś 3+ godzin.
czyli długośc gifa ma wpływ na to czy będzie zdjęty czy nie ?
 
czyli długośc gifa ma wpływ na to czy będzie zdjęty czy nie ?
Chyba nie, nie wiem do końca jak działają te algorytmy które wyszukują czy materiał jej zastrzeżony czy nie. Jak widzisz 28 sekundowy klip z walki Igora sobie wisi bez problemu, ale całą walkę mi zdjęli i musiałem ją rzucić na dailymotion. Gdy próbowałem wrzucić wymianę ciosów z walki Frye - Shamrock i cały filmik trwał może z 20 sekund to od razu został zablokowany.
 
Trochę późno, ale udało mi się nadrobić. Jak zwykle świetna robota. Wrzuca to ktoś na główną, czy nie?
Dzięki za całą walkę Dona z Kenem.
 
Trochę późno, ale udało mi się nadrobić. Jak zwykle świetna robota. Wrzuca to ktoś na główną, czy nie?
Dzięki za całą walkę Dona z Kenem.
Wydaje mi się, że na głównej lepiej wyglądają kolejne newsy z Conorem lub jakieś nasze podwórkowe hity jak walka Harasia z Adamczykiem. Mało jest chojraków, którzy przebiją się przez taką ścianę tekstu. Dlatego tym bardziej doceniam tych którzy odwiedzają, czytają, lajkują i komentują :gabi_much_love:
 
Wydaje mi się, że na głównej lepiej wyglądają kolejne newsy z Conorem lub jakieś nasze podwórkowe hity jak walka Harasia z Adamczykiem. Mało jest chojraków, którzy przebiją się przez taką ścianę tekstu. Dlatego tym bardziej doceniam tych którzy odwiedzają, czytają, lajkują i komentują :gabi_much_love:

Pozwolę się nie zgodzić, na forum widać już przemęczenie tym dziadostwem, którym jesteśmy codziennie raczeni. Widać to np. po bardzo dobrym odbiorze odświeżonego cotygodniowego przeglądu klatek. Inna kwestia to jak mają do tego dotrzeć ludzie spoza forum, skoro ja o tym pamiętam tylko dzięki twoim oznaczeniom?
 
Po części się zgodzę. jednakże jak niejednokrotnie stwierdzali szefowie MMARocks to jednak klikniecia = pieniążki. 90% ludzi piszących komentarze pod postami na facebookowym profilu portalu to tzw. Janusze. Do nich trzeba trafić, a nie do garstki hejterów z Cohones z których nie ma pieniędzy. Co do pamięci, nie chce zapeszać ale może niedługo wypłynie coś co pozwoli mi dotrzeć do większej ilosci osób. Stay tuned :kis:
 
Po części się zgodzę. jednakże jak niejednokrotnie stwierdzali szefowie MMARocks to jednak klikniecia = pieniążki. 90% ludzi piszących komentarze pod postami na facebookowym profilu portalu to tzw. Janusze. Do nich trzeba trafić, a nie do garstki hejterów z Cohones z których nie ma pieniędzy. Co do pamięci, nie chce zapeszać ale może niedługo wypłynie coś co pozwoli mi dotrzeć do większej ilosci osób. Stay tuned :kis:
Każdy kiedyś był Januszem. Część jest nimi nadal, a cześć się wkręca w temat, ale jakim cudem ktoś ma się wkręcić tym, że Conor ma nowe auto albo walczącym dziennikarzem, to nie do końca wiem. Generalnie jak wbiłem na główną (tak zrobiłem to) to nie ma tragedii. Większość to tematy dotyczące zestawień, krótkie wypowiedzi zawodników, wideo z walk, itd. Chyba nam 'psychofanom' już odwala i wszędzie widzimy tematy rodem z pudla, chociaż w zasadzie nie ma ich tak dużo (albo w dobry okres trafiłem). Nie zmienia to faktu, że wrzucenie raz na jakiś czas dłuższego artykułu (czy jak to nazwać) zawierającego kawał dobrej historii, walk i zawodników legendarnych, nie powinno stanowić jakiegoś wielkiego problemu dla portalu, który w zasadzie (jeszcze) ma monopol i jest bezkonkurencyjny (jeszcze). Walki, gdzie nie było nie wiadomo jakich kalkulacji, rekordy miano w dupie. Walki, które były bardzo widowiskowe (oczywiście nie wszystkie) i są w stanie przykuć uwagę każdego odbiorcy i robią to. Mam trochę wrażenie (być może przesadzam, bo w końcu hajs musi się zgadzać i trzeba iść z duchem czasu), że MMA już tutaj nie rocks.
 
Każdy kiedyś był Januszem. Część jest nimi nadal, a cześć się wkręca w temat, ale jakim cudem ktoś ma się wkręcić tym, że Conor ma nowe auto albo walczącym dziennikarzem, to nie do końca wiem. Generalnie jak wbiłem na główną (tak zrobiłem to) to nie ma tragedii. Większość to tematy dotyczące zestawień, krótkie wypowiedzi zawodników, wideo z walk, itd. Chyba nam 'psychofanom' już odwala i wszędzie widzimy tematy rodem z pudla, chociaż w zasadzie nie ma ich tak dużo (albo w dobry okres trafiłem). Nie zmienia to faktu, że wrzucenie raz na jakiś czas dłuższego artykułu (czy jak to nazwać) zawierającego kawał dobrej historii, walk i zawodników legendarnych, nie powinno stanowić jakiegoś wielkiego problemu dla portalu, który w zasadzie (jeszcze) ma monopol i jest bezkonkurencyjny (jeszcze). Walki, gdzie nie było nie wiadomo jakich kalkulacji, rekordy miano w dupie. Walki, które były bardzo widowiskowe (oczywiście nie wszystkie) i są w stanie przykuć uwagę każdego odbiorcy i robią to. Mam trochę wrażenie (być może przesadzam, bo w końcu hajs musi się zgadzać i trzeba iść z duchem czasu), że MMA już tutaj nie rocks.
Ja nie mam zamiaru nikogo błagać żeby te materiały były gdzieś wypychane. Nie uważam się też za tak dobrego autora, aby sądzić że należy im się nagłówkowe miejsce na stronie głównej. Aczkolwiek wykonałem pierwsze ruchy w stronę dojścia do większej ilości osób, ale póki co nic więcej nie chce zdradzać.
 
Ja nie mam zamiaru nikogo błagać żeby te materiały były gdzieś wypychane. Nie uważam się też za tak dobrego autora, aby sądzić że należy im się nagłówkowe miejsce na stronie głównej. Aczkolwiek wykonałem pierwsze ruchy w stronę dojścia do większej ilości osób, ale póki co nic więcej nie chce zdradzać.
Wiadomo, nie o to w tym chodzi, żeby o coś błagać. Jeśli chodzi o kwestię bycia dobrym autorem...łatwiej go wskazać gdy artykuły jakie wrzuca zawierają jakąś treść...
A co do ruchów, to trzymam kciuki.
 
Back
Top