odnośnie kontroli i ile rządy o nas wiedzą: przypomniał mi się ten suchar
a tak przekornie można powiedzieć, że no liczba nielegalnych imigrantów w USA od Reagana do Bidena była duża: nawet Trumpowi wyciągano podczas kampanii wyborczej, że urząd imigracyjny zwracał uwagę, że na jego budowach pracowali ludzie bez wizy pracowniczej
Nie jest trudno się dostać i zacząć pracę (no w nie każdej oczywiście firmie). Ich ratuje to, że tam nie ma dużo socjalu, ale to prawo, że jak dziecko urodzi się na terytorium USA to jest obywatelem tego państwa to prawo które powinno się skończyć w XIX wieku...
Sam stan Nowy Jork to lekko pewnie z milion ludzi na nielegalu (od chińskich dzielnic z ich hiper mega zatłoczonymi mieszkaniami aż Rosjan i Latynosów), ale tam nawet chyba sędzia, prokurator jak i adwokat nie ma prawa zadać tobie pytania czy przebywasz legalnie na terenie USA. Też zarządzanie bazami danych w amerykańskiej budżetówce to jakiś kosmos: niby rząd ma mnóstwo informacji, ale na cholerę je zbierają jak w prostych sprawach ich nie wykorzystują..
Kurczę są nawet książki wydane przez niektórych amerykańskich lewaków jak naprawdę łatwo można się tam dostać, nawet ubezpieczenie zdrowotne sobie opłacić ze wsparciem stanowym i bawić się z urzędem imigracyjnym ale jeszcze komuś głupi pomysł wpadnie do głowy to nie powiem jakie
Też ile w USA jest tych prawników zajmujących się tylko prawem imigracyjnym, którzy potrafią wydłużać wyrzucenie z kraju, albo legalizować pobyt z byle powodu. Od czasów Reagana nic się z tym zbytnio nie dzieje, niby prawo jest skomplikowane, niby najpotężniejsze państwo świata, ale wcale bym się nie zdziwił jakby z kilkanaście milionów ludzi było tam nieleganie z przerwą na pandemie bo wtedy była lipa z pracą, a Straż Graniczna miała łatwiej w procedurach dzięki tym przepisom covidowym.