(Prawie) Oficjalnie! Floyd i Conor dogadali sie co do walki.

Edek2000

Jungle Fight
Bantamweight
Jak podaje "the irish sun" Floyd Mayweather zgodzil sie zawalczyc z McGregorem. Obaj zawodnicy dogadali sie co do wyplat a spotkanie w tej sprawie odbedzie sie wkrotce. Oficjalne wiadomosci maja sie pojawic w ciagu dwoch tygodni.

Za kulisami mowi sie ze suma wynagrodzen zawodnikow wyniesie miliard dolarow z czego Conor mialby dostac 5 milionow plus niewielkie udzialy w sprzedazy ppv.
Nie jest to zaskoczeniem, Floyd za ostatnia walke otrzymal 500 mln a do starcia z pajacem MMA nie wyjdzie przeciez za drobne.

Zrodlo
http://www.thesportbible.com/other/...eather-agree-to-billion-dollar-fight-20170214
 
tumblr_static_logo_transp.gif
 
Coś się tu kupy nie trzyma. Czyli rudy dostaje 5 milionów a Floyd 995 milionów...
Takie kraza pogloski. Moze to byc prawda zwazywszy ze Conor byl wczoraj widziany w Victoria's Secret podczas zakupu czerwonej bielizny.
 

BOKS KONTRA MMA. LUDZIE CHCĄ SHOW, KLATKA ZACZYNA WYGRYWAĆ Z RINGIEM

Czterdzieści lat temu walkę Muhammada Alego oglądało 70 milionów Amerykanów. Boks zawodowy stracił pozycję w Stanach Zjednoczonych nie tylko na rzecz gier zespołowych. Oddaje też coraz więcej pola mieszanym sztukom walki. W Polsce ostatnie porównania wyników oglądalności także wypadają na korzyść MMA.

– Co sprawiło, że w USA słupki oglądalności walk MMA zaczęły przewyższać pojedynki bokserskie?

– Dlaczego Polacy woleli zapłacić za oglądanie Pudziana z Popkiem, a nie mistrza świata Głowackiego?

– Czy Chalidow jest prawdziwym mistrzem?

– Czy obejrzymy walkę Mayweathera z McGregorem?


W Stanach Zjednoczonych pięć ubiegłorocznych imprez UFC, z 41 organizowanych na całym świecie, sprzedawało ponad milion transmisji pay-per-view, a rekordowe okazało się sierpniowe UFC 202 z rewanżowym pojedynkiem Conor McGregor – Nate Diaz (1,65 mln). Biorąc pod uwagę walki bokserskie, najlepsze wyniki w USA miała majowa potyczka Saula Alvareza z Amirem Khanem (600 tysięcy). Czy to najprostsze podsumowanie stanowi dowód na to, że już nastąpił moment, w którym mieszane sztuki walki wyprzedziły boks w rywalizacji o widza?


Zapytaliśmy o to dwóch najważniejszych przedstawicieli obu dyscyplin w naszym kraju: Andrzeja Wasilewskiego, szefa pięściarskiej grupy Sferis KnockOut Promotions oraz Martina Lewandowskiego, współwłaściciela federacji KSW. Wasilewski organizował jedną z dwóch imprez bokserskich, którą w 2016 roku w Polsce sprzedawano w pay-per-view. Dwie gale z płatną transmisją w MMA promowała również firma Lewandowskiego i jego wspólnika Macieja Kawulskiego. Porównanie wyników finansowych tych czterech imprez, produkowanych przy wsparciu telewizji Polsat, wypada zdecydowanie na korzyść KSW.


Gladiatorzy czy ulicznicy?

Zacznijmy jednak od tego, co w obu dyscyplinach dzieje się na świecie. Wasilewski jest daleki od stwierdzenia, że mieszane sztuki walki zostawiły boks w tyle. – Weźmy największą walkę Floyda Mayweathera Juniora (4,6 mln ppv pojedynku z Mannym Pacquiao w 2015 roku – przyp. red.) i największą walkę Conora McGregora (1,65 mln). Kiedy porównamy największe z największym, boks zawsze wygra z MMA. Jeśli natomiast spojrzymy na kilka imprez, jak te sprzedawane w pay-per-view w 2016 roku, można się zachwycać sukcesem UFC, który pod względem finansowym na pewno jest wielki. Pełen szacunek – przyznaje promotor boksu.



– Kiedy jednak UFC sprzedało 80 tysięcy biletów w dwie godziny, jak promotorzy kwietniowej walki Anthony Joshua – Władymir Kliczko? A przecież taki pojedynek, organizowany na stadionie, nie jest w boksie żadnym wyjątkiem. Biorąc pod uwagę liczby największych gal, boks zawsze rozjedzie UFC, bo ma grubo ponad sto lat tradycji, a UFC dwadzieścia. Sukcesem UFC jest już to, że prowadzimy dyskusję na ten temat – zaznacza Wasilewski.



– Rok 2016 potwierdził, że MMA stało się silniejszą marką od boksu. To wynik naturalnej ewolucji sportów walki. Był czas świetności karate, kickboxingu i pięściarstwa, a dziś nadszedł czas MMA. Nasza dyscyplina bardziej się podoba. Ludzie widzą w niej realną, nieudawaną walkę, najbliższą prawdziwemu starciu gladiatorów. Chcą za to płacić, a wyniki sprzedaży pay-per-view mówią same za siebie – podkreśla Lewandowski.



– Nie porównywałbym dyscypliny olimpijskiej z wielkimi tradycjami do ruchu sportowego, który wpływa na wyobraźnię ludzi, bo kojarzy się z walką uliczną – twierdzi Wasilewski. – Liczba technik w boksie jest tak ograniczona, że pojedynki przestały być ciekawe. Wiele jest wręcz nudnych. Faceci walczą przez dziesięć albo dwanaście rund, lecz w ringu często nic się nie dzieje – to już współwłaściciel KSW.



Pięć największych gal UFC w 2016 roku pod względem ppv (1,65; 1,6; 1,3; 1,2; 1,1 mln zamówień w cenie 50/60 dolarów) wyraźnie wyprzedza pięć największych imprez bokserskich (600, 400, 300, 300, 160 tysięcy – w podobnych cenach). Jak wypada porównanie oglądalności w amerykańskich telewizjach otwartych? Także na korzyść MMA, choć już nie tak wyraźnie. Największe gale z cyklu UFC on Fox gromadzą przed telewizorami minimum dwa miliony kibiców, a najchętniej oglądaną w 2016 roku (z walką kobiet Michelle Waterson – Paige VanZant) śledziło średnio 3,2 mln (4,8 mln w szczytowym momencie). W boksie największym zainteresowaniem cieszyło się starcie Keith Thurman – Shawn Porter na CBS (3,1 – 4 mln).



Mniej prestiżowe imprezy UFC z cyklu Fight Night ogląda średnio nieco ponad milion widzów, taką widownię miewa także konkurencyjny Bellator (np. 1,4 mln niedawnej potyczki Tito Ortiz – Chael Sonnen w Spike TV). Przykładowe walki bokserskie z 2016 roku: Danny Garcia – Robert Guerrero (2,3 mln, Fox), Deontay Wilder – Chris Arreola (1,8 mln, Fox), Andrzej Fonfara – Joe Smith Jr (1,3 mln, NBC). Pomyśleć, że w 1978 roku starcie Muhammada Alego z Leonem Spinksem oglądało w CBS... 70 milionów Amerykanów. W płatnych stacjach typu premium tylko cztery potyczki w 2016 roku miały milionową widownię – najbardziej atrakcyjna okazała się walka Giennadij Gołowkin – Dominic Wade (1,3 mln, HBO).



UFC nie blokuje najlepszych walk

Przepaści zatem nie ma. Wasilewski: – Nie da się przyłożyć tej samej miary do boksu zawodowego i UFC, które od samego początku było świetnie zorganizowaną firmą z precyzyjnie sformatowanym biznesem. Boks to kilkudziesięciu promotorów, cztery liczące się federacje. Trzeba przyznać, że dyscyplina się nie rozwija, jest wręcz w kryzysie. Najwięksi promotorzy i szefowie federacji do niedawna byli staroświeccy, nie widzieli potrzeby korzystania z nowoczesnych mediów internetowych, z których UFC zrobiło perfekcyjny użytek dzięki wynajętym firmom PR-owym. Boks nie ma jednolitej polityki, zaplecza marketingowego, komunikacji. Przeszkadzają mu sprzeczne interesy promotorów, telewizji, federacji, przez co nie dochodzi do wielu najciekawszych walk. UFC to jedna firma. Do walki stają ci, których wyznaczy do tego prezydent Dana White. Mają za zadanie zrobić show, jedna przegrana lub dwie nie mają tak dużego znaczenia. Między innymi z tego powodu UFC stało się świetnie prosperującym biznesem – analizuje promotor boksu.



– MMA zyskuje przede wszystkim dzięki temu, że jest dużo bardziej nieprzewidywalną dyscypliną niż boks. Widowiska są ciekawsze. Walkę można zakończyć na wiele sposobów, a dziś widz oczekuje mocnych wrażeń. Środowisko bokserskie jest mocno skłócone, promotorzy się pogubili. Za dużo jest kombinowania przy zestawianiu przeciwników, umieszczaniu bokserów w rankingach, wiele wyników walk wzbudza kontrowersje. Z tego powodu MMA zaczyna przygniatać boks – argumentuje Lewandowski.



– UFC organizuje czterdzieści gal rocznie? W boksie odbywa się ich kilkanaście w każdy weekend. Jeśli porównamy UFC do największego promotora boksu na świecie – przyjmijmy, że jest nim Al Haymon, który zainwestował w ten sport po pięćset milionów dolarów w 2015 i 2016 roku, moim zdaniem nieefektywnie – to jego obroty zapewne są większe. Jeżeli zsumujemy budżety Haymona, Top Rank, Golden Boy i wielu innych promotorów, to przewyższą UFC dwudziestokrotnie – twierdzi Wasilewski. Oczywiście nie wolno zapominać, że MMA to nie tylko UFC, lecz podobnie jak w boksie, składa się na nie wiele mniejszych firm organizujących walki.



W boksie Pudzian byłby śmieszny

Jak jest w Polsce? KSW właśnie szykuje największą imprezę w swojej 13-letniej historii. 27 maja na trybunach PGE Narodowego zasiądzie być może dużo więcej widzów, niż w 2011 roku na stadionie we Wrocławiu (40 tysięcy), gdzie Witalij Kliczko pokonał Tomasza Adamka w walce o mistrzostwo świata wagi ciężkiej w boksie. Było to pierwsze wydarzenie sportowe, które w Polsce transmitowano w pay-per-view. Wynik sprzedaży nigdy nie został pobity, najbliżej w 2014 roku byli organizatorzy gali Polsat Boxing Night III (z pojedynkiem Adamek – Artur Szpilka). Na trzecie miejsce w grudniu 2016 roku prawdopodobnie wskoczyła impreza KSW 37, którą w pierwszej kolejności „sprzedawali” Mariusz Pudzianowski i Paweł „Popek” Mikołajuw. Choć rywal byłego strongmana od kilku lat nie miał nic wspólnego ze sportem, to zamówień transmisji było przypuszczalnie grubo powyżej stu tysięcy.



– W Polsce boks na całej linii dostaje od nas w tyłek – przekonuje Lewandowski. – Zostało może dwóch pięściarskich bohaterów, którzy są jeszcze w stanie wzbudzić zainteresowanie. Jednak to zawodnicy MMA są na naszym rynku gwiazdami. Rocznie robimy dwie gale w pay-per-view i sprzedajemy je na dobrym poziomie. Skoro ludzie chcą wyciągać z portfela czterdzieści złotych, to znaczy, że KSW jest ciekawsze. W boksie dwie gale w ubiegłym roku sprzedały się bardzo słabo. Zauważmy, że nie ma żadnych konkretnych planów na kolejne imprezy Polsat Boxing Night w 2017. Słabe wyniki sprzedaży zahamowały dyscyplinę – uważa współwłaściciel KSW.



Co na to Wasilewski? – Kto w Polsce lepiej sprzedaje bilety? Kto ma lepszy marketing, kto robi większe show? Oczywiście, że KSW. Jednak to nie jest ten sam model biznesowy. My pana Popka na ring nie wpuścimy, pana Pudzianowskiego też nie. To znaczy możemy wpuścić, ale w boksie będzie to zwyczajnie śmieszne. Jak porównać tamtą walkę, która nie miała nic wspólnego ze sportem, do naszego pojedynku Krzysztof Głowacki – Ołeksandr Usyk o mistrzostwo świata wagi cruiser? Zaproponowaliśmy kibicom najwyższy poziom sportowy, jednak walka sprzedała się zupełnie przeciętnie. Pewnie byłoby inaczej, gdybyśmy do tej gali dodali walkę przykładowego Pudzianowskiego albo Marcina Najmana. KSW postanowiło konfrontować zawodników pozornie śmiesznych, a jednak okazało się, że to interesuje ludzi. Tylko czy można powiedzieć, że to jest konkurencja dla boksu? – pyta szef grupy Sferis KnockOut Promotions. – Zatrudnienie Popka spowodowało to, co chcieliśmy. Dotarliśmy do nowych odbiorców, oni będą oglądać kolejne gale KSW – broni swojego wyboru Lewandowski.



Oczywiście KSW to nie tylko walki tzw. freaków. Kilku wojowników prezentuje dobry europejski poziom (Mamed Chalidow, Mateusz Gamrot, Borys Mańkowski, Michał Materla, Tomasz Narkun) i stanowi czołówkę polskiego rankingu najlepszych bez podziału na wagi obok naszych reprezentantów w UFC (Krzysztof Jotko, Marcin Held, Jan Błachowicz, Daniel Omielańczuk, Marcin Tybura, Damian Stasiak; w osobnej kategorii są oczywiście mistrzyni świata UFC Joanna Jędrzejczyk i jej niedawna rywalka Karolina Kowalkiewicz).



– Widziałem parę walk Chalidowa. Niektóre były niezwykle efektowne. Mamed niemal wspinał się po rywalu, dusił go ponad matą. To były cyrkowe sztuczki, zrobiły na mnie duże wrażenie. Przyjęło się, że to w boksie najlepsi ze sobą nie walczą. Przykład Chalidowa pokazuje jednak to samo w MMA. Nie zdecydował się na przejście do UFC. Nie oceniam tego, zapewne wybrał mniejsze ryzyko, rodzinę, pewne zarobki. Jeśli jednak został w Polsce, trudno mówić w jego przypadku o wielkim sporcie – uważa Wasilewski.



Chalidow broni tytułu KSW wagi średniej. To trofeum nie znaczy jednak wiele w porównaniu z tym przyznawanym przez UFC, którego mistrzów i mistrzynie uznaje się za jedynych najlepszych na świecie w danej kategorii. Zawodnicy amerykańskiej organizacji są regularnie badani na obecność dopingu, w polskiej firmie do tej pory nie znalazły się na to pieniądze.



– KSW bardzo umiejętnie wypromowało pas KSW jako wartościowy. Chylę czoła, ale znowu nie ma to nic wspólnego ze sportem. Ja też mogę ogłosić, że będę wręczał pięściarzom pas KnockOut Promotions, ale w boksie wszyscy by to wyśmiali. Jako biznesmen wręcz żałuję, że boksu nie da się sformatować w ten sposób. Jestem pod wrażeniem tego, co zrobiło UFC i KSW, mówię to bez żadnej złośliwości – zaznacza promotor.



– Wygrywamy, bo gale bokserskie są oparte tylko na walce wieczoru. W trakcie kilkugodzinnej imprezy wielu ludzi ogląda tylko ten jeden pojedynek. Z KSW jest jak z kinem: kibice oglądają całość, od reklam po napisy końcowe. Wszystkie walki trzymają w napięciu, a zazwyczaj stawką dwóch lub trzech są pasy – tłumaczy Lewandowski. – Ja mam wrażenie, że w grudniu ludzie przyszli do hali na Pudzianowskiego i Popka, nie na inne walki. Jeżeli wcześniej, w trakcie imprezy, przewidziane są pojedynki dwóch lub trzech dobrych zawodników, to one giną. A cała gala jest wielkim show, lecz niekoniecznie sportowym – kończy Wasilewski.



W boksie Conor nawet nie dotknie Floyda

Na koniec warto zwrócić uwagę, że najdroższym wydarzeniem w historii sportów walki mogłaby zostać walka... Mayweathera z McGregorem, choć po 2 maja 2015 roku i starciu Floyda z Pacquiao wydawało się, że ich rekord (600 milionów dolarów przychodu z 36-minutowej, nudnej potyczki) długo nie zostanie pobity. Od dłuższego czasu trwa ogromny szum medialny wokół starcia Amerykanina z Irlandczykiem. Bez względu na to, czy główni zainteresowani rzeczywiście chcą tej walki, to obaj oczywiście mają interes w tym, aby podsycać zainteresowanie kibiców. Nie wiadomo tylko, na zasadach której dyscypliny mieliby się zmierzyć, nie wspominając już o kwestiach organizacyjnych, które z uwagi na współpracę Conora z UFC wydają się dużo bardziej skomplikowane niż w trakcie negocjacji Mayweathera z Pacquiao, uchodzących przecież za niezwykle trudne.



Nie ma wątpliwości, że w boksie Floyd ośmieszyłby McGregora, zaś w MMA to samo Irlandczyk uczyniłby z Amerykaninem. Wabikiem dla gwiazdora UFC do przystania na warunki mistrza boksu mogłaby się okazać proponowana gaża – w końcu Pacquiao w 2015 roku za 12 rund w Las Vegas dostał 150 milionów dolarów (Floyd 220–230), a Conor za trzy walki w 2016 mógł zarobić 40 milionów (to optymistyczny wariant, lansowany przez samego zawodnika, w rzeczywistości wypłaty mogły być niższe). Wątpliwe, by UFC chciało wydać swojego najcenniejszego wojownika na pewną rzeź i ośmieszenie, którym byłaby pięściarska konfrontacja z Mayweatherem. Jednak sama dyskusja o tej walce sprawia, że MMA stało się względem boksu co najmniej równorzędną dyscypliną.

http://www.przegladsportowy.pl/boks...mayweather-mcgregor,artykul,757605,1,290.html
 
to co ci nie pasi ze 300 tys ppv tylko poszlo, przeciez to inny model biznesowy...
tylko UFC i Conor beda negocjowac razem z Floydem, a dla nich to smieszny wynik
Floyd wie, ze z Conorem zarobi najwiecej, a Conor bez Floyda i tak zarobi bardzo duzo
 
to jest jasne jak slonce

w 2 strone to samo, floyd bez conora tez sporo zgarnie
znowu zrobi wynik 300 tys PPV? Conor bez Floyda bedzie robil znowu swietne wyniki, a Floyd bez Conora nie da rady
moim zdaniem najlepsze wyniki jeszcze przed Conorem
 
tylko UFC i Conor beda negocjowac razem z Floydem, a dla nich to smieszny wynik
Floyd wie, ze z Conorem zarobi najwiecej, a Conor bez Floyda i tak zarobi bardzo duzo
Porównujesz Ali gości, gdzie jeden jest wart z 20 milionów, a inny 700-800 milionów. Floyd nabije sobie ostatnie zwycięstwo i może mieć wyjebane. Pewnie rewanż z Pacmanem też dobrze by się sprzedał. To Conor potrzebuje Floyda bo tyle ile by dostał za tę walkę nie zarobi przez kilka walk w UFC z milionowym ppv, a jak straci pas to wartość od razu spadnie.
 
Back
Top