Wstęp + Prolog napisane!
Będę wypuszczał w odcinkach po dwa rozdziały, raz na tydzień/dwa. Nie wiem kiedy i czy skończę, to zależy czy będzie dobry odzew, ale chyba jest dobrze :)
Z wielką chęcią przyjmę wszelkie uwagi! Wręcz wskazane są :)
Zapraszam:
__________________________
WSTĘP
Dawno temu, w zamierzchłych czasach, gdy po świecie chodzili dobrzy ludzie, a kaczki nie mówiły ludzkim głosem, urodził się pewien chłopiec. Matka, stara dobra pani Bieber, nazwała go Justin. Chłopak dorastał jako pół sierota, by ostatecznie stać się sierotą. Wtedy odnalazł go Mistrz • Mr. Kokos, pan ciemności. Nauczył młodzieńca sztuk ognia, wody, ziemi, powietrza, metalu i błyskawicy. Wkrótce potem młody Justin wyruszył w świat. Zdobył setki zwolenników, gotowych pójść za nim po najbardziej dziurawych drogach, rodem z Polski! Do najbardziej znanych należeli: Najgroźniejszy motocyklista na planecie, Ruff Rider; siejący postrach wśród płci pięknej i nie tylko Pan P.; i psychopatyczny morderca, pogromca gęsi i innego ptactwa, Jebaka. Justin, mając we wsparciu również swego mentora, udał się na podbój świata. Ogłosił się Cesarzem, Justną Bieberon. Cesarz Justyna zalecił wszędzie swoje dyktatorskie rządy. Wydawało się, że cały świat padnie u jego stóp.
Wtedy Justyna Bieberon dotarł nad rzekę Yoshi, gdzie spotkał Dzikiego Rycerza, którego maczuga znana była na całym świecie, a wilczy hełm przerażał po tysiąckroć bardziej niż najczarniejsze słowa Mr. Kokosa. Był to Dżihados we własnej osobie. Razem z nim zebrała się armia wolnych ludzi, których liczba dorównywała liczbie wojsk złego Cesarza! Razem z Dżihadosem walczyli: Przywódca północnych plemion, Yagiel Slavian; Przywódca elfów z doliny, Tar-Ellendil; Przywódca krasnoludów z górskich klanów Yatha, Malinowsky; Najemnicy z za morza pod wodzą Borna the Killa; Ostatni ocaleni z krajów podbitych przez Cesarza pod wodzą Hubiego.
Doszło do największej bitwy w dziejach znanego nam świata! Szala zwycięstwa przechylała się to w jedną, to w drugą stronę. Gdy raz wojska Dżihadosa wyrzucały agresorów, ci przegrupowywali się i przechodzili do kolejnego natarcia. Sam Dziki Rycerz walczył bezpośrednio z niesamowicie potężnym Cesarzem. Strach było się do nich zbliżyć. Kto próbował, wnet zmiatał go rykoszet magii obu najpotężniejszych!
W tym samym czasie Born bił się na śmierć i życie z Riderem! Rider, na swoim czarnym motorze, używając w zwarciu Espadona, ciężko ranił przywódcę najemników. Born bronił się, ile miał sił, a opłaciło się. Po kolejnej, szalonej wymianie, znalazł lukę w pancerzu motocyklisty, w którą posłał mocny cios noża! Rider musiał uciec.
Pan P., ubrany jak na eleganckiego człowieka przystało, walczył rapierem. Naprzeciw niemu Yagiel, włócznik z północy. Dynamika, gracja, elegancja, potęga • te słowa najlepiej określą, w jakim stylu walczył P. Yagiel jednak miał swoją potężną włócznię, Yisadrili, na której czubie zawieszał po wygranym pojedynku głowy rywali. Włócznia ta, będąc wykonaną z drzewa wojny, była niezwykle wytrzymała. Przez duchową więź z własną bronią, Yagiel nabił głowę P. na czub, odnosząc zwycięstwo.
W międzyczasie Malinowsky wraz z Tarem mierzyli się z Jebaką. Ten posiadający dwie pary rąk psychopata władał Tsutoryu • stylu walki czterema mieczami. Kąsał dwóch generałów dzikiego rycerza, nie dając im nawet się zbliżyć do siebie. Ci jednak zaprawieni w bojach wodzowie uderzyli w pewnym momencie tak szybko, że żaden człowiek nie był w stanie tego przeżyć.
Wtedy stała się rzecz niespotykana! Dżihados pokonał Cesarza! Justyna Bieber padł na kolana! Wolni ludzie odnieśli zwycięstwo! Tak wszyscy myśleli. Nie docenili chytrości cesarza. Gdy Dżihados był uradowany zwycięstwem, ten wypowiedział najczarniejsze z zaklęć, zabijając Dzikiego Rycerza! Blady strach padł na wolnych ludzi. Siły cesarza znowu się przegrupowały, były gotowe do ostatecznego zniszczenia resztek oporu wobec jedynego władcy!
Wtem z nieba zleciały kaczki! Deszcz tysiąca kaczek rzucił się na armię nieprzyjaciela. Jedna z nich, wódz plemienia królewskich kaczek z gór Yath, odgryzła imperatorowi jądra! Armia ciemności uciekła w popłochu. Zostawili po sobie broń, pancerze, wozy. Wszystko było własnością wolnych ludzi.
Wódz plemienia kaczek podszedł do ciała Dżihadosa. A wtedy bogowie okazali wtedy swoją łaskę. Z nieba zstąpił Evangelista, posłaniec od bogów. I oto co rzekł:
- Wolni ludzie! Dzisiaj pokonaliście największe niebezpieczeństwo! Dzisiaj był ten dzień, kiedy nie daliście się padlinie, jaką był Justyna Bieber! Wolni ludzie. Bogowie chcieli was sprawdzić! Wygraliście, jesteście godni tej ziemi. Od tej chwili to wasza kraina, nazwijcie ją Rocksja! Stolicą waszą będzie miasto, też w tym miejscu założone, a miasto to zwać się będzie Cohones! Cohonezjanie! Bądźcie z siebie dumni!
Tako potem zwrócił się do wodza:
- Jesteś Kaczką, ale dzielną kaczką! Bogowie postanowili, że za urwanie jaj tej kanalii • to jest za zadanie potwornej rany imperatorowi trzeba dać tobie specjalną nagrodę!
A Wódz zmieniał, gdy to mówił! Stawał się człowiekiem! Transformacja następowała w blasku wschodzącego słońca.
Następował nowy dzień w pięknej historii Rocksji!
PROLOG
CIEŃ
Sto lat po Bitwie nad rzeką Yoshi.
Było już późno. Słońce zaszło i z okien bogatego pałacu Cesarza Justyny świeciły się pierwsze pochodnie, a potem dochodziły i inne źródła światła. Straż była w pełnej gotowości. Nie wiedzieli, co prawda, kto ośmieliłby się napaść na zamek najpotężniejszego człowieka na świecie, ale wykonywali swoje obowiązki, bardzo sumiennie. Był wśród strażników stary Marcel. Miał on ponad sto lat i walczył za Cesarzem nad Yoshi. Pamiętał upadek Dżihadosa i Kaczkę, który to zabrał klejnoty jego panu. Pamiętał, jak Cesarz dostał ciała P. i Jebaki. Nowy generał, Sword Piorun, nie kazał ich jednak chować, a zabrać do specjalnego pomieszczenia, do którego tylko on, Cesarz i jeszcze generał Konkur mieli możliwość wchodzić. Przebywali tam kilkanaście godzin w tygodniu, niezmiennie od stu lat. Stary Marcel zastanawiał się zawsze wtedy, czy szukają też zaginionego Ruff Ridera.
Gdy znowu tam weszli, jak zwykle po zmroku, stała się rzecz niezwykła. Gasły pochodnie. Marcel postanowił pójść w ślad za gaszonymi pochodniami. Szedł ścieżką pełną mroku i w końcu dotarł do przyczyny ciemności w pałacu.
Stał przed nim młodzieniec. Lat mógł mieć ze dwadzieścia. Był szczupły, z opaską na jednym oku i białymi jak ryż włosami. U pasa miał krótki miecz. Zatrzymał się przed drzwiami do zbrojowni. Nie oglądał się nawet, czy ktoś go nie obserwuje. Narysował na drzwiach run. I wtedy rozległ się huk. Marcel szybko rzucił się w stronę intruza. Ten jak gdyby na to czekał bo nim starzec mrugnął, jednooki wyciągnął miecz i ciął na oślep. Z plaskiem upadła na podłogę dłoń Marcela. Ten chwycił się za ranę. Patrzył z trwogą na młodzieńca. Potem spojrzał w głąb. Na piedestale stała skrzynka. Miała pieczęć Cesarską na grzbiecie. Nieznajomy spojrzał na Marcela.
- Przekaż swemu panu że Miszon Regnard tu był • mówiąc to z pełnym spokojem, schował miecz do pochwy. Po czym wziął rozbieg i wyskoczył przez okno.
Nie wiadomo dlaczego, ale generał Piorun, razem ze swoim mieczem owiniętym wilczą skórą, pojawił się prawie natychmiast później. Spojrzał na wyłamane drzwi zbrojowni i na Marcela, najwierniejszego żołnierza.
Popędził po Cesarza. Ten patrzył groźnie na żołnierza.
- Kto to zrobił?! • spytał swoim piskliwym głosikiem.
- Nie wiem panie • Marcel miał łzy w oczach! • Przysięgam! Kazał przedstawić się jako Miszon Regnard!
Cesarza aż zapiekło na dźwięk tego imienia! Wystawił obie ręce przed siebie i szeptał zaklęcie. Marcel uniósł się w górę, a wewnątrz niego wszystko wydawało się zaraz móc wybuchnąć! Marcel jeszcze spojrzał błagalnym wzrokiem na Cesarza. Ten wyrzucił go przez okno.
Prosto w przepaść!
Pytacie kim był/jest Miszon Regnard, co ukradł i jaki to ma związek z historią naszego kraju? Już przechodzimy do właściwej części opowieści!