Newsy MMA Userów

Ja pierdole. Ci już tańczą nad zwłokami. Ten o samobójstwie, drugi o chorobie. Dajcie spokój. Przyjdzie czas to się dowiemy co się chłopakowi stało. Ograniczcie się do kondolencji, hieny. Ale temacik chodliwy to grzejemy. Jak bardzo gardze.
Najlepiej jakby ten rok już się skończył...za dużo żniw wśród wojowników MMA...
 
Joanna Jędrzejczyk: Swoją przyszłość wiążę z Olsztynem






Moim miejscem na ziemi zawsze był, jest i będzie Olsztyn, Warmia i Polska — mówi Joanna Jędrzejczyk, która kilka tygodni temu w Stanach Zjednoczonych po raz czwarty obroniła mistrzowski pas UFC w wadze słomkowej.
— Trochę to trwało, zanim po ostatniej obronie mistrzowskiego pasa UFC w wadze słomkowej wróciłaś w rodzinne strony. Co cię tak długo trzymało za oceanem?

— Faktycznie, dwa dni po walce uciekłam w inny zakątek świata, żeby wypełnić swoje zobowiązania, o których jeszcze nie mogę głośno mówić. Jednak w ciągu najbliższych dwóch miesięcy sprawa się wyjaśni i myślę, że wszystkim się ten projekt spodoba. Wtedy też z chęcią o nim porozmawiam. Cieszę się jednak, że wróciłam do Polski, że święta mogłam spędzić z rodziną i skorzystać z wigilijnych pyszności. Polskie święta naprawdę są magiczne. Tylko raz spędziłam Boże Narodzenie poza granicami kraju. Było to w 2007 roku w Tajlandii. Zatrzymały mnie tam wtedy obowiązki, treningi i walki w muay thai, ale powiedziałam sobie wówczas, że już nigdy więcej tego nie powtórzę. Raz, że jestem osobą wierzącą i jest to dla mnie bardzo ważny okres, a dwa, że mogę ten czas spędzić z rodziną. Święta w Polsce nie są jeszcze do końca przesiąknięte komercją. W naszym kraju zachowujemy tradycję, wiarę i to jest wspaniałe. Bardzo to lubię. Zresztą rodzina jest dla mnie bardzo ważnym filarem i jeśli nie mam innych obowiązków, staram się spędzać z nią jak najwięcej czasu. Dlatego niesamowicie się cieszę, że mam teraz czas wolny, dzięki czemu mogłam jeść pierogi, które zrobiła moja mama i siostry, że mogłam ubrać z tatą choinkę, że mogłam wcinać łazanki. To właśnie moje dwie ulubione potrawy: świąteczne pierogi z kapustą i grzybami oraz łazanki (śmiech).

— Długo nacieszysz się rodziną i przyjaciółmi? Albo inaczej: czy rodzina długo się tobą nacieszy?
— (śmiech) Do Stanów wylatuję 20 stycznia. Wracam na Florydę, gdzie spędzę cztery tygodnie. Potem wracam na tydzień do Polski ze względu na obowiązki sponsorskie i medialne. Szykują się kolejne bardzo duże projekty, z których jestem zadowolona. Dzięki nim na całym świecie będę mogła chwalić się tym, że jestem z Olsztyna. Bardzo mnie to cieszy. Chciałabym w ten sposób przekazać innym, że nie powinniśmy bać się marzeń. Powinniśmy stawiać sobie cele i ciężką pracą je realizować, choć nie po trupach. Nieważne, skąd się pochodzi. Można podbijać świat nawet będąc z Olsztyna. Najważniejsze jest to, co mamy w naszych głowach i sercach.

— Przejdźmy do niedawnej walki w Karoliną Kowalkiewicz. Porównując tę obronę pasa z wcześniejszymi, to jak ciężki był to dla ciebie pojedynek?
— Ta walka nie była najcięższą, a Karolina nie była moją najmocniejszą rywalką. Oczywiście przygotowała się do tego pojedynku dobrze, bo walczyła o mistrzowski tytuł, ale nie oszukujmy się: zdominowałam tę walkę w każdej rundzie. Pokazały to statystyki ciosów i kopnięć. Karolina zagroziła mi jednym ciosem w czwartej rundzie, po którym byłam zamroczona, ale podniosłam się po nim i pokazałam, jak walczą mistrzowie. Pewnie, że ciężej jest bronić tytułu niż go zdobywać, ale zrobiłam to już po raz czwarty. Jestem jednym z niewielu mistrzów, którzy dokonali tego. W przyszłym roku chcę obronić go dwa lub trzy razy i to jest dla mnie najważniejsze.

— W wywiadach po walce najczęściej pytano cię pewnie o ten wspomniany cios w czwartej rundzie?
— Mój nos nawet nie był złamany. A na siniaki jedna osoba jest bardziej podatna, a inna mniej. To zależy między innymi od nawodnienia ciała po ważeniu. Pojechałam po walce do szpitala, zrobiono mi tomografię komputerową, ale niczego nie wykazała. Po pięciu dniach nie miałam już siniaków i opuchlizny na twarzy. Karolina i jej sztab domagali się od razu rewanżu, ale jaki rewanż? Biegali za Daną White'em (szef UFC — red.) po gali, ale ten w końcu powiedział, że nie ma mowy o rewanżu, bo to nawet nie była niejednogłośna decyzja sędziów. Ale tak to jest: jak da się komuś palec, to ten ktoś chce od razu całą rękę.

— Jaka jest szansa na to, żeby gala UFC w twoim udziałem odbyła się w przyszłym roku w Polsce?
— Dwa razy pytałam o to w UFC. Jakaś szansa jest, choć póki co nie jest planowana. Jeśli będzie, to raczej w drugim półroczu lub pod koniec roku. A może nawet na początku 2018 roku. To są jednak tylko takie moje spekulacje. Wiem za to, że moja następna obrona tytułu odbędzie w Stanach Zjednoczonych, być może w kwietniu. Bardzo jednak chciałabym zawalczyć w Polsce przed polskimi kibicami.

— Po twojej decyzji o opuszczeniu Berkut Arrachionu Olsztyn miałaś wiele głosów poparcia, ale też krytykowano cię za to posunięcie. Po udanej obronie mistrzowskiego pasa możesz mieć przed krytykantami satysfakcję.
— Nigdy nie ukrywałam, że chcę ciągłego rozwoju. Naprawdę bardzo cenię współpracę z Pawłem Derlaczem i Szymonem Bońkowskim, ale pewne etapy w życiu trzeba zamykać. Od prawie dwóch lat jestem mistrzynią UFC, największej organizacji MMA na świecie. Po siedmiu tygodniach spędzonych w American Top Team wiem, że podjęłam dobrą decyzję. Wiem też, które rzeczy trzeba poprawić w moim nowym teamie. Siedem tygodni to niby długi okres czasu, ale z drugiej strony też i krótki. Dużo postawiłam na szali, nie ma gniewu między mną i Arrachionem, ale musiałam podjąć takie kroki. Robię międzynarodową karierę i zamierzam ją jak najlepiej wykorzystać. Za kilka lat chcę usiąść w fotelu i powiedzieć: Asia, zrobiłaś wszystko, co mogłaś. Wolę żałować rzeczy, które zrobiłam, niż żałować tych, których nie zrobiłam. Życie wiąże się z podejmowaniem ryzyka. Gdybym go nie podejmowała, nie byłabym w tym miejscu, w którym teraz jestem. Wierzę też, że kolejny rok przyniesie jeszcze więcej sukcesów. Podpisuję umowę z nową grupą menadżerską i będę częścią bardzo dużych projektów na całym świecie.

— Pamiętam, jak jeszcze w czasach muay thai mówiłaś w jednej z naszych rozmów, że krajem poza Polską, w którym mogłabyś żyć, jest Tajlandia. Czy w podobny sposób myślisz teraz o Stanach Zjednoczonych?
— Bardzo lubię Stany. Będąc małą dziewczynką, zawsze chciałam tam polecieć. Moim miejscem na ziemi zawsze jednak był, jest i będzie Olsztyn oraz Warmia i Polska. Tutaj chcę wracać. Dementuję też plotki o tym, że chciałabym otrzymać amerykańskie obywatelstwo. Owszem, chcę zrobić zieloną kartę, dzięki której nie byłabym poddawana restrykcyjnym obostrzeniom przy wjeździe do Stanów. Ułatwi mi to po prostu życie i loty, robię to dla swojej kariery. Z Olsztynem natomiast wiążę swoją przyszłość. Tutaj jest moja rodzina, mój narzeczony. W tym mieście mam też plan na biznes związany z Olsztynem i Warmią.
 
El Plastrosteron

"
Sportowiec i celebryta, Marcin Najman, ma ochotę sprawdzić się w walce wręcz z Albertem Sosnowskim, ponownie z MariuszemPudzianowskim, a nawet mistrzem olimpijskim w podnoszeniu ciężarów Szymonem Kołeckim, który będzie próbował swoich sił w mieszanych sztukach walki. "El Testosteron" z żadnym z tych przeciwników nie stawia się na straconej pozycji, a przyokazjidzieli się nie najlepszym zdaniem o szukającym szczęścia w MMA muzyku "Popku".

Marcin Najman za nic ma ironiczne komentarze kibicówsportówwalki, którzy nie postrzegają go w kategoriach prawdziwego wojownika i zamierza realizować swoje kolejne, sportowe cele. W najbliższym czasie chętnie wziąłby na "warsztat" byłego mistrza Europy w boksie Alberta Sosnowskiego, który ma za sobą walkę z Witalijem Kliczką o pas mistrza świata, o czym opowiedziałredakcjifuture-champion.pl. - Myślę, że na dzisiaj szanse rozkładają się 50/50. On jest bardziej doświadczony, ja z kolei silniejszy i mniej rozbity - ocenia Najman, aktualny mistrz Europy K-1 federacji WKU.

Przy okazji Najman zapewnił, że podchody pod ich drugie starcie czyni Mariusz Pudzianowski, gwiazdor federacji KSW. Ostatnią ofiarę "Pudziana", czyli rapera "Popka", określił w tym wywiadzie bardzo mocnym słowem. - Od samego początku przewidywałem jak to się skończy. Tu nie chodziło o to, że Pudzian jest dobry. Tu chodziło o to, że Popek to nie zawodnik. To degenerat - stwierdził 37-latek z Częstochowy.

Z kolei koncepcjawalkiz Szymonem Kołeckim, według zapewnień Najmana, nie jest jego pomysłem, tylko właściciela organizacji PLMMA Mirosława Oknińskiego. Wstępną datę debiutu Kołeckiego ustalono na 4 marca na gali PLMMA 72. - Jeżeli oni sobie wszystko z Kołeckim ustalą, to ja jestem na taką konfrontacje gotowy - zadeklarował "El Testosteron".
 
El Plastrosteron

"
Sportowiec i celebryta, Marcin Najman, ma ochotę sprawdzić się w walce wręcz z Albertem Sosnowskim, ponownie z MariuszemPudzianowskim, a nawet mistrzem olimpijskim w podnoszeniu ciężarów Szymonem Kołeckim, który będzie próbował swoich sił w mieszanych sztukach walki. "El Testosteron" z żadnym z tych przeciwników nie stawia się na straconej pozycji, a przyokazjidzieli się nie najlepszym zdaniem o szukającym szczęścia w MMA muzyku "Popku".

Marcin Najman za nic ma ironiczne komentarze kibicówsportówwalki, którzy nie postrzegają go w kategoriach prawdziwego wojownika i zamierza realizować swoje kolejne, sportowe cele. W najbliższym czasie chętnie wziąłby na "warsztat" byłego mistrza Europy w boksie Alberta Sosnowskiego, który ma za sobą walkę z Witalijem Kliczką o pas mistrza świata, o czym opowiedziałredakcjifuture-champion.pl. - Myślę, że na dzisiaj szanse rozkładają się 50/50. On jest bardziej doświadczony, ja z kolei silniejszy i mniej rozbity - ocenia Najman, aktualny mistrz Europy K-1 federacji WKU.

Przy okazji Najman zapewnił, że podchody pod ich drugie starcie czyni Mariusz Pudzianowski, gwiazdor federacji KSW. Ostatnią ofiarę "Pudziana", czyli rapera "Popka", określił w tym wywiadzie bardzo mocnym słowem. - Od samego początku przewidywałem jak to się skończy. Tu nie chodziło o to, że Pudzian jest dobry. Tu chodziło o to, że Popek to nie zawodnik. To degenerat - stwierdził 37-latek z Częstochowy.

Z kolei koncepcjawalkiz Szymonem Kołeckim, według zapewnień Najmana, nie jest jego pomysłem, tylko właściciela organizacji PLMMA Mirosława Oknińskiego. Wstępną datę debiutu Kołeckiego ustalono na 4 marca na gali PLMMA 72. - Jeżeli oni sobie wszystko z Kołeckim ustalą, to ja jestem na taką konfrontacje gotowy - zadeklarował "El Testosteron".
Jeszcze jeden czeski/słowacki multimedalista wszelkiej maści mistrzostw w wszelkiej maści sportach walki i nasz "czempion" zacznie domagać się pojedynku z Sage'm Northcuttem-w końcu i Najmanowi należy się od święta łatwy pojedynek:DC:
 
Karolina i jej sztab domagali się od razu rewanżu, ale jaki rewanż? Biegali za Daną White'em (szef UFC — red.) po gali, ale ten w końcu powiedział, że nie ma mowy o rewanżu
Pozwólcie, że znów zaśmieję z tych błaznów:

giphy.gif
 
Back
Top