Prese
Legacy FC Bantamweight
Jestem hejterem, balasem, parówą, to oczywiste, ale przy tym szanuję Naszych chłopaków, którzy do klatki wnoszą charakter, wolę walki, spokój. Jakoś to wszystko łączy się w całość.
Te trashtalki na krajowym podwórku to poziom nocy kabaretowych czy dialogów w pornosach.
Widzi ktoś z Was Fedora, który wpierdala się do ringu w czerwonym futrze alfonsa z getta, a na zaczepki przeciwnika odpowiada – A ty szto? Nu szto? Nie zdielasz nic, ni chuja, suka !
Jeśli mamy w krajowym oktagonie wariatów, to też swojskich, takich, że pierwsza Twoja myśl widząc ich w akcji, to ‘ ale bym się z chujem napił wódki’ , albo ‘ ciekawe po ile feta którą przygrzał przed wejściem’.
Może mi zabraknąć siły, techniki, ale nigdy charakteru. I o to chodzi ! Charakter, nasza historia jako narodu, warunki w jakich raczkowało mma, to wszystko jako całość samo w sobie jest stylem, wizytówką. To jest dobre, swojskie, to kupuję bez przyglądania się czy ktoś gra i myślę, że nie jestem w tym sam. Po co zatem ten cyrk w cyrku (incepcja), łowienie przeciwnika na wędkę, 10 minutowe przemowy, wywiady z dupy, o kurwa 6 pasach i freakfightcie z ojcem Mateuszem?
Panowie, jak chcecie sprzedać PPV ze swojego linka, to zacznijcie się napierdalać, ryzykować, pokazywać najpiękniejszą stronę mma – wymiany, szalone tempo, wachlarz technik, obalenia w czasie których stopy przeciwnika pierdolną o podwieszone oświetlenie klatki, a nie jakieś mądrości z Borkiem, pseudo zabawne gesty, maski. Organizację cyrku zostawcie organizacjom, Wy róbcie swoje, proszę.
Jeszcze tylko brakuje, żeby Mario na konferencjach pociskał z luzem godnym potomka Conora ‘osz Ty cwaniaczku, doigrałeś się, zobaczysz ile waży polska siła, albo i nie zobaczysz, bo Ci zgaśnie światło ancymonie hehe’. Kurwa, litości.
Nie potrzebuję wielkich przemów, żarcików, stylówy, kiedy do klatki wjeżdża Gamer i swoją postawą i umiejętnościami kupuje mnie na kilka walk do przodu. Nie trzeba mi przebieranek na ważeniu, kiedy Cipek usadza Pniaka jednym strzałem, kiedy Wójcik z kamienną twarzą prze do przodu, kiedy Borys trójkątem odklepuje silnego czeczeńca, kiedy Kita przyjmując prostego na brzuch beka schabowym zjedzonym przed wejściem i wkurwia się, że właśnie miał kichnąć, a tu chuj, bo bić się trzeba.
Równie mocno nie potrzebuję Narkuna mówiącego o superfightach – rób chłopaku swoje, broń pasa, uwierz, że Twoje latające kolano zrobiło lepszą robotę marketingowo niż filmiki na fejsbuku.
Zombiak, mordeczko, broń tego pasa zostawiając serducho w ringu, pierdol aktorstwo, na M jak miłość przyjdzie pora na emeryturze.
Borys, jesteś kotem, rób to co lubisz, ale to showmaństwo wydaje się wymuszone, broń się stylem w klatce.
Chyba Panowie, że chodzi tylko o kwit, na międzynarodówkach C+E czy przy odśnieżaniu dachów w Norwegii nieźle płacą, a i w Trondheim ponoć niejedna gwiazda mma się narodziła.
Być kimś, będąc jednocześnie sobą – tam jest przecinek, a nie kropka i jest też dalszy ciąg zdania.
Wyrzygałem się, dziękuję.
Te trashtalki na krajowym podwórku to poziom nocy kabaretowych czy dialogów w pornosach.
Widzi ktoś z Was Fedora, który wpierdala się do ringu w czerwonym futrze alfonsa z getta, a na zaczepki przeciwnika odpowiada – A ty szto? Nu szto? Nie zdielasz nic, ni chuja, suka !
Jeśli mamy w krajowym oktagonie wariatów, to też swojskich, takich, że pierwsza Twoja myśl widząc ich w akcji, to ‘ ale bym się z chujem napił wódki’ , albo ‘ ciekawe po ile feta którą przygrzał przed wejściem’.
Może mi zabraknąć siły, techniki, ale nigdy charakteru. I o to chodzi ! Charakter, nasza historia jako narodu, warunki w jakich raczkowało mma, to wszystko jako całość samo w sobie jest stylem, wizytówką. To jest dobre, swojskie, to kupuję bez przyglądania się czy ktoś gra i myślę, że nie jestem w tym sam. Po co zatem ten cyrk w cyrku (incepcja), łowienie przeciwnika na wędkę, 10 minutowe przemowy, wywiady z dupy, o kurwa 6 pasach i freakfightcie z ojcem Mateuszem?
Panowie, jak chcecie sprzedać PPV ze swojego linka, to zacznijcie się napierdalać, ryzykować, pokazywać najpiękniejszą stronę mma – wymiany, szalone tempo, wachlarz technik, obalenia w czasie których stopy przeciwnika pierdolną o podwieszone oświetlenie klatki, a nie jakieś mądrości z Borkiem, pseudo zabawne gesty, maski. Organizację cyrku zostawcie organizacjom, Wy róbcie swoje, proszę.
Jeszcze tylko brakuje, żeby Mario na konferencjach pociskał z luzem godnym potomka Conora ‘osz Ty cwaniaczku, doigrałeś się, zobaczysz ile waży polska siła, albo i nie zobaczysz, bo Ci zgaśnie światło ancymonie hehe’. Kurwa, litości.
Nie potrzebuję wielkich przemów, żarcików, stylówy, kiedy do klatki wjeżdża Gamer i swoją postawą i umiejętnościami kupuje mnie na kilka walk do przodu. Nie trzeba mi przebieranek na ważeniu, kiedy Cipek usadza Pniaka jednym strzałem, kiedy Wójcik z kamienną twarzą prze do przodu, kiedy Borys trójkątem odklepuje silnego czeczeńca, kiedy Kita przyjmując prostego na brzuch beka schabowym zjedzonym przed wejściem i wkurwia się, że właśnie miał kichnąć, a tu chuj, bo bić się trzeba.
Równie mocno nie potrzebuję Narkuna mówiącego o superfightach – rób chłopaku swoje, broń pasa, uwierz, że Twoje latające kolano zrobiło lepszą robotę marketingowo niż filmiki na fejsbuku.
Zombiak, mordeczko, broń tego pasa zostawiając serducho w ringu, pierdol aktorstwo, na M jak miłość przyjdzie pora na emeryturze.
Borys, jesteś kotem, rób to co lubisz, ale to showmaństwo wydaje się wymuszone, broń się stylem w klatce.
Chyba Panowie, że chodzi tylko o kwit, na międzynarodówkach C+E czy przy odśnieżaniu dachów w Norwegii nieźle płacą, a i w Trondheim ponoć niejedna gwiazda mma się narodziła.
Być kimś, będąc jednocześnie sobą – tam jest przecinek, a nie kropka i jest też dalszy ciąg zdania.
Wyrzygałem się, dziękuję.