In Memoriam: Andy "Tetsujin" Hug

Olos

-=PRIDE FC=-
4aORHEd.jpg


Andy, a właściwie Andreas Hug urodził się w Zurychu 7-ego września 1964 roku. Jego ojciec - Arthur, który był w połowie Francuzem służył w Legii Cudzoziemskiej i zginął w niewyjaśnionych okolicznościach na terenie Tajlandii. Andy nigdy nie poznał zatem swego ojca, a jego matka wiążąca ledwo koniec z końcem zmuszona była wyjechać w poszukiwaniu pracy i oddała syna do domu dziecka. Andreas nie był jedynym dzieckiem, wraz z nim trafili tam jego brat i siostra. Po trzech spędzonych tam latach Andy’ego i jego rodzeństwo adoptowali dziadkowie od strony matki. Andreas już od wczesnych lat wykazywał zainteresowanie sportem i mając sześć lat zaczął grać w piłkę. Z wiekiem młody Hug stawał się coraz częstszym celem ataków ze strony rówieśników. Powodami była jego wątła postura oraz sytuacja rodzinna. Dziesięcioletni chłopiec rozpoczął treningi Kyokushin karate w rodzinnym Wohlen. Jego dziadek był temu przeciwny i gdyby nie wstawiennictwo babci, która widziała zapał wnuczka do tej sztuki walki, młody Andy musiałby przerwać treningi. Po trzech latach treningu Hug zaczął przejawiać talent i odnosić sukcesy w swoich pierwszych turniejach. Wśród nich były drużynowe zawody pomiędzy szkołami w 1977. Dziadkowie z powodu trudnej sytuacji finansowej postawili go przed trudnym wyborem i kazali wybierać pomiędzy piłką nożną, a karate. Młody Andreas wybrał karate i wieku 15-stu lat zwyciężył w ogólnokrajowym Szwajcarskim Pucharze Oyama. Hug nie miał skończonych dwudziestu lat i oficjalnie nie mógł brać udziału w walkach w formule Full Contact, jednak z uwagi na jego nieprzeciętny talent Szwajcarska Federacja Karate dopuściła go do startów z seniorami. W 1981 roku reprezentacja Szwajcarii pokonała w finale Pucharu Czterech Narodów reprezentację Holandii, a następnie zdobył indywidualnie brązowy medal w kategorii do 81 kg podczas 5-tych Mistrzostw Holandii Kyokushin, przegrywając w półfinale z Koenem Scharrebergiem. Te sukcesy sprawiły, że zaledwie siedemnastoletni Hug został współzałożycielem dojo w Bremgarten.


ILD25fm.jpg


W tym samym roku po raz drugi wygrał w Szwajcarskim Pucharze Oyama, a następną dużą imprezą w jakiej triumfował były Mistrzostwa Szwajcarii w 1982 roku. Po sukcesach regionalnych i narodowych przyszły te na arenie międzynarodowej. Andy znalazł się w finałowej 16-stce na Mistrzostwach Europy, ale na tym etapie zakończył rywalizację. Po kolejnych mniej udanych startach w 1983 roku, Hug postanowił zmienić kategorię wagową na ciężką. Odnalazł się w niej jak ryba w wodzie, ponieważ wygrał eliminacje do drużyny Szwajcarii na trzecią edycję Kyokushin World Open. W prestiżowym turnieju organizowanym raz na cztery lata Andy dotarł do finałowej szesnastki, ale przegrał na punkty z innym utalentowanym karateką – Shokei Matsui. W tym samym roku ukończył szkołę zawodową i został masarzem i podjął pracę w rodzinnym Wohlen. W grudniu 1985 wygrał po raz drugi Puchar Ibusz Oyama i Mistrzostwa Szwajcarii po raz trzeci. Następnie zwyciężył w Mistrzostwach Europy w Barcelonie pokonując w finale Klausa Rexa. W półfinale 11-stego British Open w 1986 roku po raz pierwszy w swojej karierze spotkał się na macie z Michael’em Thompsonem. Brytyjczyk w tym starciu okazał się lepszy, ale obaj karatecy spotkali się ponownie już rok później podczas półfinału odbywających się w Katowicach 4-tych Mistrzostw Europy Kyokushin. Niestety dla Huga i tym razem górą był Thompson. Kilka miesięcy po tej porażce, podczas wakacji Andy poznał swoją przyszłą żonę, Ilonę, która była modelką i trenerką fitness. Poważniejszy rozwój związku musiał zaczekać, gdyż już w listopadzie Hug wyruszył do Japonii na 4-tą odsłonę Kyokushin World Open. Szwajcar przeszedł jak burza przez kolejne szczeble drabinki, a w półfinale zmierzył się z Akirą Masudą. Hug zwyciężył, ale ledwo chodził po piekielnie mocnych mawashi geri gedan (niskie kopnięcie) Japończyka. Dokonał jednak czynu historycznego, bo jako pierwszy gajin znalazł się w finale tego prestiżowego turnieju. A w nim czekał na niego Shokei Matsui, który wyeliminował go z poprzedniej edycji. Hug nie zdołał się zrewanżować za porażkę sprzed czterech lat i musiał zadowolić się drugim miejscem.





Mimo przegranej, popularność Andy’ego w Japonii i Europie wzrosła. Zmusiło go to do dokładniejszej selekcji imprez w których startował. W 1988 roku zajął pierwsze miejsce w pierwszym Pucharze Sursee w finale pokonując utalentowanego Kenji Midoriego. Rok później znowu spotkał się z Michael’em Thompsonem podczas 5-tych Mistrzostw Europy. Hugowi spełniło się porzekadło „Do trzech razy sztuka” i w swojej trzeciej z nim walce udało mu się wygrać z Anglikiem. Po krótkiej przerwie od startów Szwajcar powrócił rok później na kolejnej edycji Mistrzostw Europy, gdzie ponownie w finale starł się ze swoim nemezis, Michael’em Thompsonem. Hug nie zdołał obronić tytułu wywalczonego rok wcześniej i musiał przełknąć kolejną porażkę z rąk Brytyjczyka. Rok 1991 to kolejna edycja World Kyokushin Open, gdzie Hug po raz pierwszy spotkał się na macie z utalentowanym Brazylijczykiem, Francisco Filho. Równo z sygnałem kończącym pierwszą rundę Filho trafił wysokim kopnięciem, które posłało Szwajcara na deski. Obóz Andy’ego wniósł protest, ale nagrania wideo jasno wskazały, że reprezentant Kraju Kawy zaczął wyprowadzać mawashi geri jodan tuż przed gongiem. Porażka z Filho była ostatnią walką Huga jako przedstawiciela Kyokushin. Coraz prężniej działający na japońskiej scenie sztuk walki Kazuyoshi Ishii zaczął poszukiwać talentów spoza Japonii, którzy przyciągnęliby nowych fanów do i tak cieszących się popularnością turniejów przez niego organizowanych. Były uczeń sensei Ashihary na początku lat 80-tych stworzył własny styl mocno bazujący na wcześniej trenowanym przez niego Kyokushin. Odrzucił jednak wszelkie elementy jakie uznał za nieprzydatne w realnej walce i nastawił go na stricte rywalizację sportową. Nowy styl, Seidokaikan zaczął przyciągać coraz więcej zawodników, gdy podopieczni Ishiiego zdobywali kolejne sukcesy na japońskich turniejach karate. Jednym z nich został Andy, który 30-ego lipca 1992 wyszedł na matę z nową lilijką na piersi i pokonał na punkty Toshiyukiego Yanagisawę. Następnie w październiku tego samego roku zwyciężył w Pucharze Świata Seidokaikan w finale pokonując Taikei Kina, a w drodze do niego jednego z podopiecznych Ishiiego – Nobuaki Kakudę. W 1993 narodziła się organizacja K-1, która za cel postawiła sobie konfrontację zawodników wywodzących się z różnych sztuk walki bazujących na uderzaniu. Podczas pierwszego, historycznego Finału Światowego Grand Prix Andy zmierzył się w rewanżowej walce z Kakudą. Ale pojedynek ten był jedynie przystawką przed finałem turnieju. Turnieju w którym udział brali tacy zawodnicy jak: Peter Aerts, Masaaki Satake, Ernesto Hoost, Maurice Smith czy Branko Cikatić. Po kilku minutach twardej walki i wygranej przez ippon w drugiej rundzie, Andy zapowiedział swoje przejście do kickboxingu i chęć zmierzenia się z mistrzem, który miał zostać wyłoniony w kolejnym starciu. Pierwszym zwycięzcą K-1 GP został Cikatić, który w pierwszej rundzie prawym sierpowym znokautował Hoosta.





Zanim jednak Szwajcar zdjął gi i założył rękawice stoczył jeszcze kilka walk w karate. Kolejnym startem była walka na gali K-1 Sanctuary III, gdzie pokonał Minoru Fujitę. 28-ego sierpnia w szwajcarskim Inwil Hug wziął ślub z wybranką swojego serca, Iloną. Następnie wystartował w Pucharze Świata K-1 Illusion 1993, który odbył się 2-ego października. W drodze do finału pokonał Yoshinori Aratę, Changpueka Kiatsongrita oraz Toshiyukiego Atokawę. Ostatnią przeszkodą w wygraniu całego turnieju był Masaaki Satake i to ostatecznie on po czterech dogrywkach oraz rozstrzygającym konkursie tameshiwari (rozbijanie desek) zdobył trofeum. Hug po tej porażce postanowił w całości skupić się na przygotowaniach do debiutu w formule K-1. Miał on miejsce 15-ego listopada tego samego roku na gali, która jasno wskazywała na debiut Huga w nowej formule. Podczas K-1 Andy’s Glove Szwajcar zmierzył się z Ryujim Murakamim i wygrał przez knockout w pierwszej rundzie. Następnie szybko wrócił w walce poza-turniejowej na K-2 World Grand Prix, gdzie błyskawicznie rozbił Francuza, Erica Alberta swoim markowym kakato geri, czyli kopnięciem opadającym. W trzeciej walce Andy’ego organizacja K-1 postawiła poprzeczkę bardzo wysoko i zestawiła karatekę z Cikatićem, tym samym spełniając wygłoszone przez Huga życzenie po wygranej z Kakudą. Pojedynek od celnego kakato geri rozpoczął Andy, ale natychmiastowa i celna kontra Chorwata zachwiała Szwajcarem. Karateka doszedł do siebie, ale brakowało mu jeszcze umiejętności bokserskich co na tle mistrza K-1 było aż nadto wyraźne. Cikatić trafiał kombinacjami pięściarskimi, a Hug odpowiadał pojedynczymi kopniakami. Po małym kryzysie w pierwszej rundzie, Andy z każdą sekundą nabierał pewności siebie i stawiał opór chorwackiemu „Tygrysowi”. Zepchnął go nawet do głębokiej defensywy i sprawił, że Branko zaczął być liczony przez sędziego. Niezwykła wrzawa na trybunach niosła Huga po zwycięstwo. Piękne kombinacje kopnięć w tym postępujące po sobie opatentowane przez Szwajcara „Hug Tornado”, czyli niskie obrotowe kopnięcie, które miało za zadanie ściąć nogi przeciwnika i wysokie kakato geri w celu rozłupania głowy doprowadzało publikę do ekstazy. W trzeciej rundzie obu zawodników zaczął dopadać brak energii, ale to Andy zadawał mocniejsze i celniejsze ciosy, oprócz wymienionych kopnięć trafiał też czystymi sierpami, które wybijały Chorwata z równowagi. Ostatecznie po pięciu trzyminutowych rundach dynamicznego pojedynku do wyłonienia zwycięzcy potrzebni byli sędziowie, którzy jednogłośnie wybrali Andy’ego Huga. Po walce przeprowadzono wywiad z bohaterami tej walki, Szwajcar komplementował najstarszego zwycięzcę K-1 GP, a Cikatić wyraził chęć na stoczenie rewanżu.





Kolejną walkę dla organizacji K-1 Hug stoczył z amerykańskim kickbokserem i uczestnikiem pierwszych gal UFC, Patrickiem Smithem. Panowie spotkali się w ćwierćfinale K-1 GP ’94, gdzie zaskakująco szybko, bo w zaledwie 19 sekund Andy został znokautowany serią szybkich ciosów. Dobra passa Amerykanina się jednak na tym zwycięstwie skończyła, bo w kolejnej rundzie to on został znokautowany przez ostatecznego zwycięzcę całego turnieju, Petera Aertsa. Kontrolne badania po walce wykazały, że Andy ma wadę zgryzu i jego ochraniacz na zęby nie leży prawidłowo w jego szczękach. Lekarze dobrali i skorygowali ochraniacz tak aby w przyszłości Hug miał pełną ochronę swoich zębów i szczęki. Organizacja postanowiła potraktować porażkę swojej wschodzącej gwiazdy jako wypadek przy pracy i zorganizowała szybki rewanż. Już na samym starcie Hug skontrował próbę wysokiego kopnięcia swoją niską obrotówką, która ścięła Amerykanina z nóg. Po wznowieniu walki Smith ruszył wściekle na Andy’ego i zamknął go w narożniku, gdzie Szwajcar ratował się wejściem w klincz. Po wymianie kopnięć opadających z obu stron karateka wypalił kopnięciem na wątrobę po którym Patrick zgiął się w pół, a kombinacja ciosów zakończona kolanem wystrzelonym w głowę posłała Smitha na deski. Tym samym w niecałą minutę Andy zrewanżował się za swoją pierwszą porażkę w formule K-1. Dwa tygodnie po tym pojedynku Hug zmierzył się w specjalnym pojedynku ze znanym obecnie trenerem stójki związanym z MMA, Duke’iem Roufusem. Walka była bardzo jednostronna i przez KO po kopnięciu na wątrobę w pierwszej rundzie wygrał Szwajcar. Następnie Andy zrobił sobie krótką przerwę od walk i udał się do Szwajcarii aby 19-ego listopada przywitać swojego nowonarodzonego syna, Seyę. Ostatnią walkę w tym roku Hug stoczył z Holendrem, Robem van Esdonkiem. Jej stawką był mistrzowski pas organizacji UKF w wadze superciężkiej. Starcie było dość wyrównane i Holender miewał swoje momenty. Szwajcar potrzebował aż 13-stu minut aby wygrać i zrobił to w spektakularnym stylu. Po skróceniu dystansu i próbie zapięcia tajskiego klinczu Esdonk został poczęstowany lewym sierpowym odcinającym całkowicie prąd i zamieniającym jego ciało w przewracającą się kłodę drewna, która z hukiem wylądowała na ringowych deskach.





Rok 1995 Andy rozpoczął od pojedynku w eliminacjach do trzeciej edycji K-1 GP. Stawiany przez wielu w roli faworyta całego turnieju Szwajcar przywitał debiutującego w organizacji zawodnika z RPA, Mike’a Bernardo. Kickbokser z Afryki był skazywany na porażkę, ale głodny sukcesu młody wilk zszokował cały świat. Masywniejszy i obdarzony mocnym uderzeniem reprezentant Republiki Południowej Afryki dobrze znosił uderzenia i kopnięcia Huga, a następnie oddawał z nawiązką. Na nic były celne kopnięcia z półobrotu, opadające czy frontalne. Bernardo szedł do przodu jak czołg i w trzeciej rundzie posłał Andy’ego na deski. Sędzia doliczył do ośmiu, ale karateka chciał walczyć dalej. Mike poszedł za ciosem i znowu zachwiał Szwajcarem, którego przed upadkiem chroniły tylko liny. Arbiter postanowił oszczędzić Hugowi niepotrzebnego, całkowitego knockoutu i przerwał ten pojedynek. Bernardo następnie wygrał ze Stanem Longinidisem i dotarł do półfinału w którym przegrał z Jeromem Le Banerem. Na tej samej gali Hug zmierzył się Peterem Kramerem, którego znokautował w zaledwie 45 sekund. Po tej walce organizacja K-1 postanowiła spieniężyć popularność Andy’ego w jego rodzinnym kraju. Pierwsza gala tej organizacji w Szwajcarii odbiła się dużym echem i była sporym sukcesem. W walce wieczoru, której stawką był pas mistrza organizacji UKF Hug podejmował Amerykanina, Dennisa Lane’a. Po dosyć jednostronnym pojedynku Lane zrezygnował z dalszej walki w przerwie między drugą, a trzecią rundą. 5 tygodni po tym pojedynku Andy wrócił do Japonii aby wraz z Ernesto Hoostem uświetnić galę K-3 Grand Prix (K-1 miało poszczególne szczeble w których „1” była najwyższym z nich). W niezwykle wyrównanym pojedynku w którym zmierzyły się niebywale szybkie kombinacje bokserskie zakańczane potężnymi low kickami Hoosta oraz ekwilibrystyczne kopnięcia Huga do wyłonienia zwycięzcy potrzebni byli sędziowie. 2 sędziów wskazało Hoosta, a jeden z nich punktował remis. Andy był widocznie rozczarowany werdyktem i zapewne podobnie czuli się też szefowie organizacji. Postanowili oni zestawić rewanż pomiędzy Hugiem, a Bernardo licząc na powtórkę sytuacji z Patrickiem Smithem. Hug zadawał sporo niskich kopnięć, aby spowolnić cięższego od siebie rywala. Plan ten z powodzeniem realizował przez ponad półtora rundy. Prowokacje reprezentanta RPA podziałały i Andy wystrzelił wysokim, okrężnym kopnięciem które zatrzymało się na gardzie Mike’a. Bernardo skontrował prawym sierpowym trafiając w skroń Szwajcara. Karatece momentalnie odcięło prąd w nogach i mimo szybkiego podniesienia się z maty nie był on w stanie kontynuować walki, którą przerwał sędzia ringowy.





Druga porażka z rzędu oraz niezbyt imponujący rekord ośmiu wygranych i czterech porażek mocno wstrząsnęły Andym. Zaczął mieć wątpliwości czy jest sens kontynuować swoją karierę. Dodatkowo stan ten pogłębiała ciągła rozłąka z żoną i rocznym synkiem. Ostatecznie jednak postanowił kontynuować swoją przygodę z kickboksingiem i zawalczyć z zaledwie 23-letnim finalistą K-1 GP ’95 oraz pogromcą Mike’a Bernardo – Jeromem Le Banerem. Francuz górował nad Hugiem zarówno wzrostem jak i wagą, dodatkowo posiadał ciężkie ręce. Sytuacja miała się więc podobnie jak w przypadku pojedynków z Bernardo. „Niebieskooki Samuraj” prowadził pojedynek mądrze trafiając Le Banera swoim kakato geri i dobrymi kombinacjami bokserskimi. Po pięciu rundach pojedynku sędziowie ogłosili Huga zwycięzcą tego starcia. Przełamując złą passę i zamykając rok z bardzo potrzebnym zwycięstwem Andy wchodził w rok 1996 z dobrym nastawieniem. W eliminacjach do K-1 GP’96 w nieco ponad dwie minuty znokautował Barta Vale. W ćwierćfinale turnieju jeszcze szybciej, bo w zaledwie 40 sekund odprawił Duane’a van der Merwe. Natomiast w kolejnej rundzie trafił na Ernesto Hoosta. Panowie przez pełne trzy rundy wymieniali się pojedynczymi, mocnymi kopnięciami lub ciosami. Jeden za jeden, gdy walka trafiała do klinczu sytuacja była identyczna – cios Huga, cios Hoosta. Gdy jeden przypuszczał szarżę, drugi odpowiadał własną furią ciosów. Po trzech rundach ciężkiej batalii przyszedł czas na decyzję sędziów. Jeden wskazał Holendra, drugi punktował na korzyść Andy’ego, a trzeci wskazał na remis. Oznaczało to dogrywkę w której obaj śmiertelnie już zmęczeni nie mieli zamiaru odpuszczać. Hug skupił się na boksowaniu i zadawał mnie energochłonnych kopnięć. Nie mniej jednak gdy nadarzyła się okazja to wbił swoją piętę w skalp Ernesto. Hoost odpowiadał kombinacjami ciosów, a walka momentami przypominała podwórkową bijatykę, gdzie na bok odeszły technika i celność, a górę wzięła czysta wola zwycięstwa i złość. Po dogrywce w lepszym humorze był Szwajcar, który zamknął trzyminutową rundę kilkoma celnymi ciosami. Sędziowie jednak nadal nie potrafili wybrać lepszego i zarządzili kolejną dogrywkę. Zawodnicy mówiąc kolokwialnie jechali już na ostatnich oparach, ale więcej w baku zostało Hugowi, który rozpoczął rundę od celnych, pojedynczych kopnięć. Nieco wolny, a wręcz ospały już pojedynek rozbudził się na nowo, gdy obaj zawodnicy zaczęli wymieniać kanonady ciosów na środku ringu. Zaraz po gongu bohaterowie półfinału podnieśli ręce w geście zwycięstwa, ale żaden z nich nie mógł być pewny swego podchodząc trzeci raz do sędziego ringowego i czekając na wyczytanie punktacji. Tym razem werdykt był jasny, choć niejednogłośny, gdyż dwóch sędziów wskazało Szwajcara, a jeden „Mr. Perfect’a”. Bitwa ta przeszła do historii K-1 i jest jednym z wielu powodów dla którego organizacja ta stała się tak popularna. Istny crème de la crème kickboksingu z tej walki miał małe znaczenia w tamtym momencie dla Huga. Po bardzo ciężkim 5-cio rundowym boju czekał go pojedynek w finale ze swoim dwukrotnym pogromcą, Mike’iem Bernardo. „Tetsujin” (jap. „Człowiek z żelaza”) postanowił użyć taktyki z ich drugiego pojedynku i w pierwszej kolejności wyeliminować mobilność zawodnika z RPA. Każde celne mawashi geri gedan rozrywało naruszone w dwóch poprzednich walkach włókna mięśniowe w lewym udzie Bernardo. Hug przypuszczał pojedyncze szarże złożone z dwóch – trzech ciosów zakańczane soczystym smagnięciem nogi swojego rywala. W drugiej rundzie Mike starał się za wszelką cenę unikać przyjmowania bezpośrednich ciosów na swoje lewe udo. Andy to wykorzystywał i gdy Bernardo unosił nogę do obrony to atakował ciosami jego głowę. Szwajcar zmieścił solidne kopnięcie tuż nad kolanem swojego rywala i mięśnie Mike’a się poddały. Osunął się on na matę i został liczony. Andy zaczął krążyć po ringu unosząc dłoń w geście zwycięstwa, ale Południowoafrykańczyk podniósł się na „dziewiątce”. Bernardo zmienił pozycję, aby ochronić swoje mocno obite udo i niczym zranione zwierzę próbował zatrzymać Huga swoją agresją. Karateka wyczuł moment i wystrzelił idealnie wymierzonym „Hug Tornado”, które ścięło rywala z nóg. Pięta Szwajcara z chirurgiczną precyzją trafiła mięsień czworogłowy i leżący z grymasem bólu Bernardo nie dał rady drugi raz podnieść się na czas. Tym samym Andy w świetnym stylu został zwycięzcą K-1 Grand Prix za rok 1996 spełniając tym samym swoje marzenie.





Po tym ogromnym sukcesie organizacja postanowiła zorganizować kolejną galę w Szwajcarii i na K-1 Fight Night II zestawiła Huga z Sadau Kiatsongritem, a stawką pojedynku był dzierżony przez Andy’ego pas organizacji UKF. Szwajcar wygrał przez nokaut prawym sierpowym w drugiej rundzie. Kolejnym starciem był debiut w muay thai i wyzwanie do walki Stana Longinidisa. Hug ponownie wygrał przez KO w drugiej rundzie, tym razem przez cios lewym krzyżowym zdobywając przy tym pas organizacji WMTC. Swój najbardziej udany rok w karierze Andy zamknął najpierw wygranym rewanżem z Masaaki Satake, którego stawką był pas mistrza organizacji WKA, a następnie decyzją sędziowską zwyciężył z Musashim notując perfekcyjny rekord 8-0.


Niestety wraz z nowym rokiem przyszło przerwanie dobrej passy, gdy w niecałe dwie minuty Peter Aerts znokautował Huga kolanem na głowę, wcześniej kilkukrotnie trafiając go w nią czysto mocnymi ciosami. Pięć tygodni później na gali K-1 Braves po ciężkim i wyrównanym pojedynku niejednogłośnie zremisował z Samem Greco. W walce wieczoru podczas trzeciej gali w Szwajcarii po raz czwarty spotkali się Bernardo oraz Hug. Potężnie zbudowany Mike lewym sierpowym posłał Szwajcara na deski w drugiej rundzie, ale przez resztę pojedynku to „Niebieskooki Samuraj” punktował reprezentanta RPA i wygrał przez jednogłośną decyzję sędziów, zamykając rywalizację z Bernardo remisem 2:2. Miesiąc później Hug przywitał debiutującego w K-1 dawnego rywala z karate, Francisco Filho. Walka zaczęła się od pasywnego wyczekiwania na ruch przeciwnika z obu stron, a gdy w końcu doszło do zwarcia to zawodnicy wymieniali jedynie pojedyncze kopnięcia. Na nieszczęście Andy’ego, reprezentant Kraju Kawy powtórzył swój wyczyn z piątego World Kyokyushin Open. Gdy Szwajcar odważniej ruszył do przodu nadział się na idealnie wymierzony prawy sierp, który pozbawił go przytomności. Niezbyt imponująca forma Huga nie przekreśliła jego udziału w kolejnym GP. W eliminacjach szybko rozbił Kanadyjczyka, Pierre’a Guenette. W kolejnej rundzie zaś czekał na niego Masaaki Satake i ewentualne zakończenie trylogii. Japończyk nie miał zbyt wiele do powiedzenia w tym pojedynku, bo został znokautowany w zaledwie 15-cie sekund. W półfinałach Hug stoczył kolejny rewanż, tym razem z Peterem Aertsem. Szwajcar postawił na zasadę „ogień zwalczaj ogniem” i okopywał nogi holenderskiego „Drwala”. Po trzech rundach sędziowie jednogłośnie ogłosili, że to Hug był lepszym zawodnikiem. W wywiadach po latach Peter komplementował Huga i wspominał, że pojedynczy low kick był do zniesienia, to ich kumulacja spowodowała, że miał problem z poruszaniem się po ringu. W finale GP czekało na niego zwieńczenie trylogii z innym Holendrem, Ernesto Hoostem. „Mr.Perfect” udowodnił w tej walce skąd wziął się jego przydomek. Przyćmił on całkowicie zeszłorocznego zwycięzcę Grand Prix agresywnymi, szybkimi kombinacjami ciosów i kopnięć podczas których Hug jedynie krył się za podwójną gardą. Szwajcar miał swoje momenty, ale były to pojedyncze akcje złożone z niewielu ciosów. Tym razem niepotrzebne były dogrywki, bowiem sędziowie byli jednogłośni i po raz pierwszy zwycięzcą K-1 GP został Hoost. Andy po ogłoszeniu werdyktu podszedł uśmiechnięty do Ernesto i pogratulował mu wygranej. Mimo porażki Hug podkreślił swoje miejsce w absolutnej czołówce K-1 dochodząc drugi raz do finału tego prestiżowego turnieju.


Kariera „Niebieskookiego Samuraja” przeszkadzała mu w utrzymywaniu stałego kontaktu z żoną i niespełna trzyletnim synem. Szwajcar zrobił sobie 5-cio miesięczną przerwę od startów, aby zregenerować ciało i spędzić więcej czasu z rodziną. Hug wrócił 9-ego kwietnia 1998 roku na gali K-1 Kings ’98, gdzie bez większych problemów wypunktował Amerykanina, Curtisa Schustera. Następnie Andy kolejny raz przyciągnął fanów na galę w Zurychu, gdzie zmierzył się z Peterem Aertsem o tytuł organizacji WKA. Andy przyjął bardzo podobny plan do tego, który był użyty w ostatniej walce z Holendrem. Tym razem jednak przeplatał niskie kopnięcia ze swoim kakato geri, które mieszało Peterowi szyki. Pojedynek był prowadzony mądrze przez obie strony, bez zbędnych szarż czy podpalania się. Po pięciu rundach sędziowie wybrali Huga zwycięzcą tego pojedynku, ale nie ma tu mowy o „pomagających ścianach”. Następnie Szwajcar po raz pierwszy i zarazem jedyny raz zawalczył w USA, gdzie w dwie minuty rozbił reprezentanta gospodarzy, Mike’a LaBree. 6 tygodni później rozpoczęły się eliminacje do K-1 GP ’98 w których Andy trafił na Marka Russella. Anglik przetrwał w pierwszej rundzie leżał na deskach, ale zdołał wstać i kontynuować pojedynek. Druga runda była już tą ostatnią gdy idealnie wycelowany low kick Szwajcara ściął zakroczną nogę rywala i ten nie był w stanie kontynuować pojedynku. W oczekiwaniu na kolejną rundę GP, Hug zawalczył z Masaakim Miyamoto na gali K-1 Japan ’98 Kamikaze. Andy znokautował Japończyka pod koniec pierwszej rundy pięknym backfistem.





Niecałe dwa miesiące później w ćwierćfinale GP zmierzył się z młodym Nowozelandczykiem, Rayem Sefo. Kickbokser z Oceanii stawiał twardy opór przez półtorej rundy, momentami prowokując Huga. Po jednej z nich Andy trafił dobrą kombinacją, która posłała Sefo na deski. Reprezentant Nowej Zelandii wstał na „dziewiątce”, ale jak tylko walkę wznowiono szybki atak Szwajcara ponownie zwalił go z nóg i sędzia przerwał pojedynek. Na kolejnym stopniu drabinki czekał już na niego „sąsiad” Raya, Australijczyk Sam Greco. Panowie zremisowali półtora roku wcześniej, więc była to dobra okazja aby rozstrzygnąć kto jest lepszy. Pierwsza runda była bardzo zachowawcza z obu stron, zawodnicy wymieniali akcje złożone z pojedynczych ciosów, wśród których znalazło się kakato geri wbite w skalp Greco. W drugiej odsłonie pojedynek się otworzył i kibice zgromadzeni w Tokyo Dome mieli okazję zobaczyć twardą wymianę ciosów. Drugie trzy minuty zakończyła szarża Huga, który w ferworze walki kontynuował atak już po gongu. W momencie gdy między zawodników wszedł sędzia, Sam postanowił odpłacić Szwajcarowi za nieprzestrzeganie reguł i trafił go prawym sierpem, który przewrócił odsłoniętego karatekę. Nie doszło jednak do skandalu, ponieważ Andy niczym sprężyna wrócił na nogi i zawodnicy poszli do swoich narożników. W ostatniej rundzie Australijczyk przejął inicjatywę i starał się odrobić stracone punkty. Hug nie pozostawał dłużny i końcówka pojedynku przeobraziła się w prawdziwą wojnę. Kanonady ciosów spadały to z jednej, to z drugiej strony, ale to Szwajcar był minimalnie celniejszy i jego uderzenia robiły więcej szkody. Werdykt nie był jednomyślny, gdyż dwóch sędziów wskazało na Andy’ego, a jeden dał remis. „Niebieskooki Samuraj” trzeci raz z rzędu znalazł się w finale K-1 GP i przyszło mu czwarty raz zawalczyć z Peterem Aertsem. Nie dane było Hugowi powtórzyć wyczynu sprzed dwóch lat, ponieważ Holender w zaledwie 70 sekund znokautował karatekę lewym, wysokim kopnięciem. Dla „Drwala” był to już trzeci tytuł (wcześniejsze wywalczył w 1994 i 1995 roku), a dla Andy’ego ostatni finał K-1 GP w karierze. „Tetsujin” nie miał zamiaru kończyć swojej przygody z kickboksingiem zamykając rok z dobrym bilansem 7-1.


Kolejny zaś otworzył dewastującym nokautem, Szwajcar obrotowym kopnięciem na początku drugiej rundy znokautował Tsuyoshiego Nakasako. 5 tygodni później na gali K-1 Revenge ’99 po raz drugi zmierzył się z Rayem Sefo. Szwajcar kontrolował walkę przez większość czasu, ale niezwykle twardy Samoańczyk dochodził momentami do głosu i nie miał zamiaru oddać zwycięstwa za darmo. W czwartej rundzie Hug trafił swojego rywala poniżej pasa i Nowozelandczyk potrzebował blisko czterech minut na dojście do siebie. Gdy walkę wznowiono Andy obrał sobie na cel mocno obitą już prawą nogę Raya. Mimo podpierania się na linach i ewidentnych kłopotów z chodzeniem Sefo nie miał zamiaru odpuszczać, a wręcz prowokował dalsze ataki. Szwajcar w końcu ściął go z nóg, lecz ten zdążył wstać przed końcem odliczania i zapraszał Huga do dalszej walki. „Niebieskooki Samuraj” ruszył do ataku i serią ciosów zakończoną kopnięciem posłał Sefo ponownie na deski. Samoańczyk po raz drugi podniósł się na czas i kulejąc dotrwał do końca rundy. Ray chciał walczyć dalej, ale jego narożnik podjął słuszną decyzję o poddaniu walki.





W międzyczasie Andy otworzył własną salę treningową w Lucernie i trenował nową generację szwajcarskich kickbokserów wśród których byli: Xhavit Bajrami, Bjorn Bregy czy Petar Majstrovic oraz zagranicznych zawodników, w tym Michaela McDonalda. Trenując nową gwardię, sam przygotowywał się do kolejnych starć. Na piątej gali K-1 w Zurychu stanął w obronie pasa organizacji WKA przeciwko Stefanowi Leko. Niemiec momentami był całkowicie zdeklasowany przez Huga, zaliczył nawet nokdaun gdy dosięgło go kolano Szwajcara. Leko dotrwał do końca pojedynku, ale przegrał na punkty. Po powrocie do Japonii zmierzył się z byłym mistrzem UFC w wadze ciężkiej, Maurice Smithem podczas K-1 Spirits ’99. Hug prowadził pojedynek bardzo bezpiecznie i bez większych problemów wygrał pojedynek przez jednogłośną decyzję sędziów. 6 tygodni później podczas eliminacji do K-1 GP ’99 w niecałe dwie minuty znokautował obrotowym kopnięciem Hiromi Amadę, wcześniej dwukrotnie posyłając Japończyka na deski niskimi kopnięciami. W ćwierćfinałach po raz czwarty spotkał się w ringu z Ernesto Hoostem. Pojedynek od obrotowego backfistu, a następnie obrotowego wysokiego kopnięcia ładnie rozpoczął Hug. Ciosy jednak zatrzymały się na gardzie Holendra. „Niebieskooki Samuraj” przy kolejnych próbach swoich markowych kopnięć zaostrzył drobny uraz pachwiny, którego nabawił się w pojedynku z Amadą. W drugiej rundzie musiał się on ograniczyć praktycznie do niskich kopnięć. Hoost się rozkręcał i nacierał coraz bardziej złożonymi kombinacjami. Szwajcar nie pozostawał dłużny i zawodnicy wdali się w prawdziwą „strzelaninę” na środku ringu.





Piekielnie szybkie kombinacje ciosów kończone low kickami oraz większa aktywność w klinczu przechylały szalę zwycięstwa na korzyść Ernesto. I to on po trzech rundach morderczej walki został zwycięzcą oraz wszedł do półfinału GP. Dla Andy’ego zaś był to ostatni udział w tym turnieju i drugi rok z rzędu zakończony porażką. 19-ego marca 2000 roku Hug powrócił na ring i stoczył rewanż z Musashim. Widać było, że Szwajcar jest zrelaksowany i walczy na luzie. Nie było to jednak lekceważące dla Japończyka, który momentami mocno napierał. „Tetsujin” atakował swoimi obrotowymi oraz opadającymi kopnięciami dowożąc bezpiecznie zwycięstwo na punkty. W wywiadzie po walce powiedział, że wyleczył kontuzje i chciał przewalczyć pełen dystans oraz wykorzystać swój pełny wachlarz technik. Na K-1 Millennium Hug stanął naprzeciw wywodzącemu się z Kyokushin Brazylijczykowi, Glaube Feitosie. Dla reprezentanta Kraju Kawy był to dopiero trzeci pojedynek na zasadach K-1. Ale lata doświadczenia zdobyte na matach podczas walk w karate pozwoliły mu toczyć wyrównaną walkę z „Niebieskookim Samurajem”. Zwykle to rywale Andy’ego podżegali do bitki, tym razem to Hug zachęcał Feitose do otwartej walki i wymiany ciosów.





Brazylijczyk dotrwał do końca pojedynku, ale jednogłośnym zwycięzcą został „Tetsujin”. Szwajcar coraz częściej rozważał zakończenie kariery, aby spędzać więcej czasu z żoną i synem. 3-ego czerwca 2000 roku postanowił stoczyć ostatnią walkę w Szwajcarii, aby pożegnać się z kibicującymi mu rodakami. Na gali K-1 Fight Night 2000 zmierzył się z młodym, ale już doświadczonym Chowartem, Mirko Cro Copem. Wśród widzów była żona Huga, Ilona oraz założyciel K-1, Kazuyoshi Ishii Były podopieczny Branko Cikatića sprawiał momentami duże problemy Hugowi, przede wszystkim swoim dobrze poukładanym boksem. Andy jednak znajdował dziury w gardzie Chorwata w których umieszczał m.in. kakato geri. Cro Cop nie odpuszczał, ale ostatecznie to Szwajcar po raz szósty wygrał w swojej ojczyźnie pojedynek na zasadach K-1. Panowie po walce się uścisnęli, a zaraz po ogłoszeniu werdyktu Andy wziął mikrofon do ręki i wygłosił parę zdań w kierunku widzów zgromadzonych na arenie. Podziękował wszystkim za lata wsparcia, ale szczególne podziękowania złożył swojej niezwykle wzruszonej żonie.


Miesiąc później Hug poleciał do Japonii, aby stoczyć jedną ze swoich pożegnalnych walk. Przed pojedynkiem przeprowadzono z nim wywiad podczas którego reporter zapytał:


„Why do You still fighting in the ring?”


Andy z uśmiechem na ustach odpowiedział:


„Why? Because I was born to fight” po chwili dodając „To make the people happy… or sad” zakończył śmiejąc się.


7-ego lipca na gali K-1 Spirits 2000 Hug zmierzył się z Nobu Hayashim. „Tetsujin najpierw znokdaunował swojego rywala, a następnie zafundował mu nokaut lewym krzyżowym. Szwajcar planował stoczenie jeszcze jednej, pożegnalnej walki w Japonii. Szefowie organizacji namówili go jednak, aby pożegnanie nastąpiło przy okazji kolejnego K-1 GP. Na początku sierpnia Andy doznał ponad trzydziestu napadów gorączki i krwotoków z nosa. Udał się do szpitala na badania, ale lekarze nie znaleźli nic co mogłoby spowodować te problemy. Hug 14-ego sierpnia postanowił wyruszyć do Japonii, aby tam dokończyć przygotowania. Lekarze oraz manager Szwajcara, Rene Ernst odradzali mu wylot do Kraju Wschodzącego Słońca. Dzień później jego prywatny lekarz znalazł guz po lewej stronie szyi Huga i stwierdził, że może być to nowotwór. Andy został przewieziony do szpitala w Tokio na dalsze badania i ewentualne leczenie. 19-ego sierpnia powróciły ataki gorączki, a lekarze jednoznacznie stwierdzili co dolega Szwajcarowi. „Niebieskooki Samuraj” stanął naprzeciw najcięższego rywala w swojej karierze, bowiem cierpiał na białaczkę. Specjaliści ze szpitala Japońskiej Akademii Medycznej podjęli decyzję o leczeniu chemioterapią. Dodatkową przeszkodą na jaką natrafili były problemy z ciśnieniem które od jakiegoś czasu dokuczały Hugowi. Lekarze ostrzegli Andy’ego, że terapia i leczenie mogą spowodować trwałe pogorszenie stanu zdrowia. Ostrzeżenia niestety okazały się trafne. Zaraz po rozpoczęciu chemioterapii Hug doznał krwotoku śródmózgowego, zapalenia płuc i wysokiej gorączki. Szwajcar miał wszystkie objawy ostrej białaczki: fioletowe plamy na ciele, krwawienie przełyku, gałek ocznych i przewodów moczowych. 21-ego sierpnia w szpitalu odwiedził go Ishii, któremu Hug przekazał, że gdyby niebawem zmarł to chciałby aby pochowano go w Japonii. Następnego dnia nastąpiła nieoczekiwana poprawa stanu zdrowia. Andy oglądał telewizję, jadł samodzielnie oraz rozmawiał ze swoją żoną przez telefon. Tego dnia umieścił również oświadczenie na swojej stronie internetowej:



„Drodzy fani,

Sądzę, ze będziecie zszokowani na wieść o moim stanie zdrowia. Gdy lekarze przekazali mi te wieści, sam byłem w ogromnym szoku. Ale chcę Was o nim poinformować abym mógł razem z Wami walczyć z tą chorobą. Jest to najcięższy ze wszystkich moich rywali. Ale to ja wygram. Tak samo jak gdybym stał w ringu zbiorę siłę z Waszych okrzyków i pokonam tego przeciwnika. Niestety nie będę w stanie zawalczyć w październikowym turnieju. Będę walczyć z tym oponentem w Japonii i pewnego dnia pojawię się wśród Was. Nie traćcie nadziei!

Pozdrawiam, Andy Hug”


Rano 23-ego sierpnia nastąpiło gwałtownie pogorszenie stanu zdrowia Szwajcara. Hug zaczął mieć trudności z oddychaniem i zapadł w śpiączkę. Lekarze podłączyli go do aparatury podtrzymującej życie, a sytuacja stawała się coraz gorsza. Serce Szwajcara zatrzymywało się trzy razy, ale lekarze za każdym razem przywracali tętno. Nobuaki Kakuda, gdy dowiedział się o stanie zdrowia swojego kiedyś, rywala z maty, a potem już przyjaciela poprosił o możliwość czuwania przy nim wraz ze sztabem trenerskim i pozostałymi zawodnikami. Japończyk relacjonował, że z każdym razem gdy serce Huga stawało wszyscy zebrani gromko krzyczeli: „Ręce do góry, nie poddawaj się, dasz radę!”.

Dzień później gdy serce „Niebieskookiego Samuraja” zatrzymało się, lekarze podjęli decyzję o nie przywracaniu go do życia i pozwolili mu odejść. Hug zmarł o 16:21 równe dwa tygodnie przed swoimi trzydziestymi szóstymi urodzinami. Śmierć Szwajcara odbiła się szerokim echem w Japonii, a konferencję prasową na której była piątka lekarzy zajmujących się karateką, Kazuyoshi Ishii oraz Francisco Filho transmitowały największe japońskie stacje telewizyjne. W tym samym szpitalu przebywał akurat Peter Aerts, który dochodził do siebie po zabiegu pleców. Gdy Holender dowiedział się o śmierci swojego czterokrotnego rywala załamał się i przez dwie godziny rozpaczał w szpitalnym holu. Gdy nieco doszedł do siebie został poproszony przez obecnych w szpitalu dziennikarzy o zabranie głosu. „Drwal” wyraził swój nieukrywany żal i zadedykował swój start w nadchodzącym GP Andy’emu.

Pogrzeb Szwajcara odbył się 27-ego sierpnia na cmentarzu przy świątyni Hoshuin w Kyoto. Na bardzo małej powierzchni zgromadziło się ponad osiemset osób wśród których znaleźli się rywale i koledzy z mat oraz ringów, a wśród nich: szef organizacji K-1 Kazuyoshi Ishii, Hajime Kazumi, Akira Masuda, Shokei Matsui, Kenji Midori oraz ówczesny prezydent Szwajcarii Adolf Ogi. Dodatkowo wśród niosących urnę z prochami byli: Francisco Filho, Nobuaki Kakuda i Nicholas Pettas. Ponad dwa tysiące ludzi zgromadziło się poza murami świątyni, aby towarzyszyć Hugowi w ostatniej podróży.

„Tetsujin” osierocił sześcioletniego syna i owdowił żonę z którymi nie miał okazji przebywać tak często jakby tego pragnął. Zostawił jednak po sobie sportową legendę zarówno jako karateka i jako kickbokser wagi ciężkiej. W pewnym momencie Hug był najlepiej opłacanym zawodnikiem K-1 na świecie. W rodzinnej Szwajcarii nie przegrał pojedynku, a jego walki zbierały przed telewizorami więcej osób niż mecze tenisowe Martiny Hingis czy spotkania reprezentacji piłki nożnej. Andy był nie tylko znakomitym sportowcem, ale bardzo skromnym, dobrym i uczciwym człowiekiem. Niewątpliwie oprócz osiągnięć sportowych to te przymioty pozwoliły mu osiągnąć tak dużą popularność w Japonii, która została jego drugą ojczyzną.


fXLNAFS.jpg
 
28-ego sierpnia minęła 18-ta rocznica śmierci Andy'ego Huga. Długo się zabierałem za materiał o nim, ponieważ chciałem aby był rzeczywiście kompletny. Im dłużej jednak pisałem tym jeszcze więcej informacji znajdowałem, więc z planowanej publikacji w dzień śmierci robię Andy'emu prezent na rocznicę jego 54-tych urodzin. Długo mógłbym pisać i się rozwodzić nad jego osobą. Napiszę tylko, że jest dla mnie niesamowitą inspiracją i nie wstydzę się tego, zeszkliły mi się oczy kilka razy zwłaszcza gdy zamykałem materiał. Wielki karateka, wielki kickbokser. Niech spoczywa w pokoju. Osu!

 
Back
Top