Rozwój kariery Citki zahamowała poważna kontuzja ścięgna Achillesa. ,,Problem ze ścięgnem Achillesa zaczął się w styczniu. Noga bolała, a mimo to Citko wychodził na boisko. Lekarze go ostrzegali, ale w rozmowie z trenerami twierdzili, że zawodnik jest zdolny do gry. Citko zaciskał zęby i występował w kolejnych spotkaniach. Kiedy ból nie ustępował, udał się razem z innymi kontuzjowanymi zawodnikami Widzewa – Rafałem Siadaczką i Radosławem Michalskim – do kliniki we Freiburgu. Ćwiczenia, masaże i zabiegi niewiele pomogły. Citko czuł się lepiej, ale gdy wrócił do treningów, ból nie znikał. – Byłem między młotem a kowadłem. Grałem w lidze, jeździłem też na reprezentację, bo nie umiałem odmówić ani trenerowi w klubie, ani trenerowi w reprezentacji – opowiada zawodnik.”
,,Przełomowym momentem była wizyta u lekarza w Łodzi. Ten, zamiast starać się wyleczyć Citkę, założył piłkarzowi blokadę, wstrzykując preparat sterydowy. – Wcześniej byłem u tego lekarza, gdy bolało mnie kolano. Pomógł mi, więc myślałem, że teraz też wszystko będzie ok. Doktor mnie okłamał. Myślałem, że podaje mi lek, a nie wstrzykuje sterydy, które tylko uśmierzą ból – tłumaczy były piłkarz. To, co wydarzyło się 17 maja 1997 roku, jest tylko konsekwencją fatalnej decyzji lekarza wspomnianej przez Citkę.”
,,Widzew gra na wyjeździe z Górnikiem Zabrze. Przed upływem drugiego kwadransa Paweł Miąszkiewicz wykorzystuje błąd Dariusza Dźwigały, dając łodzianom prowadzenie. Od 62. minuty trener Smuda jest jednak w złym humorze. – Wszystko miało miejsce na wysokości naszej ławki rezerwowych. Marek wyskoczył do główki. Nie miał kontaktu z przeciwnikiem, ale jak upadł, to wyglądało to tak, jakby kłoda jakaś spadła. Rokowania od razu nie były najlepsze – przypomina sobie szkoleniowiec. Gdy Citko poczuł potworny ból, był przekonany, że został sfaulowany przez przeciwnika. – Zwijałem się na murawie, a później miałem pretensje do sędziego. Myślałem: „jak mógł nie widzieć tego faulu?”. Okazało się, że nikt mnie nie dotknął. Nie byłem świadomy, jak poważna jest sytuacja. Gdy opuściłem boisko, oglądałem mecz z ławki rezerwowych. Po spotkaniu okazało się, że zerwałem Achillesa.”
,,Wtedy popełniono kolejny duży błąd. Zawieziono piłkarza do… szpitala wojskowego w Łodzi. Lekarze nie zwracali wielkiej uwagi na to, że Citko jest profesjonalnym zawodnikiem, bo w latach 90. w Polsce medycyna sportowa praktycznie nie istniała. Reprezentanta Polski zoperowano tak jak każdego innego pacjenta. Citko i Smuda uważają, że działacze nie zachowali się jak należy. Grajewski ma zupełnie inne zdanie.”
,,Citko: Prezesi w Widzewie oczekiwali, że zarobią na mnie miliony, a jak przytrafiła się kontuzja, nikt nie chciał zainwestować pieniędzy w operację. Zostałem sam.”
,,Grajewski: Nie chciałem, by Citkę operowano w Polsce. „Mądrzejsi” doradcy zawodnika zadecydowali jednak inaczej i wyszło tak jak wyszło. W tamtych czasach w Polsce nie mieliśmy wśród lekarzy takich specjalistów jak dzisiaj.”
,,Citko: Do szpitala wojskowego zawiózł mnie człowiek z klubu. O tym, że zostanę zoperowany w Polsce, lekarze zadecydowali razem z działaczami Widzewa. Decyzję podjął między innymi Grajewski.”
,,Smuda: Grajewski taki mądry, a wtedy nie dał na operację ani grosza. Każdy mądry po szkodzie. Jeden mówił o zabiegu w Polsce, drugi o Anglii, jeszcze inny o kolejnym rozwiązaniu. Wszyscy chcieli, żeby Citko trafił na stół operacyjny jak najszybciej, bo przy tego typu kontuzjach to konieczne. Wtedy nikt nie potrafił podjąć szybkich decyzji. Łącznie z Grajewskim, który się teraz wymądrza.”