Era Conora

Mojso

KSW
Lightweight
Wraz z wyrzyganiem połowy żołądku na kacu, postanowiłem wszystkich zaprosić do dyskusji. Tytuł tematy przyszedł mi po długich zastanowieniach między jednym haftem a drugim. Mianowicie. Chcąc nie chcać żyjemy w mma teraz erą Rudego (hejterzy Conora do których ja się zaliczam, oraz fani Irlandczyka musimy się z tym zgodzić). Jak uważacie sytuacja UFC by się potoczyła bez tej postaci. Z jednej strony uważam, logiczniejsze drabinki, przestanie pajacowania zawodników których tak naprawdę mało kto kojarzy, ale teraz tak wypada bo tak się robi hajs, burdel w dywizjach. Z drugiej strony, teraz mma dotarło do podrzędnego Kowalskiego, w Stanach do Smitha, a w Irlandi do podrzędnego Conolly, oczywiście nie mówiąc o rozbijanu banku z PPV. Ale czy to samo by doszło bez niego? Fani czekają na kolejną walkę, hejterzy też bo czekają kiedy zbierze wpierdol. Jak uważacie kochani, jakby UFC działało bez bohatera tego tematu. Zapraszam do dyskusji i wymyślania alternatywnej histori.
 
Po głębszych przemyśleniach, analizie za i przeciw, po przedyskutowanie tego w sobie oraz pełnym badaniu dostępnych materiałów naukowych do glowy przychodzi mi jedna konkluzja: Conor Król kuhwy!
 
I tu dochodzimy do senda sprawy. Czy inny zawodnik miałby szansę, żeby wielki duży murzyn go zabił? Nie wydaje mi się.

Hipotetycznie jest to możliwe - jeśli masz innego zawodnika, który spełnia jednocześnie trzy warunki
- wygrywa swoje walki (ewentualnie prawie wszystkie), najlepiej w efektowny sposób
- jego osobowość dobrze się sprzedaje w mediach
- chce skakać między wagami zamiast trzymać się jednej
Akurat na dzień dzisiejszy Irol jako jedyny spełnia wszystkie te warunki. Inni którzy wg mnie mają/mieli potencjał na podobne cudowanie, to:
1) Honda przed porażką z Holm - tak naprawdę gdyby chciała, to wg mnie UFC otworzyłoby dla niej dywizję 145, albo 125 tylko musiałaby uciąć sobie nogę. Wszelakie cudaczne superfighty i trzymanie dwóch pasów jednocześnie były spokojnie realne, gdyby tylko wtedy chciała robić takie rzeczy.
2) Jones - wiadomo, od dłuższego czasu jest na uboczu, ale:
- jest niepokonany i długo dominował rywali
- wykręcał słabsze wyniki niż Ronda czy McGregor, ale i tak dobre, bo był już popularny. A wg mnie mógłby przyciągać dużo większą uwagę, gdyby nie udawał skromnego czarnego jezuska, tylko zachowywał się naturalnie. Jak choćby na konfie po wygranej z DC.
Tyle, że też nie do końca chciał się bawić w superfighty, dopiero teraz wydaje się bardziej zainteresowany innymi wagami.
3) Cruz - IMHO miałby szanse, ale musiałby regularnie walczyć i budować swoją pozycję/popularność przez te wszystkie lata, które spędził lecząc kontuzje. Z jego wywiadów (w miarę niedawnych) wynika, że nie miałby nic przeciwko superfightom
 
Hipotetycznie jest to możliwe - jeśli masz innego zawodnika, który spełnia jednocześnie trzy warunki
- wygrywa swoje walki (ewentualnie prawie wszystkie), najlepiej w efektowny sposób
- jego osobowość dobrze się sprzedaje w mediach
- chce skakać między wagami zamiast trzymać się jednej
Akurat na dzień dzisiejszy Irol jako jedyny spełnia wszystkie te warunki. Inni którzy wg mnie mają/mieli potencjał na podobne cudowanie, to:
1) Honda przed porażką z Holm - tak naprawdę gdyby chciała, to wg mnie UFC otworzyłoby dla niej dywizję 145, albo 125 tylko musiałaby uciąć sobie nogę. Wszelakie cudaczne superfighty i trzymanie dwóch pasów jednocześnie były spokojnie realne, gdyby tylko wtedy chciała robić takie rzeczy.
2) Jones - wiadomo, od dłuższego czasu jest na uboczu, ale:
- jest niepokonany i długo dominował rywali
- wykręcał słabsze wyniki niż Ronda czy McGregor, ale i tak dobre, bo był już popularny. A wg mnie mógłby przyciągać dużo większą uwagę, gdyby nie udawał skromnego czarnego jezuska, tylko zachowywał się naturalnie. Jak choćby na konfie po wygranej z DC.
Tyle, że też nie do końca chciał się bawić w superfighty, dopiero teraz wydaje się bardziej zainteresowany innymi wagami.
3) Cruz - IMHO miałby szanse, ale musiałby regularnie walczyć i budować swoją pozycję/popularność przez te wszystkie lata, które spędził lecząc kontuzje. Z jego wywiadów (w miarę niedawnych) wynika, że nie miałby nic przeciwko superfightom

Moim zdaniem super fight mógły robić Aldo (ale to raczej przed przegraną z Rudym, mimo że mu rewanż się należy jak huj, to teraz wychodzi na strasznie sfrustrofanego gościa i nie wiedzącego co sam chce). Ale ciekawi mnie co sądzisz w tym "konflikcie". Rudy jest siłą UFC czy raczej UFC siłą Rudego?
 
Moim zdaniem super fight mógły robić Aldo (ale to raczej przed przegraną z Rudym, mimo że mu rewanż się należy jak huj, to teraz wychodzi na strasznie sfrustrofanego gościa i nie wiedzącego co sam chce)?
Miałem wspomnieć Aldo albo Myszę, ale raczej jako zawodników, którzy przy zajebistym poziomie sportowym byli słabi promocyjne. Czyli ich superfighty nie byłyby na tyle ekscytujące i kasowe, żeby wynagrodzić burdel, jaki może przy okazji powstać

Ale ciekawi mnie co sądzisz w tym "konflikcie". Rudy jest siłą UFC czy raczej UFC siłą Rudego?
Na razie działa to w obie strony i z korzyścią dla obu stron. I tak naprawdę obie strony są najbardziej "do przodu" póki udaje im się dogadać. A kto w tym momencie bardziej by stracił na ewentualnym "rozstaniu"? Pewnie Rudy, ale wydaje mi się, że nadal byłby w stanie wyciągnąć sporo kasy boksując (oczywiście nie od razu ze ścisłą czołówką, bo nie dałby rady), czy np. idąc do WWE. Pozostaje pytanie czy - nawet zarabiając kwoty porównywalne do tego co obecnie - byłby usatysfakcjonowany żyjąc jako gwiazda pro wrestlingu.
 
Sportowych zestawień bez pajacowania nie brakuje. Myślę, że to 95% walk w UFC i nie tylko. Ja w ogóle nie patrze na te drabinki i durne pasy. Ważne, że są dobre zestawienia i to mi wystarcza. Nawet jakby Conora nie było i wszystko było po sportowemu to ci co zawsze narzekają i tak by narzekali. Tacy ci "hardkorowcy" już są:lol:

Trash talk i cyrk też spoko :lol:
 
Miałem wspomnieć Aldo albo Myszę, ale raczej jako zawodników, którzy przy zajebistym poziomie sportowym byli słabi promocyjne. Czyli ich superfighty nie byłyby na tyle ekscytujące i kasowe, żeby wynagrodzić burdel, jaki może przy okazji powstać


Na razie działa to w obie strony i z korzyścią dla obu stron. I tak naprawdę obie strony są najbardziej "do przodu" póki udaje im się dogadać. A kto w tym momencie bardziej by stracił na ewentualnym "rozstaniu"? Pewnie Rudy, ale wydaje mi się, że nadal byłby w stanie wyciągnąć sporo kasy boksując (oczywiście nie od razu ze ścisłą czołówką, bo nie dałby rady), czy np. idąc do WWE. Pozostaje pytanie czy - nawet zarabiając kwoty porównywalne do tego co obecnie - byłby usatysfakcjonowany żyjąc jako gwiazda pro wrestlingu.

Tu akurat się zgadzam we wszystkim w 100%. Ja myślę, że Conor i bez UFC sobie poradził. Teraz jest przecież w reklamach, w filmie miał grać, w gierce Call of Duty był. Chociaż nie, z drugiej strony zawdzięcza to też machinie promocyjnej UFC. I tak błędnę koło. Wiadomo, że UFC se bez Conora poradzi, ciekawe właśnie czy odwrotnie.
 
Mi on jest obojętny. Tematy czy walki czytam i oglądam jak każde inne i pohejtować się zdarza, ale tak to nie zaprzątam sobie głowy tym co mnie nie interesuje. Nie zaglądam do jego fan klubu, nie oglądałem żadnego filmiku na youtubie z jego udziałem poza tymi wypuszczonymi od UFC, nie widziałem jego wszystkich walk w UFC - dopiero w tym roku zobaczyłem jego walkę z Dustinem. Od momentu walki z Mendesem oglądam regularnie z nim gale bo towarzyszy im fajna "magia" tak jak wtedy gdy Ronda była na topie, a wcześniej GSP, Spider, Jones (broń Boże nie porównuje sportowych osiągnięć z nimi), ale tak to skupiam się na tym co mnie interesuje i na zawodnikach, którym kibicuję.
Dlatego nie odczuwam żadnej "ery".
 
Back
Top