Ok, wyspałem się w końcu, nawodniłem i pamięć mi wróciła to mogę co nieco opisać.
Wbrew pozorom częstym motywem tego weekendu były kobiety. Głównie wraki kobiet ale czego się spodziewać po sobotniej nocy po północy. Imprezę już w piątek rozpoczęliśmy z przemiłą i bardzo fachową barmanką, która nawet osobie pijącej na codzień Tatre potrafiła coś ciekawego podpowiedzieć. A było w czym wybierać oj było, od lekkich żytnich(!) piwek poprzez opór IPA aż po kawowe stouty. Może tylko
@Comber nie był zadowolony, kiedy do kufla dostał wodę zmieszaną z krakowskim czarnoziemem ;) Barmanka obsługiwała nas też w sobotę a potem nawet za nami trafiła do ostatniej knajpy na Placu Szczepańskim. Duży szacun za sprzedaż piwek po zamknięciu knajpy.
Kolejne kobiety to dwie osiedlówki z Nowej Huty (albo Kurdwanowa czy innego pięknego osiedla) które nieźle nas zbluzgały przed samą galą. Człowiek z Huty wyjedzie, ale Huta z człowieka nigdy
Zaraz po tym spotkaniu natrafiliśmy na grupę...wróżek. Niektóre nawet nawet, no ale cóż, UFC wzywa. Żałuję panowie z sefie, że większość z was była z nami krótko bo w tramwaju naprawdę zacna ekipa się zebrała.
Przy gali muszę niestety zawieść kilku forumowiczów, w tym nieodżałowanego (bo go nie było)
@Born2kill Mianowicie: od dawna nie jestem w kibicowskim klimacie i miałem tutaj przyjemność popodziwiać sporą grupę (dwie zupełnie odrębne grupy hehe) krakowskich wojowników. Miło znowu było posłuchać za plecami, że ktoś tam został rozkminiony, czy przyjrzeć się w końcu z bliska pewnemu mongołowi (dosłownie) który kiedyś na A4 próbował śledzić mnie i moich kolegów z samochodu. No ale z tego co wiem, pod galą nie doszło do średniowiecznej ustawki i w mieście maczet nikt nie stracił kończyny czy zycia jak się niektórzy obawiali. Sorry chłopaki
Po gali wiadomo: zapowiedziałem wcześniej na forum że dojazd na Rynek jest zajebisty i oczywiście wyprowadziłem was na manowce. To trasa jaką wracaliśmy z buta bo tramwaje ledwo jechały a wsiąść było do nich trudniej niż do hinduskiego pociągu
Przed galą było nas 40-50 osób ale prawdziwe, ujawniające charaktery forumowiczów, spotkanie odbyło się po gali. Alkohol jednak robi swoje i czas płynął zajebiście szybko do tej piątej. Nie obyło się bez kolejnych spotkań z "kobietami" Na Stolarskiej zostałem ponownie zbluzgany i zaatakowany (blisko było rękoczynów) bo z przypadkowo napotkanym kolegą ośmieliliśmy się komentować długą okupację koedukacyjnego kibelka. Dowiedziałem się między innymi że na pewno mam małego pindolka i że na pewno jestem pedałem :( Było tym straszniej że za plecami miałem wytatuowaną, nawet na twarzy, ryczącą czterdziestkę, która spojrzeniem ewidentnie wyrażała że nie wierzy w moją odmienną orientację i najchętniej skonsumowałaby znajomośc tu i teraz. To znaczy po kostki w moczu bo tak wyglądała ta "ubikacja" Eh te nocne stwory.
Potem, jeszcze raz przepraszam
@defthomas i
@VaeVictis , na fantazji namówiłem z 10 osób żeby wbić się na jakąś fotkę najebanym laskom z wieczoru panieńskiego. TO jest foto które chciałbym zobaczyć: dziesięciu czy więcej kompletnie najebanych troli wskakujących w dziwnych pozach w kadr jakiejś, równie pijanej dziewczynie. Nieopatrznie jednak powiedziałem "Ej idziecie z nami!" i niestety mój szczyt retoryki zadział i oba mordulce postanowiły się przyłączyć do imprezy.
Ostatnią kobietą, która miała wpływ na wieczór Cohones była Natalia z Ukrainy. Owszem byłem najebany, ale
@Orest i
@Comber mogą potwierdzić że to mogłabyć najładniejsza Ukrainka na świecie. No po prostu cód, miód i orzeszki. Jej koleżanka też fajna, ale bardziej we wschodnim ździrowatym typie i z fejkowymi cyckami. Niestety bajerka do Natali sprawiła że nie mogłem szarżą uratować łba Tsubasy
Jeszcze raz dziękuję Panowie za świetną zabawę i życiowe, o dziwo rozmowy. Najwięcej tego było w piątek wieczór Vae, Orest, Wiewiur! A sobota to już krakowska jazda bez trzymanki. Pozdro Jurek!