Ja z kolei jestem na jakimś 20. odcinku Friday Night Lights. Patrząc na to obiektywnie - jest to historyjka o dzieciakach z liceum, ich problemikach, futbolu itd. Ale mnie to wciągnęło i świetnie mi się ogląda. Żałuję trochę, że nie obejrzałem tego jakieś 2 lata temu, pewnie bym jakoś bardziej się wczuł w tę historię, patrząc w kontekście "moi równieśnicy". Trener Taylor, Saracen, świetne postaci. Ogólnie jakna razie każdy mi pasuje tam do swojej roli. Są momenty śmieszne, są elementy dramatu. Uśmiech mi się pojawia na ustach w relacjach Saracen-Julie-rodzice Taylor i w tej początkowej fazie :D Rozkminiam teraz, że gdybym urodził się w USA, to chciałbym grać w futbol.
Ogólnie nie jest to jakoś mega stary serial, bo z 2006 roku, nie ma przekleństw itd. Widać trochę inne czasy. Jedyne co momentami mi przeszkadza to chaotyczna praca kamery, stałe fragmenty, a obraz się gibie na prawo i lewo. Kiedyś kiedyś oglądałem film o tym samym tytule, ale ledwo pamiętam. Po serialu na pewno włączę go jeszcze raz. Dopiero jak skończę serial, planuję też poczytać trochę o nim - czy faktycznie w niektórych miasteczkach USA ludzie aż tak żyją futbolem? Czeka mnie jeszcze długa i mam nadzieję cały czas tak samo świetna przygoda z tym tyułem. Pytanie do tych, kórzy obejrzeli - Waszym zdaniem w kolejnych sezonach jest tak samo, jeszcze lepiej, czy jakoś gorzej? Niby to głupi serial, a się rozpisałem ;)