Putin zrecznie dozuje napiecie: w polowie pusty konwoj tygodniami krazacy przy granicy (ciekawe co wywiezie z Donbasu, przeciez CK nie bedzie raczej sprawdzal wracajacych ciezarowek) , teraz separatysci oficjalnie mowia o dozbrajaniu przez Rosje, spotkanie w Berlinie (dzieli EU: to ze Polski nie ma, ok, ale nie ma tez GB i USA, ani nawet przedstawiciela UE), bylo przemowienie - niby przeniesione, niby niedostepne - na Krymie...
To jest wlasnie obliczone jako kielbasa dla mediow, nas oraz - co gorsza - politykow, tematy zastepcze, wszyscy z napieciem patrza na Putina, a MH17 jakby zapomniany.
Dziwie sie, ze w ogole Berlin/Paryz uwaza, ze z tym czlowiekiem mozna cokolwiek negocjowac. Nawet nie wiedza jak przysluguja mu sie wewnetrznie (dobry przywodca - chce, ale sie nie moze dogadac ze slabym acz chciwym Zachodem) i zewnetrznie (podzial Zachodu - wybiera kto w imieniu EU wypracowywuje stanowisko EU. Niestety przy cichym przyklasku Berlina i Paryza - otoz uwazaja ze Putin ich wybral bo sa w pierwszej lidze, najsilniejsi. Otoz nie, jest na odwrot, sa najbardziej zalezni od Rosji).
Tik tak, zabawa trwa, tik tak.
Panstwo ktore deklarowalo bezblokowa polityke zagraniczna, nie moze brac gospodarczej drogi rozwoju z Zachodu, a nuz im sie uda i co powiedza inne wolne i samostanowiace republiki i panstwa "dobrowolnie zaprzyjaznione"?