Ułatwiony dostęp do broni. TAK.
Kałach na dowód. NIE.
Każdy, napiszę wielkimi, KAŻDY POLAK, który chce otrzymać zezwolenie na broń palną o ile jest niekarany i zdrowy na umyśle (względnie zdrowy) w końcu otrzyma to pozwolenie, o ile będzie mu się chciało. Po prostu większości się nie chce/ nie jest do tego zdeterminowana, żeby to posiadać. O niedostępności broni palnej pierdoły opowiadają jakieś nastoletnie pryszczate kuce, które o tą broń nigdy nie będą się starać. Mit taki jak trudności z założeniem działalności w Polsce. \
Kiedyś też wierzyłem, że będzie bezpieczniej w Polsce jak broń palna będzie łatwiej dostępna. Bzdura, jesteśmy 2 najbezpieczniejszym krajem na świecie. Dostęp do broni nie spowoduje, że zamienimy się miejscami z Japonią. Mieszkałem na Pradze Północ, a przedtem na Jeżycach i Dolnej Wildzie. Naprawdę posiadanie broni palnej nie zwiększyłoby mojego bezpieczeństwa.
No ale to znów nie dowodzi zależności pomiędzy ilością broni a ilością przestępstw. Może w Flint policja była tak beznadziejna, że mieszkańcy sami się dozbrajali żeby bronić się na własną rękę? A może w NY odwrotnie - policja zaczęła działać sprawniej, więc ludzie stwierdzili, że niepotrzebna im broń? Może tak, może nie. Po prostu zauważam, że takie dane - podobnie jak dane o ilości śmierci w wyniku użycia broni palnej nie dowodzą ani tego, że większa ilość broni = większa przestępczość ani tego, że większa ilość broni = mniejsza przestępczość. Tak jak mówię - mnie te dane są do niczego nie potrzebne, bo i tak swoje przekonania opieram na czym innym, natomiast własnie takie argumenty najczęściej przewijają się w dyskusjach.
Żeby wykonać napad z bronią palną trzeba mieć broń palną. Stąd nowojorczycy są wyraźnie poszkodowani w stosunku do mieszkańców Flint. Wykresy które pokazałeś sugerują korelacje pomiędzy ilością broni a spadkiem ilości przestępstw. Tymczasem pokazuje statystykę z której wynika, że ilość osób z dostępem do broni efektywnie się zmniejszyła (przez 30 lat z połowy domostw do około 1/3 domostw). To czy człowiek ma w domu jeden karabin czy dwadzieścia nie robi różnicy, z wyjątkiem statystyki ilości broni.W dodatku największe skupiska posiadaczy broni per capita to stany z przewagą małych miast i wsi. Z definicji w takich stanach będzie mniej przestępczości niż w stanach z dużymi aglomeracjami. Także wzrost ilości broni w USA polega na tym, że wąsaty John kupuje 10 strzelb do swojej farmy, podczas gdy w dużych miastach rekwirowanych jest 8 sztuk, czyli generalny wzrost o 2 sztuki. Wąsaty John nie handluje narkotykami, nie produkuje mety, cracku, co najwyżej pędzi bimber i sodomizuje zwierzęta w farmie. Nie pójdzie strzelać do współuczniów w swoim high school, bo edukacje zakończył na podstawówce. On może mieć ile tylko chce tej swojej broni, dopóki siedzi na swoim jebanym wypizdowie.
Co do Flint i Nowego Jorku. Nowy Jork miał ograniczenia w dostępie do broni na długo przed falą wzrostu przestępczości (lata 70. - połowa 90) i do tej pory trzyma. A Flint cały czas miał luźną politykę dostępu do broni (właściwie stan Michigan a nie Flint). Wzrost przestępczości we Flint wynika ze całkowitej zapaści gospodarczej regiona (Pontiac zbankrutował) - bieda, bezrobocie - przestępczość. W Nowym Jorku z kolei zmieniono politykę karania młodocianych przestępców, zaczęto walczyć z wandalizmem i promowano współpracę policji ze społecznościami.