A jak już tak przy Kościele jesteśmy.
Sądzę, że problem nie leży po stronie polityki państwa (która swoją drogą jest całkiem niezła), ani po stronie hierarchów, tylko problem leży po stronie wiernych, którzy doprowadzili do takiego stanu, jaki dzisiaj trawi Kościół. Rozwiązanie problemu może być naturalne, takie jak dotychczas, mianowicie społeczność wiernych zmaleje do takiego poziomu, że powstanie na tyle mała grupa osób, że zjednoczy się i wspólnie zreformuje Kościół od strony zarządzania. Na młode pokolenie księży nie mam co liczyć, tych młodych co znam, to widzę, że są oni skutecznie przejmowani przez dotychczasowe poglądy, choć są może i gorsi, bo młody i z zapałem walczy dla idei starych dziadów.
Co trzeba by zrobić? Sądzę, że należałoby zmienić sposób finansowania księży, przede wszystkim polegałoby to na tym, by ludzie przestali księżom płacić wygórowane sumy za ich posługę. Jednocześnie wcale nie twierdzę, że dawanie składek księżom jest złe, złym jest brak umiarkowania w dawaniu tych pieniędzy. Zatem jeśli Kościół dzisiaj grzeszy nieumiarkowaniem, to przede wszystkim ze strony wiernych.
W mojej rodzinne parafii na pozór podobnie, obrotny ksiądz, ocieplił kościół, zbudował parking, zrobił ogrzewanie, ogrodził cały plac, zrobił kostkę wokół kościoła i plebanii, wysprzątał obejście itd. Problem pojawia się w tym, że parafia to kiedyś niecałe 1000 osób, wartość inwestycji zrobionych na przestrzeni ostatnich 5 lat przekracza 300 tyś złotych, z czego 250 tyś sfinansowali parafianie, a 50 tyś pokryła UE. Zagłębiając się dalej, parking został zrobiony za kwotę przekraczającą 200% realnej wartości inwestycji (do tego obowiązek zbudowania parkingu przy szkole spoczywa na gminie, a nie na parafii), ogrzewanie zostało zrobione za kwotę około 150% realnej wartości, kostka brukowa również. Nawet ocieplenie, dofinansowane z UE, zostało zrobione za wygórowaną sumę. Do tego zdecydowana większość inwestycji wykonana została albo przez firmy, których szefowie są spokrewnieni z księdzem, albo przez firmy, które mają duże koligacje z radą parafialną.
I tutaj cały obraz obrotnego księdza się kończy, bo okradł on parafian z około 150 tyś zł, które trafiły do jego kolegów, do tego z około 1000 parafian ich liczba zmalała do niecałych 300 (patrząc na frekwencję w kościele na niedzielnej mszy św.).
Na koniec dodam, że ksiądz został oficjalnie pochwalony przez biskupa, który nie tylko pogratulował mu inwestycji, ale także zachęcił parafian do dalszych.
No i na koniec tego wpisu podsumowanie. Ten ksiądz to wrzód na parafialnej dupie, który większość wiernych odrzucił od Kościoła, a reszta, która jest mu bardzo przychylna, lub bardziej wierząca, pozostali i "płaczą i płacą". Zdecydowanie nie podziwiam księży za inwestycje jakie robią, bo wiem, że mogą za tym iść zupełnie złe postępowania. Uznanie zdobywa ksiądz, który spełnia swoją misję, a więc zapełnia co niedzielę wszystkie ławki w kościele, pomimo przeciekającego dachu.