Euro, EBC, Niemcy, Zadłużenie
"Republika Federalna Niemiec zamieszkiwana jest przez 84 miliony osób, które wytwarzają rocznie PKB o wartości 4,2 biliona dolarów (2021 rok). Wszystko to na powierzchni liczącej sobie 357 tys. km². Znacznie większa Francja (552 tys. km² samej metropolii i 675 tys. km² wraz terytoriami zamorskimi) zamieszkiwana jest przez blisko 67,5 mln ludzi (65 mln sama metropolia) generujących 2,9 bln USD. PKB per capita z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej pieniądza również przemawia na korzyść Niemiec, bowiem na każdego Niemca przypada 52,9 tys. dolarów podczas gdy na Francuza 45,1 tys. dol. (średnia strefy euro to 46,3 tys. dol/os.).
Powyższe porównania są celowe, bowiem piszemy o dwóch największych populacjach i gospodarkach Unii Europejskiej. Tak więc niemieckie państwo jest bardziej zaludnione od Francji o 20% i wytwarza aż o 31% większe PKB. Trzeci pod ww. względami kraj – Włochy – dysponują o połowę mniejszą gospodarką niż Niemcy (PKB = 2,1 bln USD przy 59 mln populacji). W opisywanym zakresie różnice są więc ogromne. Samo niemieckie PKB stanowi aż 29% PKB całej Unii Europejskiej (27 krajów – 14,5 bln USD). I nic dziwnego, bowiem niemiecka gospodarka jest czwartą największą na świecie przy uwzględnieniu parytetu siły nabywczej (ok. 5 bln USD). Wielkość niemieckiej populacji i gospodarki ma przełożenie na politykę unijną i rozkład siły politycznej we Wspólnocie. Tak na ilość przypadających na Niemcy miejsc w Parlamencie Europejskim jak również na obsadzanie poszczególnych stanowisk funkcyjnych.
Jednocześnie Niemcy posiadają komfortową sytuację zadłużenia, w porównaniu do państw zachodnich i południowych Unii Europejskiej. Zadłużenie sektora państwowego jest na stabilnym poziomie 70% w relacji do PKB. Gorzej wygląda sektor prywatny (180% zadłużenie względem PKB), jednak i tu nie ma wcale katastrofy. W porównaniu do Francji (zadłużenie rządu 113% PKB, sektor prywatny aż 284% PKB), Włoch (odpowiednio 155% i 156%), Hiszpanii (118% i 206%) i Holandii (52% i 281%) stan niemieckich finansów wygląda niczym okaz zdrowia.
Skąpi kontra rozrzutni
Jednak różnica poziomów zadłużenia państw i sektorów prywatnych generuje oś sporu. Choć Niemcy posiadają znaczny wpływ na Europejski Bank Centralny, to EBC często podejmuje kroki wspierające zadłużonych po uszy członków strefy euro, co czasami godzi w interesy i portfel Niemców. Stąd liczne spory na tej płaszczyźnie (ostatnio często na linii Rzym-Berlin). Dlatego hamowanie polityki rozrzutności EBC jest od pewnego czasu istotnym priorytetem niemieckiej polityki wewnątrzunijnej. W sprawach finansowych głosy w Radzie Prezesów EBC (która ustala politykę i strategię finansową banku) są ważone zgodnie z udziałami krajowych banków centralnych w subskrybowanym kapitale banku. Nie trudno zgadnąć, że niemiecki bank centralny posiada największy udział w kapitale EBC (26,4% licząc 19 państw strefy euro). W sojuszu z krajami Beneluksu, Berlin może już liczyć na ok. 36% głosów. Często jednak to państwom zadłużonym łatwiej jest zbudować stosowną większość w radzie, bowiem same Francja (20,4%), Włochy (17%) i Hiszpania (12%) dysponują łącznie 49,4% liczbą głosów. Najczęściej dołączają do nich Portugalia i Grecja, co tworzy bezwzględną większość.
Nic więc dziwnego, że EBC od lat prowadzi politykę wsparcia zadłużonych państw strefy euro (vide polityka „luzowania ilościowego”). Nieprzypadkowe są też wybory do Zarządu EBC, a na jego czele stali kolejno: Holender (1998-2003), Francuz (2003-2011), Włoch (słynny „ojciec dodruku” Mario Draghi -2011-2019) oraz od 2019 roku Francuzka Chistine Lagarde.
Tak więc jedno wydaje się być oczywiste. Niemcom przydaliby się w EBC sojusznicy. Państwa o podobnej sytuacji (relatywnie niskim zadłużeniu) do Niemiec, które pozwalałyby na stworzenie przeciwwagi dla koalicji zadłużonych państw zachodu i południa. Sojusznicy tacy jak np. Polska, Czechy, Dania, Szwecja, Rumunia czy nawet Węgry. Jest to jeden z powodów – choć wcale nie najważniejszy – dla którego władze z Berlina były otwarte na szybkie rozszerzenie strefy euro o „zdrowe” gospodarki. Jednak póki co, Niemcy muszą liczyć się z siłą „rozrzutnych” w EBC, ale i w całej Unii. Co z jednej strony powoduje napięcia, ale z drugiej, chyba tylko dzięki temu strefa euro się jeszcze trzyma. Gdyby bowiem Niemcy zarządzali polityką finansową po swojemu, to niewykluczone, że część państw (tj. Włochy, Hiszpania, Grecja czy Portugalia) zdecydowałoby się na powrót do walut krajowych." Krzysztof Wojczal