Ja nawet im nie. Życzę jak najgorzej, ale nie kurwa tego... moja ciotka miała 88 lat jak opowiadała przez telefon mi o Dachau (pomysł dziadków, bo robiłem referat o obozach), jak to mówiła "wie, że pójdzie do nieba bo w piekle już była" - z obozu wyszła bo został wyzwolony, spędziła tam 4 miesiące, w zasadzie już była umierająca, miała tyfus, uratowali ją brytyjscy żołnierze bo wraz z nią umierała siostra jednego z nich... Byłem na spotkaniu z człowiekiem który przeżył Auschwitz, też podobny powód, miał szczęście trafić tam na tyle późno, że obóz wyzwolono... Na pogrzebie mojej prababci gościem był jej znajomy, który jako dziecko został wywieziony przez Sowietów na Syberię i mieszkał obok moich prapradziadków, widział jak mój prapradziadek na drugim końcu świata, z dala od rodzinnych okolic Stanisławowa umiera z głodu i mrozu i pomagał go chować, opowiadał o tym. Powiem tak, nie chce tu inżynierów, żadnych murzynów, arabów... Ale nigdy nikomu, absolutnie nikomu, żadnej istocie żywej nie życzę tego co przeżyli więźniowie obozów i ludzie wywiezieni do gułagów i na Syberię. A zdanie "świadomość, że jest się zmuszonym dalej tam żyć była gorsza od śmierci" wryło mi się w pamięć na zawsze.