Muzyka

Nie byłoby muzyki czarnej, a zdecydowanie nie byłaby ona taką, jaką ją odbieramy dzisiaj, bez tego człowieka. Młody, porywający tłumy ckliwymi piosenkami artysta rhythm&bluesowy stał się postacią kultową. Bynajmniej nie ze względów ckliwości (niczym Nat King Cole). Człowiek, którego całe życie było naznaczone rodzinną tyranią. Całe dzieciństwo wielokrotnie bity i zmuszany do uczestnictwa w "sekcie" ojca. W końcu jego życie dobiegło końca, gdy chcąc wyzwolić się od nałogu, wrócił do rodzinnego domu. Tam ojciec pociągnął za spust, zabijając Marvina Gaye'a na dzień przed 45 urodzinami.

Człowiek rozbity, prześladowany. Osoba która wyrwała się z horroru dzieciństwa, wpadając w jeszcze gorszy okres horroru narkomani, z której nie mógł się wydobyć. Człowiek, który brutalne dzieciństwo nazywał najwspanialszym okresem w życiu. Problemy doprowadziły do rozpadu jego związku małżeńskiego, utraty kontraktów w wytwórni, która zawdzięczała mu ogromne sukcesy. I choć całe życie walczył, to mam wrażenie, że wygrał swoją walkę.

Marvin Gaye musiał stać się kultowym, a jego kult po śmierci urósł. Był głosem na tyle wyrazistym, że nie sposób pomylić go z żadna inną muzyczną postacią. Naśladowców ma wielu. Można rzec, że wytworzyli oni unikatowy styl, oparty o twórczość tego muzyka. Osoba dająca niesamowitą pozytywną energię, jednocześnie opowiadając o problemach z prześladowaniem, o rozbitym z własnej winy związku małżeńskim, czy dramatycznym uzależnieniu.

Te dwa utwory (pierwszy jest tytułem całej płyty) zaczynają długą opowieść o jego walce czarnych z tyranią rasową w USA w latach 70, oraz z postępującym uzależnieniem od narkotyków.

Kolejny jest swoistą wizytówką artysty. Cudowne brzmienie, niepowtarzalne, niemożliwe do podrobienia. A jednocześnie tak lekkie, jakby się unosiło nad słuchaczami.

Pośród wielu utworów - zdecydowanie wartych poznania - swoją karierę dopełnił tym.

Jego postać i jej wpływ na amerykańską społeczność przedstawia to nagranie. Swoją drogą dość przykre, że tak genialnego artystę kojarzy się ze względu na "szok" w interpretacji hymnu USA. Jednak czy to jest szokujące oceńcie sami.


Wprowadzając nieco prywaty, przyznam szczerze, że odczuwam wieloletnią miłość do tego artysty. Marvin Gaye towarzyszy mi od wczesnych klas licealnych. Dlaczego? Nie potrafię wyjaśnić. Jednak jest on jednym z niewielu artystów, którym nadałbym rangę genialnych.
 
Last edited:
Kapela z wokalistą dość mocno zajeżdżającym Maynardem Keenanen, grająca muzykę momentami zbliżoną do A Perfect Circle.
W jednym kawałku słowa szły jakoś tak: "don't tell me how to breathe". W drugim z kolei, w refrenie było wydatnie akcentowane "deeper".

Kojarzy ktoś ?
 
Kapela z wokalistą dość mocno zajeżdżającym Maynardem Keenanen, grająca muzykę momentami zbliżoną do A Perfect Circle.
W jednym kawałku słowa szły jakoś tak: "don't tell me how to breathe". W drugim z kolei, w refrenie było wydatnie akcentowane "deeper".

Kojarzy ktoś ?
Może coś Earshot.

 
W moim też, jeden z zespołów, do których wracam systematycznie i nigdy mnie nie nuży.



Dillinger Escape Plan był za to kiedyś moim zespołem nr 1. Calculating Infinity to był szok, jeden z pierwszych i najważniejszych albumów w historii Math Core'a. Tak połamanej rytmicznie, popierdolonej i wściekłej muzy nie słyszałem wcześniej. Niestety po zmianie wokalisty nagrali jeszcze dobre Miss Machine (wcześniej EPkę z Pattonem), a dalej było już coraz słabiej.

A ja sobie odgrzebuję stare jakieś noise rocki. Kiedyś to się grało... ;)



A tu jeszcze mega teledysk:

 
Dillinger Escape Plan był za to kiedyś moim zespołem nr 1. Calculating Infinity to był szok, jeden z pierwszych i najważniejszych albumów w historii Math Core'a. Tak połamanej rytmicznie, popierdolonej i wściekłej muzy nie słyszałem wcześniej. Niestety po zmianie wokalisty nagrali jeszcze dobre Miss Machine (wcześniej EPkę z Pattonem), a dalej było już coraz słabiej.

A ja sobie odgrzebuję stare jakieś noise rocki. Kiedyś to się grało... ;)



A tu jeszcze mega teledysk:


Ja mam słabość do melodyjnych rzeczy, także późniejsze produkcje też lubię. Co do epki z Majkiem, uwielbiam, no ale ja wszystko z Pattonem uwielbiam:)
 
Fun Fact: Na początku istnienia Metallici, kiedy Hetfield nie czuł się pewnie w roli wokalisty, kapela postanowiła poszukać kogoś innego do tej roli. Padło właśnie na Johna Busha - wokalistę Armored Saint.
Bush nie przyjął propozycji z powodu zobowiązań wobec kolegów z zespołu.



 
Przy takiej muzyce ciary , tak jak przy każdej symfonicznej . Człowiek oglądając nawet przeciętny film , mało co to docenia.
 


!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
 
Back
Top