Cloud prosił mnie, żebym wrzucił opinię o nowej książce Cejrowskiego - "Wyspa na prerii" - toteż czynię.
Opowieść o życiu na amerykańskiej prerii: o dzikim zachodzie, który cały czas opiera się jurysdykcji Waszyngtonu i stara się zachować tyle ile tylko można z dawnego sposobu funkcjonowania; o poczuciu wolności, która siedzi tam w ludziach cały czas; o społeczności, która tworzy się, kiedy "ochronna ręka władzy" jest bardzo daleko; o miejscowych zwyczajach; o działaniu tamtejszego biznesu i podejściu do obywatela... do własności, bezpieczeństwa, władzy. O miejscu ludzi wolnych - o czymś, czego na świecie dziś coraz mniej. O rzeczach codziennych - do których podejście jest całkowicie odmienne niż w innych częsciach USA, czy w Europie; i o rzeczach niezwykłych - które w tej części USA załatwiane są, jak rzeczy najwyczajniejsze. O dziwakach i ludziach przeciętnych. O kowbojach... o życiu w jednym z ostatnich, wolnych miejsc w Stanach. O Arizonie.
Tak ja odebrałem tę książkę. Cejrowski skutecznie zagrał na moich wrażliwych nutkach, i pozycję łyknąłem praktycznie na raz. Być może autor nieco idealizuje, być może w niektórych miejscach koloryzuje - może nawet zmyśla. Mało ważne. Tematyka podjęta w książce, jest dziś tak odległa przeciętnemu Europejczykowi, jak te wioski w środku dżungli opisywane przez WC w innych pozycjach. I tak też się tę opowieść czyta - odkrywając, krok po kroku, ten "dziki świat". Mnie on po prostu złapał za serce.