Katolicyzm i inne religie

Na szybko kojarzyłem tylko to:
“Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad
nimi, przyprowadzcie tutaj i pościnajcie na moich oczach”.
Łukasz 19:27, słowa Jezusa
 
“Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad
nimi, przyprowadzcie tutaj i pościnajcie na moich oczach”.
Łukasz 19:27, słowa Jezusa

Całość:

Przypowieść o minach2
11 Gdy słuchali tych rzeczy, dodał jeszcze przypowieść, dlatego że był blisko Jerozolimy, a oni myśleli, że królestwo Boże zaraz się zjawi. 3. 15 Gdy po otrzymaniu godności królewskiej wrócił, kazał przywołać do siebie te sługi, którym dał pieniądze, aby się dowiedzieć, co każdy zyskał. 16 Stawił się więc pierwszy i rzekł: "Panie, twoja mina przysporzyła dziesięć min". 17 Odpowiedział mu: "Dobrze, sługo dobry; ponieważ w drobnej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad dziesięciu miastami!" 18 Także drugi przyszedł i rzekł: "Panie, twoja mina przyniosła pięć min". 19 Temu też powiedział: "I ty miej władzę nad pięciu miastami!" 20 Następny przyszedł i rzekł: "Panie, tu jest twoja mina, którą trzymałem zawiniętą w chustce. 21 Lękałem się bowiem ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym: chcesz brać, czegoś nie położył, i żąć, czegoś nie posiał". 22 Odpowiedział mu: "Według słów twoich sądzę cię, zły sługo! Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym: chcę brać, gdzie nie położyłem, i żąć, gdziem nie posiał. 4. 27 Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach"».
28 Po tych słowach ruszył na przedzie, zdążając do Jerozolimy.

Fragment u Mateusza jest podobny, ale bardziej znany, to przypowieść o talentach.
Wydaje mi się, że nawet Biblię czytając fragmentami można uznać za księgę nawołującą do nienawiści. A przecież czytając większą (nawet niewiele) partię tekstu dochodzimy do absurdalności naszych twierdzeń.
Dzięki @spraycro za przyłączenie się do dyskusji.
 
Swoją drogą, Wewiur, skoro się tym interesujesz, jak to jest z rezygnacją z bycia muzułmaninem? Podobno konsekwencją jest kara śmierci (oczywiście poza Europą), jeśli tak to czy wynika to z Koranu, czy z jakiegoś osobnego prawa?
 
Szczerze mówiąc, to nie mam zielonego pojęcia, nie zwracałem nigdy uwagi na ten aspekt. Raczej moje zaciekawienie Arabami wynika z poznawania (raczej pobieżnie) ich kultury, sztuki i (tutaj może nieco bardziej, ze względu na pewnego rodzaju sympatię do Osmanów) historii, a nie w zagłębianiu się w tajemnice prawa Szariatu. Na pewno nie jestem, ani nie czuję się kompetentny do wyjaśniania praw, tym bardziej, że są bardzo pokrętne i potrafią różnić się zależnie od miasta (tak samo jak język arabski). W dyskusjach staram się tylko poddać pod poważną dyskusję pewne tajemnice tamtej kultury, z tych rozmów sam wiele wynoszę stąd chętnie w nich uczestniczę, jednak arabista nie miałbym o czym ze mną rozmawiać.
 
Wiewiur, widzę, że masz dużą wiedzę i sporo się udzielasz? To jakieś hobby? Tak się pytam, bez złośliwości. Ciekawie czyta się wasze dyskusje, aż szkoda, że nie mogę czegoś mądrego od siebie dodać.
 
WIewiur to gość do tańca i do różańca. Doktorat napisze, w ryja da. ^^ Człowiek orkiestra.
 
@Apollo, w pełni się z Tobą zgadzam. To juz zaszło tak daleko, ze wyznawców "Allah akbar" powinno się poprostu wytepiac i wysiedlac z Europy.
 
Wiewiur, widzę, że masz dużą wiedzę i sporo się udzielasz? To jakieś hobby? Tak się pytam, bez złośliwości. Ciekawie czyta się wasze dyskusje, aż szkoda, że nie mogę czegoś mądrego od siebie dodać.
Zdecydowanie arabistyka nie jest moim hobby, kiedyś próbowałem nauczyć się arabskiego, jednak po miesiącu nauki mój zapał spłonął. Mojej wiedzy nie określiłbym jako dużej, kulturę szczątkowo poznałem zaciekawiony krucjatami (Saladynem), później było poznawanie historii Imperium Osmańskiego i tak coś tu się dowiedziałem, coś tam i jakoś to jest, ale na pewno łatwo mnie zagiąć w tym temacie, wystarczy mocniej postawić na swoim.

Zawsze możesz coś od siebie dodać!
Ja często gadam głupoty (pewnie dzisiaj zdążyłem napisać kilka bzdur), ale jako że nikt tego nie zauważa (albo nie podejmuje dyskusji z takim debilem jak ja), to uchodzi mi płazem (poza zaliczeniami na uczelni), a może Dzihados wrzucić ciekawy artykuł w temacie, który poruszam i weryfikuję te swoje banialuki.
w ryja da
Raczej założę mataleo, kiedyś baza technik była większa (balaszki czy kimurki), ale im dłużej trenuję tym jestem większą "pipką" w temacie. Z pewnością zaś w ryja nie dam, bo arsenał stójkowy leży i kwiczy, a szczęka zapewne słabsza od Walusia (choć nieprzetestowana).
Ale to nie dyskusja o mnie, na szczęście, bo jeszcze zostanę alter ego Borna. Więc kończę już w moim temacie.
 
Odpowiedź na dyskusję w temacie o polityce:
Aborcja jest kwestią łatwiejszą w osądzeniu. Moim zdaniem kwestia jej słuszności jest odpowiedzią na pytanie, od którego momentu rodzice są odpowiedzialni za życie dziecka. Czy od chwili narodzin, czy od momentu poczęcia, czy od momentu współżycia, a może jeszcze inaczej. Jeśli rodzice (i ludzie) nie odpowiadają za dziecko przed narodzinami, to aborcja jest uzasadniona, wszak nie jest spełniony warunek opieki nad dzieckiem, a zatem może ono zginąć, jako niczyje (czyli de facto jako rzecz). Jeśli odpowiedzialność rodziców jest od poczęcia, to rodzice mają obowiązek na zapewnienie rozwoju swojemu dziecku, także przed narodzinami (np. matka nie może pić alkoholu w ciąży itp.), a zatem nie mogą go pozbawić życia.
Nie można mydlić oczu, że dziecko w łonie matki nie jest człowiekiem, wszak musiałaby istnieć fizyczna (albo teoretyczna) możliwość, że "to coś" może urodzić się jako nie człowiek, albo że nie jest żywe.

też jestem przekonany, że człowiek to człowiek jeszcze przed narodzeniem. Bo przecież dziecko może przeżyć w inkubatorze itd itp. Ale... kontrowersje zaczynają się w przypadkach takich jak np. gwałt, dziecko jest niepełnosprawne, ciąża zagraża życiu kobiety. I tu się robię mniejszym obrońcom życia, a bardziej darwinistą społecznym.

Chciałbym zaznaczyć, że Kościół Katolicki dopuszcza (oddaje decyzję rodzicom nie uznając jej jako grzech) aborcję w trzech przypadkach: ciąża jest wynikiem gwałtu, występuje poważne zagrożenia życia matki, albo udowodniono trwałe uszkodzenia płodu. Jednak dyskusja toczy się o aborcję wobec pozostałych dzieci. W Biblii jest kilka wzmianek o nienarodzonych dzieciach i tak jak
Jezus mówi: cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych. Mnieście uczynili.
Jest to wyraźny sygnał, że zabójstwo dziecka, jest "zabójstwem Chrystusa", zatem to wystarczający dowód, żeby Kościół był aborcji przeciwny.
W Starym Testamencie Kohelet mówi: Więc za szczęśliwych uznałem umarłych, którzy dawno już zeszli, od żyjących, których życie jeszcze trwa; za szczęśliwego zaś od jednych i drugich uznałem tego, co jeszcze wcale nie istnieje ani nie widział spraw niegodziwych, jakie się dzieją pod słońcem.
Dalej Kohelet mówi:
Gdyby ktoś zrodził nawet stu synów i żył wiele lat, i dni jego lat się pomnożyły, lecz dusza jego nie nasyciła się dobrem i nawet pogrzebu by nie miał - powiadam: Szczęśliwszy od niego nieżywy płód, bo przyszedł jako nicość i odchodzi w mroku, a imię jego mrokiem zakryte; i nawet słońca nie widział, i nie wie niczego; on większy ma spokój niż tamten.

Zatem stwierdzenie nieżywy płód każe sądzić, że płód może być żywy, a skoro jest żywy to musi być człowiekiem i muszą mu przysługiwać takie prawa jak człowiekowi, to jest kontrargument wobec nieuznawania płodu za człowieka.
Oczywiście dyskusja jest znacznie szersza, niż przedstawione przeze mnie dwa fragmenty, chcę tylko pokazać, że polityka antyaborcyjna, którą prowadzi Kościół Katolicki ma uzasadnienie w jego fundamentach.

Islam do aborcji odnosi się w ten sposób, napisane jest: Pozwólcie! Ja wam wyrecytuję to, czego zakazał wam wasz Pan: Nie dodawajcie Jemu niczego za współtowarzyszy; bądźcie dobrzy względem swoich rodziców; nie zabijajcie swoich dzieci z biedy - My damy zaopatrzenie i wam, i im i nie przybliżajcie się do czynów szpetnych, ani do jawnych spośród nich, ani do ukrytych; nie zabijajcie nikogo – tego zakazał Bóg inaczej jak zgodnie z prawem. Oto co wam nakazał Bóg! Być może, będziecie rozumni! [Koran, 6:151] oraz I nie zabijajcie waszych dzieci z obawy przed niedostatkiem. My im damy zaopatrzenie, podobnie jak wam. Zaiste, zabijanie ich jest wielkim grzechem! [Koran, 17:32] oraz Ten, kto zabił człowieka, który nie popełnił zabójstwa i nie szerzył zgorszenia na ziemi, czyni tak, jakby zabił wszystkich ludzi. [Koran, 5:32]

Przesłanie wydaje się jasne, nie wolno zabijać dzieci. Kwestia czy płód to dziecko wygląda tak, że uznaje się, że nie wolno dokonywać aborcji, gdy płód otrzyma ludzkie kształty (wstąpi w nie dusza). Inne głosy nie dopuszczają aborcji w ogóle. Jedynie dozwolona i niepostrzegana jako grzech jest aborcja, gdy zagrożone jest życie matki. Do momentu otrzymania duszy przez dziecko można je usunąć, gdy jest wynikiem gwałtu i kobieta lub dziecko mogą przez to ucierpieć (mam wrażenie, że w innym znaczeniu, niż my byśmy to zinterpretowali), lub płód jest trwale i nieodwracalnie zdeformowany (potwierdzone przez lekarzy), jednak te dwa powody tracą swoją moc, gdy dziecko zostaje obdarzone duszą (zgoda jest, że na pewno dziecko ma duszę w 120 dniu, część uważa, że otrzymuje ją w 40 dniu ciąży).
http://muzulmanki.blogspot.com/2009/03/islam-aborcja.html
Inny głos w tej sprawie: http://www.planetaislam.com/kobiety/aborcja.html
Co ciekawe Islam dopuszcza antykoncepcję, jeśli nie jest ona sterylizacją, oraz jest zaakceptowana przez kobietę i mężczyznę, jedynym warunkiem jest czasowe założenie jej używania.

A zatem stanowisko Kościoła Katolickiego, jak i Islamu jest podobne, choć można wyróżnić różnice w ocenie czy płód to dziecko i od którego momentu.
 
Chciałbym zaznaczyć, że Kościół Katolicki dopuszcza (oddaje decyzję rodzicom nie uznając jej jako grzech) aborcję w trzech przypadkach: ciąża jest wynikiem gwałtu, występuje poważne zagrożenia życia matki, albo udowodniono trwałe uszkodzenia płodu
Co znaczy trwałe uszkodzenie płodu? Czy jest to jakoś sprecyzowane? Czy w tym przypadku mówimy już np. o dziecku z zespołem Downa czy o przypadkach skrajnych? - np. płód nie rozwinął kluczowych organów.
 
Zbyt pochopnie napisałem i użyłem złego słowa. Nie tyle "dopuszcza", o ile jednoznacznie nie rozstrzyga, że czyn jest wtedy bezwzględnie i jednakowo zły, ale zły jest zawsze, co trzeba mocno podkreślić.

Co znaczy trwałe uszkodzenie płodu? Czy jest to jakoś sprecyzowane?
Chodzi raczej, że dziecko nie żyje, jeśli płód nie rozwinął organów to ciągle nie jest podstawa do aborcji (nie wiem natomiast czy istnieją jakieś inne przypadki, które podlegają pod to np. czy ciąża pozamaciczna to wystarczający powód). Od razu dodam, gwałt nie może być przyczyną do aborcji, wtedy jest zawsze zła.
Czyli pozostał tylko jeden aspekt, a mianowicie zabiegi medyczne w celu ratowania życia matce, których niezamierzonym efektem jest utrata życia przez dziecko.

Np. Benedykt XVI rozróżnia ,,aborcję bezpośrednią" jako cel w sam sobie, od ,,aborcji pośredniej", czyli poronienia lub zabiegów medycznych w celu ratowania życia matki i nie potępia ,,aborcji pośredniej".
Z drugiej strony Deklaracja Kongregacji do Spraw Wiary (1974 r.) Quaestio de abortu mówi:
Prawo Boże, a także sam rozum wykluczają więc jakiekolwiek prawo do bezpośredniego zabójstwa niewinnego człowieka. Jednak gdyby przyczyny, którymi usprawiedliwia się przerwanie ciąży, były zawsze wyraźnie niegodziwe, to problem nie byłby tak dramatyczny. Jego powaga wynika z tego, że w pewnych przypadkach, nawet bardzo częstych, odmowa przerwania ciąży prowadzi do zagrożenia innych dóbr o wielkim znaczeniu, które ludzie zwykli chronić i które niekiedy nawet mogą być uważane za dobra najwyższej rangi. Nie możemy nie uznać tak poważnych trudności, jak na przykład, że naraża się na niebezpieczeństwo zdrowie matki, a nawet jej życie; że nowe dziecko może stać się dla rodziny wielkim obciążeniem, zwłaszcza jeśli są uzasadnione powody do obaw, że będzie anormalne albo że zostanie ułomne. Pewien nacisk może także wywierać znaczenie, jakie przywiązuje się w niektórych środowiskach do sprawy honoru i hańby albo utraty praw obywatelskich oraz pozycji społecznej itd.
Należy jednak stwierdzić, że nigdy żaden z tych motywów nie może obiektywnie przyznać prawa do decydowania o życiu drugiego człowieka, nawet w fazie początkowej. Jeśli natomiast chodzi o przyszłą ułomność dziecka, to nikt - nawet jego ojciec czy matka - nie może wystąpić, nawet jeśli znajduje się w stadium embrionalnym, by w jego imieniu wybrać śmierć zamiast życia. Samo dziecko, gdy dojdzie do wieku dojrzałego, nigdy nie będzie miało prawa do zadania sobie śmierci. Życie bowiem jest dobrem zbyt podstawowym, by można je było zestawić z największymi nawet stratami.


Zresztą Kościół Katolicki nie rozstrzyga także w sprawie eutanazji, gdy człowiek nie jest w stanie samemu żyć. Wtedy odłączenie od aparatury nie jest grzechem (oczywiście pod zachowaniem odpowiednich warunków), a człowiek dotychczas podtrzymywany sztucznie przy życiu, może (dziwnie do zabrzmi) samemu zdecydować czy chce żyć, czy umrzeć. Także nie uznaje się za grzech dobrowolne zrezygnowanie z leczenia, które ma nikłą szansę powodzenia:
Deklaracja Kongregacji do Spraw Wiary (1974 r.) Iura et bona:
Gdy zagraża śmierć, której w żaden sposób nie da się uniknąć przez zastosowanie dostępnych środków, wolno w sumieniu podjąć zamiar nie korzystania z leczenia, które może przynieść tylko niepewne i bolesne przedłużenie życia, nie przerywając jednak zwyczajnej opieki, jaka w podobnych wypadkach należy się choremu. Nie stanowi to powodu, dla którego lekarz mógłby odczuwać niepokój, jakoby odmówił pomocy komuś znajdującemu się w niebezpieczeństwie.
Podobnie jest z karą śmierci, nie jest ona jednoznacznie zabroniona, ale Jan Paweł II w Evangelium Vitae mówi, że jest ona dozwolona, gdy nie ma żadnej fizycznej możliwości, aby taką osobę odizolować, ochronić społeczeństwo przed czynami takiej osoby (jednak, w dzisiejszym świecie raczej nie ma takich przypadków).

Chcę pokazać, że Kościół Katolicki zauważa problem z aborcją, eutanazją itd. zatem nie można powiedzieć, że dyskusja się nie toczy (o czym świadczy popularność tematu), zauważalnym jest, że stanowisko Kościoła w temacie aborcji się radykalizuje, choć ciągle pozostają aspekty, w których problemy życia i śmierci nie są poddanie pod jednoznaczne rozstrzygnięcie. Np. samobójstwo nie jest już jednoznaczne z grzechem ciężkim.
Zresztą to oficjalne stanowisko, jest wielu biskupów i kapłanów, którzy mają inne poglądy, jednak mam wrażenie, że co do idei nie ma żadnych wątpliwości, jedynie pojawić się mogą w kwestiach karalności.
A zatem stanowisko Kościoła Katolickiego, jak i Islamu jest podobne
Tutaj się zapędziłem, było podobne ale w czasach średniowiecza, dzisiaj Islam wydaje się znacznie bardziej liberalny pod tym względem.
 
Kościół Katolicki dopuszcza (oddaje decyzję rodzicom nie uznając jej jako grzech) aborcję w trzech przypadkach: ciąża jest wynikiem gwałtu, występuje poważne zagrożenia życia matki, albo udowodniono trwałe uszkodzenia płodu.
Od razu dodam, gwałt nie może być przyczyną do aborcji, wtedy jest zawsze zła.
To i to wyjątkowo się gryzie. Dlatego właśnie pytałem, bo zdaje mi się, że KK jeszcze nie jest tak postępowy jakby to wynikało z pierwszego zdania - choć oczywiście wszystko być może.
 
Last edited:
Przyznaję się do błędu, zbytnio się zapędziłem w pierwszej wypowiedzi. W kwestii urzędu papiestwa, które sprawował Benedykt XVI wiązałem z nim spore nadzieje, właśnie w kwestii wyjaśniania teologicznych problemów, z jakimi przychodzi się mierzyć, jednak on sam, jak i Kościół (przy opatrzności Bożej) uznał, że dzisiaj bardziej od papieża teologa potrzebny jest papież pielgrzymujący. Nie wiem czy już została ukończona encyklika Benedykta XVI (nie na wszystko starcza czasu), jednak w moich ambitnych planach jest zapoznanie się z jej treścią.
 
Sorry, za złotą łopatę, ale ostatnio miałem dyskusję z kumplem po pijaku i tak mi się przypomniało. Ja jestem wierzący, ale do kościoła nie chodzę, swoje wątpliwości mam, więc raczej hujowa ze mnie owieczka Boża, ale bardzo na tym ubolewam. Ale do sedna: Co chłopaki sądzicie o tej pigułce po? Bo ostatnie oglądałem wypowiedzi Terlikowskiego i to jednak trochę oszołom. I drugie pytanie: w Biblii jest konkretnie napisane o seksie? Służy tylko do rozmnażania się czy jest też dla przyjemności? Pytam serio, bo na googlach straszny burdel jest w tym temacie, a Biblie czytałem dawno i nie pamiętam.
 
Są dziwki w biblii więc pewnie też i dla przyjemności :D

Pigułka po - tv nie oglądam, więc wnioskuje,że chodzi o jakąś pigułkę którą panna łyka po ruchańsku i plemniory eksplodują w kosmosy ta? :)
 
Tak, mniej więcej o to chodzi :D Czyli poruchałeś, ale ojcem nie będziesz :D Bo teraz właśnie ma wejść ustawa? (jak się mylę to niech ktoś ogarnięty mnie poprawi), że bez recepety będzie można kupić itp.
 
Sorry, za złotą łopatę, ale ostatnio miałem dyskusję z kumplem po pijaku i tak mi się przypomniało. Ja jestem wierzący, ale do kościoła nie chodzę, swoje wątpliwości mam, więc raczej hujowa ze mnie owieczka Boża, ale bardzo na tym ubolewam. Ale do sedna: Co chłopaki sądzicie o tej pigułce po? Bo ostatnie oglądałem wypowiedzi Terlikowskiego i to jednak trochę oszołom. I drugie pytanie: w Biblii jest konkretnie napisane o seksie? Służy tylko do rozmnażania się czy jest też dla przyjemności? Pytam serio, bo na googlach straszny burdel jest w tym temacie, a Biblie czytałem dawno i nie pamiętam.
A propo drugiego pytania biblijnego :
Pierwsza para ludzka dostała polecenie rozmnażania się i zapełnienia ziemi (jeszcze przed grzechem pierworodnym). Spełnianie tego obowiązku było dla nich klasycznym "przyjemnym z pożytecznym".

W 1.Mojżeszowej 38:8-10 czytamy o uśmierceniu przez Boga Onana, który nie chciał ejakulować w żonie. Chodziło jednak o niedopełnienie obowiązków praktykowanego wówczas małżeństwa lewirackiego (nakazywało ono poślubić wdowę po zmarłym bracie, który nie zdążył spłodzić syna, po to, żeby właśnie zrobić to za niego).

Księga Przysłów 5:18-20 [Biblia warszawska]:
Niech będzie błogosławiony twój zdrój, a raduj się z żony twojej młodości! (19) Miłej jak łania, powabnej jak gazela! Niech jej piersi zawsze sprawiają ci rozkosz, upajaj się ustawicznie jej miłością!(20) Dlaczego, synu mój, masz się rozkoszować obcą i ściskać pierś cudzej?
 
Tak, mniej więcej o to chodzi :D Czyli poruchałeś, ale ojcem nie będziesz :D Bo teraz właśnie ma wejść ustawa? (jak się mylę to niech ktoś ogarnięty mnie poprawi), że bez recepety będzie można kupić itp.

Dokładnie tak będzie, można będzie iść i kupić bez obawy że jakiś Chazan powie "spie..alaj" pobierając za to kasę z NFZ za wizytę ;)
Decyzja na plus, przynajmniej mniej wpadek będzie i mniej marnowania czasu na wizyty u lekarzy (czasem i kilku) aby przepisali pigułę.
 
Pigułka po seksie jest antykoncepcją, Kościół Katolicki zabrania stosowania antykoncepcji w każdej formie (no może nie każdej, ale na pewno te zewnętrzne są zabronione), oraz traktuje seks przedmałżeński jako grzech. Zaś w sprawy seksu po ślubie nie miesza się, nie zabrania ani stosowania fetyszów, ani wymyślnych rzeczy, pożycie małżeńskie jest zależne tylko od małżonków, jedynie niedopuszczalne są grzechy sodomskie, czyli np. orgie.
Kościół Katolicki w żadnym prawie nie zabrania czerpania przyjemności z seksu, nawet wręcz przeciwnie, przyjemność z seksu małżonków jest ku chwale bożej, nie wiem jak to inaczej napisać.
Dalej są już zupełnie inne teologiczne rozważania (chociaż zapewne to o nich toczyłeś dyskusje), jednak nie będę się rozpisywał.
 
Tak się podepnę @Wewiur, bo mnie kwestia ciekawi, a jakoś nie mam okazji księdza zapytać... nie po drodze mam;)

Na naukach przedmałżeńskich wspominano tzw. kalendarz małżeński - że jego stosowanie nie jest grzechem. I tu moja kwestia. Ów kalendarz nie ma innego celu, aniżeli takiego, aby małżonkowie uniknęli niechcianej ciąży. A więc jest to pewien rodzaj nieinwazyjnej - tak to ujmę - antykoncepcji. Czym zatem różni się od popularnej gumy, że guma jest grzechem a kalendarz już nie? Oprócz oczywiście spraw "technicznych" :D

Istota jednak jest taka sama, więc albo guma nie powinna być grzechem - albo stosowanie kalendarza grzechem być powinno, tak jak stosowanie kondomów. Czy się w jakiejś kwestii mylę?
 
@Jakub Bijan Kalendarz jest naturalnym czasem kiedy kobieta może zajść w ciążę, a kiedy nie. Stosowanie go to nie jest antykoncepcja w tym sensie, że blokuje się możliwość zapłodnienia, guma nią jest, bo uniemożliwia kontaktu spermy z jajeczkiem, jest to celowe działanie na zmianę natury ludzkiej (tak to nazwijmy).
Są to kwestie techniczne, słowem kalendarz to antykoncepcja naturalna, wynikająca z natury ludzkiej, a guma już nie (inaczej byśmy się zrodzili z gumą jako częścią ciała). Zresztą nawet w przypadku kalendarza można źle policzyć itp. zatem nie jest to jednoznaczne blokowanie ciąży. Są jeszcze inne rodzaje antykoncepcji naturalnej, ale nie mam głowy do takich rzeczy, więc wiele się nie rozpiszę.
 
Tak jak i kalendarzyk jest wytworem umyslu, wiedzy, tak i guma jest jego wytworem takze, tyle, ze po prostu trudniejszym :)

Swoja droga dziwie sie, ze tabletki "mieszajace" w hormonach (w zalozeniu: u mlodych kobiet) maja byc dostepne jak mentosy :) Przeciez nawet do banalnego prowadzenia samochodu wymagamy jakichs dokumentow i odpowiedniego wieku :)

Wiem wiem, ja tez myslalem ze moge prowadzic od 10 roku zycia :)
 
@Jakub Bijan Kalendarz jest naturalnym czasem kiedy kobieta może zajść w ciążę, a kiedy nie. Stosowanie go to nie jest antykoncepcja w tym sensie, że blokuje się możliwość zapłodnienia, guma nią jest, bo uniemożliwia kontaktu spermy z jajeczkiem, jest to celowe działanie na zmianę natury ludzkiej (tak to nazwijmy).
Są to kwestie techniczne, słowem kalendarz to antykoncepcja naturalna, wynikająca z natury ludzkiej, a guma już nie (inaczej byśmy się zrodzili z gumą jako częścią ciała). Zresztą nawet w przypadku kalendarza można źle policzyć itp. zatem nie jest to jednoznaczne blokowanie ciąży. Są jeszcze inne rodzaje antykoncepcji naturalnej, ale nie mam głowy do takich rzeczy, więc wiele się nie rozpiszę.

Czyli kalendarzyk jest dobry, bo mniej skuteczny. Większa możliwość wpadki = brak grzechu. Od superinteligentnego Boga wymagałbym więcej racjonalności.
 
Generalnie to jak ktoś z Was jest nie wierzący to powinien mieć głęboko w piździe zdanie kościoła nt. czegokolwiek. Tak samo nie obchodzi mnie to że inne religie zakazują jeść świnkę czy krówkę. Jak ktoś jest wierzący to słowo księdza z ambony czy jakiś list/odezwa papierza mu wystarczą do tego żeby nie korzystać z form antykoncepcji zakazanych w tej wierze.
Jak w jakimkolwiek programie występuje ksiądz wypowiadający się na jakikolwiek temat, opierający swoją wypowiedź o zasady wiary to jego słowa są skierowane tylko do osób wierzących. Dla inny nie powinno mieć to jakiegokolwiek znaczenia.

Dla mnie zdanie kościoła na temat pigułek, prezerwatyw czy innych praktykach (pozałóżkowych również) ma takie samo znaczenie jak zdanie mnicha z indii, szamana z afryki czy duchownego jakiejkolwiek innej religii. Żadne.
 
Generalnie to jak ktoś z Was jest nie wierzący to powinien mieć głęboko w piździe zdanie kościoła nt. czegokolwiek. Tak samo nie obchodzi mnie to że inne religie zakazują jeść świnkę czy krówkę. Jak ktoś jest wierzący to słowo księdza z ambony czy jakiś list/odezwa papierza mu wystarczą do tego żeby nie korzystać z form antykoncepcji zakazanych w tej wierze.
Jak w jakimkolwiek programie występuje ksiądz wypowiadający się na jakikolwiek temat, opierający swoją wypowiedź o zasady wiary to jego słowa są skierowane tylko do osób wierzących. Dla inny nie powinno mieć to jakiegokolwiek znaczenia.

Dla mnie zdanie kościoła na temat pigułek, prezerwatyw czy innych praktykach (pozałóżkowych również) ma takie samo znaczenie jak zdanie mnicha z indii, szamana z afryki czy duchownego jakiejkolwiek innej religii. Żadne.

Co nie zmienia faktu, że z ciekawości można takiego mnicha z Indii zapytać dlaczego ma takie, a nie inne poglądy. Czy za tym kryją się jakieś argumenty?
 
@HubiSSJ3

opierający swoją wypowiedź o zasady wiary

Ile argumenty które nie brzmią "bo to grzech" "bo bóg tak nie chce" itd są spoko ale wtedy to są zwykłe świeckie argumenty bez podstaw religii.

Z ciekawości to możesz się pytać każdego. Chodzi o to że osoby wierzące nie powinny wpływać na życie osób wierzących i odwrotnie. Osoby niewierzące nie powinny spinać się o zasady wiary (bo one ich nie dotyczą) a wierzący nie powinni się spinać o to że ktoś nie będący członkiem kościoła nie przestrzega ich reguł.
 
Co nie zmienia faktu, że z ciekawości można takiego mnicha z Indii zapytać dlaczego ma takie, a nie inne poglądy. Czy za tym kryją się jakieś argumenty?
Od superinteligentnego Boga wymagałbym więcej racjonalności.
W świetle własnych słów, zastanów się nad ich treścią.

Wspomnę tylko, że głównym problemem katolicyzmu jest uznanie posłuszeństwa wśród wyznawców. Ale jak napisałem wyżej to kwestia złożona i nie będę o niej pisał.
Karateko, nie pytasz się mnie, dlaczego mój Bóg zabrania mi antykoncepcji, ale zadajesz pytanie, choć pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy, dlaczego słucham swojego Boga. Kiedyś na pewno przyjdzie nam i o tym porozmawiać.
 
Back
Top