Dark Arisen? Czy nie, bo to bardzo ważne. Ogólnie z Dogmą miałem ponad 100 godzin i połowę tego w czasie gdy mieszkałem na Śląsku spędziłem oglądając jak współlokator gra różnymi klasami, ja grałem turbo dziadem, czyli magiem. Ogólnie to dziesiątki godzin na farmieniu różnych itemów, pamiętam że sporo czasu spędziłem farmiąc na tym takim oku, które wyskakuje z ze skrzyni i od razu nas gryzie. Ono mogło dropnąć weapony i armory levelu drugiego! Więc opłacało się robić co chwilę load by upolować najlepsze rzeczy. Ponurego Żniwiarza zabiłem dwa razy. Bardzo trudny przeciwnik, zwłaszcza że jednym pacnięciem kosy zabijał wszystko, łącznie z pomocnikami. Jednak NAJLEPSZĄ historię miałem z Gorecyklopem. Po raz pierwszy jak spotykamy go w katakumbach. Stary, wyobraź sobie, że byłem wtedy słabym dziadem (jeszcze nie turbo) i spotkałem Gorecyklopa przykutego do muru kajdanami, moją najsilniejszą bronią były pierdy z laski, nawet czarów nie miałem porządnych i tak sobie strzelam w niego i po długiej chwili jego życie zeszło o długość włosa komara. No więc mówię współlokatorowi "potrzymaj mi piwo" i staję na górnej pozycji (bo można było wyjść wyżej niż on jest przykuty i zaczynam napier...dzielać w niego i wyobraź sobie, że skończyłem o 5:00 rano, a współlokator obok mnie, ogląda to przedstawienie. Do dziś nie wiem kto był większym debilem. Ja, który przez 6 godzin naciskałem "X" w praktycznie bezruchu, czy kumpel, który patrzył się jak ja naciskam "X" na padzie. O 6:00 oporządziłem się i chwilę później wyjechałem do pracy w studiu, gdzie udawałem przez kolejne 8 godzin, że pracuję i ledwo ryj mi się trzymał w pionie (tak bardzo senny byłem). Warto jednak było zerwać nockę dla tego potwora. To był mój TOP3 największy sukces w historii gier wideo. Tak nisolevelową postacią pokonać Gorecyklopa :D
Ogólnie polecam choćby spróbowanie gry magiem po to by zobaczyć czary obszarowe (tornado, meteoryty), które są najlepszymi czarami obszarowymi jakie kiedykolwiek widziałem w grach.