Jestem właśnie w Blast Pit. Przechodziłem tę misję z piętnaście razy na oryginale. I masz rację, gra się zajebiście, jednak jest nieco inny feeling broni. Dodatkowo żołnierze nie rzucają granatami, co było wręcz cechą charakterystyczną pierwszego Half-Life'a. O łomie już pisałem. No i w pierwowzorze lepiej i swobodniej mi się skakało. Wiadomo, że mechnika gry będzie nieco zmieniona, ale bardzo się przyzwyczaiłem do prowadzenia postaci jaki sugerował mi H-L:-) Ja tak marudzę, ale tak jak pisałeś gra się świetnie. Co do soundtracków, to raczej nie przywiązuję uwagi. Grałem zwykle we wcześniejsze wersje Half-Life, które nie posiadały muzyki w tle, a już na pewno nie takiej jaką zaimplementowano w późniejszych wersjach. Dodatkowo lubię wersje gdy MP5 jeszcze nie wygląda tak nowocześnie:
Na dodatek dawniej Alien Slave dłużej ładował swój zielony promień. Wspomnę też, że zjebali jedno: podkradanie się do wroga. W starym Half-Life'ie jak byłeś cicho i chodziłeś na kucka, to można było się podkradać od tyłu do wroga. Dzisiaj komandosi mają oczy z tyłu głowy. Poza tym pomieszczania są inaczej zaprojektowane, co akurat w sumie na plus może iść. Choć zauważyłem, że kilka sekretów pominęli. W misji, gdzie było bombardowanie i musieliśmy się udać do schronu był tylko jeden szyb wentylacyjny, a w oryginale są dwa (drugi prowadzi do bonusowych pomieszczeń). Także taka ma opinia;-)
Mimo wszystko Black Mesa uznam jako ciekawostkę i powrócę do oryginału, gdyż jest niestety lepszy od tej modyfikacji. Grafika nieco słabsza, ale wszystko jest na swoim miejscu.
PS. inaczej również schodzi i skacze się z drabinek :P