TA DAM!OTO JEST!
Przepraszam że tak długo, ale nie chciałem pisać tasiemca. Ta część może być gorsza od poprzednich, bo w sumie pisałem czasami w niezbyt dobrym humorze. Ma nadzieję że się spodoba.
Kolejna część wyjdzie najwcześniej pod koniec października. Przyczyną jest skupienie się na pracy dla pewnego użytkownika tego forum :-)
Zapraszam
____
Rozdział XI
Apoka-niechtodiabli-lipsa
Zombie Jason dobijał się do drzwi czołgu. Krzyczał • Midern, Tsubasa • albo • Tsubasa, Midern • . Za nim stała armia zmutowanych, nowych zombiaków, które w niczym nie przypominały tępych prawiczków, którzy latali za Siostrą Tsubasy. Te były większe, miały zęby jak dwa komplety noży i potrafiły obsługiwać karabin.
- Chłopcy • coście zrobili? • spytała Siostra Tsubasy patrząc na brata i jego młodszego kolegę.
- Uciekliśmy mu z pod maczety • to tak jak uciec Nayevskiemu z pod ku • - Tsubasa nie skończył, bo Midern zatkał mu usta.
- Jeszcze raz w mojej obecności wspomnisz to słowo na literę • K • a obiecuję, że wsadzę twoją głowę w dupę Jasona!
Miszon się zaśmiał.
- Ok, załadować wieżyczki • rozkazała Siostra Tsubasy • Miszon, powystrzelaj ich!
- Siostro Tsubasy • Miszon nieśmiało zaczął • Mamy problem. Nie mamy amunicji.
- Czemu?
- Widzisz • Grzechu ją przepił.
Siostra Tsubasy wyprostowała się. W oczach miała tornado połączone z błyskawicami. Spojrzała się szybko na pijanego kapitana.
- GRZECHU!
***
- Chcieliście, kurwa, notes. No to teraz macie! • Rzekł najciszej jak mógł Gaara z za osłony do Wewiura i Przemka.
Redaktor Kokos ciągle jeszcze był na wpół posągiem. Nie wyrobił sobie dobrego słuchu, był ślepy i nie czuł zapachów. Ale zdawali sobie sprawę, że jeden źle zrobiony ruch, i będą bardziej martwi niż nadzieje Mahonka na ponowny angaż Cado w KSW.
Redaktor posuwał się powoli. Rozejrzał się.
- Gdzie mój uczeń? Gdzież on jest? Muszę znaleźć sobie nowe ciało! To jest za stare! Ahhh • w pobliżu są trzy młode ciała. Nasyciłbym się nimi, ale mój uczeń działa podobnie, więc lepiej nie! He he!
Redaktor rozejrzał się jeszcze raz i wymówił szybkie zaklęcie. Po czym rozpłynął się we mgle.
Gaara podniósł się jako pierwszy.
- Widzicie, gamonie, co żeście zrobili? Obudziliście największe zło tego świata! Darth Kokos, zwany Redaktorem Kokosem, spał tutaj przez setki lat, a kolejne pokolenia strażników pilnowały jego snu! A ja spartaczyłem!
- Gaara • Wewiur podszedł do strażnika • to nasza wina! Chcieliśmy się tylko wydostać z Silent Hill. Ale teraz widzę, że tylko przypieczętowaliśmy swoją zagładę. Ale ciągle możemy walczyć! Na zewnątrz jest mój gang a Szady ma rakietnice! Pokonamy go!
***
Arlovski podniósł się. Czuł się słabo, ale wiedział, że musi iść dalej. Był na najlepszej drodze do serca Siostry Tsubasy. Poczuł jednak pewien niepokój, gdy usłyszał znany mu już krzyk.
Tak krzyczał Evangelista.
Instynktownie, pobiegł w stronę z której docierał krzyk. Im bliżej jednak był, tym większy strach go nawiedzał. W pewnym momencie bieg zmienił się w marsz, a marsz w skradanie. Zakradł się na wzgórze.
I zamarł.p>
Chmura leżał w kałuży krwi. Nad nim stał zapinający pasek Nayevsky.
- Nie byłeś w cale taki dobry • wydukał gwałciciel.
Wtedy błysnęło coś i za Nayevskim pojawiła się postać podobna do posągu.
- Witaj, mój uczniu • przemówił posąg.
- Co kurwa? • odparł Nayevsky • Kim ty jesteś?
Z racji tego, że dziwnie brzmi sformułowanie • posąg zamurowało • , powiem, że posągowa postać była wielce zdziwiona odpowiedzią Nayevskiego.
- Przecież jesteś Nayevsky. To ja cię szkoliłem! Jak i Mmammaga! Tylko że on się zbuntował i przeszedł na Cohonesą stronę mocy! Ale to ciągle ty!
- Koleś, nie wiem kim jesteś ale... • nagle Nayevsky coś zauważył • wiesz co? Nigdy nie ruchałem posągu!
Kokos odskoczył aż!
- Co takiego?
- No dalej, panie posąg! Chodź na sianko! Zrobię ci ruchanko!
Kokos odwrócił się napięcie i zaczął uciekać. Nayevsky rzucił się, niczym Tsubasa na pizzę, w pogoń za nową ofiarą. Arlovski wykorzystał to i rzucił się do Evangelisty
- Evanglista! Evangelista kurwa! Dalej!
Wziął go na ramię. W tym samym czasie usłyszał głos. Odwrócił się.
W ich stroną szła masa murzynów. Ta sama, która goniła Evangelistę wcześniej.
Arlovski zaczął się modlić.
I w tym momencie jego modlitwy zostały wysłuchane.
W murzynów wjechał opancerzony Batmobil. Te, które przeżyły zostały zestrzelone.
Z Batmobilu wypadł Batman a za nim Malinowski.
- Co z nim? • spytał człowiek nietoperz, wskazując na Evangelistę
- Wpadł w łapy Nayevskiego.
- To wiele tłumaczy • Malinowski wziął Evangelistę przez bark • ok, zaniosę go do Szadego. Batman, ty i Arlovski lecicie pomóc Procentowi!
***
Ostatni strzał padł.
A wraz z nim Zombiaki były o krok od zarżnięcia Oprocentowanego. Ten jednak nie poddawał się. Wyciągnął nóż. Zombie Stalin patrzył na niego z pełnym podziwem.
- Po śmierci, towarzyszu Procent, proszę abyś dołączył jako mój osobisty ochroniarz. Obiecuję, że dostaniesz najlepsze mózgi! • Stalin wyciągnął ręce w jego stronę.
- Spadaj! Better dead than Red! • odparł mężnie Procent
Tym sposobem przypieczętował swoją śmierć, gdy rzuciły się na niego trzy tuziny zombie. Procent również się na nie rzucił, chciał umrzeć w walce. Jednak zauważył, że zombie nagle zaczęły się kłaść. Zauważył rany postrzałowe.
Na polane wkroczył Arlovski uzbrojony w kałacha.
- Niepodległa Ukraina, skurwysynu • a nie wróć, państwa mi się pomyliły • wydukał Arlovski, celując w zombie Stalina.
- Taki niewyedukowany. Aj, aj, aj • westchnął Stalin • Towarzyszu Arlovski. Ukraina może być częścią Białorusi, a ty możesz być jej pierwszy sekretarzem. Wystarczy, że uznasz Związek Radziecki za jedyne państwo na świecie i zabijesz Procenta!
Przez moment lufa karabinu powędrowała w stronę szefa Ruchu. Oprocentowany przełknął głęboko ślinę. Arlovski mrugnął w jego stronę.
- No bo popatrz! • Stalin kontynuował swój wywód • będziesz miał wszystko o czym zapragniesz. Siostra Tsubasy? Sklonuję ci ją, abyś miał jej pod dostatkiem! Chcesz mistrzostwo UFC? Będą bali się cię trafić, bo będzie za tobą stała potęga światowa. Pieniądze? Wszystko będziesz miał za darmo.
Arlovski uśmiechnął się, po czym puścił znowu oczko w stronę Oprocentowanego.
- • ktoś mnie tutaj słucha, czy pierdole sam do siebie jak Perfumiarz?
Andrzej nie wytrzymał i strzelił Zombiakowi między oczy.
- Spadaj prostować kałachy w fabryce odkurzaczy.
Nieprzytomne ciało Stalina padło na ziemię.
- Dzięki stary • wydukał Oprocentowany • Nie powiem, miałem przez chwilę myśli, że mnie odstrzelisz.
- Spokojnie. Musiałbyś być wkurwiony jak masz w zwyczaju, żebym cię odstrzelił. Uspokojony, jesteś całkiem spoko.
Rozdział X
Rewolucja
Drzwi ledwo co oddzielały hordę od ekipy z Rozpierdalatora. Siostra Tsubasy trzymała mocno baseballa, Miszon ostrzył maczetę, Midern sprawdzał ukryte, assasyńskie ostrza, Grzechu leżał nieprzytomny(tym razem nie z przepicia. Siostra Tsubasy za utratę amunicji ukarała go w Tajlandzkim stylu) a Tsubasa ćwiczył zapaśnicze obalenia. Born ciągle spał w swojej kajucie, pilnowany przez papugę Grzecha.
- Panowie • zaczęła Siosta Tsubasy • Wyjaśnijmy plan raz jeszcze. Miszon •
- Tak wiem, biorę na siebie Jasona. Maczeta na maczetę.
- Midern •
- Ja w tym czasie zajmuję się po cichu tymi zombiakami z AK-47. Nie żeby coś, ale nie sądzisz, że karabin kontra te dwa noże do masła, które nazywasz ukrytymi ostrzami to raczej nie jest Assasins Creed tylko jakaś hardcorowa odmiana samobójstwa?
- Cicho, dobrze jest. Tsubasa •
- Ja niczym Pyton, lubię łapać i rzucać, i robię to w rytm • Dawaj na Ring • .
- Dobrze, ja w tym czasie walczę z resztą hordy, bo wy macie za małe jaja na to. Do dzieła panowie.
Dokładnie w tym momencie drzwi padły. Wielki, brzydki Jason wszedł do pomieszczenia kontrolnego. Za nim postępowały powoli inne zombiaki. Uzbrojone w pałki, noże i inne ciekawe przedmioty, pożądliwie patrzyli na głowy paczki.
Jason rzucił się na Tsubasę, którego zasłonił Miszon. Maczeta uderzyła o maczetę. Brzdęk rozszedł się po pomieszczeniu. Zombiaki uderzyły na resztę. Siostra Tsubasy uderzyła z pełną mocą w ich głowy, rozwalając mózgi. W międzyczasie jej brat chwycił swojego rywala za nogę i, kręcąc się wokół własnej osi, utworzył Tornado
- Sekretna Technika Tsubasy. TSUNADO!
Tornado Tsubasy uderzyło w zombiaki. To zrobiło zamieszania, które wykorzystał Midern. Obszedł całą linię wroga i uderzył w niczego niespodziewających się strzelców. Dziurawił ich głowy niczym Ruff masakrujący KSW.
Zombie jednak przybywało. A każdego kolejnego zabitego zastępowało trzech kolejnych. Jason w międzyczasie napierał coraz to mocniej i mocniej. Miszon, ledwo co wytrzymywał napór mordercy. W pewnym momencie przetoczył się pod nim, podciął mu stawy i wyprowadził pchnięcie w pierś. Jason padł, ale spaślak wiedział, że zaraz znowu powstanie. Już był gotowy do ciosu w mózg, gdy w międzyczasie ktoś pociągnął go za sobą.
To Siostra Tsubasy uratowała mu życie, gdyż do skoku na Miszona gotowały się zombie.
- Spadamy!
Wszyscy cofnęli się do kajuty Borna, po drodze podnosząc nieprzytomnego Grzecha i zabierając go ze sobą. Byli w potrzasku. Miszon spojrzał na nieprzytomnego niziołka. W głowie zawitał u pomysł.
- Chyba jestem w stanie nas z tego wyciągnąć. Plan jest dosyć szalony, ryzykowny i co by tu nie mówić, głupi, ale warto spróbować • wypalił
- O czym ty myślisz? • spytali się wszyscy
- Ukryjcie się.
Wszyscy bardzo mężnie schowali się pod łóżko, na którym leżał Born, a na które chwilę później wskoczył Miszon. Zaczął okładać plaskaczami niskiego towarzysza.
- BORN. TY. GŁUPIA. CIOTO. BUDŹ. SIĘ. WKURW. SIĘ. RATUJ. NAS.
Każde słowo poprzedzone było głośnym plask! Potem ciało Borna zaczęło drgać i się rozrastać. Przybierał na masie i na wzroście. Z klasy super-ultra-mega atomowej przekształcił się w dobry Uberweight. Otworzył oczy.
- BORN JEST ZŁYYYYYYY
***
- Headshot dziwko! I headshot kolejny! I jeszcze jeden! Donaldo! Bądź ze mnie dumny! • ryczał Bolt, strzelając głowostrzał za głowostrzałem ze swojego rewolweru. O dziwo, pomimo upojenia alkoholem, celność wynosiła 100%.
- Bolt, za zasłonę! • krzyknął Szady, a gdy jego kumpel się schował, wyciągnął z za pazuchy rakietnicę • TO ZA MOJĄ KNAJPĘ DZIWKI! VIVA LA HAZARD!
I odpalił pocisk w stronę zmierzających w ich stronę gromad zombie. Ciała rozpadły się na drobne kawałki.
Szady wniósł rakietnicę w górę na znak triumfu. Szybko jednak znowu ją przeładował. W ich stronę szła czwórka ludzi, z czego jeden niespotykanie gruby.
- Stój, bo strzelam! • krzyknął w ich stronę barista - swój czy wróg?
- Swój, Szady, ty idioto • zabrzmiał znajomy głos. Szady przyjrzał im się dokładniej. Byli to Wewiur, Przemek, Gaara i Malinowski, który na swych barkach niósł Evangelistę.
- Jezus Maria • wyrwało się Szademu • co mu się stało?
- Dopadł go Nayevsky • odparł Malina
- Do środka go! Szybko! • wskazał na wpół zrujnowaną knajpę • Piwnica JESZCZE jest cała!
Malina i reszta w te pędy pognali do piwnicy. Znajdowali się tam Dssport, Baju, Brittney i Arianne. Ułożyli Evangelistę na stole. Szybko zaczęli opatrywać jego rany. Wtedy do pomieszczenia weszli Szady z Boltem.
- I jak? • spytał Szady operującego akurat Dssporta.
- Z ciałem będzie w porządku. Stracił trochę krwi, ale przeżyje. Nie wiem jednak, jak z jego głową. Możliwe, że nie będzie już tym samym Evangelistą, co kiedyś.
- Czyli nie będzie już tak kozaczył na czacie? Zajebiście • wymsknęło się Boltowi.
W tym samym czasie do piwnicy zeszli Batman, Arlovski i Oprocentowany.
- Panowie, musimy przedyskutować wiele rzeczy • - rzucił Procent
***
- Z racji tej całej apokalipsy • zaczął Oprocentowany • pozwoliłem sobie wezwać posiłki. Więcej moich ludzi z ruchu wkurwionych. Niestety, zatrzymał ich • Kokos.
Wszyscy zamarli
- Towarzyszył mu Nayevsky. Biegł za nim niczym za wytrawną dupcią, więc podejrzewam, że są w zmowie. Nasze szanse są marne.
- Ale • wciął się Malina • czy Kokos nie powinien spać gdzieś w jakiejś starej świątyni? I nikt go nie miał wybudzić?
Wewiur, Przemek i Gaara przełknęli głośno ślinę.
- Co wam? • spytał Arlovski
- Nic. Głodni jesteśmy • odparł Przemek.
- No to pohamujcie żołądki • pogroził im palcem Procent • mamy ważną sprawę do omówienia. Na czym to ja • a tak! Kokos zniszczył całe moje wsparcie. Jesteśmy odcięci. To koniec.
- Nie! • wstał gwałtownie Szady • Silent Hill to miejsce, gdzie stoi mój bar. A to jest mój i wasz dom. Więc to jest nasza historia i nasza bitwa!
- I nasz pogrzeb • rzucił pod nosem Gaara.
W tym samym momencie ziemia zaczęła drżeć.
- Co się dzieje?! • spytały dziewczynyp>
- Albo mi się wydaje, albo pewien niziołek wyszedł w końcu ze swojej piwnicy - rzucił Bolt
***
- A mówiłem wam, że Miszonowi się nie ufa, nigdy przenigdy. No i teraz mamy za swoje • narzekał Midern.
Trzask, plask i odgłos konających zombiaków rozchodził się po pokładzie czołgu. Gdzieś tam krzyczał Miszon, a gdzie indziej słychać było • Za matuszkę Rosję! •
W końcu Siostra Tsubasy odważyła się pierwsza wyjść z kryjówki. Korytarze były w opłakanym stanie, wszędzie walały się rozgniecione ciała zombie. Szła wolnym krokiem w głąb czołgu. Znalazła się w kuchni. Na stole, otoczony puszkami, wpierdzielał jak szalony Born.
- O, cześć Siostro Tsubasy, pozwolisz, że zjem śniadanie. Czuje się zmęczony, dużo wysiłku kosztuje wyjście z piwnicy.
- Born, nie wiesz jak się cieszę, że jesteś normalny! • Siostra uściskała niziołka • ale gdzie Miszon?
- Wyrzuciłem go z pokładu za te plaskacze.
***
Buuum!
Ten dźwięk towarzyszył Miszonowi przy uderzeniu z całej siły w glebę. Pisarz wstał, otrzepał się i rzucał wszystkie znane klątwy na Borna. Obiecał sobie, że odpłaci mu za ten wyrzut.
Obejrzał się. Był na nie znanej sobie polanie w centrum lasu. Z ulgą dostrzegł, że ma swoją maczetę u pasa. Więc tym samym miał bonus + 50 do bezpieczeństwa w wypadku starcia z niebezpieczeństwem.
Wtem dosłyszał hałas. Głośne rozmowy. Cicho, niczym cień, przedostał się na skraj puszczy, by dostrzec jeszcze większą polanę. Znajdował się na niej obóz wojskowy, z machinami oblężniczymi, które wymierzone były w znajdujący się na horyzoncie zamek. Ludzie w obozie byli całkowicie szarzy. W centrum obozu znajdowała się budka podpisana • emaile • . Miszon wyszedł w ukrycia.
- Przepraszam bardzo • spytał pierwszego napotkanego użytkownika • co tu się dzieje?
- Jak to, co się dzieje, młody? Jest rewolucja! Idziemy na zamek redakcji MMAROCKS. Całą armią. Będą mieli za swoje, te kapitalistyczne świnie!
I szarak ruszył dziarsko przed siebie.
Miszon przeszedł prosto. Pod budką z emailami znajdowała się mała grupa ludzi z transparentem • Nie wysłaliście nam Streama na e-mail, my nie wyślemy wam żywności! • . Gdzieś indziej szaraki ćwiczyły trollowanie.
Miszon wszedł do dużego namiotu. Siedziało w nim mnóstwo szaraków-generałów.
- • proponuję wysłać im zdjęcia Shemale przez katapultę! A potem ponowić atak rakietami z gównoburzą! To powinno ich skutecznie zniechęcić!
Największy z szaraków prychnął
- To za mało. Dołożymy do tego pociski z błędami ortograficznymi, gramatycznymi i logicznymi. To zniszczy ich profesjonalne umysły.
- TAK JEST!
Wszystkie szaraki wstały i salutowały. Nagle największy szarak dostrzegł Miszona.
- Co tu robi to kolorowe gówno? Rostrzelać!
Żołnierze skierowali karabiny na Miszona.