Pierdololo branżowych dziennikarzy

Nie do niego tak, kurwa nie do niego! A wódeczka ma być zimna i gęsta :lol:

GK03XliWoAApfF1
 
Jaru postanowił zabić całkowicie swój kanał mymma wpuszczając tego małolata bez dowodu osobistego i pojęcia treningowego, z doświadczeniem w temacie nawet stricte fanowskim, którego nikt na Cohones kto siedzi w temacie dłużej niż 2 lata mu nie pozazdrości? To już lepiej jakby go zabił własnoręcznie i odpalał te swoje lajwy raz w miesiącu ;).
Ja nie wiem, on myśli że kto będzie tego słuchał, do kogo ma to trafiać? Czas na naukę jest w szkole, mojego czasu na swoją naukę napewno marnować małolacik nie będzie, Jaru chce mu pomóc chyba w karierze ale efekt będzie odwrotny bo widziałem w komentarzach że chłopak już jakąś grupkę hejterów zebrał, niezły plecak na start.
 
To jeszcze nic. Ja jak byłem mały to mnie ciocia musiała urodzić, bo mama była w pracy.
Później nie było lepiej. Legendarny gruz którzy wszyscy jedli na śniadanie, to ja miałem tylko na święta.
Moimi najlepszymi zabawkami były butelki po wódce. Jak podrosłem to już było łatwiej. Dorabiałem sobie sprzedając wodę z hydrantu gogusiom dowożonych przez tatusiów, często mundurowych.
Za zarobione pieniądze kupiłem prawo jazdy. Na auto nie starczyło, to ukradem.
Tak właśnie poznałem Prawo Szosy. Nie ulicy, bo w mojej wiosce nie ma ulic, tylko jedna szosa przez środek wiochy. Nie przeszkadzało mi to to łyknąć prawdziwej gangsterki i jak mówi pewien Były Prezes, zostałem Prawdziwnym Ulicznikiem. Zaznałem smaku dilerki - z braku laku, tarłem kredę podjebaną że szkoły i sprzedawałem jako Koks-I-tu-pojebało-mi-się-miało-być-z-Kolumbii-a-było-z- Kolorado. I tak, grosz do grosza-będzie kokosza, ziarnko do ziarnka-zbierze się miarka, dycha do dychy-brzęczą kielichy, uzbieram na 3 kawalerki. Oczywiście pomógł mi tata, który każe się nazywać wujkiem, choć inni mówią na niego Ojcze. On też nie ma łatwo, bo pracuje głównie w niedzielę...
 
To jeszcze nic. Ja jak byłem mały to mnie ciocia musiała urodzić, bo mama była w pracy.
Później nie było lepiej. Legendarny gruz którzy wszyscy jedli na śniadanie, to ja miałem tylko na święta.
Moimi najlepszymi zabawkami były butelki po wódce. Jak podrosłem to już było łatwiej. Dorabiałem sobie sprzedając wodę z hydrantu gogusiom dowożonych przez tatusiów, często mundurowych.
Za zarobione pieniądze kupiłem prawo jazdy. Na auto nie starczyło, to ukradem.
Tak właśnie poznałem Prawo Szosy. Nie ulicy, bo w mojej wiosce nie ma ulic, tylko jedna szosa przez środek wiochy. Nie przeszkadzało mi to to łyknąć prawdziwej gangsterki i jak mówi pewien Były Prezes, zostałem Prawdziwnym Ulicznikiem. Zaznałem smaku dilerki - z braku laku, tarłem kredę podjebaną że szkoły i sprzedawałem jako Koks-I-tu-pojebało-mi-się-miało-być-z-Kolumbii-a-było-z- Kolorado. I tak, grosz do grosza-będzie kokosza, ziarnko do ziarnka-zbierze się miarka, dycha do dychy-brzęczą kielichy, uzbieram na 3 kawalerki. Oczywiście pomógł mi tata, który każe się nazywać wujkiem, choć inni mówią na niego Ojcze. On też nie ma łatwo, bo pracuje głównie w niedzielę...
Ja jestem debil ale czy z tą pracą w niedzielę może chodzić o księdza ?!?
 
Back
Top