Zapasy || Judo

No, mega walka była. Burroughs też świetny finał. W ogóle USA w tych mistrzostwach poszło bardzo dobrze.

Piękny meczyk. Wyższe kategorie wagowe dzieli sporo (nie napiszę, że przepaść umyślnie) jeśli chodzi o szybkość i eksplozywność od niższych. Ale równie przyjemnie się ogląda. Właśnie nadrobiłem finał 125:
Coś pięknego. To obalanie za łeb i nogę:antonio: Walka do końca. Zapasy mają w sobie to coś. Właśnie przez brak tego "czegoś" i ciągłe zamulanie przestałem oglądać bjj. Nudna kalkulacja i liczenie punktów. Kierwa nawet w klubach jest takie podejście...Szkoda "szczempić ryja".
A tu ciągły atak i walka do końca, choćby nie wiem co. Ewentualnie jeszcze na zasadach EBI czasem coś obejrzę, ale rzadko. Zapasy kuhwa! :bleed:

Poza tym to USA i Rosja piękny wyścig zbrojeń
ezgif.com-gif-maker_14.gif

Nie wiem, czy uda mi się nadrobić całość mistrzostw, więc jak masz jeszcze jakieś walki godne polecenia to proszę zapraszam, chętnie skorzystam.
Dalej w treningu jesteś?
 
Dalej w treningu jesteś?
Niestety zajęcia odbywają się w budynku szkoły a więc przez wakacje nie było treningów. Ale od września ruszają i ja też ruszam :D Przez lato trochę pobiegałem, 10 kg sadła zrzuciłem, to jest szansa, że będę robił pełną rozgrzewkę;)
 
Niestety zajęcia odbywają się w budynku szkoły a więc przez wakacje nie było treningów. Ale od września ruszają i ja też ruszam :D Przez lato trochę pobiegałem, 10 kg sadła zrzuciłem, to jest szansa, że będę robił pełną rozgrzewkę;)
Aż taki zajazd? Pięknie. Zazdroszczę. Ja kolana w rosypce, ale może jakimś cudem je doprowadzę do odpowiedniej formy. Zwłaszcza, że klub zapaśniczy niedaleko.
 
Niestety zajęcia odbywają się w budynku szkoły a więc przez wakacje nie było treningów. Ale od września ruszają i ja też ruszam :D Przez lato trochę pobiegałem, 10 kg sadła zrzuciłem, to jest szansa, że będę robił pełną rozgrzewkę;)
Ostatnio miałem okazję pomagać przy rewitalizacji gminy Trzciel, w ramach której forsowana była budowa hali sportowej dla Orląt (w tej chwili trenują w Bojadłach). Porozmawiałem też trochę z dzałaczami i trenerami. Kawał historii polskiego sportu. Nie zawsze ta praca sprawia mi satysfakcję, ale tym razem odbiłem sobie te wszystkie nudne rozmowy z burmistrzami i wójtami.
 
  • Like
Reactions: JB_
Aż taki zajazd? Pięknie. Zazdroszczę.
To raczej moja forma jest daleka od tej, jaką miałem przed laty hehe. Niemniej bardzo intensywne treningi, to fakt, dlatego też postanowiłem się odchamić, żeby nie odstawać;)

Walka do końca. Zapasy mają w sobie to coś. Właśnie przez brak tego "czegoś" i ciągłe zamulanie przestałem oglądać bjj. Nudna kalkulacja i liczenie punktów. Kierwa nawet w klubach jest takie podejście...Szkoda "szczempić ryja".
A tu ciągły atak i walka do końca, choćby nie wiem co.
No, według mnie to przez tusz + punkty, bo jednak nie możesz się położyć wygodnie w gardzie i miec wyjebane - niech się rywal męczy żeby przejść. Nawet na brzuchu nie jest do końca bezpiecznie, dlatego coś się dzieje.
 
McLeod spojrzał w dół i spostrzegł, że ulica pokryta była żwirem i małymi kamieniami. Zapytał, czy mogliby się przenieść na jeden z pobliskich trawników, lecz Gotch natychmiast odpowiedział: "będziemy walczyć tutaj". McLeod cały czas był pewien, że ma przed sobą wiejskiego prostaka, a sam pojedynek będzie dla niego spacerkiem.
Zanurkował on do nóg Gotcha i szybko ściągnął go na kamienistą nawierzchnię. Gotch zdołał się jednak wydostać i zajść za plecy rywala, po czym – według McLeoda – nabrał garść żwiru i roztarł ją na twarzy oponenta, pozostawiając go niemal ślepym na kilka minut. Gotch wyjaśniał później, że: "on mógł docisnąć moją głowę do ziemi i wepchnąć żużel w moje oczy bądź usta, ja mogłem zrobić to samo jemu." Minęła 52 minuta, kiedy McLeod rzucił młodzikiem [na plecy – przyp. mój]. Zwycięstwo przypieczętował zaś w drugiej rundzie, którą zakończył w dziewiątej minucie.
Ściskając dłoń pokonanemu rywalowi McLeod wręczył mu wizytówkę, na której widniał napis: "Dean McLeod, mistrz świata Catch-as-Catch-Can Wrestling." McLeod wspominał później: "Gotch wyglądał koszmarnie. Nie miał na swoim ciele i twarzy choćby kawałka skóry." Gotch stwierdził: "Wyjmowałem żwir z mojego ciała jeszcze kilka miesięcy po walce… nie oszczędzaliśmy się. ‘Karuzele’ i te wszystkie rzeczy, które możesz zobaczyć na macie. Tłum był dziko rozemocjonowany. Możesz sobie wyobrazić, jak wyglądaliśmy, kiedy walka dobiegła końca."
Pozwoliłem sobie przetłumaczyć drobny fragment z książki Mark S. Hewitta. Kiedyś to się bili, nie to co teraz.
 
Klasyk, ale przypomniał mi się pod wpływem dyskusji Joe Rogana z Bryanem Fogelem:
 
Klasyk, ale przypomniał mi się pod wpływem dyskusji Joe Rogana z Bryanem Fogelem:

Karielin to ewenement był. Jakby go wtenczas do MMA wrzucić i jakimś cudem gdyby do tych 120 zszedł, to by się musiał z dwoma typami na raz lać, bo inaczej to nie ma widowiska :D
 
Jakiś czas temu minęło pół roku odkąd wróciłem do regularnych treningów i w sumie dopiero teraz mogę powiedzieć, że się w miarę ogarnąłem. W sensie spaliłem nieco sadła i mogę swobodnie ćwiczyć + wraca rozciągnięcie (karuzelka zapaśnicza wychodzi, o dziwo) i dobre odruchy. No i ćwiczę już tak świadomie, porównuję etc., co daje mi sporo frajdy. Na początku największy problem miałem oczywiście z brakiem gi i szczerze mówiąc jest to kurewski problem. Jak ktoś przechodzi do MMA np. z judo, to serio trzeba trochę czasu żeby ogarnąć w jaki sposób kontrolować rywala.

Klincz wychodzi mi stosunkowo dobrze, bo zapaśnicze rzuty przez biodro i bark są mechanicznie tożsame z tymi z judo (różni się trochę praca nóg i - tu dużo - sama walka o pozycje do rzutu). Gorzej z tymi z pełnej klamry, bo brakuje mobilności w barkach, no i suplesowych na razie nie ruszam.

O ile więc moja zasadnicza baza z judo bardzo pomaga – a przynajmniej miejscami nie przeszkadza aż tak – to parterowe odruchy z BJJ są ja-pier-do-le nie do pozbycia. Każdy jeden “scramble” i walka o pozycję kończy się, tak, że odruchowo uciekam na dupę… do gardy. Serio to jest kalectwo, bo o ile sama walka gardą jest OK, to tracenie pozycji w sytuacji, w której można było mieć górną kontrolę już OK nie jest. Do tego dochodzą rzeczy, o których mówił w jednym z wywiadów Neil Melanson z Xtreme Couture – trening jiu-jitsu oducza wielu pożądanych kwestii. Dla przykładu mam ogromne trudności z kontrolowaniem rywala w bocznej własnym ciężarem ciała (a w judo przecież to podstawa i miałem to mega dobrze ograne) na prostych nogach, bo na BJJ robi się na podkulonych nogach. Tożsama sytuacja kiedy ma się chłopa w żółwiu. Tu jest zero kontroli z mojej strony i długo zastanawiałem się, dlaczego – ano dlatego, że w BJJ przy żółwiu wskakuje się na typa i wpina nogi. Nie mam pojęcia, ile czasu będzie trzeba, żeby się tego oduczyć/nauczyć od nowa.

Takie moje luźne spostrzeżenia, może kogoś zaciekawią.

^ @Dzihados "Foxcatcher" o Schultzach widziałeś?
 
Jakiś czas temu minęło pół roku odkąd wróciłem do regularnych treningów i w sumie dopiero teraz mogę powiedzieć, że się w miarę ogarnąłem. W sensie spaliłem nieco sadła i mogę swobodnie ćwiczyć + wraca rozciągnięcie (karuzelka zapaśnicza wychodzi, o dziwo) i dobre odruchy. No i ćwiczę już tak świadomie, porównuję etc., co daje mi sporo frajdy. Na początku największy problem miałem oczywiście z brakiem gi i szczerze mówiąc jest to kurewski problem. Jak ktoś przechodzi do MMA np. z judo, to serio trzeba trochę czasu żeby ogarnąć w jaki sposób kontrolować rywala.

Klincz wychodzi mi stosunkowo dobrze, bo zapaśnicze rzuty przez biodro i bark są mechanicznie tożsame z tymi z judo (różni się trochę praca nóg i - tu dużo - sama walka o pozycje do rzutu). Gorzej z tymi z pełnej klamry, bo brakuje mobilności w barkach, no i suplesowych na razie nie ruszam.

O ile więc moja zasadnicza baza z judo bardzo pomaga – a przynajmniej miejscami nie przeszkadza aż tak – to parterowe odruchy z BJJ są ja-pier-do-le nie do pozbycia. Każdy jeden “scramble” i walka o pozycję kończy się, tak, że odruchowo uciekam na dupę… do gardy. Serio to jest kalectwo, bo o ile sama walka gardą jest OK, to tracenie pozycji w sytuacji, w której można było mieć górną kontrolę już OK nie jest. Do tego dochodzą rzeczy, o których mówił w jednym z wywiadów Neil Melanson z Xtreme Couture – trening jiu-jitsu oducza wielu pożądanych kwestii. Dla przykładu mam ogromne trudności z kontrolowaniem rywala w bocznej własnym ciężarem ciała (a w judo przecież to podstawa i miałem to mega dobrze ograne) na prostych nogach, bo na BJJ robi się na podkulonych nogach. Tożsama sytuacja kiedy ma się chłopa w żółwiu. Tu jest zero kontroli z mojej strony i długo zastanawiałem się, dlaczego – ano dlatego, że w BJJ przy żółwiu wskakuje się na typa i wpina nogi. Nie mam pojęcia, ile czasu będzie trzeba, żeby się tego oduczyć/nauczyć od nowa.

Takie moje luźne spostrzeżenia, może kogoś zaciekawią.

^ @Dzihados "Foxcatcher" o Schultzach widziałeś?
Nie, nie widzialem, szto eta?

Fajnie jak juz zlapales luz, zazdro na petardzie. U mnie dluuuga droga, tym bardziej, ze parteru nigdy nie cwiczylem (nie liczac 2 miesiecznego epizodu 15 lat temu z klasycznym JJ, w ktorym trener skupial sie na gumowych nozach, pistoletach, palkach a w przerwach na trzeszczeniu kośćmi nieoporujących uczniów). Poki co Rasiak przy mnie to mistrz salsy. Wus s wynglem normalnie :( Ale tak to jest jak sie czlowiek zapusci do mojego stanu.
 
Nie, nie widzialem, szto eta?
No to polecam. Film ma specyficzny klimat, niemniej warto obejrzeć, bo raz, że na faktach, a dwa, walki są naprawdę dobrze zrealizowane. Mark Ruffalo musiał tam chyba w collage'u ogarniać zapasy, bo serio dobrze się rusza.
 
Zakładam temat, bo nie ma. Pewnie nie będzie cieszył się szaloną popularnością, ale nie o to chodzi. Czasem przeglądam YouTube'a w poszukiwaniu ciekawostek czy też fajnych technik, jak znajdę, to będę tutaj wrzucał. Do czego zachęcam i Was. Można też oczywiście dyskutować na inne, związane z tematem zagadnienia.

Na pierwszy rzut idzie rzut;) - lateral drop. Bardzo podoba mi się ta technika, szukałem polskiej nazwy, ale nie znalazłem. Chyba po prostu jest to jakaś odmiana suplesa. Mniejsza o to. Wrzucam mały zestaw, bo jednak ten rzut jest mocno skomplikowany i nieprosty do wykonania, przez co na YT mamy całą paletę mniej lub bardziej koślawych filmików. Poniżej można zobaczyć jak robią to freaki, a jak rzut wykonują "zwykli śmiertelnicy", w tym wypadku znany z MMA "Babalu" Sobral.

#1 Cary Kolat - olimpijczyk z Sidney. Polecam cały kanał na YT, magia.


#2 Tu jakiś bułgarski wizzar.


#3 Tu rzut wykonany na jakichś szkolnych zawodach w USA.


...
#4 a tu "Babalu".


Ogarniasz może jak się nazywa to obalenie, niektórzy mówią że to właśnie lateral inni, że hiza guruma
 

Ogarniasz może jak się nazywa to obalenie, niektórzy mówią że to właśnie lateral inni, że hiza guruma

Zdecydowanie wersja judo, nawet potrafiłem to zrobić za dobrych lat. Od biedy można by to podpiąc pod lateral drop (czy też jak się u nas mówi - sznojdera/półsuples), bo ten rzut ma masę wariantów, ale jednak widać że Maia tam podcina, czego w zapasniczej wersji nie ma. Nawet "kaleczenie" Babalu Sobrala (1 str. tematu) jest zdecydowanie inne - nie ma tam podcięcia a blokada nwłasną nogą i przepuszczenei rywala przez siebie na skos (a nie przez pierś jak w suplesie). Co prawda po hiza powinno się raczej stać, jak po innych podcinkach, a tam Maia poleciał za rywalem, ale to raczej wynik pociągnięcia za sobą niż zamierzone. W półsuplesie konieczne jest zaś położenie się "na plecach" i w tym samym momencie wykonanie rzutu. Tu np. jeszcze inna wersja z takim splątaniem nogi przeciwnika, i tez zdecydowanie rózna od tego co zrobił Maia. Według mnie hiza guruma jak nic.
 
Zdecydowanie wersja judo, nawet potrafiłem to zrobić za dobrych lat. Od biedy można by to podpiąc pod lateral drop (czy też jak się u nas mówi - sznojdera/półsuples), bo ten rzut ma masę wariantów, ale jednak widać że Maia tam podcina, czego w zapasniczej wersji nie ma. Nawet "kaleczenie" Babalu Sobrala (1 str. tematu) jest zdecydowanie inne - nie ma tam podcięcia a blokada nwłasną nogą i przepuszczenei rywala przez siebie na skos (a nie przez pierś jak w suplesie). Co prawda po hiza powinno się raczej stać, jak po innych podcinkach, a tam Maia poleciał za rywalem, ale to raczej wynik pociągnięcia za sobą niż zamierzone. W półsuplesie konieczne jest zaś położenie się "na plecach" i w tym samym momencie wykonanie rzutu. Tu np. jeszcze inna wersja z takim splątaniem nogi przeciwnika, i tez zdecydowanie rózna od tego co zrobił Maia. Według mnie hiza guruma jak nic.

Dzięki, co trenowaľś/trenujesz i ile, jakieś pasy?
 
Dzięki, co trenowaľś/trenujesz i ile, jakieś pasy?
W judo zielony, jakieś 7 lat od wczesnej podstawówki, w bjj biały, z 3 lata, ale wtedy w PL nie było jeszcze żadnego brązu bodaj nawet, więc nie za bardzo była opcja dostać nawet. Jakiś wybitny nigdy nie byłem, raczej po prostu kompetentny, choć parę razy na podium się stało w róznych zawodach. Dawne czasy. Teraz wróciłem do treningów po jakichs 6 latach i staram się odzyskać formę w takiej mikro sekcji zapaśniczej.
 
Na jednej z grupek:
Curran.jpg

Pomyśleć, że dawniej zapasy były tak popularne, że niemal w każdym miasteczku w USA i UK (ale i na kontynencie też) co tydzień odbywały się takie walki i zawodnicy zarabiali dolary z wzajemnych zakładów (+biletów), a najlepsi jeździli od miasta do miasta i robili z tego sposób na (bardzo dostatne zresztą) życie. Na przełomie wieków nie było podobno miasteczka w US do którego byś pojechał i nie znalazł chętnych do stoczenia meczu za pieniądze.

Swoją drogą Curran dobry zawodnik. Ostatnio pocisnął Travisa Wiuffa na staroszkolnych zasadach.


E: Best two of three falls, czyli wygrywa ten, kto wygra 2 z 3 "rund". Cudzysłów celowy, bo każdy fall nie ma limitu czasu i trwa aż do tuszu albo odklepania. Mamy więc de facto dwa/trzy (zależy od przbiegu) pojedynki jeden po drugim (z krótką przerwą pomiędzy), i ich zwycięzca wygrywa walkę. Tak się kiedyś walczyło, często jeden fall trwał 1-2 godziny, lol.
 
Last edited:
Na jednej z grupek:
View attachment 8738
Pomyśleć, że dawniej zapasy były tak popularne, że niemal w każdym miasteczku w USA i UK (ale i na kontynencie też) co tydzień odbywały się takie walki i zawodnicy zarabiali dolary z wzajemnych zakładów (+biletów), a najlepsi jeździli od miasta do miasta i robili z tego sposób na (bardzo dostatne zresztą) życie. Na przełomie wieków nie było podobno miasteczka w US do którego byś pojechał i nie znalazł chętnych do stoczenia meczu za pieniądze.

Swoją drogą Curran dobry zawodnik. Ostatnio pocisnął Travisa Wiuffa na staroszkolnych zasadach.


E: Best two of three falls, czyli wygrywa ten, kto wygra 2 z 3 "rund". Cudzysłów celowy, bo każdy fall nie ma limitu czasu i trwa aż do tuszu albo odklepania. Mamy więc de facto dwa/trzy (zależy od przbiegu) trzy pojedynki jeden po drugim (z krótką przerwą pomiędzy), i ich zwycięzca wygrywa walkę. Tak się kiedyś walczyło, często jeden fall trwał 1-2 godziny, lol.

Nie slyszalem o tym, ale brzmi kozacko bez zbednej oprawki walka za kase i dla funu. Teraz mamy gale tv/net plus ludzie generalnie przesiaduja w domach, wiec nie mialoby prawa bytu.
 
Nie slyszalem o tym, ale brzmi kozacko bez zbednej oprawki walka za kase i dla funu. Teraz mamy gale tv/net plus ludzie generalnie przesiaduja w domach, wiec nie mialoby prawa bytu.
Tak, w ogóle inne czasy. Gdzieś na forum wstawiałem wycinki z książki Marka S. Hewitta, tu nie widzę, więc zdubluję ulubiony. Taka sytuacja dziś, czy ktoś jest sobie to w stanie wyobrazić? :D

>McLeod spojrzał w dół i spostrzegł, że ulica pokryta była żwirem i małymi kamieniami. Zapytał, czy mogliby się przenieść na jeden z pobliskich trawników, lecz Gotch natychmiast odpowiedział: "będziemy walczyć tutaj". McLeod cały czas był pewien, że ma przed sobą wiejskiego prostaka, a sam pojedynek będzie dla niego spacerkiem.
Zanurkował on do nóg Gotcha i szybko ściągnął go na kamienistą nawierzchnię. Gotch zdołał się jednak wydostać i zajść za plecy rywala, po czym – według McLeoda – nabrał garść żwiru i roztarł ją na twarzy oponenta, pozostawiając go niemal ślepym na kilka minut. Gotch wyjaśniał później, że: "on mógł docisnąć moją głowę do ziemi i wepchnąć żużel w moje oczy bądź usta, ja mogłem zrobić to samo jemu." Minęła 52 minuta, kiedy McLeod rzucił młodzikiem [na plecy – przyp. mój]. Zwycięstwo przypieczętował zaś w drugiej rundzie, którą zakończył w dziewiątej minucie.
Ściskając dłoń pokonanemu rywalowi McLeod wręczył mu wizytówkę, na której widniał napis: "Dean McLeod, mistrz świata Catch-as-Catch-Can Wrestling." McLeod wspominał później: "Gotch wyglądał koszmarnie. Nie miał na swoim ciele i twarzy choćby kawałka skóry." Gotch stwierdził: "Wyjmowałem żwir z mojego ciała jeszcze kilka miesięcy po walce… nie oszczędzaliśmy się. ‘Karuzele’ i te wszystkie rzeczy, które możesz zobaczyć na macie. Tłum był dziko rozemocjonowany. Możesz sobie wyobrazić, jak wyglądaliśmy, kiedy walka dobiegła końca."<
 
Ramię na jednym kolanie to podstawa podstaw, z tego co wiem raczej technika szkoleniowa (choć w walce też można spotkać, ale podobno trudniej zaskoczyć rywala niż z obu kolan), ale podoba mi się jak diabli.
 
Sry za spam, ale wysyp akcji. Ten 'Niemiec' odłączył typa prawie całkowicie.

E: W ogóle polecam ten profil na TT (Catch), gość podrzuca wiele ciekawostek i ma wiedzę w temacie.

Wygląda jakby przed rzutem już był nieprzytomny.
 
https://photos.app.goo.gl/hjRq8qC8hUUo1Pxx1

Snakepit Wigan 2017. Walki już w sieci, jest nawet jebaniutki "Colossus" jak jakiegoś schaba molestuje w parterze. Większość pojedynków szybko zakonconych co świadczy o tym, że poziom nierówny, ale jest też jakiś remis (po 20 minutach) i kilka bardziej równych. Oczywiście Metamoris to to nie jest,raczej półamatorzy z kilkoma startami w MMA bądź nawet nie, jednak warto zerknąc. Jak jest tusz, to jednak dzieje się o wiele więcej, bo klejenie gardy nie wchodzi w grę. No i więcej walki w stójce.


 
Last edited:
https://photos.app.goo.gl/hjRq8qC8hUUo1Pxx1

Snakepit Wigan 2017. Walki już w sieci, jest nawet jebaniutki "Colossus" jak jakiegoś schaba molestuje w parterze. Większość pojedynków szybko zakonconych co świadczy o tym, że poziom nierówny, ale jest też jakiś remis (po 20 minutach) i kilka bardziej równych. Oczywiście Metamoris to to nie jest,raczej półamatorzy z kilkoma startami w MMA bądź nawet nie, jednak warto zerknąc. Jak jest tusz, to jednak dzieje się o wiele więcej, bo klejenie gardy nie wchodzi w grę. No i więcej walki w stójce.



Własnie widze, że od jakiegoś czasu James dużo fotek i info o trenowaniu zapasów i jakichś kulankach zarzuca. Ma jebany warunki.
 
  • Like
Reactions: JB_
Back
Top