halibut
UFC Middleweight
Zamieszczam ten temat, ponieważ ten zawodnik z pewnością na niego zasługuje, i wypada by go tutaj umieścić gdyż niedługo jego czas na szczytach może dobiegnąć końca.
Za co zasługuje na osobny temat? Za to, że jest legendą UFC i Pride, która towarzyszy tym organizacją od początku ich istnienia, i od zawsze był topowym zawodnikiem tych organizacji. To ostatnia postać UFC która walczy dla tej organizacji do dziś a zaczynała w czasach pokolenia pierwszych mistrzów - Ortiza, Shamrocka, Randy Couture'a. I do tego nie jest jakimś tam zapychaczem z nazwiskiem, lecz pretendentem do pasa!!!
Dlatego dla mnie Victor Belfort jest wręcz jednoosobowym zjawiskiem świata MMA. Historią mma, i to historią którą od 20 lat sam współtworzy.
Co jeszcze zasługuje na uznanie? To, że od samego początku, przez całą swoją karierę walczył właściwie tylko z najlepszymi, z mistrzami. Stąd niesłuszne są oskarżenia co poniektóych, że niezbyt długo posiadał pas mistrza, często przegrywał.
Zacznijmy od początku. Jego druga walka w MMA , pierwsza dla UFC i od razu dostaje dość doświadczonego i mocnego zawodniaka - Tra Telligmana. Victor nie jest faworytem. Lecz co robi? Nie mijają 2 minuty i Tra leży po ciężkim TKO!!
Jego następna walka to także szybkie TKO, tym razem jeszcze konkretniejsze, bo za pomocą ciężkich ciosów, na Ferozzo.
Kolejna, trzecia walka, to jeden z najlepszych i najtrudniejszych ówcześnie w UFC zawodników - słynny Tank Abbott. Co robi Victor? 53 sekunda, TKO przez zadane ciosy.
Następna walka to jego pierwsza porażka. Lecz z kim! na gali UFC 15 przez 8 minut bez przerwy toczy ciężki bój z Randym Couturem.
I tak wyglądały jego kolejne walki. Sami najlepsi zawonicy, z jednymi wygrywał, z innymi nie. Nigdy nie nabijał sobie rekordu nołnejmami. Prawie zawsze byli to najlepsi zawodnicy na świecie, z większością wygrywał, z wieloma krzyżował pięści wielokrotnie.
Przez kolejne 15 lat toczył pojedynki m.in z Sakurabą, Wanderleiem Silvą (którego pokonał w pierwszej walce), Gilbertem Yvelem, Herringiem , Liddellem, ponownie z Randym, Ortizem, Overeemem, Hendersonem, Andersonem Silvą, Rumblem, Jonem Jonesem, Bispingiem, ostatnio Ruckholdem i ponownie z Hendersonem.
Można zarzucić, że nie walczył często. Owszem. Nie często. Lecz gdy to robił, walczył zawsze z najlepszym na świecie, lub czołówką, w danym okresie. Do dziś. Od prawie 20 lat.