Bez kitu, ale pipka z Conora. Ja też odnoszę wrażenie, że miał dość i to była reakcja o której nawet nie myślał. Wiecie, takie zniechęcenie i totalna dominacja rywala. Został złamany, stłamszony i ośmieszony. Mówicie, że "ośmieszony" to za duże słowo? Ja uważam inaczej. Zauważcie, że McGregor wychodząc do tej walki był hajpowany jakby był jakimś bożkiem, drugim Tysonem, człowiekiem ze złota, którego nie da się pokonać. I to też nie tak, że inni tak na niego mówili. On sam kreował taką otoczkę! Największa postać w całych sportach walki? Wizerunkowo może tak, ale nie sportowo. Od Conora lepiej już prezentował się sprzedawca nieruchomości Al Iaquinta. McGregor prócz jednej rundy w której trafił z kilka prostych, nie miał nic do gadania. Dla człowieka, który kreuje się na "wielkiego" tego typu obraz walki jest deprymujący bardziej niż dla zwykłego zawodnika, bo to na Conorze ciąży presja by udowodnić tę swoją wielkość w oktagonie by fani nadal z nim podążali, by kupowali jego ciuchy, jego whiskey, PPV. Im więcej od ciebie oczekują, im więcej ty sam chwalisz swoją wielkość, tym bardziej jesteś złamany jeśli w czasie walki przeciwnik wręcz ośmiesza cię i pokazuje całemu światu, że jesteś klasę niżej od niego. Dla Conora wszystko co robi w oktagonie i poza nim to czysty, stu procentowy biznes - facet jest inny prywatnie, to oczywiste. A dla biznesu tego typu dyspozycja jest fatalna. Widząc, że Khabib potraktował wszystko tak dosłownie osobiście, że za cel życia uznał skompromitowanie McGregora przed jego publicznością, Conor właśnie powiedział złamany "to tylko biznes", w znaczeniu "to tylko biznes - nie musisz mnie tak gnoić, ja i tak już przegrałem".