Goście którzy nie wychodzą za pierwszą rundę to zawodnicy kompletnie niesprawdzeni. Swój sukces szybkiego kończenia uzyskują dzięki dynamice, eksplozywności, zużyciu sporej dawki energii i mocnego wejścia w pojedynek. Może Torres ma cardio na 15 min, ale tego nie wiemy, a to zawsze jest materiał na czerwoną flagę. Nie przewalczył poza jedną walką z jakimś regionalnym bumem całego dystansu. Więc tak, jest to argument przeciw. Historia zresztą pokazuje, że jednorundowcy zazwyczaj nie zdają egzaminu, gdy walka się wydłuży (strzelam przykład z pamięci Razak Al Hassan, Pyfer też z Hermanssonem potężnie zwolnił i przegrał). Nie ma pewniejszych gości niż tych co klepią runda po rundzie 30-27 x3. Jego przeciwnik Bahamondes nie dość, że walczył z lepszymi rywalami, to jest sprawdzony na dystansie, że może na niezłej intensywności zmagać się 15 minut. Chilijczyk jest pierwszym rywalem w UFC dla Torresa, który ma lepsze gabaryty i zasięg oraz jak przystało na latynosa jest też twardy i charakterny, więc zdziwiłbym się jakby padł po 3 minutach. Gdybym miał stawiać, to postawiłbym na Bahamondesa w stosunku 51-49. Tak czy siak walka ta jest szalenie wyrównana i tylko skwitowałem ze zdziwieniem, że w trio tzw. dobrych betów znalazł się Torres, który miał value tylko przy kursach startowych za 2,50, a nie gdy sam jest faworytem.
Problemem Ortegi jest faktycznie długa przerwa, ale ja tylko przypomnę, że z grappleram, którzy "umieją w kontrolę" Lopez był bezradny. Widzę, że Evloev nie przemawia, to może DWCS, gdzie Joanderson Brito też spokojnie skontrolował sobie Lopeza i wypunktował, a następnie wygrał kontrakt kosztem właśnie Lopeza. Brazol niby jest na fali, ale ostatni występ z Ige, który wskoczył do walki w piżamie był naprawdę kiepściutki i ma się nijak do jakości konkurencji Ortegi z ostatnich lat. Nie wykluczam scenariusza, że Ortedze znowu jakiś bark wyskoczy, ale jak wejdzie w swój tryb zombie, pójdzie na chwyty i zdoła obalić, to faworyzuje go w miarę wyraźnie.